dom
Od autorki: Najpierw napisałam, a potem stwierdziłam, że chyba przesadziłam...
Ostatnie promienie słońca dawno zniknęły, pozostawiając po sobie wspomnienie łagodnego pasma czerwieni w kącie połączenia ściany z sufitem. Przez półotwarte okno wpadało teraz nagrzane powietrze lata, rozbrzmiewając śpiewem cykad. Ichigo przewrócił się na bok z uczuciem dyskomfortu - nagłego, drażliwego wrażenia, że jednoosobowe łóżko jest zbyt obszerne. Po raz kolejny. Stłumił westchnienie irytacji, podnosząc powieki i patrząc na przesuwane drzwi szafy.
Nie spodziewał się, że nadejdzie dzień, w którym zatęskni - w sensie dosłownym - za bezwzględnie zaborczymi kocimi pazurami. Tymczasem nie minęło wiele czasu - haniebnie mało! - kiedy zauważył, że w pustym łóżku czuje się zupełnie zagubiony. Koty naprawdę potrafiły człowieka rozpuścić, pomyślał. I uzależnić, dodał po chwili z przekąsem, ponownie zmieniając pozycję.
Och, nie było potrzeby desperować. Grimmjow miewał swoje humory. Raz nie odstępował go na krok, "uszczęśliwiając" swoją obecnością absolutnie wszędzie; innymi razy nie pojawiał się przez całe dnie, by potem znów narzucić mu swoje towarzystwo i pełnię swojego kociego uczucia. Działo się to w sposób całkowicie niezależny od Ichigo i jego zachowania. Choć Ichigo mógł się po krótkim czasie znajomości z byłym Espadą nazwać kocim ekspertem, to tak naprawdę mało obchodziły go przyczyny, dla których ów zupełnie go porzucał. Zastanawianie się nad nimi było największą stratą czasu, bo ewentualności - gdyby rzeczywiście zaczął się zastanawiać - mnożyły się w postępie geometrycznym. Liczyło się tylko to, że - jakkolwiek głupio by to nie brzmiało - Ichigo czuł się niemal żałośnie niezaspokojony.
Coś należało z tym zrobić.
- Grimmjow...? - rzucił półgłosem, przełykając resztki dumy, o ile takowe jeszcze posiadał. Gdy nad tym myślał, dochodził do wniosku, że jego duma dawno temu przepadła gdzieś między turkusowym spojrzeniem hollowicznego kota a miękkim dotykiem jego ogona.
Cisza.
Miał ochotę parsknąć, zupełnie jak ex-Espada. Czego się spodziewał? Zainteresować kota, który sam nie ma na to ochoty, to mniej więcej tak, jak zaprzyjaźnić Quincy'ego z shinigami. Rzecz nie niemożliwa, ale bez wątpienia trudna.
Westchnął, patrząc w sufit i przelotnie zastanawiając się, czy nietoperze też miały swoje humory. Może powinien kiedyś zapytać... Ale tak, żeby Ulquiorra nie słyszał.
Niemal bezszelestny odgłos przesuwania drzwi dobiegł do jego uszu. Uniósł brwi ze zdumienia. Niemożliwe stało się możliwym? Nie, to zabrzmiało jak slogan reklamowy, zupełnie nieprzystający shinigami - i reprezentantowi kilku innych gatunków, który sam z siebie stanowił ciekawostkę rodem z National Geographic. Ewentualnie "Wakacji z duchami".
Wbił wzrok w ciemność szafy - kiedy jednak nic się nie stało, zawołał ponownie:
- Grimmjow? - złośliwie zastanawiając się, czy nie dodać "kici kici".
Ex-Espada wysunął się do wnętrza pokoju. Ichigo uniósł się na łokciach, zawieszony pomiędzy uczuciem niedowierzania a zwycięstwa.
- Nie byłoby ci wygodniej w łóżku? - postanowił kuć żelazo póki gorące, z ironią zapytując samego siebie, z której strony to założenie było prawdą. Ale przecież nie mógł sobie nagle wziąć i kupić szerokiego łóżka, ta opcja nie wchodziła w grę.
Grimmjow popatrzył w jego stronę, pozostawiając ironię bez odpowiedzi. Mistrz docinków i złośliwości zachowywał się cicho jak duch. Ichigo cieszył się samym jego widokiem. Przesunął się, żeby zrobić miejsce. Grimmjow podszedł do łóżka i położył się obok, oplatając swoje kocie ciało wokół shinigami i kryjąc twarz w zagłębieniu jego szyi. Ichigo zamknął oczy. Wszystkie myśli nagle ulotniły się z jego głowy i czuł tylko ciepłą przyjemność. Największa tajemnica jego życia była jednocześnie najsłodszą. Rozkoszował się nią bezwstydnie.
Grimmjow leżał cicho, przyciskając się do niego - jak zawsze. Musiało minąć trochę czasu, by Ichigo - tym razem mentalnie wyklinając na samego siebie - zorientował się, że coś jest nie w porządku i było od jakiegoś czasu. "Trochę cię rozpuścić, i zobacz, jakim egoistą się stałeś, Kurosaki", pomyślał z zażenowaniem, spoglądając na Grimmjowa - a raczej próbując, ponieważ jego nos połaskotała hollowowa czupryna.
- Grimmjow? - zapytał po raz trzeci tego wieczora.
Poczuł, jak mięśnie ex-Espady napinają się wokół niego. Gdyby wszystko było jak zawsze, mógłby się teraz spodziewać dawki absurdalnie czułych pieszczot. Otarł policzek o miękkie włosy. Był gotów wysłuchać historii Grimmjowowych problemów, jakiekolwiek by one nie były.
