exar




Od autorki: Exar Kun jest postacią autentyczną. Kogo interesują jego dzieje, odsyłam do twórczości Kevina J. Andersona oraz na stronę Bractwa Sithów. Miejcie jednak świadomość, że poniższa historia jest najprawdziwsza z prawdziwych...





Właz Calamity zamknął się z sykiem, odcinając wnętrze statku od świata. Clio usiadła za sterami i włączyła zasilanie. Gdy odrywała statek od ziemi, odruchowo spojrzała w dół. Dostrzegła szczupłą sylwetkę, prawie niewidoczną na tle ciemnej ściany lasu. Postać uniosła dłoń w geście pożegnania. Clio poczuła, jak jej serce wypełnia dziwne ciepło.

Statek powoli uniósł się, a następnie pomknął między chmury, by przebić atmosferę Yavina 4 i zniknąć w nadświetlnej. Clio zdjęła dłoń z dźwigni hipernapędu i odetchnęła. Gwiazdy zmieniły się w smugi światła, a ona oparła głowę o fotel i oddała się wspomnieniom.

Właściwie dużo nie było do wspominania, ale gdy tylko opuszczała Yavin 4, czuła, że nie może odseparować swego umysłu od tej planety. Yavin 4 nie był po prawdzie planetą tylko księżycem, ale Clio zawsze trudno było myśleć o mieszkaniu na czymś, co nie było planetą. Było to nieco absurdalne, jako że sama dorastała w stacji kosmicznej. Może właśnie dlatego tęskniła za stałym, dającym poczucie bezpieczeństwa lądem?

