Od autorki: Ponownie użyję frazy, która mi niezmiernie przypadła do gustu - poniższy tekst nabierze zdecydowanie więcej sensu, jeśli wcześniej przeczyta się "Kwiat paproci" autorstwa Stokrot, jest bowiem owego trochę humorystycznym, a trochę fantazyjnym uzupełnieniem. A tak poza tym znów mam skojarzenia i z Potterem w ogóle, i z Herbacianką w szczególności, heh...
Choć moje nogi trzęsą się pod hakamą
Przeznaczenie u twego boku odpędza moją marność Lojalność jest moją jedyną siłą Więc pójdę za tobą wszędzie Droga, po której kroczę, jest srebrna - "Mō Hitotsu no Chijō", Rock Musical Bleach - ...Hinamori, my się tu uczymy. - Ależ, Abarai-kun! Głosy dobiegały z daleka, walcząc z uparcie napierającą sennością. - Przy byle czym wpadasz do nas i siejesz panikę. - Byle czym?? Myślałam, że się przejmiesz! - w głosie dziewczyny brzmiało czyste oburzenie. - Czemu miałbym się przejąć...? - Abarai-kun musiał był już lekko zniecierpliwiony. Zaraz... mówił coś o uczeniu się... - Kapitan Aizen jest po prostu wściekły! Nie widziałam go nigdy takim. Powiedział, że jeśli nie usłyszy zadowalającego wyjaśnienia... I wierz mi, sądzę, że w tym wypadku nie zadowoli się niczym innym. - Wciąż nie rozumiem, jaki to ma związek z nami - Abarai obstawał przy swoim. - Bardziej interesuje mnie jutrzejszy test. Rzeczywiście, uczyli się. Na hollowa, zasnął nad książką...! - Jesteś okropnie zapatrzony w siebie, Abarai Renji! - wypaliła Hinamori. - Tu chodzi o bezpieczeństwo Seireitei! Uchylił powieki. Pokój wypełniało łagodne światło popołudniowego dnia... Przespał przynajmniej godzinę! - O ile te dwie sprawy w ogóle się ze sobą łączą. Oficer może robić w nocy tysiąc rzeczy. Skoro nie było go w kwaterze, był gdzieś indziej. Co za problem załatwić sobie alibi? - Już mówiłam ci, że Kapitan Aizen nie zadowoli się byle czym - wyjaśniła Hinamori tonem, jakby mówiła do półgłówka. - A ty byś się naraził kapitanowi fałszywym świadectwem? Poczucie winy walczyło z godnością osobistą. Niech chociaż Hinamori-san wyjdzie, nie mógł spojrzeć jej w oczy po tym, jak zasnął w trakcie nauki... i jeszcze obślinił przez sen własne notatki... - Czekaj, niech pomyślę... - Nie spiesz się - powiedziała dziewczyna na pozór obojętnie. - To było złośliwe, Hinamori - chłopak zauważył jej ironię. - A więc... Cztery dni temu włamano się do Centrali 46. Dlaczego podejrzewają, że był to Wicekapitan Ichimaru? CO???!!! Kira wyprostował się na krześle, w ostatniej chwili łapiąc książkę przed spadnięciem na podłogę. - No... Nie podejrzewają. Nikt tego nie powiedział wprost. - Hinamori-san wbiła wzrok w ziemię. - Właściwie to Kapitan Aizen podniósł ten temat i jakoś okazało się, że Wicekapitan Ichimaru akurat na tamtą noc nie ma żadnego konkretnego wyjaśnienia, zaś pewne jest, że we własnym łóżku nie spał. Akurat przechodziłam pod oknem Kapitana Aizena, kiedy o tym rozmawiali... - urwała i zaczerwieniła się. - Ale mówię ci, gdybym nie znała Kapitana Aizena, naprawdę bałabym się o Wicekapitana Ichimaru. Dlaczego nie odpowiedział wprost na pytanie Kapitana Aizena, gdzie