reiatsu w kolorze truskawek




Od autorki: Dedykowane mnie samej w rocznicę pierwszego ffa Bleachowego :D





"Musisz prowadzić bujniejsze życie nocne, niż można by się tego po tobie spodziewać, Kurosaki."

Ichigo dawno temu nauczył się, żeby nie pyskować wychowawczyni, ale w tym szczególnym przypadku nie to było powodem, dla którego nie wziął się za wyprowadzanie jej z rzekomego błędu, za to oblał się wyjątkowo niemęskim pąsem. Na szczęście dalszy komentarz został mu oszczędzony, a uderzenia dziennikiem po głowie były dla niego chlebem powszednim. Cieszył się, że to ostatnia lekcja, po której udało mu się zmyć do domu w trybie ekspresowym i została mu oszczędzona przynajmniej histeria Keigo oraz pomyślane w ramach pociechy uwagi Mizuiro. Wystarczyło, że Ishida znacząco odchrząknął, Tatsuki z aprobatą klepnęła go po plecach, a Inoue wybałuszyła oczy. No ona akurat mogła sobie darować, nie była lepsza niż on... Piękny początek tygodnia.

Ichigo spojrzał w sufit. Doprawdy, trzeba coś z tym zrobić, zanim sprawa ulegnie pogorszeniu. Dzisiaj pierwszy raz w życiu udało mu się zasnąć na lekcji - niekoniecznie w związku z poniedziałkiem - i nie czuł się z tego powodu szczególnie dumny. Nawet pełnione przez dwadzieścia cztery godziny na dobę zadania Zastępczego Shinigami nie doprowadzały go nigdy do takiego zmęczenia - jeśli zdarzyło się, że w środku nocy alarm Rukii kazał mu lecieć na akcję, to przecież szybko załatwiał sprawę i wracał do siebie, po czym zasypiał na nowo. Ostatnio natomiast, mimo znacznie spokojniejszych okoliczności życiowych, miał wyjątkowe problemy ze spaniem i doskonale wiedział, co - a raczej: kto - jest ich przyczyną.

Grimmjow przewrócił się na plecy i przeciągnął. Ichigo westchnął w duchu. Najgorsze było to, że za wszystko mógł obarczać odpowiedzialnością tylko i wyłącznie siebie - a ponieważ konsekwencja jako taka była cechą, którą cenił sobie najbardziej, nie mógł sobie ulżyć krytyką pod adresem kogoś innego.

Po wojnie z Aizenem zabrał ex-Espadę do siebie. Jakoś tak wyszło. Nie mógł zrobić nic innego, choć kiedy teraz się nad tym zastanawiał, nie znajdował żadnej konkretnej przyczyny, dla której tak postąpił. Po prostu wydawało się to jedyną słuszną opcją, a Ichigo przeważnie kierował się swoją intuicją i odczuciami, zamiast zastanawiać się i rozważać wszystkie za i przeciw. Było jasne jak słońce, że Grimmjow, któremu cudem udało się ocaleć przed "kolegami" z Espady, przed Aizenem i przed shinigami - chyba rzeczywiście miał dziewięć żyć - zamieszkał u niego. Rukia przebywała w Soul Society i tam planowała przez jakiś czas pozostać, więc przynajmniej szafa była wolna i nikt nie rościł sobie do niej pretensji.

Nie żeby Grimmjow spędzał w niej wiele czasu, bynajmniej. I tu zaczynały się Ichigowe problemy ze snem. Już drugiego wieczoru ex-Espada oświadczył, że nie zamierza spać w szafce - a nawet tego nie oznajmiał, tylko po prostu wpakował się Ichigo do łóżka, mimo oburzonych i zdecydowanych protestów tego ostatniego. Łóżko nie było jakieś super wąskie, ale mimo wszystko zaplanowano je z myślą o jednej osobie, nie o dwóch, nawet tak szczupłych jak oni.

Tak czy owak, Ichigo potrafił spać na wszystkim, co było płaskie, więc nawet to nie było trudnością nie do przejścia. Tyle że Grimmjow lubił w łóżku robić inne rzeczy niż tylko spanie i jakoś rzeczy te obejmowały także osobę Ichigo. Ichigo miał niejasne wrażenie, że do tego też mógł się przyczynić. Już na progu ich odnowionej znajomości kategorycznie zakomunikował ex-Espadzie, że z bicia nic nie będzie. Grimmjow mógł się wściekać i prychać, błagać i zaklinać, ale Ichigo był twardy. Miał po wsze czasy walk z Grimmjowem, a tym mniej ochotę bić się z kimś, kogo nie uważał za wroga. Grimmjow zresztą musiał nie być taki głupi, bo z błagania i zaklinania szybko zrezygnował, co Ichigo mogło cieszyć - ale tylko połowicznie. Grimmjow bowiem zaangażował się - i jego też - w inne aktywności.

Ichigo, szybciej niż by chciał, przekonał się, co to znaczy mieć kota. W znaczeniu dosłownym.

Grimmjow był w jakimś sensie kotem, nawet jeśli widmowym, i tak się zachowywał. Był przymilny, kiedy chciał, i był drapieżny, kiedy przyszła mu ochota - Ichigo nie wiedział, które jest gorsze. Miał kły, miał pazury, miał długi ogon i miękkie uszy, miał szorstki język i instynkty drapieżnika. Ichigo natomiast miał wrażenie, że padł łupem czegoś pomiędzy kotem domowym a panterą.

