Black Hawks w kąpieli




Od autorki: Ten wyjątkowo głupawy tekst będzie się czytać przyjemnie jedynie przy wcześniejszym założeniu, że Black Hawks to banda świrów :P Z dedykacją dla Stokrot za oswojenie Shuriego.





Shuri Oak siedział cicho, co było w jego przypadku osobliwością, i oczami jak spodki przypatrywał się scenerii. Trochę głupio mu było z uczuciem, że w wieku siedemnastu lat coś go jeszcze w świecie potrafi zadziwić, ale... Po prostu wciąż jeszcze nie przyzwyczaił się do myśli, że w Black Hawks wszystko było inaczej. Tak, Black Hawks zaskakiwali go raz po raz i nawet Shuri czasami tracił mowę i starał się nie wychylać. Rzadko, bo rzadko, ale jednak.

Bul-bul-bul.

Był w Black Hawks od miesiąca. Miał za sobą ciężką służbę na flagowym okręcie generała Ayanamiego oraz kampanię w Antworcie. Czuł się jak weteran, który widział i przeżył niejedno. Teraz jednak odnosił wrażenie, że o ile służbę i wojnę można było zrozumieć, o tyle sposoby spędzania wolnego czasu, uprawiane mniej lub bardziej radośnie przez gerenała Ayanamiego i jego ludzi, wymagały więcej wysiłku i wyobraźni. I odwagi.

Bul-bul-bul.

Powrócili z Antwortu nieco wymięci, choć żaden nie dałby po sobie poznać. Shuri nikomu nie mówił o koszmarach, które go nocami męczyły. Był żołnierzem, musiał być twardy. Cokolwiek mogło się wydawać jego ojcu, on sam nie był na tyle głupi, by nie zdawać sobie sprawy, że praca pod bezpośrednim dowództwem generała Ayanamiego to nie żadna majówka. Pomimo ogólnych dowodów niechęci potrafił wyczuć, że w takim czy innym sensie został w Black Hawks zaakceptowany. Jeśli od niego zależało, miał zamiar utrzymać się na stanowisku tak długo, jak było to możliwe. Kiedy jednak następnego dnia po powrocie do sztabu Haruse oznajmił mu, że pora na kąpiel, nawet Shuri trochę zdębiał.

Bul-bul-bul.

Bańka mydlana rozprysła się na jego czole, wszechogarniający zapach pianki zakręcił go w nosie. Shuri nie zdołał stłumić kichnięcia i czerwony po czubki uszu zanurzył się głębiej w gorącej wodzie. Nikt jednak nie zwracał na niego uwagi.

Haruse był bardziej wygadany niż zwykle, kiedy w ciągu kwadransa wyłożył mu historię wspólnych kąpieli Black Hawks. Kwatery oddziału miały tylko jedną łazienkę, która zawierała jednak niewielki basen w ramach prysznica. Nawet łaźnia w jego rodowej rezydencji nie posiadała czegoś takiego, więc początkowo Shuri zastanawiał się, jakim cudem Ayanami doczekał się takiego luksusu, zwłaszcza że reszta kwater Black Hawks była raczej skromna. Wystarczyło jednak spojrzeć na generała, by odechciało mu się pytań. Haruse powiedział, że z rozkazu dowódcy wszyscy mają brać kąpiel wspólnie - inaczej rachunki za wodę będą horrendalne i zostanie im potrącone z pensji. Shuri jednak, patrząc na aktywności, jakimi zajmowali się pozostali kąpielowicze, wątpił, by zużycie wody rzeczywiście było w takim wypadku mniejsze...

Generał Ayanami siedział naprzeciw niego, oparty wygodnie o krawędź basenu. Wyglądał tak samo groźnie jak zawsze, zwłaszcza że nawet do kąpieli przyszedł w czapce. Równie dobrze mógł siedzieć za własnym biurkiem, gdyż z identycznym marsem na twarzy czytał gazetę i ignorował całe otoczenie. Obok niego w cieple pławił się pułkownik Katsuragi, także pogrążony w lekturze - chyba jednego z lubianych przez niego romansów.

Reszta sceny przedstawiała się mniej - albo bardziej - sielankowo. Po jego prawej podpułkownik Kuroyuri wraz z Haruse bawili się w wojnę morską, sprawiając, że przynajmniej połowa wody znajdowała się już poza basenem. Kuroyuri szybko się zresztą znudził, w związku z czym Haruse przeszedł do bardziej właściwych kąpieli czynności, a mianowicie mycia. Major Hyuuga i Konatsu zajmowali przeciwną stronę basenu i żywo nad czymś dyskutowali, najwyraźniej o raportach majora. Konatsu zresztą co i rusz tęsknie spoglądał w stronę wieszaka, gdzie obok jego munduru leżała zgrabna kupka papierów. Zupełnie znienacka major zatkał swojego begleitera kandyzowanym jabłkiem i odpłynął w stronę generała.

- Umyć ci plecki, Aya-tan? - zawołał z radością i entuzjazmem, wymachując szczotką i uśmiechając się zza okularów.

Butelka z szamponem uderzyła go w tył głowy. Hyuuga wydał okrzyk zaskoczenia, osunął się do wody, zabulgotał i poszedł na dno. Konatsu siedział z założonymi rękami i wyraźnie naburmuszony. Ayanami nawet nie spojrzał w ich kierunku, tylko dalej czytał gazetę. Katsuragi oderwał wzrok od książki, uśmiechnął się, po czym wrócił do lektury. Kuroyuri wpatrywał się w wodę szeroko otwartym okiem, podczas gdy wciąż spokojny Haruse mydlił jego długie włosy.