wtedy był? Cztery dni temu? Przecież właśnie wtedy... - Myślę, że przesadzasz, Hinamori - Abarai-kun był w dalszym ciągu sceptyczny. - Jak zawsze - dodał złośliwie, na co dziewczyna zmarszczyła czoło. - Nie zawracaj sobie tym głowy, ja nie zamierzam. Poza tym... właściwie to my go nawet nie znamy - dodał ze szczerością, która w każdym innym wypadku mogła rozczulać. - Abarai-kun!!! - Mówię ci, daj spokój. - Chłopak położył rękę na jej ramieniu i tylko ktoś bliski mógł ujrzeć w tym geście troskę. - Zobaczysz, że zaraz zgłosi się jakaś dziewczyna i poświadczy, że Wicekapitan Ichimaru spędził noc w jej objęciach... Hinamori-san zerwała się na równe nogi. - Abarai Renji, nie chcę cię więcej słuchać! A co ty o tym myślisz, Kira-kun? - Odwróciła się w jego stronę. Przełknął, czując wpełzający na policzki rumieniec, i podniósł się z krzesła. - Ja... chyba muszę iść z kimś porozmawiać... - O, Kira, nie śpisz już. Hej, dokąd to, Kira? - Widzisz? On się przejął - dobiegł na korytarz głos wyraźnie usatysfakcjonowanej Hinamori. - Tak, tylko co on ma zamiar w tej sprawie powiedzieć? - odparł Abarai zgryźliwie. Kira po raz kolejny w ciągu niespełna tygodnia przeklinał brak umiejętności korzystania z shunpo. I tak szczęśliwym zbiegiem okoliczności kwatery Oddziału Piątego leżały najbliżej Akademii - ale biec te kilka kilometrów nie należało do przyjemności. Zwłaszcza po popołudniowej drzemce, o której sama myśl w normalnej sytuacji mocno szarpnęłaby jego sumieniem. Tyle że tym razem sytuacja była daleka od normalnej. W miarę jak zbliżał się do celu, Kira usiłował pozbierać myśli. Owszem, zareagował bardzo impulsywnie, tak nagle wybiegając bez słowa wyjaśnienia - ale to była wina poczucia, że nie ma wiele czasu. No a skoro już biegł, głupio byłoby zawrócić - poza tym wcale nie chciał... Wicekapitan Ichimaru - oskarżony o włamanie do Centrali 46? No, Hinamori-san nic nie mówiła o oskarżeniu, ale jeśli sprawą zainteresowany jest sam Kapitan Aizen... Nawet on nie będzie w stanie ochronić swojego oficera, biorąc pod uwagę wagę zarzutu. Kira jakoś wolał nie zastanawiać się, co Wicekapitan Ichimaru w ogóle robił tamtej nocy - ale nie ulegało wątpliwości, że coś niebezpiecznego i sekretnego. Kira odgonił obraz rannego oficera Oddziału Piątego śpiącego pośród paproci w zagajniku za Akademią... Nie, Wicekapitan Ichimaru nie mógłby zrobić niczego wbrew prawu Seireitei, tego Kira był pewien. Intuicyjnie natomiast wiedział, że jeśli zarzut zostałby przedstawiony publicznie, Wicekapitana Ichimaru nie spotkałoby nic dobrego, nawet jeśli niczego by mu nie dowiedziono. Kira zwolnił. Ale... czy kierując się własnym przeczuciem i intuicją, sam nie łamie jednocześnie praw Seireitei? Nagle zrobiło mu się chłodno. Nie miał wobec Wicekapitana Ichimaru żadnych zobowiązań, właściwie - jak to powiedział Abarai-kun? - właściwie prawie w ogóle go nie znał. Dlaczego tak zależało mu na bezpieczeństwie wicekapitana Oddziału Piątego? Przyspieszył kroku. Prawie robiło wielką różnicę. Spotkali się ledwo cztery razy, rozmawiali trzy... A Kira