turniej czterech skoczni
Od autorki: Jak się zorientujecie, historie o Exarze i jego dziewczynach dzielą się na humorystyczne, poważne i te pośrodku :) Poniższa zalicza się do tych humorystycznych.
Exar był poważnie zaniepokojony. Od paru tygodni jego dziewczyny zachowywały się co najmniej dziwnie: szeptały coś do siebie po kątach, chichotały i najwyraźniej z czymś się przed nim kryły. O ile takie zachowanie mogłoby podchodzić pod normalne u Cathii, o tyle w przypadku Clio Selene budziło poważne wątpliwości. Jeżeli jeszcze wspomnieć, że dziewczynom jakoś nagle przeszła na niego ochota i długie noce musiał spędzać samotnie... Tak, zdecydowanie coś tu nie grało.
Na początku podejrzewał, że to jakiś nowy numer Cathii i postanowił to zignorować. Potem jednak uznał, iż to nic z tych rzeczy. A gdy na dodatek Clio Selene włączyła się w te wariactwa, Exar przestał cokolwiek pojmować. Raz przyłapały go na tym, że długo i podejrzliwie się im przygląda, co spowodowało kolejny wybuch śmiechu, w którym - dałby głowę - brzmiały ironiczne tony. Exar speszył się i wrócił do swoich zajęć, próbując rozwiązać tę zagadkę.
Kiedy przy kolacji Cathia zachowywała się nadzwyczaj spokojnie, zaczął coś podejrzewać. Choć Clio Selene raczej nie pozwoliłaby na jego otrucie, zdecydował się nic nie jeść. Wypił tylko szklankę swego ulubionego napoju z witaminkami i udał się do pokoju, nawet nie zaczynając rozmowy. Był już raczej zmęczony całą tą sytuacją...
Obudził się gwałtownie, gdyż promień słońca wpadł przez okno i zatrzymał się na jego twarzy. "Słońce?!" Zerwał się z łóżka, a następnie jedną ręką złapał się za głowę, a drugą za poręcz. "Co tu się, do jasnej cholery, dzieje?" Biorąc pod uwagę, że okna jego pokoju wychodziły na południe, musiało być już bardzo późno. Nigdy dotąd nie pozwolił sobie na spanie do tej pory, a to oznaczało... Exar wziął głęboki oddech i...
- CUTSSON!!!
Odpowiedziała mu cisza. Było to bardzo dziwne, jako że o tej porze Cathia zwykle ćwiczyła z Silvermoon, a odgłosy tego treningu zawsze docierały na piętro. Tym razem nie słyszał nic. Narzucił na siebie swoją ulubioną czarną szatę i, lekceważąc ból głowy, wyszedł na korytarz. Przeczucie podpowiadało mu, że w świątyni nie ma nikogo, co równie dobrze mógłby sprawdzić za pomocą Mocy, ale za bardzo bolała go głowa, by się w ten sposób wysilać. Zajrzał do pokoju Silvermoon - był pusty. W pokoju Cutsson również nie znalazł niczego poza zwyczajowym bałaganem. Nie było w tym nic dziwnego: o tej porze rzadko kto jeszcze spał - Exar skrzywił się nieco. Czego ona mu dodała? Chloroformu?!
Na całe szczęście ból głowy szybko mijał, toteż Exar wracał do życia znacznie prędzej, niż się spodziewał. Na parterze również nie było nikogo, ale... Na stoliku leżała kartka zapełniona starannie wykaligrafowanymi słowami pisma Clio Selene. Wziął kartkę do ręki i przeczytał:
Kochany Exarku.
Postanowiłyśmy zrobić sobie z Cathy małe wakacje. Nie chciałyśmy
Cię budzić, więc poleciałyśmy dziś w nocy. Nie martw się o nas, poradzimy
sobie. Wrócimy niedługo. Pa!
Clio i Cathy
Exar przeczytał po raz drugi, nie wierząc własnym oczom, a potem zgniótł kartkę i rzucił ją w kąt.
- SILVERMOON!!!
