Espada on the Beach




Od autorki: Bo dyżur był za nudny i za długi, a ja chora. Poza tym to wcale nie był dyżur. Dedykowane Amino z wyrazami uznania i podziękowaniem za cierpliwość, bo czekała całe lato. Motyw jeziora zapożyczony z wybitnego "Isengardu" autorstwa Pantery (bez skojarzeń!!). No i generalnie, jak widzicie, niech żyje głupawka!





Grimmjow pomyślał, że powinien się już przyzwyczaić do szaleństwa Szaleja i nieprzewidywalności Aizena. Biorąc pod uwagę, że pierwsze miało z drugim wiele wspólnego, Grimmjow zaczął obawiać się "herbatek" u Aizena, albowiem to właśnie na tych spotkaniach (podczas których herbaty nie pił nikt poza samym Aizenem - i oczywiście lizusem Ulquiorrą) aktualny szef Hueco Mundo zwykł "swojej drogiej Espadzie" obwieszczać coraz to nowe pomysły na urozmaicenie Arrancarowej egzystencji w Las Noches. Gdyby to od niego zależało, Grimmjow w ogóle by się na tych spotkaniach nie pojawiał - niestety, do uczestnictwa w nich Espada została zobowiązana jednym z niewielu wydanych wprost i stanowczo rozkazów.

Grimmjow siedział w bezpiecznej odległości od wody, pozwalając, by słońce ogrzewało jego plecy. Było to oczywiście złudzenie, albowiem sztuczne słońce Las Noches ciepła nie dawało żadnego. Grimmjow gdzieś miał zakodowaną informację, że lubi się wygrzewać na słońcu, postanowił więc podążyć za owym pierwotnym instynktem - a ponieważ w pałacu nie było zimno, Grimmjow z równym powodzeniem mógł sobie wyobrazić, że słońce przyjemnie grzeje. Aizen nakazał wszystkim "dobrze się bawić"... więc Grimmjow zamknął oczy i spróbował choć raz dostosować się do polecenia szefa, oczami duszy widząc miłą sielankę i usiłując wmówić sobie, że czerpie przyjemność z tej błogiej chwili...

Ale jak, do diabła, można się skupić przy tym nieustającym szumie???

Grimmjow z powrotem podniósł się do pionu i obrzucił szafirową taflę nienawistnym spojrzeniem.

Aizen - kto wie, co siedziało w jego łbie - postanowił chyba przemienić Hueco Mundo w świat prosperujący i samowystarczalny, choć według Grimmjowa takim był on od początku dziejów. W jego mniemaniu oznaczać to musiało zagospodarowanie piaszczystego obszaru i przybliżenie Hueco Mundo do Soul Society albo świata realnego - co w ogóle było czymś skandalicznym. Z jakiej innej okazji nagle zacząłby tworzyć na jałowej pustyni rzeki i strumienie??? Hueco Mundo wyróżniał się na tle innych światów całkowitym brakiem wody. Kto mógł pomyśleć, że jeden głupi nawyk - zamiłowanie Aizena do herbaty - stanie się przyczyną takiej katastrofy? Aizen przyniósł wodę ze sobą, a następnie polecił Szayelowi Apollo zreplikować ją w ilości nieograniczonej. Szalej wziął się do dzieła z zapałem... i oto któregoś dnia Grimmjow obudził się, wyjrzał przez okno i zapytał samego siebie: "Od kiedy mamy w Las Noches jezioro??"

Akwen wodny, rozlewający się na piaskach pałacu, z miejsca stał się obiektem powszechnej ciekawości. Obrotna Fracción Barragana zaraz wzięła się eksploatację brzegu i raz dwa na plaży wyrósł prawdziwy park rozrywki - a przynajmniej budka z piwem i lodami oraz wypożyczalnia materacy i kół ratunkowych, o wiklinowych koszach nie wspominając. Espada i pozostali mieszkańcy Las Noches nigdy nie cierpieli na nadmiar obowiązków i zajęć, toteż plaża - rzecz jakże nowa - wzbudziła zrozumiałe zainteresowanie. W pogodne dni - czyli non-stop - na piasku wykwitały parasole, zaś przybrzeżne wody mieniły się feerią barw kostiumów kąpielowych...