miał - dziwne, ale jakże ciepłe - uczucie, że znają się od dawna. Miał wrażenie, że przy Wicekapitanie Ichimaru... może być sobą. Czuł się kimś... istotnym. Wicekapitan Ichimaru zszedł z piedestału, na którym w mniemaniu Kiry znajdowała elita Gotei 13... i stanął przy nim. Wciąż był niedoścignionym wzorem - genialny shinigami o ujmującej powierzchowności - zwłaszcza dla marnego i mizernego Izuru Kiry, który nie nadawał się do niczego... O nie, zboczył z głównego wątku. No więc miał wrażenie - choćby było głupie - że z Wicekapitanem Ichimaru połączyła go jakaś nić sympatii. Mocniejszego słowa nie śmiał użyć. Nawet jeśli nie miał wobec niego formalnych zobowiązań, to ta jedna sprawa - ta więź - wystarczała za wszystko. Zwłaszcza że tamtej nocy - no dobrze, to był poranek - rzeczywiście się spotkali i trochę więcej niż ktokolwiek orientował się w okolicznościach. Tylko... Abarai-kun miał rację. Co on może powiedzieć? Jedno było pewne: Wicekapitanowi Ichimaru zależało na zachowaniu tajemnicy - nawet jeśli oznajmił to zupełnie lekkim i niemal żartobliwym tonem, co poparł bardzo figlarnym uśmiechem. A skoro nie chciał się zdradzić nawet przed własnym kapitanem... Kira zatrzymał się, ponownie czując chłód. Naprawdę chciał się mieszać w sprawy Gotei 13? Naprawdę chciał znaleźć się między młotem a kowadłem? Naprawdę chciał... stanąć między kapitanem a jego zastępcą? To mogło być... to było... samobójstwo. Przełknął. Dalej, Kira Izuru - ponaglił go głosik w głowie. Jesteś mężczyzną! Pokaż im, że do czegoś się nadajesz! Pokaż, że można na tobie polegać! Podniósł głowę i zacisnął dłonie w pięści - a potem pobiegł jeszcze szybciej. Oczywiście, dramatyczniej byłoby wpaść jak burza do gabinetu albo wręcz wskoczyć przez okno (zakładając, że nie zostałby wcześniej posiekany przez straże). Może wtedy, kiedy rozpoczynał swój sprint do Oddziału Piątego, był wystarczająco zdeterminowany i w nastroju nieledwie maniackim, by pokusić się o takie wejście - ale w międzyczasie jego śmiałość mocno się skurczyła, więc po prostu łaskawie poprosił o spotkanie z Kapitanem Aizenem "w sprawie najwyższej wagi". Oczywiście, strażnicy mogli go z miejsca odprawić, tłumacząc, że kapitan ma w tej chwili ważniejsze zajęcia niż rozmowy z uczniami - na szczęście Kapitan Aizen swoją popularność zyskał miedzy innymi tym, że można było do niego przyjść z każdym problemem i nikt nigdy nie został odesłany z niczym. Mimo to czekanie wydawało się Kirze wiecznością, choć nie minęło więcej niż kilka minut, jak otworzyły się przed nim drzwi do gabinetu kapitana Oddziału Piątego. Kira poczuł ściskanie w żołądku. Nie mógł się wycofać, zresztą... wcale nie chciał. Wciąż zarumieniony po biegu, choć oddech zdołał w większej mierze uspokoić, wszedł do środka i skłonił się Kapitanowi Aizenowi. - Proszę mi wybaczyć śmiałość, Kapitanie Aizen! - zawołał w zamierzeniu pewnym, w wykonaniu dość piskliwym głosem. - Kira-kun. Doprawdy nie wiem, co powiedzieć, widząc cię tutaj tak nagle - powiedział Kapitan Aizen łagodnie. - Czy mamy się obawiać wieści, jakie