Początkowo Exar był wściekły. Nagły wyjazd, a właściwie opuszczenie go przez dziewczyny, uznał za brak szacunku i obrazę jego honoru. Przez pierwsze dwa dni miotał się po świątyni, a przerażeni Massassowie uciekali na jego widok do dżungli. Potem uspokoił się i stwierdził, że jak nie, to nie. Wcale nie potrzebuje dwóch głupich kobiet, które nie dość, że zachowywały się nienormalnie, to do tego rozpraszały go w pracach nad wskrzeszeniem Bractwa Sithów. Teraz przynajmniej miał święty spokój i jeśli o niego chodziło, to mogły sobie w ogóle nie wracać - nie miał ochoty widzieć ich na oczy. Ale po kilku dniach uświadomił sobie, że ta cisza, od której odzwyczaił się przez kilkanaście lat życia z dwiema młodymi kobietami, sprawia niezwykle przygnębiające wrażenie. Exar snuł się po korytarzach świątyni i jeszcze nigdy chyba nie czuł się dalszy od myśli o odrodzeniu Bractwa. Jakże brakowało mu uroczych wrzasków Cutsson i spokojnego, opanowanego głosu Clio Selene...
"Wrócimy niedługo" napisała. Minął jakiś tydzień, aż Exar stwierdził, że coś na pewno przytrafiło się jego biednym uczennicom i że musi wyruszyć im na pomoc. Gdyby pomyślał racjonalniej, doszedłby do wniosku, że zrobił się co najmniej przewrażliwiony. Patrzył jednak przez pryzmat... długich, samotnych nocy spędzanych w zimnej świątyni na lesistym i opuszczonym Yavin 4...
Nie, nie mógł tego dłużej ciągnąć. Zdecydował się wyruszyć im na ratunek. (Był do tego stopnia zadufany w sobie, iż nie przyszło mu nawet na myśl, że dziewczyny nie wracają z własnej, nieprzymuszonej woli.) Problem był jeden - nie miał pojęcia, gdzie się udały. Clio Selene nie pozostawiła niczego przypadkowi i ani słówkiem nie napomknęła o planowanym celu ich wycieczki. Ale Exar był Mrocznym Lordem Sith, władającym potęgą, o jakiej niewielu istotom śniło się w całej Galaktyce. Spędził z obiema kobietami wystarczająco długo czasu, by wytworzyła się między nimi specyficzna więź, której nie mogłyby przerwać dziesiątki lat rozłąki, tego był pewien, a więc...
Stanął na środku głównej sali świątyni i przez chwilę skupiał wokół siebie Moc. Wiedział jednak, że to nie wystarczy. Dziewczyny mogły być miliardy lat świetlnych od niego, więc do kontaktu z nimi potrzebne było wykorzystanie również nauk Sithów. Gdy więc poczuł, że pole Mocy jest już wystarczająco silne, rozłożył szeroko ramiona i zaczął recytować formuły Starożytnych Sithów. Jego głos stopniowo wzmagał się i nawet człowiek całkowicie nieobeznany z Mocą wyczułby jej ogromną koncentrację w sali. Bardziej wprawieni dostrzegliby nawet, jak przez ramiona mężczyzny przepływają strumienie energii i kumulują się w jego umyśle. Aż w końcu Exar obrócił twarz ku górze, a jego głos wzniósł się do krzyku i nagle zamilkł. W ułamku sekundy przekaz myślowy został wysłany: przebił sklepienie świątyni, wzniósł się ponad poziom najwyższych drzew na księżycu i pomknął z prędkością ponadświetlną w przestrzeń kosmiczną. Przez następnych kilka sekund Exar stał nieruchomo z niewidzącym wzrokiem utkwionym w suficie, a potem jego oczy zabłysły, zgasły i mężczyzna nieprzytomnie zwalił się na ziemię.