Jej życie w stacji nie różniło się niczym szczególnym od życia miliardów innych dziewcząt we Wszechświecie. W dzieciństwie bawiła się, chodziła do szkoły, dorastała, miała zwykłe problemy. Było jej z tym dobrze. I pewnie przeżyłaby całe swoje życie w spokoju, gdyby nie wydarzenie, które gwałtownie przerwało tę normalną, uporządkowaną egzystencję. Dokładnie dziesięć lat temu, gdy miała piętnaście lat, stację zaatakowali kosmiczni piraci. Zdarzało się to co prawda wcześniej, ale zawsze udawało się nie dopuścić do większego nieszczęścia. Tym razem jednak doszło do krwawego starcia. Najeźdźców była większa ilość niż zwykle, tak więc w końcu wdarli się do bazy. Clio była świadkiem morderstwa rodziców, rodzeństwa, przyjaciół... Zabili każdego, kto stanął na ich drodze. A powód? Czy chodziło o zwykłe pieniądze, czy o coś więcej - nigdy się tego nie dowiedziała. Z tamtego dnia zapamiętała tylko krew. Krew, strach, przerażenie, uczucie osamotnienia. Gdy ocknęła się z omdlenia, wszędzie leżały ciała. Nie wiedziała, jakim cudem przeżyła. W każdym razie poczuła czyjąś obecność. Dostrzegła wtedy stojącego nieopodal mężczyznę. Biła od niego siła i jakaś arogancja. Wiedziona żądzą zemsty, rzuciła się na niego z nożem, bardziej jednak atakując go rozpaczą, bólem i poczuciem ogromnej krzywdy. Nie miała żadnych szans przeciw dorosłemu mężczyźnie, ale nie zwracała na to uwagi. Chciała tylko pomścić śmierć bliskich i umrzeć. Łzy zalewały jej oczy, gdy próbowała go dosięgnąć. Nie mogło to długo trwać. W momencie gdy traciła przytomność po uderzeniu w skroń przez nieznajomego, poczuła jakby lodowate palce ślizgające się po jej umyśle. Było to ostatnie wspomnienie ze stacji. Gdy ocknęła się po raz drugi, znajdowała się na statku. Była w szoku, otępiała na wszystko, nieczuła na swój los. Przez cały czas trwania podróży nie zamieniła z nieznajomym ani jednego słowa. Gdy jednak wylądowali na powierzchni dziwnego księżyca, zaczęła wracać do siebie. Mężczyzna zaprowadził ją do niezwykłej świątyni, jaką widziała kiedyś na filmie w stacji. "Jestem Exar Kun" powiedział wtedy. "Mogę pomóc ci wytrenować umiejętności." Tylko tyle. Ale wystarczyło. Wkrótce dowiedziała się, o jakie umiejętności mu chodziło. Miał na myśli Moc - tę tajemniczą siłę, o której od czasu do czasu słyszała. Okazało się, że potrafi się nią w pewien sposób posługiwać. Exar wyczuł to, gdy przelatywał w pobliżu stacji. Dlatego zabrał ją ze sobą. Wkrótce potem zaczął szkolić ją, najpierw na Rycerza Jedi, a później - gdy nadszedł czas - wpoił jej nauki legendarnych Sithów. Przez wiele lat uczestniczyła w morderczych treningach, aż w końcu była w stanie sprostać swemu mistrzowi. Jednak nigdy w ciągu tego całego czasu nie pomyślała o wystąpieniu przeciw niemu. I nawet nie miała na to wpływu przysięga wierności, którą wymusił na niej na samym początku. Miała do niego zbyt wiele szacunku. Stał się dla niej kimś więcej niż mistrzem, stał się treścią jej życia. Powoli zapominała o swoim dzieciństwie na stacji - wydawało się być osobną historią, nie dotyczącą jej. Cieszyła się z tego. Wystarczała jej jego obecność obok - dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Wiedziała, że zrobi dla niego wszystko. Dla Exara Kuna była gotowa poświęcić życie, gdyż to on uczynił z niej - Clio Selene Silvermoon - tego, kim się stała - Dark Jedi Knight i Dark Lady of the Sith. Była mu winna tak wiele, a nie znajdywała żadnej okazji, by spłacić ten dług. Dlatego gdy po raz pierwszy poprosił ją, by spędziła z nim noc, zgodziła się z ochotą. Rozplótł wtedy swoje długie, czarne włosy, które normalnie nosił związane na karku, a jego szare oczy lśniły dziwnym blaskiem. Spoglądając w nie, czuła zawroty głowy. Gdy uczynił ją prawdziwą kobietą, przed oczami miała kamienny wyraz jego twarzy i spojrzenie. Od tamtej chwili takie spotkania zdarzały się często. I za każdym razem było tak samo - w ciszy i mroku. Był zawsze dla niej taki sam, ale ona za każdym razem czuła się szczęśliwsza. I coraz częściej zdawała sobie sprawę, że nie mogło jej spotkać nic lepszego niż życie na tym dziwnym księżycu Yavina. Od czasu do czasu wyprawiała się poza planetę, ale za każdym kolejnym razem wracała coraz chętniej i z coraz większą niecierpliwością. Początkowo Exar zabierał ją ze sobą, ale w końcu udało jej się zdobyć własny statek - piękną, czarną jednostkę, którą nazwała Calamity. I w tym właśnie momencie siedziała za jej sterami. Exar wysłał ją z jakąś sprawą do odległego systemu. Nie miała szczególnej ochoty opuszczać go, ale nie pragnęła sprzeciwiać się Mistrzowi.

Choć byli sobie równi, często go tak nazywała. Nawet w myślach...



Podróż miała trwać standardowy miesiąc, najwyżej półtora, ale to i tak wydawało się być wiecznością. Wiedziała jednak, że musi być cierpliwa. I była. Cierpliwości nauczyła się podczas wielu treningów. Nauczyła się pokory i opanowania. Chciała służyć swemu Mistrzowi, jak mogła najlepiej.

