"100 przystanków na drodze do Konohy"




Od autorki: Inspiracją był wielki Utagawa Hiroshige i jego "Pięćdziesiąt trzy przystanki Tokaido" :P Opowiadanie jest wynikiem frustracji, o jaką przyprawił mnie Kishimoto-sama, pozwalając Sasuke zgubić się...





Sasuke uniósł butelkę do ust i z pewnym zdziwieniem skonstatował, że jest pusta. Znów. Oczywiście był ponad to, by się frustrować tym faktem. Na to miał inne.

Odkąd rozstali się z Akatsuki i podążyli w kierunku Konohy ze szczytnym planem jej zniszczenia, minęło przynajmniej kilkanaście dni. Jakimś dziwnym trafem nie mogli do celu dotrzeć. Sasuke nie wiedział nawet, czy mają za sobą choćby połowę drogi. Trwało upalne lato, świeciło słońce, niebo było błękitne... Kolejny zajazd kusił swoim chłodem. Ile już takich mieli za sobą?

Sasuke potoczył wzrokiem dokoła. Trzy czwarte Teamu Taka trwały wiernie u jego boku, znosząc chłody i niewygody. A właściwie to upały i bezczynność. Nikt nawet nie narzekał. Juugo siedział właśnie pośród koniczyny oraz grupy szczebiocących dzieci. Suigetsu stał niedbale oparty o futrynę drzwi kuchennych i ze złowrogim uśmiechem opowiadał córce właściciela gospody, co miałby ochotę z nią zrobić, a ona chichotała. Karin siedziała nieopodal na ganku i wbijała w niego ogniste spojrzenie.

Sasuke nie pierwszy raz zastanowił się, jak on - ostatni potomek szlachetnego rodu Uchiha - skończył w takim towarzystwie.

Juugo z miejsca zaprzyjaźniał się z każdym. "Co za uprzejmy młody człowiek!" wołano wszędzie. Sasuke prychnął w duchu ze świadomością prawdziwej natury Juugo, który w każdym zajeździe upraszał się o rąbanie drzewa i udział w naprawach oraz chętnie bawił się z dziećmi. Zawsze jednak najpierw patrzył w stronę Sasuke i czekał na milczące przyzwolenie.

Suigetsu upodobał sobie gorące źródła i wkrótce po okolicy zaczęły krążyć pogłoski na temat wodnika. Właściciel zajazdu szybko zorientował się, że ma niezłą reklamę, a że Suigetsu nic nikomu nie robił, błyskawicznie został lokalną osobliwością. "Mamy własnego wodnika" chwalił się gospodarz, prosząc gości, by opowiedzieli o tym w dalszej drodze. "Jest zupełnie niegroźny" dodawał. Widok dziewcząt, które z zakasanymi kimonami i krzykiem przybiegały do zajazdu, wciąż był na porządku dziennym, jednak inną sprawą było, czy krzyczały ze strachu czy podniecenia.

Karin trzymała na dystans wszystkich ewentualnych klientów, oczarowanych jej egzotyczną urodą. A może było odwrotnie? Nie ma brzydkich kobiet, tylko wina czasem brak... Niemniej jednak mogłaby się postarać i wspomóc budżet Teamu Taka - jak Juugo (pomoce) i Suigetsu (reklama). I tak koszty podróży szły na rachunek klanu Uchiha, a Sasuke miał niejasne wrażenie, że Akatsuki mocno go okantowali przy wypłacie za jinchuuriki. Był jednak ponad to, by się wykłócać z wujkiem Madarą... czy jak on tam chciał, by go nazywać.

Tak czy owak, Karin dnie spędzała, siedząc naprzeciw niego bądź z boku i intensywnie patrząc mu w oczy bądź kontemplując jego profil. Gdyby Sasuke nie był - w przeciwieństwie do większości gości - absolutnie odporny na jej wdzięki, miałby ciężko. Albo i nie, zależy od punktu widzenia. Jedyną niewygodą było conocne ryglowanie drzwi do pokoju - niewygodą dla Juugo, który służył za rygiel i czynił to z wielkim oddaniem.

Sasuke westchnął. Akatsuki na swój sposób mieli klasę. A on miał w ekipie nimfomankę, upośledzonego psychopatę... i wodnika. Z kimś takim zamierzał podbić świat?

Stop, wróć. Zetrzeć Konohę w proch i pył.

Słońce stało w zenicie. Była najwyższa pora, by ruszać. Karin jak zawsze odczytała jego myśli.

- Co robimy? - spytała, prostując się i patrząc mu w oczy, jak gdyby chciała je wypalić.

Juugo oderwał się od zabawy w koci-koci-łapci i spojrzał na Sasuke z wyrazem wielkiej troski i równie wielkiego uczucia. Suigetsu przestał szczerzyć się do córki gospodarza oraz pomywaczki i popatrzył w jego stronę poważniej niż zazwyczaj.

Sasuke znów spojrzał w niebo, które dziś było wyjątkowo błękitne. Coś mu przypominało, chyba czyjeś oczy... Opuścił głowę i zobaczył trzy twarze, będące samym oddaniem, oczekiwaniem i nadzieją. Westchnął bezgłośnie.

- Jeszcze jedną - zawołał znudzonym głosem w kierunku właściciela.

Juugo rozpromienił się i wrócił do plecenia wianka. Suigetsu pomknął w stronę źródła, szczerząc zęby. Karin opadła na ławkę, a poziom intensywności w jej wzroku wrócił do normy.

Nie ma się do czego spieszyć. Konoha na niego zaczeka...



[28.2.2009]



back