eliel





Kim jestem?
Od zarania dziejów ludzkość zadaje sobie to pytanie. Z prawdziwej ciekawości, powodowane filozoficzną naturą i dążeniem do prawdy. Albo dla teatralnego westchnienia - bez krztyny logiki. Albo te nieliczne jednostki, czujące, jakby zagubiły się w tym świecie, jakby w ogóle pojawiły się tu z jakiegoś innego miejsca, innego wymiaru. Jakby były przeznaczone ku czemuś innemu, a skazano je na egzystencję wśród tych małych istot żyjących jedynie dla zaspokajania potrzeb żołądka i pozostałych organów.
Kim jestem?

* * *


- Elle. Masz najlepsze stopnie w klasie - twoja pani dziś mi o tym powiedziała. Słyszałam też, że rodzice Iggie i Min o tobie rozmawiali. Chyba chcą wystawić jakieś przedstawienie i prosili, byś zagrała główną rolę. Tak dobrze sobie radzisz.
- Tak...
- Tylko do tego potrzebny będzie pewnie jakiś super kostium. A ja nie mam pieniędzy...
- Przecież wiem. Nie potrzebuję niczego takiego - znajdziemy coś w domu i przerobimy. To chyba dobry pomysł, jak myślisz?
- No, chyba tak...

* * *


- Nie, nie powinno nam zabraknąć. Starałam się nie wydawać więcej niż zwykle.
Dil płacze.
- Nie płacz, maleńki. Co się stało?
- To babcia...
- Babcia? Co takiego?
- Powiedziała, że nie wolno mi bić Elle. Nakrzyczała na mnie...
- No i miała rację. Nie płacz. Wstydziłbyś się. Powinieneś przeprosić siostrę.
- Eeee...
- Elle, chodź no tutaj! Elle! Masz ci los, znowu siedzi na balkonie. Ta dziewczyna nigdy się nie skarży.
- Kochanie...
- O co chodzi?
- Chyba powinniśmy kupić Elle nowe ubranie. Jej koleżanki...

* * *


Moje koleżanki mają ładne sukienki. I ładne lalki.
- Elle, chcesz się z nami pobawić?
- Jasne.
- Tylko nie masz lalki. Bo chyba nie masz zamiaru bawić się tą starą?
- Nie podoba się?
- Nie.
- No to nie.
Odchodzę. Nie potrzebuję nowej lalki, choć bardzo bym chciała. Rodzice nie mają pieniędzy i tyle. Może mam 8 lat, ale potrafię to zrozumieć.
- Obrażalska! Nie wytrzeszczaj tak tych oczu!
- Nie potrzebuję was.
- Jesteś głupia!

* * *


- Elle. Wyszłabyś na trochę na dwór. Tyle dzieci na podwórku. A ty tylko czytasz i czytasz.
- Lubię czytać, przecież wiesz.
- Ale tam są twoje koleżanki.
- Kto?
- No, Miki, Karla, Ania...
- Chyba dobrze się bawią beze mnie.
- Czy ty ich nie lubisz?
...
- Elle!
- Co?
- A, nic. Czytaj sobie... Co tym razem?
- O elfach, rycerzach i księżniczkach. Właściwie jednej.
- Ty chyba bijesz rekord biblioteki.
- Eee... Nie, jestem druga.
- Dziwne.

* * *


- Denerwujesz się?
- A ty nie, Elle?
- Oczywiście, że nie. Przecież to tylko sprawdzian.
- Wiem, że w podstawówce miałaś same piątki ze sprawdzianów. Zgadza się?
- A ty nie, Sil?
- No niby tak, ale...
- Szkoda tracić nerwy. To tylko zwykły sprawdzian. Nic mi nie mogą zrobić.
- Podziwiam cię. Chyba tylko ty się nie stresujesz.
- Ja się nigdy nie stresuję.

* * *


Nic mi nie mogą zrobić. Nikt mi nic nie może zrobić. Nikt nie ma władzy nad moim życiem. Nigdy się nie denerwuję, bo nie ma czym. To wszystko układa się wokół mnie jak jakieś puzzle. Układa się na moją zewnętrzną stronę, nie dotycząc mnie osobiście. Jacyś ludzie, jakieś wydarzenia... Nic ważnego. Nic, do czego należałoby przywiązywać wagę.

