Od autorki: Dla odmiany slashowe (???) ujęcie jednej z ulubionych par, wynikłe z rozważania kwestii pożycia cielesnego shinigami w kontekście kultury społecznej Dalekiego Wschodu - na potrzeby zresztą zupełnie innego tekstu... (Lubię pisać słowo wstępne xD) W Seireitei jest kilka przybytków rozkoszy. Shinigami swoje potrzeby w zakresie erotyki rozwinięte mają w stopniu różnym - jednak każdy normalny mężczyzna poza walką lubi znaleźć przyjemność w czymś zupełnie przeciwnym. Albo i nie. Kira Izuru, wicekapitan Oddziału Trzeciego, jest mężczyzną - choć walki nie lubi i otwarcie się do tego przyznaje. (Kiedy ktoś go o to zapyta, co praktycznie nie ma miejsca.) Kira jest też stałym klientem jednego z domów uciechy we Dworze Czystych Dusz - ani tego najlepszego, ani tego najgorszego. Jak większość mężczyzn shinigami odwiedza to miejsce z właściwą sobie częstością, i nie ma w tym nic, przy czym warto by się na dłużej zatrzymać. Tylko jedna sprawa odróżnia Kirę od pozostałych: Kira zawsze płaci za tę samą kobietę o srebrnych włosach. Nawet nie zna jej imienia, nie mogłoby go ono mniej interesować. Nawet nie zna jej twarzy, bo zakazał jej patrzeć w jego twarz. Nawet nie zna jej głosu, bo polecił jej zachować milczenie. Kiedy bierze ją w posiadanie, widzi tylko jasne włosy na jej karku. Kiedy pozwala jej dostarczyć mu rozkoszy, widzi tylko jasne włosy spadające na jej czoło. Kiedy zanurza dłoń w tych włosach, nie wie, czy ich miękkość powinna go zachwycać czy rozczarowywać. Nie wie. Czasem, kiedy oddaje jej dłoniom swoje ciało, za zamkniętymi powiekami wyobraża sobie czyj inny dotyk pełen czułości. Czasem, kiedy jej usta przesuwają się po jego torsie coraz wyżej, wyobraża sobie czyjeś inne rozsunięte w uśmiechu wargi, będące bliżej niż kiedykolwiek. Czasem nazywa ją imieniem, które nie jest jej imieniem, choć mogłoby być. Lecz ona jest tylko namiastką srebra. Nie łudzi się posiadaniem niczego innego. Wie, że nigdy nie zasłuży na nic lepszego. Ale sen o księżycowym świetle należy tylko do niego. Znów odszedł - tylko po to, by wkrótce powrócić. Zawsze wraca: by raz jeszcze wsunąć dłonie w moje włosy, by zatracić się w dotyku moich dłoni i ust - aż staną się dla niego innymi dłońmi i ustami... By nazwać mnie imieniem, które nie należy do mnie, ani do żadnej innej kobiety. Ostatnio zjawia się częściej. Nie zadajemy pytań - nikt tego od nas nie oczekuje, w końcu nie po to mężczyźni tu przychodzą. Ale takie wieści docierają nawet tutaj. Moje włosy mają barwę srebra - i to mu wystarcza. Jestem namiastką i godzę się na to - to w końcu tylko jedna z moich ról, jakie przychodzi mi odgrywać każdej nocy. On zresztą również zdaje się o tym wiedzieć - a mimo to dalej powraca, niczym ćma, którą ciągnie do płomienia. Nawet jeśli zdaje sobie sprawę, że światło lampy nie zastąpi księżycowego blasku. Nigdy nie zdradził mi swojego imienia, nie widziałam też jego twarzy. A jednak... wiem dobrze, kim jest. Wiem - o ironio - od tego, którego tak uporczywie stara się we mnie zobaczyć, z opowieści snutych w te rzadkie noce, gdy przychodził tu jedynie po to, by napić się i pożartować. Przesiadywał z nami do świtu - a ranek zastawał go zawsze zamyślonego, z dłonią wplątaną w złote włosy dziewczyny, śpiącej mu na kolanach. Mogłabym powiedzieć mu to wszystko - ale wszak nie tego oczekuje, płacąc za mnie każdej nocy, gdy tu przychodzi. Chce widzieć we mnie światło księżyca, choć mogę być tylko jego odbiciem na powierzchni wody. Chce, bym była prawdziwym srebrem - choć jestem jedynie jarmarczną podróbką. Wie o tym równie dobrze jak ja, a jednak wciąż wraca, szukając swojej srebrnej ścieżki. Nawet jeśli mogę mu ofiarować zaledwie sen o księżycowym świetle. Nawet jeśli zawsze będę dlań tylko namiastką Gina Ichimaru. O tym też wiemy oboje. [10-11.10.2009] |