talizman




Od autorki: "Czarodziejka z Księżyca" stała się dla mnie tym, czym wcześniej był "Robin Hood", choć w stopniu wielokotnie intensywniejszym. Bardzo szybko Haruka Tenou i Michiru Kaiou zdobyły moją sympatię. Poniższy fic to ilustracja odcinka 110 serii - najpiękniejszego i najsmutniejszego spośród wszystkich dwustu.





Ocknęła się. Pierwszym zmysłem, który wraca wraz ze świadomością, jest słuch, a ona posłyszała odgłosy rozmowy dochodzące gdzieś z oddali. Próbowała poruszyć głową, ale natychmiast tego zaniechała. Poczuła, jak tysiące szpilek wbijają się w jej skronie. Stłumiła jęk. Przez chwilę nie miała pojęcia, gdzie jest. Czuła się jak szmaciana lalka, którą ktoś rzucił z całej siły o ścianę. Była uwięziona; została skrępowana czymś, co raniło jej nadgarstki i talię, gdy próbowała się poruszyć. Na chwilę przyszła jej do głowy niemądra myśl: łodygi ostu. Aż się do siebie uśmiechnęła na taką niedorzeczność.

Z trudem uniosła powieki. Zobaczyła nad sobą wysokie, ginące w mroku sklepienie i ostrołukowe okna zakończone maswerkami. Dobiegł ją szum morza. Morska katedra... I w tym momencie, gdy wydarzenia kilku ostatnich chwili wróciły z zatrważającą wyrazistością, jej oczy przykuł ten widok. Jakieś piętnaście metrów przed nią, na zimnej posadzce leżała Haruka, nad którą pochylała się Eudialyte, mierząc prosto w jej serce ze swego śmiercionośnego działka. Haruka, jej Haruka...

- Uranie...

Ostrzeżenie przerodziło się w cichy jęk, który ledwo wydobył się z jej zasznurowanego gardła. Eudialyte mówiła coś do Haruki; to było coś o czystym sercu, o krysztale czystego serca i talizmanach. Zamknęła oczy w udręce. Dlaczego muszą szukać tych przeklętych talizmanów?! Dlaczego nie mogą żyć w spokoju jak normalni ludzie?! Ale zaraz skarciła się za te buntownicze myśli. Misja...

Eudialyte powoli zacisnęła ręce na spuście. Haruka nawet nie drgnęła.

- Uranie!!!

Krew popłynęła z jej rozdartych nadgarstków, gdy wyszarpnęła ręce. Ale ona nie czuła bólu. Czuła tylko, że musi biec do Haruki, zasłonić ją własnym ciałem, obronić... W jednej chwili wróciły jej wszystkie siły, była niezwyciężoną wojowniczką, która w imię miłości poświęci nawet własne życie. Już biegła do Haruki, już była blisko... Haruka coś krzyczała...

Tysiące pocisków wbiły się w jej ciało. Nigdy jeszcze nie zaznała takiego bólu. Była tylko bólem. Z jej ust wydobył się okrzyk cierpienia, którego nawet nie próbowała powstrzymać. Okropny krzyk...

Upadła. Mogłaby tak leżeć już do końca, ciało odmawiało posłuszeństwa. Wystarczyło wyciągnąć rękę i dotknąć innego, lepszego świata, który już otworzył się przed nią. Tak blisko...

Haruka.

Wstała. Drżała na całym ciele, kolana uginały się pod nią, ale stała. Przed oczami miała tylko Eudialyte, która chciała jej ukochanej Haruce odebrać życie.

- Nikomu nie pozwolę zrobić ci krzywdy...

Haruka znów coś krzyknęła. Uciekać? Nie gdy ty tu jesteś, kochana...

Kolejna partia pocisków rozdarła jej ciało. Ta udręka nie miała końca. Spalała się w bólu, ale wciąż widziała szeroko rozwarte oczy Haruki, oczy pełne przerażenia, bólu i miłości. Już wkrótce...