Po raz drugi w ciągu kilku ostatnich dni Exar obudził się z potwornym bólem głowy. Zresztą bolało go całe ciało od spania na kamiennej posadzce świątyni. W pomieszczeniu panował półmrok. Exar dostrzegał jedynie zarysy ścian. Podejrzewał, że jest już poranek następnego dnia, a to oznaczało, że próba kontaktu kosztowała go więcej energii, niż przypuszczał. Ale nie zawracał sobie głowy takimi drobiazgami - zdobył to, czego szukał: miejsce pobytu Clio Selene i Cathii. Aktualnie nie był jednak w stanie ustać o własnych siłach, a co dopiero lecieć komukolwiek na odsiecz. Bardzo powoli uniósł się z pozycji leżącej i, przytrzymując się ścian, udał się do swojej komnaty. Przejście tych kilkunastu metrów wyczerpało go na tyle, że marzył już tylko o łóżku - obojętne, czy pustym, czy z jedną z dziewczyn. Chciał się tylko położyć i odpocząć. Rzucił się na posłanie i zasnął w kilka sekund. Prawie. Przed zaśnięciem zdążył rzucić na siebie zaklęcie rekonwalescencyjne - nie miał ochoty budzić się w jeszcze gorszym stanie niż...
Nie wiedział, jak długo spał. Było mu to absolutnie obojętne. W każdym razie po obudzeniu czuł się jak nowo narodzony. Poranek dopiero co wstał, a więc w końcu jego organizm zaczął funkcjonować, jak należy. Wstał bez żadnych zawrotów głowy tudzież innych atrakcji i poszedł się wykąpać. To zdecydowanie poprawiło mu humor. Potem zabrał się za coś, co sprawiało mu równie wielką przyjemność jak wykorzystywanie Mocy czy igraszki z dziewczynami: czesanie włosów. Tak, pod tym względem był wyjątkowo próżny. Ale właśnie zobaczył jedną korzyść z braku kobiet w otoczeniu: mógł sobie pochodzić z rozpuszczonymi włosami, jak długo chciał. Nie mógł tego robić przy nich, bo wiedział, że jego włosy działają na obie kobiety jak wabik. A musiał jakoś trzymać je w karności. To myśląc, powoli przeczesywał sięgające poniżej pasa, czarne jak noc, jak Ciemna Strona Mocy włosy. Był z nich naprawdę dumny. To był chyba jego jedyny sekret, jaki zdołał utrzymać w tajemnicy przed tymi wścibskimi babami. No, może był trochę niesprawiedliwy w tej ocenie, jeśli chodzi o Clio Selene, ale Cutsson? Gdyby dowiedziała się o jego... hmm... słabym punkcie, bez skrupułów by to wykorzystała, skutkiem czego pewnego razu może obudziłby się... łysy. A do tego raczej nie miał zamiaru dopuścić. Ale teraz sobie skorzysta... Dociągnął grzebieniem do setnego razu, a następnie zadowolony odrzucił włosy niczym płaszcz na plecy i, podśpiewując pod nosem, wyszedł z łazienki. Tak, musiał przyznać, że życie bez kobiet ma czasem swoje zalety, gdy szedł korytarzem w mocno wydekoltowanym stroju. Jeszcze tylko przejrzał się w dużym lustrze na ścianie i to, co tam ujrzał, polepszyło jego humor już do końca. Był niewątpliwie przystojnym mężczyzną...
Starstorm 1 stał gotowy do startu, a Exar wydawał już ostatnie polecenia Massassom. Właściwie nie miał szczególnej ochoty zostawiać Yavina 4, ale był przekonany, iż ochronne pole wytworzone przez Moc zabezpieczy planetę przed ewentualnymi intruzami. Poza tym wkrótce miał tu wrócić - z towarzyszkami swego życia. Wszedł do statku i zasiadł za jego sterami. Powoli poderwał pojazd z ziemi i uniósł w górę. Wkrótce wyleciał poza zasięg pola grawitacyjnego księżyca. Przebiegł palcami po klawiaturze i wprowadził do komputera pokładowego - zdobyte z takim trudem - współrzędne: MW-SS-W0091-3:47°29'N,11°05'E. To był cel jego podróży.
