sapporo
Powoli szedł korytarzem hotelu. Było dopiero co po zawodach, które - zgodnie z ogólnymi oczekiwaniami - wygrał lider Pucharu Świata, Adam Małysz. W tej chwili chyba właśnie odbywała się konferencja prasowa i hotel był opustoszały od dziennikarzy i fotoreporterów. Gdyby nie ten fakt, za nic nie opuściłby pokoju.
Wszedł do windy i nacisnął przycisk parteru. Urządzenie bezszelestnie ruszyło w dół i po chwili już był na miejscu. Szybko działały japońskie urządzenia... Zdążył tylko na moment ujrzeć swoje odbicie w wypolerowanych drzwiach. Blada twarz, zaciśnięte usta i jasne oczy - po których nikt by nie odgadł, że ma dopiero 23 lata. Janne Ahonen...
Wyszedł do holu i skierował się do restauracji celem napicia się herbaty. Tak jak oczekiwał, nie ujrzał ani jednego dziennikarza.
Właściwie - jak uprzytomnił sobie z lekkim zdziwieniem - miał ochotę na rozmowę. Zdarzało mu się to bardzo rzadko, gdy był poza domem. W domu była Tiia, zawsze gotowa go wysłuchać i doradzić. Teraz jednak Tii nie było - spała pewnie smacznie na drugim końcu świata i nie było sensu jej budzić wydzwanianiem z Sapporo do Lahti. Koledzy z drużyny rozpierzchli się w nietęgich humorach po mieście, chociaż trochę pozwiedzać, zaś trener był na konferencji - wszak Risto zajął dziś niespodziewanie wysokie, drugie miejsce. Trener był fachowcem, a do tego niezłym psychologiem, zawsze otwartym na uwagi i problemy swoich podopiecznych. Ale Janne nie chciał mu dziś zawracać głowy.
Kupił herbatę przy barze i rozejrzał się po sali. Tu też było pusto - widzowie ze skoczni jeszcze nie dotarli. Przy jednym ze stolików pod ścianą siedział Martin Schmitt. Janne zawahał się. Przez chwilę walczyły w nim sprzeczne uczucia, aż w końcu Niemiec podniósł głowę i zobaczył go. Uśmiech rozjaśnił jego twarz, gdy eks-lider Pucharu Świata skinął głową z zaproszeniem. Fin mógł odwrócić się na pięcie i pójść w przeciwnym kierunku - był znany z ekscentrycznego zachowania i Martin na pewno by się nie przejął. Jednak potrzeba rozmowy zwyciężyła. Podszedł powoli do Niemca - kolegi i rywala. Uśmiech nie schodził z twarzy dwukrotnego zdobywcy PŚ, choć - jak skonstatował Janne - miał on jeszcze mniejsze powody do zadowolenia niż on sam.
Pod uważnym spojrzeniem Fina Martin opuścił wzrok. W gruncie rzeczy na każdych zawodach ci dwaj młodzi mężczyźni choćby przez moment patrzyli sobie w oczy, czując, że - jakkolwiek by nie było - łączy ich coś szczególnego. I obaj wiedzieli, że była to pewna rozmowa, przeprowadzona niemal dwa lata temu w słoweńskiej Planicy. Od tamtego czasu właściwie nigdy ze sobą nie rozmawiali - nie było istotnie o czym.
Martin wiedział z doświadczenia, że Fin raczej da się pokroić, aniżeli zacznie rozmowę. Siedzieli tak więc dobrą chwilę, popijając herbatę.
- Co o tym sądzisz?
Niemiec był bardzo, ale to bardzo zaskoczony, że jednak się pomylił. Podniósł oczy znad herbaty i napotkał wzrok Ahonena, w którym - po raz chyba pierwszy w życiu - dostrzegł niepokój. Uśmiechnął się ponownie.
- Nie ma wątpliwości, kto jest obecnie najlepszy na świecie - powiedział.
Fin ledwo słyszalnie westchnął i spuścił wzrok.
- Jak ty to znosisz? Przez dwa lata byłeś postacią numer jeden w tym sporcie, a po zwycięstwach w Kuopio zapowiadało się, że i ten sezon będzie należał do ciebie...
- Fortuna kołem się toczy. Nie zawsze można wygrywać.
- Nie zamierzasz spróbować?
Martin roześmiał się cicho.
- Oczywiście, że tak. Próbuję cały czas, nie mam zamiaru się poddać. Przecież bardzo wiele może się zdarzyć... Poza tym... Nie skaczę dla medali czy rekordów - skaczę dla siebie i dla... - Urwał i odwrócił wzrok.
Fin dostrzegł jego zmieszanie i nic nie powiedział. Znów zapadła cisza.
- Obawiam się, że ja już nie mam siły próbować - szepnął Janne.
Niemiec odwrócił gwałtownie głowę i spojrzał na niego. Jego oczy lekko pociemniały.
- Przecież nigdy się nie poddawałeś, nigdy nie rezygnowałeś. Dlatego tak dobrze mi się z tobą skakało.
"I nie tylko dlatego" dodał w myśli.
- Pomyśl o Turnieju, gdzie walczyłeś do końca. Pomyśl o Mistrzostwach...
- Myślę cały czas - szepnął jeszcze ciszej Fin.
"No tak" zrozumiał Martin. "Mistrzostwa przecież odbywają się w jego rodzinnym Lahti. Jakże to będzie przegrać przed własną publicznością..."
- Ja wiem, kto
dla mnie jest najlepszym skoczkiem świata.
Fin zacisnął powieki i usta. Nagle poczuł delikatny uścisk dłoni na swojej. Nie cofnął jej. Otworzył oczy i podniósł głowę. Martin patrzył na niego w ten szczególny sposób, w jaki prawdopodobnie patrzył na niego wtedy w Planicy. W jego oczach odbijało się lekkie niezdecydowanie, ale też nie cofnął dłoni.
- Posłuchaj mnie jako przyjaciela, nie rywala. Daj sobie spokój z Willingen i wracaj do Lahti. Nie myśl o Pucharze, tylko o sobie. Skoncentruj się - jak zawsze - na tym, co najważniejsze. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz...
Janne dopił swoją herbatę, wstał bez słowa i poszedł w stronę baru. Po chwili jednak zawrócił. Nachylił się nad stolikiem i popatrzył na Martina.
- Dziękuję - powiedział cicho.
A potem uśmiechnął się uśmiechem, którym obdarzał tylko dwie osoby na świecie.
- To ja dziękuję. - Martin rozpromienił się.
- Do zobaczenia w Lahti.
[30.01.2001]
Od autorki: Co ciekawe, Janne rzeczywiście nie pojechał do Willingen, a został w Lahti na treningu. W jakimś stopniu go znam... :)