Drapanie. Gryzienie. Ocieranie się. Zwijał się w kłębek i domagał drapania za uszami. Przyciskał go do materaca muskularnym ciałem i hipnotyzował turkusowymi oczami. Łaskotał ogonem bądź błękitną grzywą włosów. Przesuwał szorstkim językiem po szyi i policzku. Cokolwiek, cokolwiek sobie wymyślił. Kot. I mruczał. Czasem prychał i parskał, ale przeważnie mruczał.

Ichigo pozwalał się drapać, gryźć, łaskotać i wylizywać. Skoro już wziął Grimmjowa do siebie, głupio byłoby nagle zacząć protestować. Poza tym czymś zupełnie bezsensownym byłoby spieranie się z kocimi pieszczotami, które były równie naturalne jak instynkt shinigami w uśmiercaniu hollowów. No, może niekoniecznie tak, ale porównywalnie. Grimmjow zresztą nic mu przy tej okazji nie robił.

Ichigo nie mógł po prostu kazać mu przestać. Pomijając fakt, że zostałoby to zignorowane, nie potrafił. Jego wewnętrzne ja nie godziło się na odepchnięcie Grimmjowa w jakikolwiek sposób. Grimmjow był jednym z dwóch, którzy odwrócili się od Aizena i którzy przeżyli. Dostali szansę na lepsze życie i mieli prawo z niego skorzystać. Świadomość, że Grimmjow jest po jego stronie, napełniała Ichigo trudnym do ogarnięcia szczęściem. Nigdy nie sprawiało mu przyjemności zabijanie wrogów i starał się od niego powstrzymywać z całych sił - kiedy więc znalazł się pośród nich ktoś, kto uznał swoje błędy albo po prostu postanowił podjąć inne decyzje niż dotychczas, nie mogło to być Ichigo obojętne. Nie miało nawet znaczenia, na ile on sam się do tego przyczynił. Obdarzał ich głupią, bezwarunkową sympatią. Za nic nie chciał ich stracić.

Nie mógł więc odepchnąć Grimmjowa.

A poza tym... Nie chciał.

Przyzwyczajony do nietykalności osobistej, z wielkim zdziwieniem odkrył, że nie ma nic przeciwko obecności Grimmjowa, także tej fizycznej. Bardzo prędko oswoił się z ciepłem jego ciała, z biciem serca - szybszym niż jego własne - z dotykiem jego łap i języka. Nawet z zębami i pazurami. Było mu z tym dobrze do tego stopnia, że nie potrafił już sobie wyobrazić spania w pustym łóżku. Nigdy nie miał kota i teraz zastanawiał się, czy przypadkiem czegoś nie stracił - ale w tej chwili było to już nieistotne. Ponoć głaskanie pomagało na stres...

Grimmjow oczywiście nie był kotem, ale z pewnością miał kocią osobowość. Ichigo zdawał sobie sprawę, że sypianie z hollowem jest nieco bardziej ekstremalne niż sypianie ze zwierzęciem domowym, ale ponieważ przyzwyczaił się już do świadomości, że on sam nie jest najnormalniejszym człowiekiem na świecie, nie zwracał na to szczególnej uwagi. Czasem tylko przez głowę przelatywała mu myśl, jak skomentowałby to Ishida, gdyby wiedział...

Nie, chwila. Dlaczego właściwie pomyślał o Ishidzie? Co Ishida miał do tego?

Pokręcił głową, usiłując odgonić wizję kolegi Quincy'ego.

Może to, co robił z Grimmjowem, nie było normalne - może nawet w jakichś klasyfikacjach podchodziłoby pod... dewiację? - ale to był Grimmjow. I, tak naprawdę, niczego takiego z nim nie robił. Po dawce kocich pieszczot zwykle odwracał się na drugi bok, zasypiał i spał do rana, podobnie jak ex-Espada.

Tak przynajmniej było do niedawna. Ichigo ponownie westchnął.

Nie wiedział, w którym momencie sprawy uległy zmianie. Przełknął, czując rumieniec wpełzający na policzki, i zakrył twarz ramieniem.

W którymś momencie zorientował się, że zaczyna na zabawy Grimmjowa reagować w inny sposób niż do tej pory. Na początku był zbyt oszołomiony, by się nad tym zastanawiać, prędzej czy później jednak musiał. Nie lubił wrażenia, że nie ma nad sobą kontroli, a teraz właśnie tak się czuł, jego niepokój był więc zrozumiały. Wnioski, do jakich doszedł, mocno nim wstrząsnęły. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, by to także było naturalnym efektem obcowania z kotem. Ostatecznie kot miał rozluźniać, a nie sprawiać, że całe jego ciało stawało się napięte, a każde dotknięcie nabierało dziesięciokrotnej intensywności. Grimmjow wprowadzał go w taki stan, a później Ichigo leżał wiele godzin, nie mogąc zasnąć i snując nieciekawe rozważania na temat swojej przyszłości.