Exar stał na brzegu lasu i zastanawiał się, co ma dalej robić. Współrzędne przywiodły go na planetę, na której aktualnie się znajdował. Narobiło się trochę zamieszania, bo gdy wszedł w atmosferę tej planety, namierzyły go satelity wojskowe i o mało co nie zmieniły go w chmurę gwiezdnego pyłu. Lord Sith użył jednak osłony kamuflującej dla statku i tak zabezpieczony udał się we wskazane miejsce. Wkrótce mógł już dojrzeć rozległy łańcuch górski, a gdy zbliżył się jeszcze trochę - tysiące, jeśli nie miliony ludzi kręcących się jak mrówki wokół. Postanowił wylądować w jakimś nie rzucającym się w oczy miejscu, ukryć statek i ruszyć na poszukiwanie dziewczyn. No i teraz stał właśnie na obrzeżu lasu i kombinował. Z tego, co zdążył się zorientować, populacja tej planety była raczej dość prymitywna, dziwił się więc, co przygnało tu jego dwie partnerki. Odkąd wylądował, czuł, że są one bardzo blisko. Wystarczy więc tylko odnaleźć je i skłonić do powrotu na Yavin 4.
Owinął się szczelnie płaszczem, bo temperatura była raczej niska, i ruszył przed siebie. Jego buty skrzypiały na śniegu, który był bardzo rzadko spotykanym zjawiskiem na Yavinie. Exar pomyślał, że ta wycieczka może mieć jakieś walory edukacyjne. Czemu nie?
Nie szedł długo, gdy oto przed jego oczami ukazał się olbrzymi transparent, rozwieszony ponad drogą, którą od jakiegoś czasu podążał. Widniały na nim jakieś słowa, napisane w absolutnie nie znanym mu języku: WILLKOMMEN IN GARMISCH-PARTENKIRCHEN!!! Wzruszył ramionami i udał się przed siebie. Wkrótce po obu stronach drogi zaczęły pojawiać się budowle i ludzie. Exar czuł się trochę nieswojo, bo ze wszystkich stron witały go uśmiechy. Odczuwał coraz większą chęć odnalezienia dziewczyn i wyniesienia się z tej planety - pełnej dziwnych istot o błyszczących oczach i czerwonych policzkach. Coś tu było nie tak. Szedł jeszcze jakiś czas, gdy w końcu dotarł przed dziwną konstrukcję. Na pierwszy rzut oka przypominała mu ona... wyrzutnię statków kosmicznych: długi pas startowy do rozbiegu, stromy próg i... bezpiecznie opadający stok - na wypadek, gdyby lot się nie powiódł - tak wytłumaczył sobie zastosowanie obiektu inteligentny Exar Kun. Ale po chwili jego uwagę przykuł kolejny transparent rozwieszony ponad tą budowlą. Nie mógł, rzecz jasna, odczytać znajdujących się na nim słów, ale doskonale czuł myśli i emocje osoby malującej je na nim. Człowiek ten zostawił bardzo wyraźny przekaz myślowy i dzięki temu Exar "wiedział", co mówi transparent: "Clio Selene Silvermoon i Catherine Cutsson - triumfatorki Oberstdorfu - wygrywają w Garmisch-Partenkirchen!!!" Tego było za wiele. Musiał w końcu dowiedzieć się, co jest grane. Skoncentrował się...
Po chwili stał przed całkiem sporych rozmiarów budynkiem, z okien którego sączyło się wesołe światło. Exar wszedł i znalazł się w rzęsiście oświetlonym hallu. Nie rozglądając się nawet, wbiegł na schody i podążył we wskazanym przez Moc kierunku. Tak, to tutaj.
Zza drzwi pokoju 1017, przed którymi właśnie stał, dobiegały dzikie hałasy, harmider i... tak, nie pomylił się: to na pewno był śmiech panny Cutsson. Exar po chwili wahania pchnął drzwi, a potem stanął jak wryty, bardzo zaskoczony widokiem, który zobaczył.