I dlatego, gdy podczas dziesiątego dnia podróży poczuła, że Exarowi grozi niebezpieczeństwo, w pierwszej chwili chciała natychmiast wracać. Potem jednak zmusiła się, by kontynuować podróż. Uczucie zagrożenia wkrótce minęło, choć ona i tak czuła zaniepokojenie. "Niewiedza jest wielkim wrogiem" powiedział kiedyś Exar. Miała teraz okazję przekonać się na własnej skórze, na ile było to prawdą. Drżała z obawy o jego życie. Musiała jednak i chciała być posłuszną. Musiała wierzyć, że poradzi sobie bez niej.



Załatwiła swoje sprawy, jak mogła najszybciej, i już była w drodze powrotnej. Wyszła z nadprzestrzeni i oto jej oczom ukazał się zielony Yavin 4. Wkrótce przecięła granicę atmosfery i zmierzała ku powierzchni księżyca. Widziała, jak słońce igra na czarnym, rozgrzanym od tarcia kadłubie statku. Zawsze, gdy lądowała, czuła dreszcz ekscytacji, choć robiła to już tyle razy. Gdy w końcu Calamity opadła na lądowisko, odetchnęła bezgłośnie. Przez chwilę siedziała w bezruchu, aż w końcu wstała i poszła do wyjścia. Wyskoczyła na zewnątrz. Poczuła miękką ziemię pod stopami i podmuch świeżego powietrza na twarzy. Czarne włosy rozwiały się, a w błękitnych oczach odbił się spokój. Tu był jej dom.

Ruszyła przed siebie. Exar stał na skraju polany, spokojny i opanowany jak zwykle. Miała wielką ochotę podbiec do niego i wtulić się w jego ramiona, ramiona jedynego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek kochała. Nie mogła jednak tego zrobić. Z wielkim trudem hamowała swoje kroki, ale w końcu - po chwili wieczności - stanęła przed nim. Spojrzała w jego szare oczy.

- Witaj - powiedział.

- Witaj - odparła.

Podał jej dłoń, którą uścisnęła. Przez kolejną chwilę stali w milczeniu, patrząc sobie w oczy. Jego wyrażały absolutny spokój. "Czy w moich odbija się cały żar moich uczuć?" zastanawiała się w duchu.

- Mam dla ciebie niespodziankę - powiedział nagle.

Brwi Clio uniosły się w niemym pytaniu. I wtedy dostrzegła jakiś cień. Zza pleców Exara wyszła młoda kobieta, właściwie jeszcze dziewczyna. Nie mogła mieć więcej jak dwadzieścia lat, ale w jej oczach odbijało się doświadczenie osoby o wiele, wiele starszej. Patrząc, jak wiatr rozwiewa czarne loki dziewczyny, która przy wysokim Exarze wydawała się być dzieckiem, Clio poczuła, jak w jej umyśle wzbiera gniew. Ta mała chciała odebrać jej Exara! W sercu kobiety obudziła się zazdrość. O nie! Ta przybłęda nigdy go nie dostanie!

W jej oczach zaigrały iskry wściekłości, gdy zapaliła swój świetlny miecz. Błękitny płomień cicho zabuczał. Ujrzała, jak dziewczyna spogląda na Exara, a ten potakuje w odpowiedzi na nieme pytanie. Nieznajoma przeniosła wzrok z mężczyzny na kobietę i włączyła swój miecz. Ciemny fiolet roziskrzył się i skrzyżował z błękitem. Dziewczyna ruszyła do ataku. Clio z łatwością odbijała ciosy, choć jej przeciwniczce sprawiało to większą trudność. Jednak walczyła z pasją i w końcu nie wiadomo było, kto jest atakującym, a kto ofiarą. Parada, blok, pchnięcie... Wciąż to samo i znów od nowa. Clio czuła, że mogą tak walczyć przez wieczność. Wyczuwała, że jej przeciwniczka jest słabsza, ale nie mogła znaleźć punktu, w który mogłaby uderzyć - zarówno ostrzem jak i Mocą.