Ichigo przeważnie kierował się intuicją, nie oznaczało to jednak, że nie potrafił się zastanawiać nad faktami i analizować ich. Jakkolwiek trudne by to nie było - śmieszne, przerażające, żenujące, szokujące - nie mógł uciec od własnych doznań. Tak długo, jak mógł, trzymał się kurczowo myśli, że jego dziewicze ciało nastolatka, nieprzywykłe do bliskiego i intensywnego kontaktu fizycznego, musiało tak po prostu zareagować i że nie było w tym nic poza najzwyklejszą fizjologią. Bo przecież nie mógł przyjąć do wiadomości najbardziej absurdalnego faktu, że Grimmjow Jaegerjaquez - hollow, arrancar i ex-Espada - budzi w nim pożądanie.

Było to tak... tak...

Ichigo przełknął po raz kolejny.

Tak właśnie było.

Do wczesnych godzin rannych trwał potem w stanie seksualnego pobudzenia, podczas gdy winowajca spał zwinięty w mruczący kłębek i przyciśnięty do jego pleców, zupełnie nieświadomy tego, co zrobił. Biorąc wszystko pod uwagę, Ichigo miał tylko jedną nadzieję: że Grimmjow nigdy nie zorientuje się, jak swoją obecnością wpływa na szesnastoletniego shinigami, którego już dawno temu uznał za swoją ofiarę. Wyobraźnia Ichigo podsuwała mu najróżniejsze wizje z tym związane, z których wniosek był jeden: wolałby umrzeć, niż tego doświadczyć.

Gdzieś w podświadomości praktyczna część jego umysłu - we współpracy z fantazją - informowała go, że wszelkie wysiłki są absolutnie na nic... Kazał się jej zamknąć. Nie chciał o tym myśleć, nie chciał sobie wyobrażać...

Chociaż... Jakaś inna część...

I była jeszcze ta trzecia, która podsuwała mu najbardziej dramatyczne scenariusze, między innymi ten, w którym Grimmjow... po prostu... go... zostawia.

Ichigo drgnął, coś ukłuło go w okolice żołądka.

Nie było łatwo być nastolatkiem. Właściwie bycie shinigami nie mogło się z tym nawet równać.

Westchnął. Było okropnie gorąco jak na wiosnę. Otwarte okno nic nie pomagało. Ściągnął koszulkę i rzucił na krzesło. Grimmjow nie poruszył się.

- Też ci ciepło - dobiegło od jego strony.

- Też? Nie wiedziałem, że hollowy odczuwają temperaturę.

Grimmjow wzruszył ramionami.

- Im bliżej nam do ludzi, tym podobniej do was reagujemy.

Was. Ichigo wewnętrznie skulił się. "Jeszcze jedna bariera", pomyślał i nie wiedział, skąd mu się ta myśl wzięła.

- Dzisiaj był najcieplejszy dzień roku jak dotąd - powiedział.

- Możliwe - odparł Grimmjow. - O polowaniu nawet nie warto mówić. Złapałem tylko jakiegoś nietoperza.

Mimowolnie Ichigo zwizualizował sobie ich wspólnego znajomego i prawie parsknął śmiechem. Nie, Inoue nie wypuściłaby go na noc z domu, pomyślał nie do końca niewinnie. No i nie było mowy, żeby Ulquiorra dał się złapać Grimmjowowi.

- Ale to nie znaczy, że nie zostało mi energii na nic innego - dodał ex-Espada, unosząc się i opierając na łokciu.

- Nie dzisiaj... - usiłował zaprotestować Ichigo.

Grimmjow otworzył szerzej oczy, jednocześnie przysuwając się bliżej. No tak, nic nie podsycało instynktu drapieżnika bardziej niż opór ofiary, powinien się już nauczyć...

- Głowa cię boli? - zapytał Grimmjow z wyraźną drwiną.

- Żebyś wiedział - odparł Ichigo ze świadomością, że brzmi wyjątkowo głupio. - Nie wyspałem się poprzedniej nocy - dodał w ramach wyjaśnienia.

Grimmjow w międzyczasie zainteresował się jego szyją i Ichigo wiedział, że dalsze protesty - zresztą wyjątkowo nieszczere - nic nie dadzą. Ex-Espada przesunął dłoń niżej i Ichigo dopiero teraz zorientował się, że nie raczył przybrać swojej kociej postaci. Widać też mu było za gorąco, przeleciało mu przez głowę. Cóż, mniej możliwości molestowania, pomyślał, wciąż czując wczorajsze zadrapania na plecach. W postaci ludzkiej mało mógł zdziałać...

Ichigo otworzył szeroko oczy, kiedy uderzyła go świadomość, że tak wcale nie jest dla niego lepiej. Zakręciło mu się w głowie. Otworzył usta, żeby zaprotestować... Dłoń Grimmjowa, tym razem bez pazurów, przesunęła się po jego klatce piersiowej, zahaczając o lewy sutek. Ichigo gwałtownie nabrał powietrza, odrzucając głowę w tył.

"I to tyle, jeśli chodzi o tajemnicę", pomyślał nieledwie histerycznie.

Grimmjow zesztywniał, wciąż z zębami na płatku jego ucha. Ichigo nabrał powietrza i starał się przywrócić puls do normalności. Za nic nie był w stanie otworzyć oczu i miał wielką nadzieję, że w ciemności jego rumieniec nie jest widoczny. Przez chwilę nic się nie działo, a potem Grimmjow - jakby na próbę - przesunął dłoń niżej, na jego brzuch.