Na dwóch pluszowych kanapach, w centralnej części pokoju siedziały, a właściwie leżały jego dwie partnerki. Odziane były dość skąpo, w dłoniach trzymały kieliszki z jakimś trunkiem i co chwila śmiały się do... tych wszystkich mężczyzn ubranych równie skąpo jak one, których było chyba dziesięciu.
W najśmielszych snach Exar nie spodziewał się, iż ujrzy Clio Selene Silvermoon w takiej sytuacji. Bo dla Cathy Cutsson mogła być ona - szczerze mówiąc - normalna. Ale Clio Selene? Wzór cnót i symbol opanowania?! Urżnięta alkoholem - ona, która nigdy nie traciła nad sobą kontroli. Roznegliżowana - ona, która zawsze spała w koszuli nocnej zapiętej pod szyją na ostatni guzik i długiej do kostek. Na dodatek przystawiał się do niej jakiś smarkaty blondyn (kątem oka zauważył, że Cathia flirtuje z jakimś brunetem). "Mamo, dlaczego ona mi to robi?!"
Po chwili pozbierał się. Trzeba było zaprowadzić tu porządek.
- SILVERMOON!!!
Zgiełk ucichł, jak nożem uciął. Kilkanaście par oczu zwróciło się momentalnie na Exara. Ten przesłał osobnikom płci męskiej nakaz, iż mają się stąd wynosić. O dziwo, szybko się do niego zastosowali. Ale też i Exar wyglądał, jakby za chwilę miał wybuchnąć. Jedynie blondyn jakoś się grzebał. Exar bez słowa podszedł do niego i przyłożywszy mu w szczękę, wyrzucił na korytarz.
- Exar, miło, że wpadłeś! - zaszczebiotała słodko absolutnie nie zrażona Cathia, ale Exar nie dał się zwieść pozorom - w jej głosie brzmiała nutka przerażenia. Tak, przerazić Catherine Cutsson to było to, na co miał aktualnie największą ochotę.
- Milczeć! - wrzasnął.
Urażona Cathia wydęła usta, Exar natomiast odwrócił się w stronę Silvermoon i... w jego oczach rozbłysło zaskoczenie. Clio Selene wcale nie była pijana, jej błękitne oczy patrzyły przenikliwie jak zwykle. I poważnie, jak zwykle. Exar poczuł się po raz kolejny w tym mieście nieswojo.
A wtedy Silvermoon wybuchnęła perlistym śmiechem. Exar zgłupiał, a gdy kobieta w końcu się opanowała, błękit jej oczu rozjaśnił cały pokój.
- Zastanawiałyśmy się, kiedy się pojawisz - powiedziała. - Może usiądziesz?
Exar był już tak zgłupiały, że bez słowa wykonał polecenie.
- Cathy i ja wygrałyśmy przedwczoraj w Oberstdorfie pierwszy konkurs Turnieju Czterech Skoczni.
- Co? - zapytał nieprzytomnie.
Clio popatrzyła ponad głową Exara na stojącą za nim Cathię, a w jej oczach odbiło się zrezygnowanie. Cathia pokiwała głową.
- Turniej Czterech Skoczni to... A może zacznę od początku. Na tej planecie istnieje pewna dyscyplina sportowa o nazwie skoki narciarskie. Polega ona na...
Exar sięgnął do jej umysłu i ujrzał zjeżdżających po rozbiegu młodych mężczyzn, którzy następnie wyskakiwali na progu w powietrze i szybowali daleko... Oczywiście wszystko to na jego "wyrzutni statków kosmicznych". A skąd, do cholery, miał wiedzieć, do czego służy ten obiekt?!
- Przyleciałyśmy tu z Cutsson, bo właściwie od niedawna pasjonujemy się tym sportem i chciałyśmy poznać tych wszystkich cudownych, młodych skoczków... - Jej oczy nabrały rozmarzonego wyrazu. - A ostatecznie same postanowiłyśmy spróbować i... wygrałyśmy. Na dwóch obiektach.
- Domyślam się, że ci "wszyscy cudowni, młodzi skoczkowie" to te ofermy, które stąd wyrzuciłem? - spytał kwaśno, ale i z pewną satysfakcją, Exar.
