mikazuki
Od autorki: Tytuł oznacza "nowy księżyc". Napisane w przygnębieniu spowodowanym zalaniem komputera...
Śmierć towarzyszyła mu od zawsze...
- Prawie umarłem w dzieciństwie.
...próbując dosięgnąć go z rąk, które dały mu życie...
- Matka próbowała mnie otruć.
...wbijając takie samo ostrze w jego serce...
- Musiałem zabić brata.
...wyśmiewając wszystkie próby...
- Ojciec zginął przez mnie, choć chciałem go chronić.
Zabierała wszystkich i wszystko, co było mu drogie...
- Kojūrō...
Kojūrō już od jakiegoś czasu przyglądał się swojemu dowódcy. Masamune-sama musiał za dużo wypić, skoro zebrało mu się na takie żale. Nów księżyca zawsze działał na niego przygnębiająco, a nagłe pożegnanie z Sanadą Yukimurą sprawy nie polepszało. Jednooki Smok siedział na kamieniu, odwrócony do niego tyłem i nie miał nawet siły trzymać głowy uniesionej.
- W ogóle nie powinieneś się ze mną zadawać.
Kojūrō westchnął w duchu. Za coś takiego lało się w szczękę. Prosto, na odlew i szczerze. Zdaje się, że w taki sposób Tygrys z Kai miał zwyczaj podnosić morale Sanady Yukimury. Gdyby Masamune-sama nie był pijany... i gdyby nie był Masamune-sama... i chociaż był Masamune-sama... A tak Kojūrō tylko usiadł obok niego i położył, wcale nie tak ciężką rękę, na jego głowie. Jak miał to zwyczaj czynić od tak dawna, że ktoś inny w ogóle by nie pamiętał. Kojūrō pamiętał - każdą jedną chwilę i każdą jedną sytuację, kiedy zdarzało mu się być dla Masamune matką, ojcem i bratem. Prawym Okiem był zawsze.
Może dlatego widział lepiej.
- Na to było za późno już dwadzieścia lat temu.
Masamune oparł się o niego, wypuszczając butelkę z rąk. Upadła miękko w trawę, żadnym dźwiękiem nie zakłócając ciszy wieczoru. Pojedyncza łza spłynęła po policzku, ale nie było światła, w którym mogłaby zalśnić. Smoki roniły łzy tylko w bezksiężycowe noce.
Kojūrō wiedział, że już jutro pojawi się nowy księżyc.
Wystarczyło poczekać.
[12.12.2010]