- Nie...! - szepnął Ichigo, łapiąc go za rękę i siadając na łóżku.

Grimmjow wyrwał mu się, ale nic nie mówił.

- Muszę się wyspać, jutro znów szkoła - powiedział Ichigo, nabierając powietrza. - Dzisiaj dostałem naganę za spanie na lekcji - dodał jakby na usprawiedliwienie, kładąc się plecami do Grimmjowa z silnym postanowieniem spania.

Grimmjow nachylił się nad jego uchem i wymruczał:

- Widać masz za mało podniet w życiu, skoro zasypiasz na lekcjach.

Ichigo wcisnął głowę w ramiona. "Wręcz przeciwnie", pomyślał, usiłując się uspokoić. Grimmjow odwrócił się i przycisnął plecami do jego pleców.

- Za gorąco dzisiaj - powiedział znudzonym tonem i ziewnął.

Ichigo nie odważył się odetchnąć. Grimmjow rzadko kiedy bywał tak ugodowy. Jakby kiedykolwiek wcześniej obchodziła go jego szkoła... Ichigo poczuł ulgę. Ocalony przez upał.

Gdzieś w głębi jego świadomości tłukło się coś, co dopiero w błogosławionej chwili przejścia z jawy w sen zidentyfikował jako gorzkie rozczarowanie.


* * *



Cokolwiek można było o nim pomyśleć, Grimmjow był inteligentną bestią. Dał Kurosakiemu spokój do piątku. Nie żeby przejmował się jego szkołą - po prostu nie chciał słuchać głupich wymówek. Upał przez cały tydzień panował niemiłosierny, a był dopiero kwiecień! Grimmjow wolał sobie nie wyobrażać lata. Niby jako kot powinien lubić ciepło, jednak był to dopiero jego pierwszy rok w świecie realnym i tak naprawdę do słońca się dopiero przyzwyczajał. Nad latem będzie się zastanawiał później, doszedł szybko do wniosku. Teraz miał ciekawsze zajęcia.

Kurosaki był głupi. Był tak strasznie głupi - ale czego się spodziewać po shinigami? Grimmjow prychnął z lekceważeniem. Jakby jakąś szczególną różnicę robiło mu to, w jaki sposób Kurosaki odbiera jego, no, powiedzmy: pieszczoty. Nie robiło mu żadnej, dopóki mu się podobało - a podobało mu się bez wątpienia, to Grimmjow mógł swoją intuicją wyczuć. Ludzie byli tacy śmieszni - aż się żal robiło. Jesteś żałosny, Kurosaki. W sumie mówił mu to nieraz. Kurosaki zwykle rzucał jakąś ciętą uwagą w odpowiedzi, ale Grimmjow miał wrażenie, że dzisiaj by się jedynie zaczerwienił i uciekł spojrzeniem.

Był żałosny.

Naprawdę myślał, że Grimmjow się nie zorientuje? Był taki głupi. Grimmjow słyszał przyspieszone bicie jego serca i szalony pęd krwi w tętnicach. Widział, jak uderza tuż pod skórą na szyi i przydaje koloru jego policzkom. Widział, jak podnoszą się włoski na całym jego ciele. Czuł, jak napina się jego skóra pod palcami. Do tego nie potrzebował nawet Resurrección. A nawet gdyby tego nie był w stanie wyczuć, wystarczyłoby reiatsu, które wręcz rozsadzało atmosferę. Po tym nie tylko on, ale i wszyscy znajomi w okolicy mogli się zorientować, co się z Kurosakim dzieje - a ten głąb wciąż był naiwny i sądził, że może zachować wszystko w tajemnicy.

I udawać, że wszystko jest jak przedtem.

Nie żeby Grimmjowa to obchodziło - ale taka postawa działała mu na nerwy. Jeśli miał na coś ochotę, robił to. Nie tak jak ten shinigami od siedmiu boleści, który chyba jako ostatni zrozumiał, że nie chodzi o niewinne drapanie za uszami.

Jesteś żałosny, Kurosaki.

Poza tym drapanie za uszami nigdy nie było niewinne.

Ichigo usiadł na łóżku, wycierając włosy.

- Truskawkowy blond - powiedział Grimmjow.

- Co? - Ichigo odwrócił się do niego i spojrzał zgłupiały.

- Kolor twoich włosów - wyjaśnił Grimmjow jak półgłówkowi.

- E-e?

Grimmjow westchnął. Dzisiaj nie miał nawet ochoty dowodzić mu swojej wyższości także w kwestii erudycji. Byłoby to jak bawienie się półżywą myszą. Niby kocie, ale jednak sobie darował. Tylko jedną kwestię mu dzisiaj udowodni... Ichigo wzruszył ramionami i wytarł włosy do końca, po czym odwiesił ręcznik na oparcie krzesła. Grimmjow czekał cierpliwie. Kwadrans.

- Zamierzasz robić wiosenne porządki w piątek wieczorem? - spytał, patrząc jednym okiem.

Ichigo oderwał się od przestawiania przedmiotów na komodzie.

- Pora dobra jak każda inna - powiedział tonem przesadnie obojętnym.