niesiesz? - dodał z uśmiechem. Kira wyprostował się i dopiero wtedy zauważył, że kapitanowi towarzyszy oczywiście jego zastępca. Gdyby mógł, zarumieniłby się jeszcze bardziej... Cóż, tak było zdecydowanie lepiej. Kira przywitał się także z nim i zwrócił się ponownie do Kapitana Aizena. Nie uszło jednak jego uwadze, że stojący w cieniu Wicekapitan Ichimaru jest dość blady, a wyraz jego twarzy można przy odrobinie dobrej woli nazwać... zaniepokojonym? - Nie chcę zabierać panu czasu - wyrecytował Kira ułożoną zawczasu formułkę. Tak naprawdę miał nadzieję załatwić sprawę szybko... Bał się pozostawać w obecności Kapitana Aizena dłużej, niż było to absolutnie konieczne. Nigdy nie był dobrym kłamcą. Zaledwie kilka dni temu z tej właśnie przyczyny został ukarany w Akademii chłostą. Odgonił to wspomnienie, bo w tej chwili nie miało znaczenia. W tej chwili gotów był skłamać w żywe oczy kapitanowi Gotei 13... i sam wciąż nie wiedział dlaczego. - O co chodzi, Kira-kun? - ponaglił Kapitan Aizen. Kira przywołał wszystkie siły. - Słyszałem... - zaczął - słyszałem, że zaszło pewne nieporozumienie między panem a... a Wicekapitanem Ichimaru. - Kapitan zmarszczył brwi, jakby zastanawiał się, skąd Kira mógł o tym słyszeć. Oj, Hinamori-san chyba rzeczywiście podsłuchiwała była w ogrodzie... - Chodzi o miejsce pobytu Wicekapitana Ichimaru... cztery noce temu. Dowódca Oddziału Piątego momentalnie skupił na nim całą swoją uwagę. Kira wewnętrznie zadrżał. - I ty, Kira-kun, możesz mi coś na ten temat powiedzieć? - spytał, a w jego spokojnym głosie pobrzmiewało niedowierzanie. Kira przełknął, odważnie podnosząc wzrok na mężczyznę. - Tak, Kapitanie Aizen. - Izuru... - dobiegło z kąta, w którym stał Wicekapitan Ichimaru, uciszony momentalnie gestem dłoni przełożonego. - Mów więc, Kira-kun - powiedział Kapitan Aizen, a tym razem w jego głosie brzmiało coś na kształt zadowolenia. Kira nabrał powietrza, z całych sił powstrzymując się, żeby nie popatrzeć na głównego zainteresowanego. Miał jednak niejasne wrażenie, że gdyby Wicekapitan Ichimaru mógł zblednąć jeszcze bardziej, zrobiłby się przezroczysty. - Myślę, że rozumiem, dlaczego Wicekapitan Ichimaru wolał zachować to w tajemnicy... ale... - Kapitan Aizen patrzył na niego dość... drapieżnie. Och, musiało mu zależeć na tej informacji. - Ale ja uważam, że w takim przypadku własny honor może trochę ucierpieć. Tak więc proszę o wybaczenie, Wicekapitanie Ichimaru... - Zacisnął dłonie w pięści i spuścił wzrok, choć dostrzegł jeszcze iskrę zdumienia w oczach rozmówcy. - Wicekapitan Ichimaru spędził tę noc ze mną - oznajmił cicho, ale dźwięcznym głosem, w którym tylko wprawne ucho wychwyciłoby drżenie. W ciszy, jaka zapadła, pisk zza okna rozległ się bardzo wyraźnie. Kira uniósł głowę w sam raz na czas, by zobaczyć, jak Aizen Sōsuke odrywa od niego zaskoczony wzrok i spogląda w tamtą stronę. - Możesz wejść, Hinamori-kun. Och, Abarai-kun też jest zaproszony - powiedział. - Tylko użyjcie drzwi, z łaski swojej. - Tak jest, Kapitanie Aizen - dobiegł cichutki a pokorny głosik, któremu