Grimmjow spojrzał w tamtą stronę, mrużąc oczy. Oczywiście, najbardziej zadowolone z jeziora były Fracción Harribel. Grimmjow prychnął. Nie wiedział, czemu dziewczyny tak lubią plaże, ale przyznał, że było na co popatrzeć. No, może za wyjątkiem płaskiej jak deska Apache, ale już taka Mila-Rose... Grimmjow gwizdnął, przyglądając się obfitym kształtom Lwicy. Okazało się, że także Sun Sun ma się czym pochwalić, kiedy zdjęła z siebie ten swój welon i przebrała w coś mniej zobowiązującego i więcej odkrywającego. Dziewczyny grały właśnie w plażowe cero i Apache najwyraźniej przegrywała. Po chwili w przybrzeżnej wodzie rozpętał się mały sztorm, którego ofiarami padli siedzący nieopodal Poww i Charlotte z Fracción Barragana. Poww nijak nie zareagował, bo zwykle zajmowało mu to więcej czasu niż pozostałym, Charlotte natomiast zerwał się na równe nogi i począł wyżymać wodę z włosów, jednocześnie pomstując na maniery dzisiejszych dziewcząt. Średniej wielkości tsunami podbarwione czerwonym cero Apache zmyło go aż za następną wydmę. Poww siedział niewzruszony i spoglądał na połyskującą taflę jeziora, na której unosił się okręt.

Grimmjow powiódł wzrokiem w tym samym kierunku. Poza talentem architektonicznym Ggio okazał się mieć także smykałkę do mechaniki. Od pojawienia się jeziora nie minęły dwa dni, a Ggio był już w trakcie budowy statku dla Barragana w laboratorium Szaleja. Nie wiadomo było, skąd mu to do łba przyszło, jednak cała Fracción była zdania, że Barragan powinien mieć swój okręt i z jego pokładu panować nad swym królestwem. Poza tym Barragan, mimo swojego wieku - a może właśnie ze względu nań? - był tym, który wszystkie innowacje Aizena przyjmował z największym entuzjazmem, nawet jeśli tego po sobie nie pokazywał. Cóż, był jednym z najstarszych mieszkańców Hueco Mundo i nuda musiała mieć dla niego dziesięć razy okrutniejszy wymiar niż na przykład dla Grimmjowa, który także do najbardziej zajętych osób nie należał.

Teraz Drugi Espada stał na mostku z założonymi ramionami i po kapitańsku wydawał rozkazy, których dalszą realizacją zajmował się Findor, najwyraźniej pierwszy oficer czy inny admirał. Ggio trzymał w rękach ster i gładko prowadził statek przez spienione fale, narzekając, że w tak doskonałej pogodzie nie ma się czym wykazać. Avirama stał na bocianim gnieździe i patrolował okolicę swoim sokolim wzrokiem, co jakiś czas przekrzykując się z Ggio w narzekaniach na brak ciekawych obiektów w polu widzenia. Nirgge pełnił rolę piątego członka załogi i najwyraźniej zajmował się wszystkim - aktualnie mył pokład, rycząc na całe gardło piosenkę pochwalną na cześć Króla Barragana. Irytowało to Apache, która co jakiś czas puszczała w jego stronę cero, jednak trafić udało jej się tylko raz - co zresztą wpłynęło jedynie na jakość dźwięków, jakie Nirgge z siebie wydawał, i o wiele pogorszyło sytuację.