Grimmjow znów westchnął. Może jednak nie był taki głupi, skoro wyczuwał zagrożenie... Ale to akurat instynkt, żadna inteligencja.

- Połóż się wreszcie - wymamrotał.

Ichigo obrzucił go zainteresowanym spojrzeniem.

- Nie wybierasz się dzisiaj na łowy? - spytał ostrożnie.

Kurosaki, czytam z ciebie jak z ręki.

- Za gorąco - padła znudzona odpowiedź.

Mina Ichigo jasno mówiła, że chłopak zastanawia się, czy powinien czuć ulgę czy wręcz przeciwnie. Grimmjow uśmiechnął się pod nosem.

- Grimmjow - zaczął Ichigo przezornym tonem i właściwie tutaj skończyła się jego elokwencja.

- No chodź - powiedział Grimmjow, zastanawiając się, czy ma już ochotę mu przyłożyć czy jeszcze nie. - Będzie bardzo przyzwoicie - dodał niedbale.

Ichigo zatrzymał się.

- Znasz takie słowo? - zapytał z wyraźną niewiarą.

Grimmjow uniósł się na łokciu.

- Znam się na wielu rzeczach - powiedział poważnie.

Ichigo znów usiadł na łóżku i przejechał rękami przez wilgotne jeszcze włosy. Grimmjow miał ochotę ściągnąć go na prześcieradło, ale powstrzymał się resztkami opanowania. Ichigo mógł się wydawać typem, który działa, zanim pomyśli - wystarczy popatrzeć na całą tę jego skłonność do szarżowania na wroga w awangardzie - jednak Grimmjow poznał go na tyle, by wiedzieć, że w niektórych sytuacjach spokojem osiągnie się więcej niż porywczością. Tutaj potrzebna była kocia przebiegłość.

Ichigo wreszcie się położył, naciągając na siebie przykrycie. Grimmjow rozluźnił się, przysuwając bliżej. Zaraz, rozluźnił? Czy to znaczyło, że był spięty? Prychnął. No więc dobrze, bliskość Kurosakiego sprawiała mu przyjemność. Lubił się koło niego skulić. Tak było jakoś... naturalnie.

Co z tego, że był hollowem, a Ichigo shinigami?

Leżeli tak dobrą chwilę, potem Ichigo zaczął się wiercić.

- Co jest, Kurosaki?

- Nie, nic... - padła nieprzekonująca odpowiedź.

- Możesz mnie podrapać za uszami, jeśli chcesz - powiedział Grimmjow ze złośliwą łaskawością.

Serce Ichigo przyspieszyło, reiatsu tu i ówdzie zabłysło czerwienią.

- A może masz ochotę na coś innego? - wymruczał Grimmjow, z satysfakcją odnotowując, że puls Kurosakiego wzrósł jeszcze bardziej.

Ichigo odwrócił się plecami.

- Dobranoc, Grimmjow - dobiegło od jego strony w tonie urazy, pretensji i strachu.

Jesteś żałosny, Kurosaki. I do tego tchórz z ciebie. Wiesz, czego chcesz, ale boisz się to przyznać i sięgnąć.

Dobrze, że masz mnie.

Grimmjow objął go ramieniem i położył dłoń na jego piersi. Ichigo ani drgnął. Jak mysz pod pazurami kota, pomyślał Grimmjow z roztargnieniem. Przesunął rękę nad serce Ichigo i przez chwilę zachwycał się zgodnością tego, co czuł pod palcami, z tym, co słyszał.

- Nie odwracaj się tak ode mnie - wymruczał w zgięcie między jego szyją a ramieniem.

Ichigo poruszył się lekko.

- W takim stanie ducha - "i ciała" - i tak nie zaśniesz.

- Co możesz wiedzieć o stanie mojego ducha, Grimmjow? - rzucił Ichigo w odpowiedzi, która zabrzmiała niedowierzaniem.

- To, co mi mówi twoje reiatsu - szepnął ex-Espada z satysfakcją.

Podziałało. Ichigo odwrócił się raczej szybko i wbił w niego spojrzenie szeroko otwartych oczu.

- A co ci mówi?

Grimmjow tylko uśmiechnął się, przesuwając dłoń niżej, łaskocząc opuszkami gładką skórę na brzuchu Ichigo, który nabrał powietrze, mimowolnie napinając mięśnie.

- Że ci się to podoba.

- Nie... przestań... - szepnął Ichigo.

- Przecież już to robiliśmy - odpowiedział również szeptem Grimmjow, trącając nosem jego ucho.

- Ale... nie tak...

- Nie uważasz, że to nie fair, że tylko ja się zmieniam? Też byś czasem mógł.

Ichigo otworzył oczy i popatrzył w sufit. Wyraz zwątpienia na jego twarzy wskazywał, że on także uznał tę ideę za głupią.

- Masz rację - Grimmjow mruknął w okolice jego skroni. - Twój poszarpany płaszcz poszarpałby się jeszcze bardziej.

Ichigo przełknął.

- Wolisz moje Resurrección? Gryzienie i drapanie? Nie wyglądałeś, jakby ci się jakoś szczególnie podobało - kontynuował Grimmjow. - Nie sądziłem, że jesteś masochistą, jak ten wasz kapitan...