Broń zamilkła, amunicja się skończyła. Teraz już nic jej nie grozi. Uratuje Harukę. Jeszcze kilka metrów... Eudialyte spostrzegła zagrożenie i obróciła się, mierząc do niej w geście samoobrony. Nieważne, byle tylko ocalić Harukę.

Eudialyte strzeliła. Ładunek przebił jej ciało i wybił z serca jego kryształ. A więc tak to się ma skończyć? Wyciągnęła ręce do Haruki. Tyle słów, tyle pragnień, tyle uczuć... Haruko, ukochana, czy nigdy już nie zapewnię cię o mojej miłości?



Patrzyła z przerażeniem, jak Michiru osuwa się na posadzkę, niezdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Ciało nagle odmówiło jej posłuszeństwa. Przed jej oczami pojawiły się niedawno spędzone chwile; uścisk ręki bezgłośnie wyrażający wszystkie uczucia...

Kryształ serca Michiru przemienił się w zwierciadło. A więc to jest talizman... Michiru nie żyje. To jest cena za ocalenie świata?

Eudialyte odwróciła się ku niej i coś powiedziała. Nawet nie słyszała co, już jej nic nie obchodziło. Skoro w sercu Michiru był talizman, to znaczy, że Eudialyte mówiła prawdę i w jej sercu jest drugi. Eudialyte okazała się sprytniejsza i rozegrała to w mistrzowski sposób, a teraz pochylała się nad nią z zamiarem odebrania jej talizmanu. Mesjasz zaklął trzy talizmany w czystych sercach. Czy były tego godne?

Nagle ktoś jeszcze pojawił się w katedrze. Dostrzegła jak przez mgłę eteryczną postać. Mesjasz? Nie, to tylko Księżycowa Pyza, która zawsze wtyka nos w nie swoje sprawy. Po co tu przyszła?! Po co zakłóciła tę magiczną chwilę?!

Czuła, jak wydarzenia dzieją się poza nią, jakby nagle część jej osobowości oddzieliła się i była w stanie powtarzać tylko te trzy słowa: Michiru nie żyje...

Kątem oka zauważyła, że Usagi wdała się z Eudialyte w bójkę, co skończyło się nagłym zniknięciem tej ostatniej z pola walki. Jej zmysły rejestrowały wydarzenia, ale umysł w ogóle ich nie akceptował. Jej oczy wpatrywały się tylko w leżącą Michiru, jej włosy opadłe na twarz, rozsypane wokoło... W uszach ciągle brzmiało echo krzyku, krzyku pełnego miłości, bólu i przerażenia...

Michiru nie żyje.

Usagi dopadła do niej i zaczęła coś gorączkowo mówić. Usłyszała swój martwy głos odpowiadający dziewczynie.

"To niesprawiedliwe, Michiru. Odeszłaś do swojego własnego świata."

Jej ręce bezwiednie chwyciły za działko Eudialyte leżące obok. Usagi rzuciła się na nią, próbując wyrwać jej z ręki broń. Śmieszna mała... Odpowiedziała jej z gniewem.

W końcu jakieś słowa dotarły do jej świadomości:

- Ocalimy świat bez talizmanów! Obronię go! Obiecuję!

Poczuła, jak łzy dławią ją w gardle. Łzy? Co to takiego? Nie można obronić świata bez talizmanów, tych przeklętych talizmanów. Ale przez chwilę nawet była skłonna zgodzić się z nią. Usagi jest silna...

Ale po co żyć bez Michiru? Lepiej to szybko skończyć i może... spotkać się z nią po drugiej stronie?

Zdecydowanie odepchnęła Usagi i przycisnęła działko do piersi. Spojrzała po raz ostatni na Czarodziejkę z Księżyca.

- Znajdź trzeci talizman.

Strzeliła.

Ciemność, ciemność pełna gwiazd, miękka jak włosy Michiru...




[9.12.1997]



back