płatek śniegu
Od autorki: Minęło prawie pół roku od ostatniego tekstu i proszę, totalnie wyszłam z wprawy. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam tak niezadowolona ze swojej pisaniny, jak przy tym - miniaturowym - tekście, nad którym się męczyłam dwa tygodnie. Cóż, każdemu autorowi zdarza się napisać coś kiepskiego. A może po prostu do pisania w klimatach CLAMPa nie wystarcza pseudotalent...
Zawsze wydawało mu się, że patrzy na świat przez szklaną zasłonę. Wszystko było takie nietrwałe, nierzeczywiste. Jakby miało zniknąć, gdy tylko odwróci wzrok. Jakby istniało tylko w jego oczach i nigdzie indziej - tak jak dzieci wyobrażają sobie, że jeśli zamkną oczy, nikt ich nie zobaczy, a świat nie istnieje, jak długo nie patrzą.
Potrafił się śmiać, żartować, być miłym. Potrafił jeść, uczyć się i spać. I zawsze, zawsze miał wrażenie, że to wszystko jest snem, spowijającym go niczym kokon. Bez prawdziwego kontaktu. Jego własne emocje, odczucia i uczucia wydawały się nieistotne, mało znaczące, nierzeczywiste. Wirował w lewo i w prawo, i w górę, i w dół, nigdy nie będąc pewnym, dokąd leci, unoszony przez wiatr bez żadnego oparcia. Nie wiedząc nawet, czy wyląduje i czy w ogóle będzie coś dalej. Jakby i tak miał zniknąć.
Płatek śniegu.
Kiedy patrzył na swoje ręce, trudno było uwierzyć, że są prawdziwe. Wahał się, czy dotyk naprawdę istnieje. Bał się, że gdy wyciągnie dłoń, nie napotka oporu. Że gdy rozejrzy się wokół, ujrzy jedynie szarą mgłę - senną, uspokajającą, ale pustą. Pozbawioną życia.
Teraz wiedział, że nigdy nawet nie był człowiekiem.
Miał oczy, które patrzyły. Miał ręce, które dotykały. Miał głos, w którym czasem nawet brzmiał śmiech. I nie był niczym więcej jak namiastką człowieka, wypchniętą z czyjegoś umysłu. Stworzoną bez pytania o zgodę, w jakimś celu, którego nawet nie był świadom. Był, istniał, oddychał. I nie sądził, by ktokolwiek w świecie bardziej od niego czuł się nikim.
Nie wiedział, czym jest spokój. Zawieszony w powietrzu, spadał we wszystkich kierunkach naraz - z nieustającą świadomością, że zaraz, zaraz zniknie. Sam z siebie by nie wiedział, czym jest spokój.
Jednak nie był sam.
Był Tōya - i to zmieniało wszystko.
Tōya miał magiczną moc: nadawał kształt i sens. Przy nim, tylko przy nim, skupiał się w byt - jakby wszystkie wirujące płatki zbijały się w jedną masę - i doświadczał życia. Jakby budził się ze snu i odkrywał, że ma takie samo bijące serce. Czasem nawet zastanawiał się, czy w ogóle istnieje w innym czasie i w innym miejscu - czy to jedynie Tōya potrafi przywołać go na płaszczyznę rzeczywistości.
Dotyk stawał się dotykiem, opuszki palców wyczuwały wszystko z doskonałą wyrazistością. Oczy dostrzegały każdy szczegół z precyzyjną dokładnością, a każdy zapach w powietrzu był samym smakiem życia. Śmiech brzmiał niczym kryształ, a to cudowne uczucie ciepła w piersi mówiło mu, że tak, nic nie było prawdziwsze od tego.
Bez Tōyi tak naprawdę nie istniał.
