samotność
Od autorki: Ciąg dalszy poprzedniego. Dedykacja po raz kolejny dla Stokrot. (Muszę napisać na tematy, które lubią także inni...)
These are the sad remains of my shattered dreams,
and our fragile, naive archives
There's no rhyme or reason to any of it
Oh... It's just not enough, there's something missing that you're gone.
Oh... It's really not enough, I can't fill the gap you left behind.
- DJ OZMA, Lie-Lie-Lie
Wspomnienia są jak fale na brzegu - pojawiają się, a za chwilę ich nie ma. Albo odwrotnie. Czasem nakładają się na siebie - osłabiając bądź wzmacniając siłę uderzenia. Jak ciepła ręka na czole łagodzi wspomnienie bolesnego upadku. Jak kojąca obecność drugiej osoby po brutalnym szaleństwie walki.
- Co my zrobimy - spokojny głos Ichigo zabrzmiał w rzeczywistości, do tej pory wypełnionej wszystkim poza słowami. - Grimmjow...?
Grimmjow w jednej chwili znalazł się pod ścianą, przywierając do niej i szeroko otwierając oczy. Ichigo nawet się nie poruszył, tylko jego ręka zawisła w powietrzu, gdzie przed chwilą jeszcze znajdowało się miękkie ucho. Grimmjow uświadomił sobie, że wciąż czuje dotyk ciepłej dłoni. Ichigo patrzył w sufit, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała powoli. Grimmjow pozwolił sobie na minimalne rozluźnienie napiętych mięśni i oparł dłonie o chłodny mur za plecami.
- Mogę cię zabić - odpowiedział zbyt ostrożnie i zbyt ochrypłym głosem, który przez kilka dni odwykł od mówienia.
- Nie, nie możesz - powiedział Ichigo z niemal bezgłośnym westchnięciem, zamykając oczy.
Pamięć wróciła zupełnie nagle. Jej przerażającą treść osłabiło wspomnienie ciepłego ciała zwiniętego obok, wspomnienie szybkiego bicia serca skulonej obok istoty, ciche mruczenie wyrażające jedynie błogie zadowolenie. Ichigo nie pamiętał, kiedy ostatni raz spędził czas w tak doskonałym spokoju. Kiedy ostatni raz czuł się tak absolutnie bezpieczny. Prawie się zaśmiał na samą tę myśl: bezpieczny w samym sercu Las Noches. Wracał do sił pod opieką Arrancara - Espady! - jakkolwiek absurdalnie to nie brzmiało. Wystarczyło mu pełne spiritronów powietrze Hueco Mundo... i ta nieustanna obecność. Teraz naprawdę się uśmiechnął.
Grimmjow podszedł o krok z ostrożnym wdziękiem dużego kota.
- Muszę iść - powiedział Ichigo niemal bez emocji.
- Nie musisz - odparł Grimmjow niemal wbrew sobie.
- Przyszedłem tu po Inoue - wyjaśnił Ichigo.
Grimmjow prawie prychnął.
- Jest z Ulquiorrą.
- Dlatego właśnie muszę iść - powiedział bardziej stanowczo Ichigo.
- Dlatego właśnie nie musisz iść - stwierdził cierpliwie Grimmjow. - Jest bezpieczniejsza niż z kimkolwiek innym.
Ichigo zmarszczył czoło.
- Chad... Ishida. Renji i Rukia...
- Nic im nie jest. Wsparcie z Soul Society - Grimmjow prawie się skrzywił - zajęło się nimi skutecznie.
Ichigo uniósł brwi i otworzył oczy.
- Położyli trupem Siódemkę i Ósemkę - oznajmił obojętnie Grimmjow. - Nawet Nnoitra miał pecha - dodał, tym razem z wyraźną satysfakcją.
- Nie martwi cię to? - spytał Ichigo ze zdumieniem. - Nie pomogłeś im?
Grimmjow prychnął i odwrócił wzrok. Coś w głosie Ichigo, jakiś bezsensowny żal czy uraza, sprawiło, że prawie czuł się winny. Ichigo zamknął oczy.
- Dlaczego m i pomogłeś? - spytał niemal szeptem.
Grimmjow wciąż patrzył w ścianę po swojej prawej stronie. Sam nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- Muszę iść - powtórzył Ichigo, podnosząc się.
- Zostań jeszcze - powiedział Grimmjow, stojąc już tylko metr dalej. - Nikt cię tu nie będzie szukał. Tu jesteś bezpieczny.
Wtedy Ichigo w końcu uniósł wzrok i spojrzał na niego. Przez chwilę patrzyli na siebie. Szeroko otwarte oczy Grimmjowa chyba pierwszy raz wyrażały tak paniczny strach. Ichigo nie pamiętał, by kiedykolwiek wcześniej odczuwał takie współczucie. Próbował się uśmiechnąć, ale bez efektu. Odwrócił głowę.
- Muszę iść - powiedział po raz trzeci i tym razem w jego głosie zabrzmiała wyraźna niechęć.
Grimmjow zacisnął dłonie w pięści.
- Mógłbym cię zabić tu i teraz - powiedział niemal z desperacją.
Ichigo uśmiechnął się, znów zamykając oczy i pochylając głowę. Nie mógł odpędzić wspomnienia miękkich łap na piersi, aksamitnego ogona łaskoczącego szyję i szorstkiego języka na policzku.
- Nie mogę zostać - oznajmił, wstając z posłania. Skierował się ku drzwiom, rozglądając za Zangetsu.
Przed wyjściem z komnaty odwrócił się. Przez moment miał wrażenie, że czuje podmuch wiatru gaszący płomień jedynej świecy rozpraszającej ciemności. Twarz Grimmjowa była teraz samą determinacją, która desperacko walczyła z napierającą pustką. I samotnością bestii.
- Ale może... pójdziesz ze mną? - spytał Ichigo swoim całkowicie pozbawionym agresji głosem, który potrafił zaczarować każdego.
Grimmjow odwrócił się.
- Jesteś moją zdobyczą, Kurosaki Ichigo - dobiegł jego cichy głos. - Należysz do mnie i masz do mnie wrócić. Ale nie będę czekać w nieskończoność. Jeśli będziesz zwlekał, sam po ciebie pójdę. Na razie... po prostu... nie daj się zabić.
Ichigo stał w milczeniu, a potem skinął głową.
- Przeżyję - powiedział, nie składając żadnych obietnic.
Ramiona Grimmjowa opadły lekko dostrzegalnie. Ichigo odwrócił się i wyszedł.
Mrok Las Noches nie wydawał się już tak wrogi.
[4.7.2009]