- Który? - pomimo sytuacji Ichigo się zaciekawił.

- Szósty.

- Byakuya jest masochistą??

- Podczas walki z Septimą prawie sobie rękę i nogę odciął. Własnym zanpakutō.

- Skąd wiesz? - w głosie Ichigo brzmiał sceptycyzm.

- Mieliśmy w Espadzie zbiorową świadomość - wyjaśnił Grimmjow ze znudzeniem. - Ale wiesz co, nie interesują mnie rozmowy o waszych kapitanach.

- Mnie jakoś też... nie - odpowiedział słabo Ichigo.

Grimmjow przesunął dłoń jeszcze niżej, jednocześnie czubkiem języka wodząc po jego kości jarzmowej.

- Przestań - wyrzucił z siebie Ichigo, jego oddech już się rwał.

- Przestać?

- Tak! ...Nie.

- Kurosaki? - w głosie ex-Espady zabrzmiało ostrzeżenie.

Ichigo przełknął.

- Może lepiej... pójdźmy już spać? - wydusił.

- Przecież jutro nie masz szkoły - rzucił złośliwie Grimmjow.

- A-ale...

Grimmjow odsunął się od niego i usiadł. Ichigo drgnął, jego twarz wyrażała zdecydowany zawód.

Jesteś żałosny, Kurosaki.

- Czy mógłbyś z łaski swojej powiedzieć mi wprost, czego chcesz, Kurosaki?

Ichigo uchylił powieki, oddychając ciężko.

- Czego... chcę...?

Grimmjow patrzył spod półprzymkniętych powiek.

- Chcę... - Reszta odpowiedzi rozpłynęła się w jęku.

Grimmjow westchnął. Miał w planach zmusić Kurosakiego do powiedzenia tego własnymi słowami, ale najwyraźniej nawet Kurosaki miał swoje granice. Grimmjow obrzucił go spojrzeniem. Oto leżał przed nim - bohater Soul Society i pogromca Aizena - nie będący w stanie ruszyć palcem ani sklecić zdania. Głowa odrzucona w tył, powieki zaciśnięte, usta rozchylone. Oddech prędki, puls jeszcze bardziej, skóra wilgotna od potu.

"Mógłbym z nim zrobić, na co miałbym ochotę", pomyślał Grimmjow.

Ale tylko ja, dotarło do niego po chwili.

Uśmiechnął się. Naprawdę jesteś żałosny, Kurosaki. I niewinny jak nowonarodzone kocię.

Nachylił się i pocałował go. Ichigo drgnął, jego reiatsu zapłonęło czerwienią. Grimmjow objął dłońmi jego twarz i zamknął oczy. Przyjemne, przyjemne... Jego język zanurzył się w Ichigo, po raz pierwszy smakując go od wewnątrz. Ichigo jęknął. Grimmjow oderwał usta. Ichigo wciągnął oddech kilkoma głębokimi haustami, a potem... Złapał Grimmjowa za głowę i ściągnął na dół, domagając się kolejnego pocałunku.

To się Grimmjowowi zdecydowanie podobało.

Jak to mawiali: pierwsze koty za płoty.

Jakoś wcześniej mu na pamięć nie przyszła oczywistość: Kurosaki był człowiekiem czynu, nie gadania.

Oderwali się od siebie na dłużej. Ichigo odchylił głowę i oddychał szybko przez rozchylone, zmaltretowane wargi. Grimmjow oparł czoło na jego mostku, palce Ichigo wciąż tkwiły w jego włosach.

- Gdzie się... tego... nauczyłeś? - wydusił Ichigo.

- Nie sądziłeś chyba, że... Hueco Mundo to jakieś niecywilizowane zadupie? - Nie była to inteligentna odpowiedź na zadane pytanie, ale nie miał głowy się teraz zastanawiać.

- Prawdę powiedziawszy... tak właśnie sądziłem...

Grimmjow prawie prychnął, na razie wciąż łapał powietrze.

- Zaraz mi powiesz... że mieliście w Las Noches jakieś lekcje... na ten temat.

- Nie no... Gin by nigdy...

- Ichimaru prowadził lekcje wychowania w rodzinie...?!

- Przecież mówię, że nie! Poza tym... w jakieś znów rodzinie, Kurosaki? - Grimmjow uniósł głowę i usiłował skupić zdezorientowany wzrok na Ichigo.

- Nie, nic... Ale nie wiedziałem... że hollowy też... - Zamilkł.

Grimmjow pocałował skórę nad jego żebrami.

- Jak chcą, to mogą.

Ichigo jęknął.

- Ale... w Hueco Mundo?

- Aleś się uczepił, Kurosaki. Były takie dwie, jak już musisz wiedzieć. Trzecia Espada i jej Fracción...

- Właściwie to nie chcę - stwierdził Ichigo.

- I dobrze, bo do niczego nie doszło - odparł Grimmjow, przesuwając językiem po jego jasnej skórze i wywołując tym kolejny jęk. - Zazdrosny, Kurosaki?

- Jak do niczego nie doszło... to o co chodzi...? - Ichigo najwyraźniej odzyskał zainteresowanie.

- Mila-Rose zaciągnęła mnie do schowka... no, w każdym razie próbowała zrobić ze mną to, co ja teraz z tobą.