Mogło minąć kilka minut albo godzin. Clio straciła rachubę czasu. W jej oczach migały tylko dwa promienie, a w uszach słyszała ich ciche buczenie i trzask, gdy oba ostrza stykały się z sobą, rozsypując snopy iskier. Dlatego takim zdziwieniem napełnił ją obcy dźwięk, który rozległ się w pewnym momencie. Cofnęła się o krok. Jej przeciwniczka również zastygła w bezruchu. Clio zauważyła, jak tamta z trudem łapie powietrze. Sama również poczuła nagłe zmęczenie od nadmiernego wysiłku. Spojrzała w bok.

Exar z przechyloną lekko głową i uśmiechem na ustach klaskał w dłonie.

- Doskonale - powiedział. - Ty - wskazał na Clio - jesteś lepsza technicznie, ale ty - popatrzył na młodszą z kobiet - nadrabiasz zręcznością. Koniec walki. Możecie się sobie przedstawić.

Clio popatrzyła na dziewczynę. Przez chwilę uspokajała oddech, a potem wyłączyła miecz i wyciągnęła dłoń do nieznajomej.

- Clio Selene Silvermoon, Dark Jedi Knight i Dark Lady of the Sith - powiedziała.

Dziewczyna patrzyła przez moment na zgrabną dłoń, a potem zgasiła swój miecz i ujęła ją z wahaniem.

- Catherine Cutsson - odparła. - Jeszcze nikt - dodała wyzywająco.

Clio puściła dłoń i spojrzała na Exara z pytaniem w oczach.

- Cutsson będzie się tu uczyć tak jak ty kiedyś - powiedział po prostu, jak zwykle.

- Ode mnie też? - spytała.

- Jeżeli zechcesz.

Clio przeniosła spojrzenie na dziewczynę. "O wiele prościej byłoby usunąć ją w jakiś niekonwencjonalny sposób" pomyślała.

- Nawet o tym nie myśl.

- Jak sobie życzysz, Mistrzu.

Dobrze, wytrenuje tę dziewczynę, aby mógł być z niej dumny.

Odrzuciła czarne włosy z czoła i przeszyła błękitnymi oczami dziewczynę. Mała odpowiedziała hardym spojrzeniem. Może być ciekawie...



Po pewnym czasie Clio doszła do wniosku, że Cathy nawet da się lubić. Zadziwiała ją niesamowita pojętność dziewczyny. Mała uczyła się o wiele szybciej niż ona sama i w ciągu zaledwie dwóch lat osiągnęła tytuł Dark Lady of the Sith, podczas gdy ona musiała dążyć do niego przez pięć lat. Pewnym wytłumaczeniem był fakt, iż ona sama zetknęła się z Mocą dopiero po spotkaniu z Exarem, podczas gdy Cathy miała już z nią pewne obeznanie. Clio podejrzewała, że Cathy może ją prześcignąć w umiejętnościach, ale wkrótce spostrzegła, iż dziewczyna jest za bardzo porywcza i ma problemy z opanowaniem i samokontrolą. I nie wyglądało na to, by prędko miała się tego nauczyć. W każdym razie formalnie były wkrótce równe sobie. Cathy miała wiele wad, ale posiadała i pewne zalety, a te Clio odkryła na tyle wcześnie, by móc znieść jej denerwujące towarzystwo przez pierwsze miesiące. Później przyzwyczaiła się zarówno do jej gadulstwa jak i do tego, że do Exara zwracała się po imieniu, co na początku okropnie ją drażniło. Przyzwyczaiła się nawet do tego, że Cathy nigdy nie opowiadała o sobie, o swoim wcześniejszym życiu. Wiedziała, że Exar wie o wszystkim, ale nie chciała go wypytywać. Widocznie uznał, iż jest to sprawa między nimi dwojgiem, a jego wolę Clio zawsze szanowała. I tylko czasem zastanawiał ją wyraz dziwnej nienawiści w czarnych oczach Cathy...