towarzyszył dość markotny pomruk. Nawet Kira dostrzegł w tej sytuacji jakiś komizm, ale jego walka dopiero się zaczęła, więc od rozluźnienia był daleki. Odważył się, naprawdę odważył się to powiedzieć! I, co gorsza, nie brzmiało to tak... źle. Nawet jeśli płonął rumieńcem, nawet jeśli Hinamori-san... Nie, chwila. Hinamori-san i Abarai-kun to słyszeli. To nie poszło zgodnie z planem. Cóż, w każdym planie są dziury... Jakoś im to wytłumaczy, pomyślał z niespotykaną u siebie beztroską. Chyba. Odważył się wreszcie popatrzeć na Wicekapitana Ichimaru, który rzeczywiście zrobił się jakby bardziej przezroczysty, choć jednocześnie jego twarz tchnęła życiem bardziej niż kiedykolwiek. A na twarzy wypisane miał jedno pytanie: "Dlaczego?" Odwrócił wzrok, bo sam nie znał odpowiedzi na to pytanie. Hinamori i Abarai weszli i stanęli przy drzwiach jak dwie małe spłoszone myszki, wytrzeszczając wszakże na Kirę oczy. Kira spiął się w sobie i popatrzył na Kapitana Aizena, ponieważ wiedział, że to właśnie z nim przyjdzie tę batalię stoczyć. Osobiście miał nieśmiałą nadzieję, że obecność przyjaciół jakoś złagodzi całą tę sytuację, ale szanse były marne, skoro szło o sprawę tak poważną. - Kira-kun - odezwał się Kapitan Oddziału Piątego, ponownie spoglądając na Kirę - czy zechciałbyś rozwinąć swoją wypowiedź? Nie żebym był zainteresowany życiem osobistym moich oficerów, ale sam rozumiesz, że w tym wypadku... - zawiesił głos. - Gdzie byliście i co robiliście? - spytał po chwili tonem nie pozostawiającym wątpliwości, że wydał rozkaz. Kira znów przełknął. Prawie miałeś rację, Abarai-kun... - Byliśmy... za cieplarnią Akademii Shingami, Kapitanie Aizen - odpowiedział cicho i prawie się uśmiechnął, słysząc od strony drzwi pomruk wyrażający zdumienie i satysfakcję jednocześnie. Dowódca Oddziału Piątego nie zwrócił na to uwagi. - I? - zapytał. - Kapitanie Aizen... - dobiegło ponownie od strony Wicekapitana Ichimaru, ale tym razem przełożony uciszył go samym spojrzeniem. - Rozmawialiśmy - powiedział Kira spokojnie. - Rozmawialiście - powtórzył Kapitan Aizen. - Domyślam się, że możesz mi zdradzić o czym? - O księżycu. O historii Seireitei. O powołaniu shinigami. O... o persymonkach. O poezji... - Kira-kun pisze wiersze, Kapitanie Aizen - dobiegło od strony Hinamori, która wykazała się wielką odwagą, wtrącając się do rozmowy. Swoją drogą, skąd ona wiedziała o jego wierszach??? - Ach tak. I tak... do rana... rozmawialiście? - No, nie... - Kira spuścił wzrok, choć raz błogosławiąc swój rumieniec, który powinien podkreślać jego rzekomą wiarygodność. - Potem... my... - Urwał. - Ale czy muszę o tym mówić w obecności przyjaciół? - zapytał, ponownie patrząc na Kapitana Aizena. - Oni chyba nie muszą znać... szczegółów... - dodał i poczuł się jak ostatni łajdak. Kątem oka zobaczył, że Hinamori zasłoniła twarz rękami, a Abarai zbladł. - To dlatego byłeś wtedy taki radosny - powiedział cicho. - To tego nie chciałeś nam powiedzieć... gdy pytaliśmy, dlaczego się spóźniłeś na zajęcia - dodał z pewną goryczą. - Nie mogłem wam powiedzieć - odrzekł