- Do schowka... Ja... jak to... próbowała?

- Uciekłem jej.

Ichigo parsknął śmiechem, ale w następnej sekundzie jęknął ponownie, kiedy język Grimmjowa odnalazł jego lewy sutek.

- Podoba cię się to - szepnął Grimmjow.

Ichigo tylko mocniej zacisnął palce na jego włosach, usiłując zachować milczenie.

- Chociaż jesteś trochę inaczej zbudowany...

- Co...?

- Orihime też się podobało.

- Co??! Grimmjow, ty...

Grimmjow oderwał się od klatki Ichigo i nachylił się nad jego twarzą, patrząc z rozbawieniem. Ton Ichigo wyraźnie świadczył, że pomimo swoich pacyfistycznych zapatrywań ma ochotę Grimmjowowi przyłożyć - choć w tej sytuacji nie był rzecz jasna w stanie...

- Choć przyznaję to z niechęcią, więc nikomu nie mów, Ulquiorra ma wyobraźnię i intuicję lepszą od mojej. Czasami.

- Co?

- Przestań gdakać. Pomyślałem, że na wszelki wypadek się przyjrzę.

- Podglądałeś Inoue i Ulquiorrę?! - w głosie Ichigo brzmiało oburzenie pomieszane z szokiem. - I... na wypadek czego? - dodał nieufnie, i były to ostatnie słowa na dłuższą chwilę, bo Grimmjow uciszył go kolejnym pocałunkiem.

Było dobrze. I Kurosaki najwyraźniej też był zadowolony.

- Podglądałeś ich - powtórzył Ichigo, tym razem z jakimś dziwnym ukontentowaniem.

- Znów byłeś zazdrosny - wyszeptał Grimmjow w jego ucho.

- Wcale nie...! - jęknął Ichigo w odpowiedzi.

- Ulquiorra był. Prawie mnie trafił swoim cero - stwierdził niechętnie Grimmjow. - No i od tamtego czasu dokładniej zasłaniali okna - dodał.

Ichigo spojrzał na niego bystro - a przynajmniej na ile było to możliwe w tych okolicznościach.

- Czyli nic więcej nie zdążyłeś zobaczyć? - domyślił się. - I nie wiesz, co dalej - dodał z cieniem złośliwości.

Grimmjow zamknął mu usta pocałunkiem.

- Może nie tyle, co Ulquiorra, ale ja też mam wyobraźnię - stwierdził stanowczo.

- Tylko się nie przemęcz.

- Widzę, że wrócił ci rezon, Kurosaki - stwierdził Grimmjow z ostrzeżeniem w głosie.

- Nie, po prostu podejrzewam, że... - Ichigo umilkł.

- No powiedz, powiedz. - Grimmjow nachylił się nad jego twarzą.

Ichigo odwrócił głowę w bok. Jego krew pulsowała szaleńczo pod skórą. Reiatsu migotało czerwienią i różem.

- Usta i palce - szepnął, zamykając oczy. - Wszędzie się przydadzą.

Przygryzł wargi. Grimmjow przysunął usta do jego ucha.

- Nie jesteś taki głupi, Kurosaki - mruknął.

Reiatsu mignęło błękitem, Ichigo uśmiechnął się.

Grimmjow odwrócił wzrok. Z jakiejś przyczyny ten uśmiech niemal go zabolał. Ichigo wydawał się z nim niemal doskonały - tu, w tej chwili, kiedy leżał pod nim przyciśnięty do materaca, zarumieniony i szybko oddychający.

Uśmiechnięty.

Był doskonały.

A Grimmjow - choć nigdy by mu tego nie powiedział - miał prawo i zaszczyt być przy nim, dotykać go i wywoływać uśmiech na jego twarzy.

To było...

Dobre. Ciepłe. Napełniało go szczęściem.

Nie mógłby go zostawić. Nigdy. Tak jak poszedł za nim, wyszedł z Hueco Mundo i stawił czoła Aizenowi, ryzykując wszystko - i tak śmiesznie mało. Po to, żeby widzieć ten uśmiech i te oczy, patrzące na niego i widzące właśnie jego.

Ichigo uniósł powieki, jakby zaniepokojony nagłym bezruchem.

- Postanowiłeś się jednak nie przemęczać? - spytał z odrobiną złośliwości.

Do diabła z sentymentalnymi bzdurami.

- Pomyślałem, że teraz twoja kolej, Kurosaki - odpowiedział Grimmjow z wyniosłym grymasem elity.

W oczach Ichigo zabłysł niepokój.

- Ee-e... Moja kolej?

- Nie wiem, czy zauważyłeś, ale do tej pory to ja odwalam całą robotę.

- A co właściwie ja miałbym robić? - spytał Ichigo zmieszany.

Grimmjow wyszczerzył się.

- To, co chciałbyś, żeby tobie zrobiono - rzucił niedbale.

Kurosaki był jednak idiotą. W tym tkwił jego urok.

I nagle coś się zmieniło.

Ichigo otworzył szeroko oczy i wsparł się na łokciach, patrząc na niego, jakby wyrosły mu skrzydła. Grimmjow mrugnął, nagle zupełnie zagubiony. Co takiego powiedział?