Cathy była osobą niezwykle skomplikowaną i trudną do odgadnięcia. Właściwie Clio wkrótce nauczyła się ją rozumieć, ale i tak była pewna, że nigdy nie zapomni dnia, w którym ujrzała dziewczynę rzucającą się na Exara z nożem. I nie wyglądało ta na trening! Exar doskonale poradził sobie z napastniczką, ale od tego momentu Clio uważniej przyglądała się poczynaniom swej podopiecznej. Po krótkim czasie wyszło na jaw, że Cathy żywi do Exara jakąś urazę... Właściwie to było dość delikatnie ujęte - mała pałała do mężczyzny ogromną nienawiścią, której Clio nie mogła zrozumieć. W każdym razie przyzwyczaiła się do tego, iż nie było miesiąca bez jakiejś ciekawej akcji, której celem było odesłanie Exara z tego świata. Dla zwykłej osoby byłoby to na dłuższą metę nie do przeżycia, ale Clio była Rycerzem Jedi i Mroczną Panią Sith. Poza tym Exar nie miała żadnych problemów z obronieniem siebie, a nawet zaczęło go to bawić...



Wkrótce po przybyciu Cathy Clio odkryła, że ta spędza noce z Exarem. Początkowo czuła wściekłość na samą myśl, że inna kobieta może dotykać jej mistrza, ale po pewnym czasie przywykła i do tego. Uznała to za część treningu. Zresztą Exar i o niej nie zapomniał. Nadal zdarzały się noce namiętności, podczas których pozwalała mu brać to, czego pragnął. Między nimi nic się nie zmieniło i bardzo się z tego cieszyła. Nie wiedziała, co o tym myśli Cathy, gdyż nigdy nie rozmawiały na ten temat. Któregoś jednak wieczora, jakoś w dwa lata po zjawieniu się Cathy, Exar zaprosił do swej komnaty obie kobiety. Clio była nieco zdziwiona, Cathy prawie że zszokowana, ale wkrótce zrozumiały, o co Exarowi chodzi. Noc, która potem nastąpiła, była ukoronowaniem treningu Cathy. Oddały się wtedy obie namiętności, a Clio chyba nigdy nie czuła się tak dobrze i podświadomie wyczuwała, że Cathy również. Od tego momentu spotykali się najczęściej we troje i Clio czuła, że są ze sobą nierozerwalnie związani. I bardzo jej odpowiadało to poczucie więzi, jakiego nie doświadczała, będąc sam na sam z Exarem. Po pewnym czasie musiała przyznać, że kocha Cathy, co prawda na swój sposób, ale kocha...



Wkrótce po tym, jak Cathy zdobyła tytuł Dark Lady of the Sith, Exar rozpoczął wraz z kobietami prace nad wskrzeszeniem zgromadzenia Sithów. Była to dość trudna robota, gdyż z braku dostatecznych materiałów poruszali się niejako po omacku. W każdym razie pracowało im się ze sobą doskonale i Clio cieszyła się z każdej wspólnie spędzonej chwili, które teraz zdarzały się o wiele częściej niż poprzednio. Prace jako tako postępowały naprzód i Clio wyczuwała, że Exar był coraz bardziej zadowolony. Napełniało ją to spokojem.