Dziewczyny przy brzegu zakończyły bójkę - najprawdopodobniej po tym, kiedy kolejna fala przeleciała niebezpiecznie blisko rozciągniętej na plaży Harribel. Grimmjow obrzucił wzrokiem sylwetkę Trzeciej Espady i zamruczał. Nie żeby Harribel w stroju kąpielowym ukazywała więcej swoich wdzięków niż na co dzień - to chyba było niemożliwe. Musiał jednak przyznać, że jej ciemna skóra na tle złotego piasku wygląda nad wyraz ponętnie. Grimmjow przez chwilę rozważał opcję zawarcia z Harribel bliższej znajomości - tutaj, w sielskiej atmosferze wydawało się to niemal możliwe - ale właśnie wtedy Harribel obróciła się na drugi bok i Grimmjow ujrzał trójkę na jej ciemnej piersi. Przełknął. Harribel nie była osobą pozwalającą się bezkarnie dotykać, nawet gdyby chodziło o coś tak zupełnie niewinnego jak drapanie za uszami... Grimmjow obawiał się, że gdyby przez jakiś przypadek rozważała cokolwiek, co obejmowałoby ją i jego zarazem, Grimmjow pełniłby jedynie rolę oswojonego kocięcia. Ta opcja nie bardzo mu leżała, skoro sam uważał się za dominującego samca. Pozostawało mu znaleźć sobie kogoś innego, chętnego i uległego...

Odwrócił głowę. Nieopodal siedział Ulquiorra w towarzystwie - w towarzystwie swojej kobiety konkretnie i starał się patrzeć wszędzie, tylko nie na nią. Aizen łaskawie zezwolił dziewczynie "wyjść na dwór się pobawić i łyknąć świeżego powietrza". Ciekawe, czy wiedział, na co naraża Nietoperza... Grimmjow przypadkiem podsłuchał ich rozmowę. "Na plażę?" pytała dziewczyna. "Ale przecież tak nie pójdę" dodała, wskazując najpewniej na obszerny strój okrywający ją od stóp do głów. Teraz siedziała, mając na sobie bardzo niewiele, a Ulquiorra nie wiedział, gdzie oczy podziać. On sam dopiero poniewczasie zorientował się, że musi wyglądać jak idiota w zapiętym pod szyję uniformie... i poluźnił kołnierzyk, na co Grimmjow wywrócił oczami, a dziewczyna uśmiechnęła z aprobatą. "Może za kilka dni Nietoperz pokaże dziewczynie klatę" skomentował z ironią Grimmjow tempo Czwartego Espady. No ale on zawsze wszystko robił powoli... Grimmjow obrzucił dziewczynę taksującym wzrokiem, po czym prychnął. Ziemskie dziewczyny nie były w jego typie. Owszem, miała ładne ogniste włosy, ale resztą nie było sobie co głowy zawracać.

Popatrzył w drugą stronę, gdzie rozciągnięty pod parasolem leżał Nnoitra. Towarzyszył mu nieodłączny Tesla, który zajęty był właśnie wcieraniem w białą skórę jego pleców olejku, co czynił z absolutnym skupieniem i wyrazem twarzy wyraźnie dowodzącym, że spotkało go największe szczęście na świecie - tym i oboma tamtymi. Korzystając z nieuwagi, Grimmjow wycelował cero w najbliższą wydmę... Piach zupełnie znienacka obsypał Nnoitrę, który zerwał się jak oparzony i zaczął wykrzykiwać przekleństwa - Grimmjow zastanawiał się, czy podrygujący widok oblepionego piaskiem Piątego Espady, machającego kończynami we wszystkie strony, jest zabawny czy odpychający. Na tym jednak przedstawienie się nie skończyło - Nnoitra nie miał wyboru i musiał zmyć z siebie piach, a Tesla już go ciągnął nad wodę. Złote cero świsnęło mu koło ucha, więc puścił Nnoitrę, ale w tym momencie Nnoitra i tak się na niego zatoczył, kiedy kolejne cero rozbłysło pod jego stopami. Obaj, w plątaninie rąk i nóg, potoczyli się ku wodzie, i przynajmniej Nnoitra wywrzaskiwał pogróżki pod adresem Grimmjowa, bo Tesla wydawał z siebie dźwięki o zupełnie innej treści i wymowie. Grimmjow poniewczasie pomyślał, że niejaką odrazą napełnia go fakt pomagania tej dwójce we wzajemnych zalotach, i postanowił zmienić obiekt zainteresowania.