Po dłuższej chwili Konatsu otworzył jedno oko i popatrzył w miejsce, gdzie zniknął jego przełożony. Tylko żółta kaczuszka kołysała się na spokojnej tafli. Zmarszczył czoło.

- Zabiłeś go, Konatsu - oznajmił Kuroyuri głosem wypranym z emocji. Haruse obdarzył go uśmiechem, nie przerywając zajęcia.

Konatsu wydął wargi, ale w jego oczach zabłysł niepokój. Shuri otworzył szerzej oczy. Major Hyuuga znany był ze swoich żartów, jednak to już przestawało przypominać żart. Ayanami wciąż siedział niewzruszony.

Konatsu wreszcie zanurkował w poszukiwaniu swojego dowódcy. Shuri, pomimo niepokoju, pozwolił sobie na ostrożną myśl, że gdyby major Hyuuga istotnie wyzionął ducha, on, Shuri Oak, mógłby zostać begleiterem uwielbianego Konatsu, który z pewnością zostałby mianowany na jego stanowisko. (Druga opcja, podszyta Oakową pewnością siebie, często przekraczjącą granice poczucia rzeczywistości, zakładała, że to on, Shuri, dostaje awans, a Konatsu Warren zostaje jego begleiterem.) Wtedy jednak Konatsu wynurzył się z bezwładnym ciałem majora w ramionach. Shuri pisnął.

- Naprawdę go zabiłeś - powiedział Kuroyuri tonem, jakby prosił o ciastko.

Konatsu oblał się lekkim rumieńcem. Shuri popatrzył na twarz majora. Jego okulary zostały gdzieś na dnie, bez nich wyglądał jakoś młodziej i niemal niewinnie. Konatsu poklepał go po twarzy.

- Majorze! Majorze Hyuuga!

Żadnej odpowiedzi. Żadnego znaku życia. Shuri zatrząsł się. Napłynęło do niego wspomnienie martwych ciał na polach Antwortu. Konatsu klepnął Hyuugę w policzek z większą siłą. Shuri poczuł, że robi mu się słabo.

- Sugeruję metodę usta-usta - rozległ się obojętny głos generała Ayanamiego, który przewrócił stronę.

Konatsu poczerwieniał jeszcze bardziej, jednak propozycja generała miała sens. Wyciągnął majora z basenu i jakby niepewnie nachylił się nad jego twarzą. Wszyscy - poza Ayanamim - obserwowali scenę z mniej lub bardziej wyraźnym zaciekawieniem. Nawet Katsuragi zerkał znad swojej książki. Haruse, z rękami zanurzonymi we włosach Kuroyuriego, miał na twarzy wyraz błogiego zadowolenia i sprawiał wrażenie, że nic innego go nie interesuje.

"Musi się udać", pomyślał Shuri. Wbrew sobie poczuł, że zaciska pod wodą pięści i skupia się tylko i wyłącznie na myśli, że Konatsu musi to zrobić. I że musi mu się udać.

Konatsu wreszcie zabrał się do reanimacji. Shuriemu nie przyszło do głowy, że powinien to był zrobić już wcześniej - cóż, zawsze przesypiał zajęcia z pierwszej pomocy. Tymczasem był świadkiem cudu. Ledwo usta Konatsu dotknęły ust jego przełożonego, major Hyuuga ożywił się w znaczeniu dosłownym. Shuri wydał okrzyk zaskoczenia i szczęścia zarazem. Kontasu naprawdę zasłużył, by być jego idolem.

Major Hyuuga tymczasem złapał Konatsu w uścisk i najwyraźniej miał ochotę kontynuować zabiegi resuscytacyjne. Konatsu wyrwał się, zaczerwieniony, ponownie wpychając majora do basenu.

- To szok poreanimacyjny - wyjaśnił zdyszany, chociaż nikt go o nic nie pytał.

Kuoryuri patrzył na wodę.

- Nie musiałeś go znów zabijać - stwierdził.

Katsuragi zachichotał. Haruse wciąż się uśmiechał, zapatrzony w jakiś inny wymiar. Hyuuga wynurzył się, szczerząc zęby i radośnie wymachując wyłowionymi okularami.

- Żartowałem! - zawołał.

Konatsu chciał w niego rzucić kolejnym flakonem z zawartością kosmetyczną, jednak w ostatniej chwili się opanował.

- Musimy częściej to robić, Konatsu - dorzucił Hyuuga, choć niejasnym pozostawało, co konkretnie ma na myśli. - Podobało mi... Shuri? Shuri! Nie odpływaj!

Shuri poczuł, że woda wlewa mu się do uszu, ale jakoś było mu wszystko jedno. Pewny był jednego: w Black Hawks nie umrze śmiercią naturalną.



Bonus


- Teraz moja kolej na reanimację, Konatsu.

- Majorze... proszę nie wymawiać przy mnie tego słowa.

- Jesteś świetnym instruktorem. Jeden raz wystarczył, żebym się nauczył. I popatrz, od razu się przyda. Trzeba biednego Shuriego przywrócić do życia.

- Majorze, wydaje mi się, że on tylko zemdlał. O, proszę popatrzeć, wraca do siebie.

- Na kim mam więc trenować moje świeżo nabyte zdolności? Co, Konatsu? Chyba będę musiał poprosić Aya-tana...

- Majorze... Myślę, że... jako begleiter... nie mogę pana zawieść.

- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć, Konatsu. Ojej, patrz, Shuri znów odpłynął.

- Chyba nie przyzwyczaił się jeszcze do służby w Black Hawks.



[14.5.2010]



back