Minęły około trzy lata od przybycia Cathy, gdy wszyscy troje zaczęli odczuwać narastające poczucie zagrożenia. Nie chcieli się przed sobą przyznać do tego, ale czuli, że dni beztroskiej sielanki odchodzą w przeszłość. W końcu napięcie było tak silne, że Clio miewała problemy z zaśnięciem, a jeśli już jej się to udało, sny miała niespokojne i zrywała się często przed świtem. Zdawała sobie sprawę, że to może osłabić jej kondycję - zarówno fizyczną jak i psychiczną - ale na szczęście medytacje Sithów bardzo pomagały jej w utrzymaniu odpowiedniego stanu. Jednak czuła, że to nie może trwać wiecznie. Jeśli wkrótce coś się nie zdarzy... Nie chciała o tym myśleć. Ćwiczyła więc swe umiejętności walki mieczem i Mocą, gdyż czuła, że niedługo może jej się to przydać. Wiedziała, że nadchodzą chwilę, gdy jeden ruch może zadecydować o jej życiu, jej i jej bliskich... Ćwiczyła więc do upadłego, więcej nawet niż na treningach z Exarem. I to pomagało. Kładła się do łóżka tak wyczerpana, że zasypiała pomimo świdrującego kręgosłup uczucia zbliżającego się nieuchronnego...



Któregoś dnia obudziła się równo ze wschodem słońca. Spłynął na nią głęboki spokój i w jednej chwili odczuła świadomość, że to nastąpi dzisiaj. Popatrzyła przez okno. Blade promienie słońca pełzały po ramie. Zdała sobie sprawę, że to może być ostatni wschód słońca w jej życiu. Wstała więc z łóżka i boso podeszła do kamiennej futryny. Lodowaty ziąb przeszył jej stopy, ale nie zwróciła na to uwagi. O wiele bardziej przenikliwy był chłód, który ściskał aż do bólu jej serce.

Odeszła do okna i zaczęła się ubierać. Robiła to staranniej niż zwykle, jakby przygotowywała się do jakiegoś obrządku. Czułą, że tak musi. Nie mogła postąpić inaczej.

Popołudnie upłynęło jej na medytacjach. Dziś nie miała ochoty na ćwiczenia. Czuła, że do zachodu słońca przejdzie jeszcze jeden trening, o wiele surowszy niż zwykle...

Toteż gdy w południe do świątyni wpadła Cathy, krzycząc, że są atakowani, nie zdziwiła się ani trochę. Exar zebrał je obie w głównej sali i połączyli swe siły, by ochronić świątynię przed napastnikami. Jednak wśród atakujących również byli Jedi i to w znacznej przewadze liczebnej, więc po kilku godzinach intensywnego wysiłku nie byli w stanie dłużej się opierać. I choć znaczna ilość wrogów poległa pokonanych potęgą nauk Sithów, to wciąż było ich zbyt wielu, by Exar, Clio i Cathy mogli utrzymać świątynię. Gdy więc pod stopami poczuli drżenie, a na ścianach pojawiły się pęknięcia zwiastujące szybkie zniszczenie budynku, Exar nakazał ewakuację. Wydostali się ze świątyni w sam raz, by zobaczyć, jak zmienia się ona w kupę gruzu. Mieli nad przeciwnikami chwilową przewagę, gdyż znaleźli się na zewnątrz nie zauważeni. Przez chwile biegli bez wytchnienia przez las, aż dotarli do małego trawiastego wzgórza, które wyrastało pośród drzew jak wyspa wśród oceanu. Clio wyczuwała w tym miejscu potęgę Sithów i wiedziała, że na razie nic im tu nie grozi. Wspólnymi siłami ustawili barierę myślową, która choć na krótką chwilę pozwalała im odetchnąć i nabrać sił.

I to właśnie wtedy usłyszały te historię. Dowiedziały się o Ulicu Qel-Dromie, zaciętym wrogu Exara Kuna sprzed wielu lat, który najpierw wkradł się w jego łaski, a następnie zdradził. Dowiedziały się o Cay'u, bracie Ulica, który nakłonił go do opuszczenia Exara. Dowiedziały się o innych Jedi, którzy pragnęli zniszczyć Exara i przez kilkanaście lat zbierali siły, aż w końcu teraz uderzyli. Clio zdawała sobie sprawę, że wobec przewagi liczebnej wroga nie mają szans, ale postanowiła, że do końca będzie bronić Exara. Zdumiało ją natomiast zachowanie Cathy. Teraz, gdy miała doskonałą okazję na zaatakowanie Exara, nie czyniła nic w tym kierunku. Zupełnie jakby działała według zasady: "Nie pozwolę nikomu innemu go zabić. Tylko ja mogę to zrobić." Clio wiedziała jednak, że nigdy do tego nie dopuści. Zabije Cathy bez wahania, nie zważając na uczucia, jakie do niej żywi, gdyby ta podniosła na Exara rękę. Na szczęście na razie się na to nie zapowiadało.