* * *


- Patrz, jaki śliczny pajączuś!
- Aaa!
- No co ty, Sil?! Nie lubisz pająków?
- Nnnie bardzo...
- Są takie słodkie...
- Jesteś jakaś dziwna. Czy ty zawsze musisz robić coś odmiennego?
- Widocznie tak.
- Nie chodzisz na dyskoteki, nie nosisz modnych ciuchów.
- Przecież wiesz, że szkoda mi na to pieniędzy, których zresztą nie mam. Wolę sobie kupić książkę...

* * *


- Elle, nie powinnaś sobie kupić jakiejś fajnej sukienki? Wszyscy chodzą ostatnio w takich lekkich...
- A po co? Nie muszę chyba być taka jak wszyscy? Poza tym mam dwie letnie sukienki. To chyba wystarczy.
- Dwie...?
- No te białą długą i tę żółtą w kropki.
- No tak...

* * *


Nie chodzę na dyskoteki. Co bym na nich robiła? Skakała i wyginała się? Jest to niewątpliwie zdrowe, ale jaki w tym sens? Można przyjemniej spędzić czas. Na przykład z książką. Już niedługo matura i nie będę mogła tyle czytać.

* * *


Nie lubię tłumów. Owszem, tłum w autobusie, gdy wszyscy narzekają, może być zabawny. Bo tylko ja mam dobry humor, podczas gdy wokół słychać przekleństwa. Że ścisk? Jestem przyzwyczajona do kiepskich warunków. Nigdy nie żyłam w luksusie i teraz też nie żyję. Jest mi to najzupełniej obojętne. Póki zostawiają mnie w spokoju...

* * *


- Czy ty nie masz żadnych zainteresowań?
- Mam, i to wiele.
Wymieniam.
- Dziwne zainteresowania, zwłaszcza jak na dziewczynę.
Milczę. Nie będę ujawniać, że z wiecznego braku kasy nigdy nie byłam w stanie ich pogłębić. Znam wiele, wiele rzeczy, ale tylko powierzchownie. To głęboko się we mnie zakorzeniło - nie ma kasy, nie ma pełni poznania. Trudno. Nie stać mnie na to, nie stać mnie na tamto. Nie ma sensu przywiązywać do tego wagi. Przecież nic na to nie poradzę.

* * *


Po co żyję? Chcę kochać. Nie lubię mdłych i łzawych filmów, nie lubię tandety. Chcę kochać jedną, jedyną osobę całym sercem i duszą. Nic innego nie ma dla mnie znaczenia. Kochać to znaczy żyć. Nic innego nie ma najmniejszego sensu.

* * *


Ludzie nie potrafią kochać tak prawdziwie,
Czyżbym nie była człowiekiem?
Im zależy tylko na pieniądzach. To smutna prawda, której nauczyłam się w przeciągu roku, gdy zostałam rzucona na szerokie wody. Gdy świat wtargnął przed me oczy i pokazał to, co wiedziałam podświadomie od dawna. Tylko nieliczni chcieliby, ale nie mogą. Społeczeństwo ludzkie uważa, że życie to pieniądz. A to całkowicie sprzeczne z moimi zasadami. Oni nie są chyba ludźmi. Nie zasługują na to miano. Przecież człowiek powinien kochać - a 99,99% ludzkości tego nie potrafi. Jakby używali tylko 5% mózgu, a nie jeszcze tych kilku dodatkowych, które są odpowiedzialne za miłość. Są prymitywni jak zwierzęta, jakby dopiero co zeszli z drzewa. Nic się dla nich nie liczy poza dobrobytem. I szczęściem, które może dać tylko majątek. Jest to chore i bezsensowne, i czuję się w tym świecie bardzo źle. Każdy, kogo znam, ma jakieś cele, którymi nigdy nie jest miłość. To brutalne.
Tylko ja chcę prawdziwie kochać. Ale kogo?