Kira zupełnie szczerze, nie będąc w stanie spojrzeć im w oczy. - W każdym razie, Kapitanie Aizen, mogę zaświadczyć, że Wicekapitan Ichimaru przez całą noc nie opuścił mojego boku - to mówiąc, popatrzył dowódcy Oddziału Piątego prosto w twarz. Pomodlił się do wszystkich bóstw opiekuńczych, by ten jeden raz jego niewinny wygląd i szczery wzrok - które Abarai-kun zwykł "komplementować" jako mało męskie - na coś się przydały. Nie chciał myśleć o tym, że właśnie z całą świadomością mówi nieprawdę kapitanowi Gotei 13. Spojrzenie Aizena Sōsuke było nieodgadnione. - Powtórzyłbyś to w Centrali 46, gdyby było trzeba? - zapytał po chwili. Kira zadrżał. - Tak, Kapitanie Aizen - odpowiedział z pewnością, której wcale nie czuł. "Brawo, Kira Izuru. Byłby z ciebie świetny zdrajca Soul Society. I to jeszcze zanim zostałeś shinigami..." - Choć wolałbym, żeby zostało to między nami - dodał niemal szeptem. Kapitan Oddziału Piątego uśmiechnął się - i nagle wydało się, że w pomieszczeniu pojaśniało. Kira wstrzymał oddech. "Aktorem też byłbyś niezłym, Kira Izuru. Coraz szerszy ten wachlarz możliwości zawodowych... Pewnie nawet się nie spodziewałeś." Poczuł najlżejszy powiew zwycięstwa, więc postanowił je przypieczętować: - Zwłaszcza że my naprawdę nic takiego... poza... - zaczął, ale przerwał mu jęk Hinamori-san, po którym Abarai-kun rzucił z niejakim oburzeniem: - Może już wystarczy, co, Kira? My naprawdę nie chcemy więcej wiedzieć. Hinamori-san po chwili wahania skinęła głową. Kira prawie wywrócił oczami. Teraz łatwiej było mu odwrócić się w ich stronę i powiedzieć szczerze: - Przepraszam. - Podejrzewam, że panu też należą się przeprosiny, Kapitanie Aizen - rozległ się jasny głos Gina Ichimaru, w którym pobrzmiewała całkowita pewność siebie, tak typowa dla Wicekapitana Oddziału Piątego. - Powinienem był panu zaufać, ale miałem na uwadze dobre imię i prywatność Izuru - wyjaśnił. - A przecież wiem, że w żaden sposób nie wykorzystałby pan tej wiedzy przeciw niemu - dodał z rozbrajającym uśmiechem. - Zawsze miałem nadzieję, że wiesz, że możesz do mnie przyjść ze wszystkim, Gin - odpowiedział jego przełożony tonem lekkiej nagany, ale burza dawno już minęła. - Tak jest, Kapitanie Aizen - odpowiedział jego zastępca, pochylając głowę. Zdążył jeszcze rzucić Kirze takie spojrzenie, od którego Kira zarumienił się, choć wiedział, że to tylko gra. I to nie uszło uwadze dowódcy Oddziału Piątego. - Zapytam o jeszcze jedną rzecz - rzucił niemal niedbale. - Zamierzacie kontynuować... znajomość? Wicekapitan Ichimaru spojrzał na Kirę, który tylko na niego zerknął i spuścił wzrok w podłogę. Od odpowiedzi Wicekapitana Ichimaru nagle tak wiele wydawało się zależeć... No, miał jakąś tam nadzieję, że może po tym, co zrobił, wicekapitan Oddziału Piątego spojrzy na niego przychylniej, ale... Ale w jego życiu mało co układało się podług jego nadziei. Poczuł, jak bardzo jest zmęczony - chyba nie byłby bardziej wyczerpany po walce z hollowem - i chciał już wyjść, zostawić za sobą ten gabinet i wrócić do dormitorium Akademii. Tam było... jego