Chwila spokoju nie trwała długo. Z lasu wypadli napastnicy i Clio musiała włączyć swój miecz. A potem wszystko zlało się w jedno: wykrzywione nienawiścią twarze atakujących, ich krzyki, krew zalewająca polanę, taniec promieni - błękitu i fioletu, i wielu, wielu innych... Każda próba złapania oddechu sprawiała ogromny wysiłek... Ale nie poddawała się. Pod jej stopami przybywało ciał, a ona wciąż walczyła. Nie czuła niczego, tylko uderzała z wielką precyzją. Nie wiedziała, ile już czasu minęło. Ciągle tylko zadawała ciosy, a błękitny promień rozcinał ciała wrogów. W chwilach, gdy była pewna, że już nie podniesie ręki po raz kolejny i upadnie na kolana, nabierała niespodziewanie sił i znów mogła walczyć jak poprzednio. Zrozumiała, że to Exar przesyła jej energię, by nie poddawała się i dalej uderzała. Kątem oka dostrzegła go. Walczył mieczem z równym zapamiętaniem jak i ona, jednak używał jednocześnie Mocy i nauk Sithów, i Clio widziała pot perlący jego czoło, który wskazywał, jak wiele musiało go to kosztować. Jego długie włosy rozplotły się i teraz niby płaszcz opadały na jego plecy i ramiona... Zerknęła również na Cathy. Dziewczyna przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy - jej ubranie było poszarpane, na twarzy widniały liczne zranienia i ledwo stała na nogach. jednak walczyła z zacięciem i siłą. Clio zdała sobie sprawę, że wygląda i czuje się podobnie. Nie liczyło się, ilu jeszcze przed nią napastników - każdy jeden, którego dosięgło ostrze jej miecza, pomniejszał tę liczbę. I choć wiedziała, że przy następnym uderzeniu może popełnić błąd, nie przejmowała się tym. Dopóki uderzała celnie, dopóty nie mogła tracić nadziei.

I wtedy na polanę wpadło dwóch mężczyzn. Oczy Clio zwęziły się w nagłej wściekłości. Obcy byli tak do siebie podobni, że nie ulegało wątpliwości, że są braćmi. Braćmi Qel-Droma! Chciała biec ku nim, ale ze wszystkich stron napierali napastnicy. Mogła więc tylko przyglądać się, jak ci dwaj składają ręce i wyciągają je w stronę Exara. Z ich dłoni wytrysnęła smuga światła i uderzyła Exara między oczy. Uderzenie było za słabe, by mógł je wyczuć, ale wystarczająco mocne, by wybić go z transu Sithów. Krzyknął i zasłonił twarz dłonią. Ta chwila dekoncentracji miała go drogo kosztować. Clio wiedziała, co teraz się stanie. Wyczuła nagła kumulację Mocy na polanie, tak silną, że zakręciło jej się w głowie. Qel-Dromowie szykowali się do ostatecznego uderzenia. Clio krzyknęła głośno i rozpaczliwie, machinalnie zadała trzy ciosy trzem ostatnim mężczyznom, którzy ja atakowali, przeskoczyła nad ich ciałami i ruszyła w stronę zdrajców. Kątem oka dostrzegła, że Cathy robi to samo. Rzuciły się obie i przeszyły ostrzami ciała atakujących...