Kawałek dalej Tōsen i Wonderweiss budowali z piasku miniaturę Las Noches i wychodziło im nadzwyczaj udanie, to Grimmjow musiał z niechęcią przyznać. Oczywiście, pewną konsternację mógł budzić ułożony z muszelek napis na głównej kopule pałacu, głoszący "Aizen-sama" - o ile Grimmjow się orientował, w oryginale takiego nie było. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że Wonderweiss musiał podsłuchać Zommariego, który siedział nieopodal i powtarzał imię Aizena niczym mantrę, medytując w pozycji kwiatu lotosu. Grimmjow dopiero po kolejnej chwili zdał sobie sprawę, że Wonderweiss najwyraźniej zna alfabet, umie czytać i pisać - i to było szokiem znacznie większym niż ten, skąd na pustyni Hueco Mundo muszelki.

Piaskowymi formacjami zajmowała się także Lilynette, choć ona raczej uprawiała rzeźbę antropomorficzną. Starrk spał snem sprawiedliwego pod toną piasku, z której Lilynette wyrzeźbiła jego podobiznę niczym relief nagrobny. Nie opuściła ani jednego szczegółu, a Grimmjow zastanowił się, skąd smarkula ma takie pojęcie o męskiej anatomii Arrancarów. Rzeźba Starrka była już skończona i teraz Lilynette głodnym wzrokiem dziecka z fantazją wpatrywała się w rozwalonego na piasku Yammy'ego, który po wlaniu w siebie odpowiedniej ilości alkoholu chrapał uśmiechnięty od ucha do ucha.

Na plaży nie zjawił się sprawca całej tej balangi, Szayel Apollo, któremu rozrywek mogło dostarczyć tylko jego laboratorium - kto by pomyślał, że Szalej w całym swoim wariactwie jest taki sztywny?? Nieobecność Aaroniero była oczywista, bo na niego słońce miało wpływ toksyczny - no ale za nim nikt nigdy nie tęsknił. Brakowało też Aizena, który najwyraźniej nie chciał krępować "drogiej Espady" swoją obecnością i przysłał w zastępstwie Gina. Ten się przynajmniej nie wyróżniał na tle jasnego piasku, leżąc tam i czytając gazetę, choć i tak wyglądał dziwnie samotnie w otoczeniu tylko Loly i Menoly, które nie zwracały na niego najmniejszej uwagi - przyciszonymi głosami wymieniały uwagi, wpatrując się nienawistnie w kobietę Ulquiorry. Dziwne, Grimmjow nigdy nie wiedział, że Nietoperz cieszy się w Las Noches takim powodzeniem...

Grimmjow spojrzał jeszcze raz na dziewczynę, która wodziła wokół spojrzeniem bezbronnej owieczki. Kto by pomyślał, że przez tę siksę świat niedługo stanie na głowie? Grimmjow wiedział, że ekipa ratunkowa wdarła się do Hueco Mundo i zmierza do Las Noches. Aizen zakazał jakichkolwiek działań i choć czekanie nie leżało w naturze Grimmjowa, postanowił się tym razem dostosować do woli szefa, motywując się starym hollowowym powiedzeniem: im dłużej polujesz na duszę, tym smaczniejsza. Mógł spokojnie czekać w Las Noches, zamiast gonić po Hueco Mundo, a jeśli przeciwnik do niego nie dotrze, to znaczy, że był zbyt słaby, by się z nim mierzyć. Grimmjow zakazał sobie myśleć, co zrobi z shinigami, kiedy już położy na nim łapy, ale niezaprzeczalnie była to wizja przerozkoszna...

Tymczasem mógł spokojnie wygrzewać się na sztucznym słońcu, które nie dawało ciepła...