miejsce. Nie pośród elity Gotei 13. - Zamierzamy kontynuować... znajomość - odpowiedział Wicekapitan Ichimaru po chwili, która wydawała się Kirze wiecznością. - Prawda, Izuru? Kira podniósł na niego zdumione oczy. Napotkał uśmiech Gina Ichimaru - ten nieodłączny uśmiech, który był znakiem rozpoznawczym wicekapitana Oddziału Piątego i którego Kirze, choć nie zdawał sobie z tego sprawy, tak bardzo brakowało od chwili, gdy wszedł do tego pomieszczenia. Wszystko wróciło do normy. - T-tak - odparł cicho i tym razem jego głos zadrżał zupełnie naturalnie. Przez chwilę czuł, jakby opadło z niego znacznie większe napięcie niż to, jakie towarzyszyło mu przez całą rozmowę z Kapitanem Aizenem. Zupełnie niespodzianie uświadomił sobie, że aż do teraz nie czuł ani odrobiny strachu - przepełniała go tylko determinacja, która na tę jedną chwilę uczyniła z niego całkiem innego człowieka: pewnego i zdecydowanego. Mrugnął. Miał wrażenie, że nagle u swoich stóp widzi nową, nieznaną ścieżkę, i wiedział, że jeśli nią podąży, będzie mógł zostać tym pewnym i zdecydowanym Izuru Kirą na dłużej. Ścieżka lśniła srebrem. Podniósł wzrok i spojrzał na Gina Ichimaru, a potem skinął głową w odpowiedzi na znacznie więcej pytań, jakie mógł usłyszeć. - Doskonale - zawołał Aizen Sōsuke, niemal promieniejąc dobrym humorem. - Myślę zatem, że możemy zakończyć to małe posiedzenie. Hinamori-kun, Abarai-kun, Kira-kun, życzę wam dobrej nocy. Jeśli to wszystko... Gin? Na pewno nie chcesz się pożegnać na osobności? Kira spłonął rumieńcem i szybko zgiął się w ukłonie, wypadając z gabinetu, nawet jeśli zostało to uznane za bardzo niegrzeczne. - Pa pa, Izuru! - dobiegło jeszcze z pomieszczenia. Mimo wzburzenia nie mógł się nie uśmiechnąć, choć jego rumieniec płonął równym blaskiem. Szybko zostawili za sobą kwatery Oddziału Piątego - dobrze, że przynajmniej tyle Hinamori-san i Abarai-kun zaczekali, zanim się na niego rzucili. Przyjął ich wymówki i zarzuty bez słowa... bo nie mógł się nimi przejmować. Był dwójce przyjaciół naprawdę wdzięczny, bo zupełnie nieświadomie dodali wiarygodności jego historii. Słuchał ich zresztą tylko jednym uchem, ponieważ skupić się był w stanie tylko na tym, co wydarzyło się podczas rozmowy z Aizenem Sōsuke. Nie dość że udało mu się - no, z tego nie powinien być dumny, a nawet wskazane byłyby wyrzuty sumienia - zmylić kapitana Gotei 13... Nie dość że udało mu się pomóc - znów! - Wicekapitanowi Ichimaru... Nie dość że Wicekapitan Ichimaru nie był na niego zły za "zszarganie reputacji"... to jeszcze publicznie oświadczył, że zamierza się z nim zadawać. Kira zastanowił się, czy mógłby być bardziej szczęśliwy. - Ale my naprawdę nic tam nie robiliśmy... - rzucił, miał nadzieję, w odpowiednim momencie, chcąc pozostać uczestnikiem rozmowy. - Daj już sobie spokój, Kira. Im więcej razy to powtarzasz, tym mniej wiarygodnie brzmisz - rzucił zirytowany Abarai. - Wierz mi, żadne z nas nie chce o tym wiedzieć absolutnie nic. NIC. "Dzięki wszystkim duchom opiekuńczym", westchnął Kira w myślach. Byłby w wielkim kłopocie, gdyby naprawdę