* * *


- Czy ty nie powinnaś otworzyć się na innych ludzi? Do nikogo się nie przywiązujesz? Zachowujesz się, jakby nikt cię nie obchodził.
Tak rzekłby psycholog, gdybym mu o sobie opowiedziała. A ja bym przytaknęła. Nie chcę i nie mam najmniejszej ochoty przywiązywać się do tych, którzy tłumną masą mnie otaczają. Oni są inni ode mnie. Wszyscy tacy sami, szarzy, pospolici... Jakby niższy gatunek, jakby zupełnie nie rozwinięci.

* * *


Wiem, że nikt mnie nie pokocha taką, jaka jestem. Nie ma na tym świecie takiej osoby. Przez ostatni rok musiałam wyzbyć się marzeń i zaakceptować tę prawdę. Ja za bardzo odstaję od tych ludzi. Nie widać tego na co dzień, bo dobrze się maskuję i unikam. Ale gdybyś obserwował mnie non-stop, zorientowałbyś się, jaka jestem naprawdę. Lodowato zimna, a w środku zraniona i cierpiąca.
Kim ja jestem?
Co robię na tym świecie?

* * *


Eliel.
To imię pojawia się w moim umyśle od jakiegoś czasu. Kim jest Eliel?
Konsumpcyjny świat nastawiony na zysk każe mi wstawać rano i iść na zajęcia. Potrzebuje wykształcić kolejną swoją komórkę, która by bezbłędnie działała w tym obłędnym, uporządkowanym mechanizmie. A ja chciałabym tylko kochać i być kochaną.
Mam gdzieś społeczeństwo i jego ujednolicenia.

* * *


Kim jestem?
Dlaczego tak różnię się od innych ludzi? Gdyby mnie poznali, zamknęliby mnie za jakieś anarchistyczne poglądy, odchylenia i niezdrowe spojrzenie na życie. A ja wiem, że to ja mam rację.
Dlaczego muszę żyć na tym świecie prymitywnych ludzi?
W lustrze widzę przeciętną twarz okoloną falistymi włosami koloru jasny brąz. Pospolita twarz pospolitej osoby - to też jakiś tam kamuflaż. Nie wyróżniać się wyglądem, by nie zwracać na siebie uwagi. Moje oczy... Lodowato błękitne. Bez emocji, ale cierpiące. Kiedyś wierzyłam, że ktoś zajrzy w mnie i dostrzeże całą moją duszę. Ale nikt taki się nie znalazł. I nie znajdzie.

* * *


Wracam z zakupów, łowiąc błękit nieba oczami. Niebo, takie cudowne... Uwielbiam rozsłonecznione łąki pod szerokim niebem. Za lasem tak nie przepadam, ale otwarte przestrzenie uwielbiam. Patrzę w niebo, chcąc, by moje tęczówki stały się jeszcze bardziej błękitne.

* * *


Kalael.
Kim jest Kalael? Kim jest Eliel?
Takie piękne imiona, wprost do powieści fantasy - dla jakichś elfów albo innych świetlistych postaci. Postaci, które wznoszą się wyżej niż zwykli śmiertelnicy.
Kim ja jestem?

* * *


Błękit nieba... Kocham się w niego wpatrywać, nigdy nie mam dość. Mój wzrok zawsze krąży ponad dachami domów. Ale...
Na dachu ktoś stoi. Mrużę oczy. Wysoko, na belce szczytowej dwupiętrowego budynku stoi jakaś osoba. Dostrzegam smukłą, wysoką postać. Mój wzrok może nie jest doskonały, ale wyraźnie widzę, że istota ma męską sylwetkę i delikatnie kobiece rysy twarzy. W ogóle cała jest jakaś taka delikatna, subtelna, eteryczna... Ani jeden powiew nie mąci jej śnieżnobiałej szaty. Złote, proste włosy spływają aż do bioder, ale dłuższe są...
Skrzydła. Ta istota ma s k r z y d ł a.
To Kalael!
W tym momencie anioł unosi się lekko w powietrze i rozkłada przepiękne skrzydła. Oślepiająco białe pióra lśnią w blasku słońca, szerokie na wiele metrów. I wzlatuje ku niebu.
Ale kim jest Eliel?
Anioł odwraca twarz i spogląda na mnie rozświetlonymi oczami. A potem wyciąga smukłą dłoń w moim kierunku. I znika.
Brzdęk. To siatki wypadły z moich rąk. Rzadko, naprawdę rzadko tracę nad sobą panowanie, ale...
- Cholera jasna! Może by panienka wróciła na chodnik?! Nienormalna jakaś?!!!
Klakson. I jeszcze jeden.
Nawet tam nie spojrzałam.