Wtedy nastąpił chwilowy koniec świata.

Rozległ się huk i łomot. Słońce zgasło. Na środku jeziora wytrysnęła aż pod niewidoczne sklepienie Las Noches fontanna, a jezioro gwałtownie wystąpiło z brzegów, zalewając wszystkich tak od dołu, jak i z góry.

Kiedy świat wrócił do normy, okolica przedstawiała sobą obraz nędzy i rozpaczy.

Grimmjow prychał i otrzepywał się z wody. Nnoitra dryfował na jednej z desek ze statku Barragana, a uczepiony jego nogi Tesla darł się wniebogłosy i zawodził, że nie umie pływać i nie chce jeszcze umierać. Sam statek w jednej chwili przeszedł przyspieszoną ewolucję do wraka, a jego załoga taplała się w przybrzeżnej wodzie, nieszczególnie przejęta nagłym trafieniem i zatopieniem. Avirama wszakże wymyślał Ggio, który rzekomo miał się wykazać, zaś Findor wyrzekał na Aviramę, że nie dostrzegł nadchodzącego zagrożenia. Ggio szybko zaczął obmyślać projekt nowego statku i na tym kłótnia się skończyła. Poww przetrwał wielką wodę bez obrażeń i wciąż tkwił tam, gdzie był tkwił i wcześniej - możliwe, że w ogóle niczego nie zauważył. Charlotte wyglądał jak mała syrenka i płakał z powodu wodorostów, jakie wplątały mu się we włosy - ale Grimmjow, choćby się starał, szczególnego pogorszenia w jego urodzie nie był w stanie zobaczyć.

Harribel i jej Fracción teleportowały się momentalnie, używając sonido, podobnie zresztą jak Barragan oraz Ulquiorra. Tego ostatniego sytuacja zmusiła do bardziej konkretnych działań w stosunku do kobiety - zanim zniknęli, Grimmjow zdążył dostrzec, jak Czwarty Espada ściąga z siebie górną część stroju i okrywa dziewczynę, a ona patrzy w niego gwiaździstym spojrzeniem. No, przynajmniej on mógł być zadowolony z kataklizmu, pomyślał Grimmjow, wylewając wodę z uszu.

Starrk niczego nie zauważył i spał smacznie dalej, mimo że wielka fala zmyła z niego cały piasek wraz z Lilynette. Po Las Noches Wonderweissa i Tōsena też nie zostało ani śladu. Wonderweiss z właściwym dzieciom niewyczerpanym pokładem energii zaraz zabrał się za budowę od nowa, ale Tōsen na powrót do siebie potrzebował trochę więcej czasu. Zommari i Yammy mieli mniej szczęścia, dzieląc los Lilynette. Z oddali dobiegał przez chwilę głos Zommariego, który wołał "Aizen-sama Banzai Banzai Banzai!"

Gin wyglądał jak zmokła kura, choć zupełnie się tym nie przejmował. Popatrzył na puste ręce i westchnął bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego:

- Tygodnik Seireitei... Przyszedł dzisiaj rano. Dobrze, że kącik poezji zdążyłem przeczytać. - Popatrzył w niebo, ponownie błękitne i rozsłonecznione. - Szayel Apollo mówił, że system pogody i wody jest połączony z systemem ochrony pałacu. Ktoś musiał naruszyć ten drugi, co wpłynęło na stabilność całego układu. - Podniósł się. - Trzeba iść się przebrać, zaraz pewnie usłyszymy od Kapitana Aizena o intruzach. Swoją drogą, nie spodziewałem się, że tak szybko im to zajmie...

Grimmjow nie słuchał. Teleportował się do swoich kwater z uczuciem narastającego podniecenia. "Mamy gości? No to trzeba ich odpowiednio podjąć" pomyślał, szczerząc zęby w obłędnym uśmiechu i sięgając po miecz.

Witamy w Las Noches, Kurosaki.



[10.10.2009]



back