zaczęto go wypytywać o szczegóły. Co oni mogliby tam robić z Wicekapitanem Ichimaru??? Nie miał najmniejszego pojęcia. - Chociaż... - Abarai-kun popatrzył na niego z ukosa. - Prawdę powiedziawszy, trudno mi uwierzyć, że akurat ty, Kira... - Abarai-kun! - zawołała Hinamori-san nareszcie swoim normalnym tonem. - Każdy kiedyś dorasta - rzucił Kira nonszalancko, patrząc w ciemniejące niebo. I przez chwilę miał wrażenie, że była to największa prawda, jaka tego dnia wyszła z jego ust. Hinamori i Abarai milczeli. Kira spuścił oczy i popatrzył na nich, zaniepokojony taką reakcją. - Ale wiesz co, Kira? - powiedział Abarai-kun jakby z wahaniem. - Może na to nie wyglądasz... teraz nawet mniej niż wcześniej - dodał z uśmieszkiem - ale jesteś facet z jajami. Kira stał na środku gościńca i wlepiał w przyjaciela oczy, nie wiedząc, co powiedzieć. - Mało kto by się na coś takiego poważył - kontynuował Abarai-kun, a w jego głosie brzmiało coś na kształt podziwu. Kira spojrzał na niego z wdzięcznością. Abarai podniósł oczy do nieba i przez chwilę patrzył w zmierzający ku pełni księżyc. - Jeśli to nie jest miłość, to sam nie wiem - powiedział, spuszczając wzrok na Kirę i wykrzywiając drwiąco usta. Kira zarumienił się po czubek głowy. - Tylko proszę, nigdy nigdy nigdy nie róbcie tego przy mnie - rzucił Abarai-kun ze złośliwym błyskiem w oku. - I właściwie... to jakbyś mógł o nim w ogóle nie mówić, byłoby najlepiej - dodał. - Wystarczy, że Hinamori cały czas gada o Aizenie - stwierdził, rzucając kose spojrzenie dziewczynie, która pisnęła z oburzeniem. - Całe szczęście, że nie mam jej w pokoju. Hinamori uderzyła go pięścią w ramię, po czym zawołała z satysfakcją: - Ty też znajdziesz sobie kogoś, w kogo będziesz patrzył jak w obrazek, sam zobaczysz, Abarai Renji. - O, na pewno nie. - Założysz się? - O sprzątanie pokoju. - Bardzo dobrze... Kira słuchał ich sprzeczki i uśmiechał się. Czuł, jak ogarnia go spokój. Wieczór był piękny, miał przy sobie ludzi, którzy akceptowali go takim, jaki był. Może jutro niebo znów się zachmurzy, a może czyjś uśmiech rozgoni te chmury - nie wiedział. Chciał cieszyć się tym dniem i tym momentem, które miał nadzieję zapamiętać na dłużej. Dojrzewanie jest fajne, ale... w chwilach takich jak ta nie chciał jeszcze dorastać. Był szczęśliwy. Bonus :D - Nie uważasz, że powinniśmy teraz od czasu do czasu pokazać... hmm... rzekomą prawdziwą naturę naszej znajomości? - Eee? - Mógłbym czasem przyjść po ciebie po zajęciach. Albo zaprosić cię na obiad. - Eee... - Albo hmm... Objąć cię na środku dziedzińca i pocałować. - Wicekapitanie Ichimaru!!! - Nigdy tego nie robiłem, ale to nie powinno być problemem... Uważasz, że to zły pomysł? - Wicekapitanie... Ichimaru... - Coś nagle pobladłeś, Izuru. - Wydaje mi się... że Hinamori-san i Abarai-kun... co prawda z różnych przyczyn... nie znieśliby tego... dobrze. - Hmm, pewnie masz rację. A co z tobą? - Ja... ja też nigdy tego nie robiłem.
--------------------------------------
| | ...i ponieważ to jest prosta droga do slashu, tutaj zakończymy ;) [13.10.2009] |