* * *


Anioły nie mają płci, choć nadaliśmy im męskie imiona. Rafael, Michael, Gabriel, Uriel, Sachiel, Eliel, Kalael... Anioły są piękne i doskonałe. Łagodne o złocistych włosach, te o lokach niemal czerwonych jak ogień. I najpiękniejsze czarnowłose, które skromnie zakrywają twarz, gdy na nie patrzeć.
Zabierzcie mnie.

* * *


- Elle, od tygodnia nie wychodzisz z pokoju... Dobrze się czujesz?
Cisza
- Czy ty się na nas obraziłaś?
- Co?

* * *


- Panie doktorze, co złego dzieje się z moją córką.
- Nastolatki często mają okresy buntu.
- Ona ma 22 lata!
- Wiek nie ma nic do rzeczy. Mówi pani, że do tej pory nie sprawiała kłopotów?
- Nie...
- Żadnego dziwnego zachowania?
- Zawsze była cicha, zamknięta w sobie. Owszem, czasem się zamyślała, ale...
- Cóż, trzeba będzie przeprowadzi badania, choć nie sądzę, by to było coś poważnego.
- Oby pan doktor miał rację...

* * *


Zabierzcie mnie.
Przyczepiają mi do głowy elektrody, badają pracę mózgu. Wynik pokazuje, że nie dzieje się nic złego. Pełna norma. A teraz zaczynają stymulację elektryczną poszczególnych części kory... No cóż, na ból zawsze byłam odporna...

* * *


"Nie potrafię kochać ludzi. Oni na to nie zasługują. Mogę kochać Anioły, ale nie ludzi. Ich się nie da kochać."
"Nie zapominaj, że mówisz o MOIM dziele, Elielu."
"Wybacz, Panie. Ale nie mogę ukrywać moich uczuć..."
"Powiedziałem: Do mnie należy pomsta."
"Zrób ze mną, cokolwiek pragniesz, Panie."
"Będziesz żył wśród tych ludzi. Aż nauczysz się ich kochać."
"Panie... Twoja wola. I Twoja moc."

* * *


- Nie! Nie, nie, nie! Nieeeeeeee......................
- Spokojnie, Elle. To tylko badanie. Co się stało?
Cisza.
- Elle, spójrz na mnie.
Cisza. Nic już nie powiem.

* * *


- Minął kolejny tydzień, a Elle nie wraca do zdrowia...
- Przykro mi, ale nie potrafię zdiagnozować tej choroby.
- Czy naprawdę nie potrafi pan jej pomóc?
- Zatrzymam ją w szpitalu jeszcze kilka dni.
- Dziękuję.

* * *


Podchodzę do lustra.
Wciąż ta sama twarz. Czy na plecach nic nie rośnie? Przecież jestem tym, kim jestem.
Zabierzcie mnie. Albo sama do was polecę.
Otwieram okno i wchodzę na parapet. Oho, ktoś się zorientował i biegnie tutaj. No to w drogę...
Skaczę i rozpościeram szeroko ręce. Runęłam w dół. Skrzydeł nie ma...
Może to i lepiej?

* * *


Błysk.
- Elielu, jesteś nieśmiertelny. Nie możesz umrzeć.
...
- Twoja lekcja jeszcze się nie skończyła.
Błysk.

* * *


- Mały Mattiel ma taki łagodny charakter. Nigdy się nie denerwuje i nie złości. Wspaniale mieć takiego syna.
- Ale te jego oczy...
- Co z nimi nie tak?
- Są śliczne, owszem, ale jakieś takie... lodowate.
- Co ty za głupoty opowiadasz?! To takie miłe dziecko. Rodzice nie mogą się go nachwalić. Prawdziwy aniołek.

* * *


- Matti, czy dzieci ci dokuczają?
- Ja się nimi w ogóle nie przejmuję...




[23.06.2001]



back