Ale nie zdążyły. Potężna dawka Mocy została wysłana ułamek sekundy wcześniej. I gdy Ulic i Cay upadli na murawę, w ich oczach zabłysł triumf. Przekaz uderzył Exara. Mężczyzna krzyknął z bólu, wściekłości i rozpaczy. Jego ciało wygięło się w tył i upadł na ziemię. Wiedział, że umiera. Ciemność otwierała się przed nim... Jednak w ostatniej chwili poczuł coś, co sprawiło, że blady uśmiech rozjaśnił mu twarz. Nie chodziło mu nawet o ramiona Clio Selene, które go objęły, ani o gorące łzy, które rozprysły się na jego policzkach. Wyczuł głęboko utajone życie, zarówno w Clio Selene jak i w Cathii. Przymknął oczy i wtedy opadł go błogi spokój. Może jednak zakon Sithów ma szansę się odrodzić...?



Clio i Cathy stały nad lśniącą taflą wody. Była to mała sadzawka porośnięta wodnymi liliami, znajdująca się w ogrodach otaczających ongiś świątynię. Teraz po ogrodach pozostało smutne wspomnienie w postaci popalonej trawy i połamanych kwiatów. Jednak sadzawka przetrwała. Kobiety uznały, iż to właśnie do niej wsypią prochy Exara, którego ciało zostało spalone na stosie pogrzebowym wraz ze wszystkimi honorami należnymi Mrocznemu Lordowi Sith. Po twarzy Clio płynęły wtedy łzy, gdy wpatrywała się w płomienie, a w oczach Cathy odbijało się jakieś niezdecydowanie, żal, może nawet smutek... To właśnie wtedy Cathy opowiedziała Clio swą historię. Gdy miała osiem lat, Exar poprosił jej ojca, administratora planety Keallin, o azyl. Robert Cutsson odmówił, za co został ukarany śmiercią. Cathy przez dziesięć lat poszukiwała mordercy swego ojca, aż w końcu znalazła go na tej planecie. Teraz jednak nie miało to żadnego znaczenia. Exar Kun zginął - nie z jej ręki. Nie miała już tu czego szukać.



Cathy stała przy wejściu do swego statku. Black 13 lśniła w słońcu gotowa do odlotu. Clio popatrzyła na dziewczynę. Cathy odwzajemniła spojrzenie.

- Więc jednak zostajesz - to było raczej stwierdzenie niż pytanie.

- A ty odlatujesz.

Cathy spojrzała w kierunku ruin świątyni.

- Nic mnie tu nie trzyma.

Clio podniosła wzrok do nieba, którego błękit odbił się w jej oczach.

- Nic... - szepnęła.

Cathy weszła do statku, ale w wejściu odwróciła się i uniosła dłoń w geście pożegnania. Clio po chwili wahania odwzajemniła gest. Przez bladą twarz Cathy przemknął nieśmiały uśmiech i dziewczyna skryła się we wnętrzu pojazdu, który po chwili uniósł się do góry i zniknął w oddali.

Clio przez chwilę śledziła jego lot, aż w końcu oderwała wzrok od nieba i ruszyła w stronę lasu.



Minęło trochę czasu, zanim zrozumiała to, o czym Exar wiedział już dawno temu. Nosiła w sobie jego dziecko. Jej szczęście nie miało granic. Znalazła powód, dla którego warto było żyć. Teraz już nieznośna cisza panująca wokół nie wydawała jej się tak męcząca. Wiedziała, że wkrótce Exar znów będzie przy niej...



W oddaleniu milionów mil od siebie dorastało troje dzieci: Robert Cutsson, Kethar i Xareen Silvermoon. Ich przeznaczeniem było spotkać się i wskrzesić potężne Bractwo Sithów, z którego kiedyś, po wielu tysiącleciach powstanie jeden człowiek. I drżeć przed nim będą wszystkie narody Galaktyki, a jego imię będzie powtarzane ze strachem i wielkim szacunkiem...




[16.09.1998]



back