Gdyby Tōya nie oddał mu swojej mocy, postać - świadomość - o imieniu Yukito znikłaby. Gdyby Tōyi nigdy nie było, nie byłoby też Yukito. Ale, koniec końców, nie chodziło o tę moc. Nawet gdyby Tōya oddał mu ją całą, a potem odszedł, minął go i nie obdarzył ani jednym spojrzeniem, Yukito byłby zawieszoną w powietrzu niewidoczną cząstką, płatkiem śniegu, który roztapia się szybciej, niż można to zauważyć.
Po tym przekazaniu mocy świat nie stał się ani trochę bardziej realny - ale nie miało to znaczenia, ponieważ światem Yukito był tylko Tōya.
I Tōya to zaakceptował.
Nie było łatwo na to przystać - i jednocześnie nie było nic, czego mógłby pragnąć bardziej. Wystarczyłoby mu do końca życia: móc tylko patrzeć na Tōyę. Przy nim miał szansę
przeżyć swoje życie.
Dałby mu siebie całego - gdyby Tōya na to pozwolił.
Nie chciał być pasożytem - a Tōya oddał mu wszystko, nawet nie pytając. Nie chciał tylko brać - jak zawsze brał od nich obojga. Nie chciał oszukiwać i zwodzić - jak prawie robił to z Sakurą.
Powiedział Sakurze, że nie zna uczuć Tōyi, a Sakura powiedziała, że nie mogą być różne od jego własnych.
Czy mógł w to uwierzyć? Ale jeśli nie w to, to w co? Poza tym... nie miał przecież nic do stracenia.
Dałby mu siebie całego.
Czasem Tōya kładł rękę na jego ramieniu - i była tak rzeczywista. Czasem dotykał jego policzka - i nic nie było doskonalsze od tego dotyku. Czasem brał jego twarz w dłonie i tylko na niego patrzył, tym poważnym - ale jakże niepewnym! - spojrzeniem świetlistych oczu. Ciepłem tak łagodnym, że nie roztapiało nawet jednego płatka śniegu. Patrzył, jakby poza Yukito świat nie istniał.
A Yukito wiedział, że im bliżej jest Tōyi, tym bardziej prawdziwy się staje.
Jak blisko mógł się znaleźć? Bo czasem, kiedy Tōya na niego patrzył, wtedy coś w Yukito wyrywało się i pragnęło... I Yukito nawet tego nie rozumiał, i może nawet - kiedy indziej, przy kimś innym - bałby się...
Ale nie przy Tōyi. Sakura powiedziała, że Tōya czasem potrafi być podły, że jeśli kiedykolwiek go skrzywdzi... Ale na tę myśl mógł się tylko uśmiechać. Jeśli czegoś był w swojej dziwnej, krótkiej egzystencji pewien, to tego, że Tōya nigdy go nie skrzywdzi. Tōya, każda jego część, każdy jego ruch, każdy oddech - to wszystko było radością Yukito. Drżenie, które odczuwał w dłoniach, w piersi, wszędzie pod skórą, nie było obawą.
Nie miał przeszłości, jednak patrząc na Tōyę, miał wrażenie, że jest w stanie ujrzeć przyszłość. Czy to były jego pragnienia czy Tōyi, czy może coś, co po prostu mogło - miało - się kiedyś rzeczywiście stać. Widział to tak wyraźnie jak twarz człowieka, który był całym jego światem.
Może kiedyś weźmie go w ramiona? Może kiedyś jego usta dotkną jego własnych? Może nawet będą w stanie stać się jednością?
Nie wiedział, czy to możliwe. Nawet nie był człowiekiem. Nie miał o niczym pojęcia. Wiedział jedynie - całym sobą - że dałby mu wszystko.
Mógł mieć tylko nadzieję, że to wystarczy. Mógł tylko zaufać jego słowom.
"Jak długo będziesz przy mnie, nic innego się nie liczy."
Tylko zaufać...
Uśmiechnął się na myśl, że płatek śniegu nie potrzebuje wiele, by zaistnieć. A przecież jego wiara była czymś więcej niż kroplą wody.
Miał wrażenie, że nigdy nie przestanie się uśmiechać.
[12-22.10.2011]