Na twarzy Clio odbił się wyraz zakłopotania, podczas gdy Cathia skręcała się ze śmiechu.
- Można tak powiedzieć, ale nie wszyscy tu byli. Na przykład Kazuyoshi Funaki aktualnie zapija się w barze na dole. Właściwie wszyscy podłamali się nieco przy naszych wynikach 140 metrów, podczas gdy najlepsi na tej skoczni osiągają maksymalnie 125. No i noty miałyśmy też maksymalne. Funaki źle to przyjął - aktualnie to on skacze najlepiej stylowo, a i tak w tym sezonie nie dostał jeszcze pięciu dwudziestek. No i widzę, że znowu nie rozumiesz...
Exar absolutnie nic z tego nie pojmował, ale...
- Niektórzy pogodzili się z tym faktem i w ten oto sposób faceci, których wielbicielkami do niedawna byłyśmy my, stali się naszymi wielbicielami. Zresztą obie z Cutsson mamy na razie po 200 punktów w klasyfikacji łącznej każda, a co to jest, skoro ci najlepsi mają o wiele więcej? Ani więc Martin, ani Janne nie muszą się martwić o prowadzenie, zwłaszcza że zapowiedziałyśmy im, że skaczemy tylko w Turnieju, a nie we wszystkich konkursach. A propos: nie musiałeś bić biednego Janne, to jeszcze dziecko...
- Niech się cieszy, że nie oberwał mocniej - warknął Exar.
Clio westchnęła.
A Cathia postanowiła zaryzykować. Położyła Exarowi dłonie na ramionach i powiedziała cicho:
- Pojedziesz z nami do Innsbrucka, a potem do Bischofshofen, prawda? Pokażesz im wszystkim, jak skacze Lord Sith. Proszę...
Cathia rzadko prosiła o cokolwiek Exara Kuna, a gdy na dodatek do jej prośby przyłączyła się Clio Selene, której Exar rzadko potrafił odmówić... A potem to wszystko zrobiło się zbyt rozkoszne i Exar w którymś tam momencie stwierdził chyba, że zgadza się na wszystko...
Exar nie wiedział, co się dzieje. Stał na jakimś dziwnym podium; w jednej ręce trzymał narty, a do drugiej wciśnięto mu bukiet kwiatów. Wyściskano go i wycałowano. Tłum szalał z zachwytu, a kolejni skoczkowie przychodzili mu gratulować. Nawet mistrz Kazuyoshi Funaki, nawet tegoroczne objawienie Martin Schmitt, nawet Janne Ahonen z opuchniętą twarzą i cała masa innych. Exar był oszołomiony...
W Bischofshofen, podobnie jak w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen i Innsbrucku, ustanowiono nowy rekord skoczni - 140 metrów. Grzmiał o tym cały sportowy świat. Zwycięzcami Turnieju Czterech Skoczni została zupełnie nie znana trójka skoczków, w tym dwie kobiety. Clio Selene Silvermoon, Catherine Cutsson i Exar Kun pojawili się niespodziewanie i równie niespodziewanie zniknęli. Nikt nigdy nie dowiedział się, kim byli i skąd pochodzili, ale każdy, kto był tego dnia na zawodach w Bischofshofen, miał nigdy nie zapomnieć trzech par oczu: szarej, czarnej i błękitnej, w których odbijał się blask zwycięstwa...
Clio odpięła płaszcz i przewiesiła go przez poręcz krzesła, a sama rzuciła się na łóżko. "Nie ma jak w domu" pomyślała. Po chwili wstała i przeszła do pokoju Exara. Oparła się o framugę drzwi i popatrzyła na mężczyznę z ukosa. Po chwili do komnaty wpadła Cutsson i przez moment wszyscy stali w milczeniu, patrząc jedno na drugie. A potem cała trójka wybuchnęła głośnym śmiechem...
- To co? Za rok też lecimy na Turniej?
A Massassowie znów pochowali się w dżungli, słysząc swego pana zanoszącego się śmiechem...
[31.01.1999]