Ichigo wodził oczami po jego twarzy, choć oczywiście w ciemności niewiele mógł zobaczyć. Zmarszczył brwi, niemal sfrustrowany. Grimmjow stwierdził, że ten wyraz twarzy mniej mu się podoba.

- Co się stało, Ichigo? - wyrwało mu się, zanim pomyślał.

Idiota, kolejny, w sam raz do kompletu. Pasowali do siebie.

Ichigo drgnął, pewnie na dźwięk swojego imienia. Tak czy owak, coś było nie w porządku... i to z jego winy.

- To był... żart - powiedział, przywołując na myśl swoją ostatnią kwestię. - Nic nie musisz robić, jakoś sobie poradzę sam... Chociaż za doprowadzenie mnie to takiego stanu... - Coś go ukłuło. Rozczarowanie było niespodziewane.

Ichigo przełknął i oblizał wargi. Usiadł na łóżku. Jego reiatsu zmieniło kolor - z chaotycznego oranżu błyskającego różnobarwnie w zależności od jego emocji powoli przeszło w spokojny błękit. Ichigo przysunął się bliżej, siedział tuż obok. Objął go i oparł głowę na jego ramieniu. Grimmjow ani drgnął. W reiatsu Kurosakiego błysnęło różem zawstydzenie. Pewnie dlatego nie mógł mu spojrzeć w oczy.

- Grimmjow - wyszeptał. - Czy to, co powiedziałeś... - Urwał. - Grimmjow, wiem, że jestem idiotą - stwierdził z rozbrajającym przekonaniem. - Znam się na walce, trochę. Na opiece nad rodzinę i przyjaciółmi. Na niczym więcej.

- Kuro...

- Grimmjow - szept Ichigo przerwał mu. Chłopak ponownie przełknął. - Niech to szlag - przeklął z nagła, prawdopodobnie samego siebie. - Powiem to. - To też było raczej do niego samego. - Czy ty mnie... Grimmjow... Chcesz mnie... w taki sposób?

Jesteś idiotą, Kurosaki.

- To chyba oczywiste.

Reiatsu rozbłysło złotem.

- Pokazać ci? - spytał Grimmjow niemal z drwiną.

Ku swojemu zdumieniu poczuł, jak Ichigo wsuwa dłoń w jego własną. Złoto z różem komponowało się w ciekawą mozaikę. Grimmjow poprowadził jego palce w dół i pozwolił im dotknąć dowodu na swoje pożądanie.

Ichigo westchnął.

- Przepraszam - szepnął. - Myślałem, że dla ciebie to tylko zabawa.

- To jest zabawa - przyznał szczerze Grimmjow. - Ale gdyby to była tylko zabawa, mógłbym się bawić z każdym - dodał ciszej. Coś ścisnęło go w gardle.

Reiatsu Ichigo pulsowało złotem.

- Ale... dlaczego ja?

Grimmjow prychnął.

- Jesteś idiotą, Kurosaki.

Ichigo uśmiechnął się.

- Masz ciekawy gust.

- Zamknij się.

Ichigo podniósł głowę i popatrzył w jego oczy. Potem opuścił powieki i zbliżył się do jego ust. Jakże różny był ten pocałunek od wcześniejszych szaleństw i gwałtowności. Grimmjow poczuł, że kręci mu się w głowie. Objął szczupłe barki Ichigo, jakby miało mu to przywrócić równowagę.

Po prawdzie... Czemu nie? Kurosaki Ichigo był jego drogowskazem i przewodnikiem. Prowadził go. Zawsze.

- W takim razie rzeczywiście będę musiał wysilić fantazję - powiedział Ichigo, kiedy oderwali się od siebie. - Mówisz, że Espada ma taką samą anatomię jak my? - dodał tonem aluzji, którego Grimmjow nigdy u niego nie słyszał.

Nabrał głęboko powietrza.

- Na szczęście jesteś facetem - dodał Ichigo, jego reiatsu znów rozbłysło różem.

- Jesteś perwersem, Kurosaki.

- Ach tak? - zdziwił się uprzejmie Ichigo. - Nie chcę przypominać, od czyich igraszek się to wszystko zaczęło - dodał niewinnie.

- Chyba jednak pozwolę ci zaczekać z fantazjami - stwierdził Grimmjow, przewracając go i przyciskając do materaca. - Ktoś tu się zachowuje bezczelnie i mam ochotę go sprowadzić do poziomu - powiedział, zajmując się jego szyją.

- Już jestem w poziomie - zaśmiał się Ichigo, ale szybko jego śmiech przeszedł w jęk.



- Myślisz, że Inoue i Ulquiorra zaszli tak daleko? - spytał później z odcieniem niezdrowej ciekawości, naciągając przykrycie na nich obu.

- Nie obchodzi mnie to - odpowiedział mu senny głos Grimmjowa. - Wiem natomiast jedno... - szepnął ex-Sexta Espada.

Ichigo uniósł głowę i spojrzał na niego pytająco.

- My mamy więcej możliwości - oznajmił z satysfakcją Grimmjow.

- I kto tu jest perwersem? - zawołał Ichigo.

W głębi ducha musiał przyznać Grimmjowowi rację.

Podciągnął kolana, zwijając się niemal jak kot, i z rumieńcem wpełzającym na policzki doszedł do wniosku, że nie może się doczekać.



[19.4.2010]



back