- Chcę się wybrać do Hueco Mundo - dobiegła go odpowiedź, jakiej się nie spodziewał.
Znieruchomiał. Jego myśli, zupełnie mimowolnie, wypełniło echo walki, wojny, zabijania i cierpienia. Wieczór był spokojny, chwilę temu przeżywał najlepszą chwilę tego dnia i wszystko wydawało się miękkie i ciepłe. Miał wrażenie, że Grimmjow się skulił - niedorzeczne, ex-Espada nigdy tego nie robił, nie w ten sposób. A potem pojął, że myśli te - automatyczne emocje, jakie wezbrały w nim na sam dźwięk słów "Hueco Mundo" - musiały odbić się w jego reiatsu, w którego odczytywaniu Grimmjow był mistrzem. Poczuł niemal wyrzuty sumienia. Ostatecznie Hueco Mundo i jego mieszkańcy padli taką samą ofiarą...
Grimmjow niemal bezgłośnie nabrał powietrza.
- Chcę zobaczyć Las Noches - powiedział jeszcze ciszej, jego oddech połaskotał szyję Ichigo.
Ichigo przełknął. Wiele, nieprzebranie wiele razy zastanawiał się, jak musi się czuć hollow z dala od domu - hollow, który co prawda wybrał życie z świecie realnym, ale który być może został do tego zmuszony. A może była to po prostu kocia zachcianka? Ta myśl była nieprzyjemna. Przełknął po raz kolejny. Nad tym, jak długo może potrwać ta sielanka, nie zastanawiał się w ogóle. Teraz nagle miał wrażenie, jakby wszystko było tylko pięknym snem.
Grimmjow uniósł głowę, po raz pierwszy zaglądając mu w oczy. Ichigo wydawało się, że turkus zamigotał zdumieniem, ale nie był pewien, bo zaraz odwrócił wzrok. Przez szczelinę w zasłonie widział, daleko, jasną gwiazdę. Skupił spojrzenie na jej kojącym migotaniu. Odetchnął, usiłując odzyskać spokój.
- Chcesz, żebym z tobą poszedł? - spytał po chwili. O nic więcej nie miał odwagi.
Odpowiedzią był silniejszy uścisk ramion. Ichigo miał wrażenie, że Grimmjow odczuł ulgę. Nie minęło wiele czasu, kiedy ex-Espada spał, jego cichy oddech uspokajał atmosferę nocy.
Mimo to Ichigo czekał na sen znacznie dłużej.
***
Przemierzali puste korytarze, w których echem odbijały się tylko ich kroki. Bez słowa przystawali w rozległych salach, w których absolutnej ciszy głośno rozbrzmiewało bicie jednego serca, a pustka drugiego komponowała się w idealną symfonię. Większość kamiennego giganta znajdowała się w stanie nienaruszonym; zniszczenia, jakich dokonała niewielka grupa shinigami i ich kompanów, były w skali pałacu mikroskopijne. Las Noches było zamkiem duchów - który nawet duchy omijały teraz z daleka. Odkąd postawili stopy na białym piasku Hueco Mundo, byli boleśnie świadomi, że pusty świat stał się jeszcze bardziej pusty. Miną wieki - eony - zanim co silniejsze hollowy zdecydują się przebić na powierzchnię z głębin, w których się ukrywały, całkowicie zadowolone ze swojej egzystencji.
Racjonalna część umysłu Ichigo uspokajała go z każdą chwilą - pustka miała pozostać pustką, pozbawionym życia wymiarem, na który nie zgodzi się żaden byt. A jednak strach nieustannie zaciskał się na jego sercu, gryząca niepewność, której nie jest w stanie uciszyć rozsądek. Może był to strach tej cząstki hollowa, która w nim tkwiła - a może najzwyklejszy w świecie strach człowieka przed osamotnieniem. Mimowolnie zacisnął pięści, a teraz świadomie je rozluźnił, usiłując się opanować.
Grimmjow patrzył w sklepienie, teraz ciemne, gdy magia przestała działać i sztuczne słońce zgasło. Przez nieliczne okna do zamku wpadały promienie wiecznego księżyca, który czynił to miejsce jeszcze bardziej opustoszałym. Tylko szaleniec mógłby chcieć tutaj zostać.
A Grimmjow nie był szaleńcem.
Prawda?
Ex-Espada zamknął oczy i stał tak przez chwilę. Ichigo ani drgnął, choć - uświadomił sobie - w tym momencie gotów byłby oddać duszę, by wiedzieć, co kryje się w jego myślach. Tymczasem mógł tylko czekać.
Grimmjow wypuścił oddech i otworzył oczy. Po raz pierwszy, odkąd tu przybyli, popatrzył na Ichigo. Shinigami nagle poczuł, że pod tym spojrzeniem podskoczyło jego serce. W turkusowych oczach, kiedy skupione były na nim, migotał spokój - pod przenikającym go nieziemskim przywiązaniem. To spojrzenie było tak otwarte, tak szczere, że Ichigo ledwo mógł je znieść.
- Wracajmy do domu - powiedział Grimmjow, zupełnie po prostu.
Ichigo poczuł, że kręci mu się w głowie. Zupełnie nagle nie był w stanie opanować uśmiechu, choć jednocześnie miał wrażenie, że coś gorącego ściska go w gardle. Skinął głową.
- Do domu - zgodził się.
Pozwolił prowadzić się przez gargantę, nie będąc w stanie zawierzyć własnym zmysłom. Czuł się upojony szczęściem.
"Do domu", powtórzył w myślach, uśmiechając się niedorzecznie do siebie.
Blask słońca na błękitnym niebie nigdy jeszcze nie wydawał mu się tak piękny.
Mógłby się uśmiechać do końca życia.
[21.8.2010]