willingen
Z uwagą śledził lot i lądowanie Adama Małysza. Gdy spiker wymienił jego nazwisko przed liderem, uśmiechnął się. Kolega z Polski po pierwszej serii zajmował dopiero ósmą lokatę, on sam drugą. Wyprzedzał go tylko Risto. Była do doskonała pozycja wyjściowa do zwycięstwa - pierwszego w tym sezonie, kolejnego w karierze. Ale Ville nie zawracał sobie tym głowy. Ciągle uśmiechnięty spojrzał w stronę Mattiego i mrugnął do niego. Na twarzy dziewiętnastolatka z Kuopio odbił się lekki wyraz zdziwienia, ale i uznania. Ville niemal zarumienił się pod jego spojrzeniem. Szybko podbiegł do kolegi, złapał go za rękę i szepnął coś do ucha.
Matti powstrzymał się od jakichkolwiek gestów z uwagi na otaczającą publiczność. A Ville rozejrzawszy się gorączkowo, dostrzegł serwismena ekipy. Teoretycznie mogli sami odnieść narty do namiotu przygotowań, co zresztą zazwyczaj czynili, ale tym razem ciut im się spieszyło - mieli niewiele ponad pół godziny. Narty zostały przekazane, a Ville i wciąż trzymany przez niego za rękę Matti szybko oddalili się ze skoczni.
Wszyscy doskonale wiedzieli, że Ville Kantee i Matti Hautamäki bardzo się przyjaźnią. W to, jak głęboka była to przyjaźń, nikt nie wnikał. Niemniej jednak jasne było, że idealnie dopasowali się charakterami. Matti był opanowany, spokojny i zawsze kontrolował emocje, Ville był całkowitym jego przeciwieństwem. Najradośniejszy i najdowcipniejszy z całej ekipy fińskiej, często zachowywał się, jakby to on miał 19 lat, a Matti 22. Uśmiech właściwie nie schodził z jego twarzy, a błękitne oczy patrzyły otwarcie, szczerze i niemal dziecinnie. Choć nigdy niewinnie... Ten jego szelmowski sposób bycia, pragnienie ciągłych żartów i niezachwiana pewność siebie sprawiały, że miał miliony fanek na całym świecie, a popularnością ustępował jedynie Janne Ahonenowi.
W końcu dotarli na miejsce czyli do kontenera przydzielonego ich ekipie. W środku nie było nikogo, toteż szybko weszli: Ville z niecierpliwością i lekkim drżeniem, Matti z właściwą sobie rezerwą. Ville zamknął dokładnie drzwi, na okna nawet nie zerknął, po czym wreszcie zatrzymał się z ciągłego ruchu i spojrzał na Mattiego. Uśmiech rozjaśnił jego twarz, gdy chłopak kocim ruchem, niemal zmysłowo przeciągnął koszulkę przez głowę, a potem podszedł do przyjaciela i namiętnie go pocałował.
- Naprawdę mam na ciebie ochotę - powiedział.
Matti nie mógł nie zareagować...
Gdy później, na starcie drugiej serii Matti pojawił się w koszulce Villego, wprawiając w konsternację obsługę konkursu, widzów i komputery, dopiero wówczas spostrzegł, że coś jest nie tak. Właściwie ostatecznie skończyło się na długich tłumaczeniach komentatorów telewizyjnych, że to jednak nie Ville Kantee oddał tak długi skok, oraz upomnieniu, że numerami startowymi raczej nie powinno się zamieniać, udzielonym przez Waltera Hofera obu młodzieńcom. Na szczęście regulamin FISu nie przewidywał poważniejszych konsekwencji, więc chłopcom nie groziła żadna dyskwalifikacja, jak by to miało miejsce w innym sporcie, co byłoby przykre z racji faktu, że Ville istotnie ten konkurs wygrał. Całe wydarzenie potraktowano jako kolejny wybryk Villego, który tym razem był najzupełniej niewinny. Właściwie tylko trener Kojonkoski mógł coś podejrzewać po nagłym - i nie pierwszym już - zniknięciu chłopców po pierwszej serii, a jedynym, który wiedział, co się naprawdę zdarzyło, był Janne Ahonen, tym razem jednak nieobecny w Willingen.
Minęły dokładnie dwa tygodnie.
Nazajutrz miał się odbyć pierwszy z konkursów Mistrzostw Świata w Lahti - indywidualny na dużej skoczni. Głównym faworytem do złotego medalu był oczywiście Adam Małysz... Janne Ahonen westchnął. Tak, on sam mógł liczyć w najlepszym wypadku na srebro, choć... Kto wie?
Spojrzał na zegarek - dochodziła dziesiąta. Pora iść spać. Na korytarzu rozległy się czyjeś kroki i zaraz ucichły. Na czas mistrzostw Janne przeprowadził się do hotelu, gdzie mieszkała reszta ekipy. Nie powodowało nim jakieś szczególne przywiązanie do chłopaków z drużyny, a bardziej pragnienie chronienia Tii i jej prywatności, dlatego zdecydował się na to posuniecie. Od domu do skoczni miał ledwo pół godziny i to spacerkiem, ale uznał, że przeszkadzałyby mu tłumy fanów codziennie wystawające pod oknami. Chciał dać Tii spokój na te kilka dni.
Podszedł do drzwi, upewnił się, że są zamknięte, i już miał zacząć się rozbierać, gdy usłyszał ciche pukanie. Zamarł. Nie mógł to być żaden z fanów, dziennikarze też chyba nie byli tak źle wychowani; pozostawała możliwość, że to trener lub któryś z kolegów. Otworzył drzwi. Nie mylił się: na korytarzu stał Ville Kantee, z którym... Tak, można to nazwać przyjaźnią. Typową fińską przyjaźnią.
Ville, nie czekając na zaproszenie, bo właściwie nie musiał na nie czekać, wszedł do pokoju, a Janne powoli zamknął za nim drzwi. I dopiero teraz uświadomił sobie, że minęło dość dużo czasu, odkąd widzieli się po raz ostatni. Spojrzał uważnie na przyjaciela. Ville uśmiechnął się.
- Jak samopoczucie? - spytał.
- Jak zwykle - odpowiedział Janne.
Zapadła cisza.
- Tak witasz dawno nie widzianego kolegę? - spytał Ville z lekkim wyrzutem w głosie.
Janne westchnął cicho i ledwo dostrzegalnie wzruszył ramionami.
- A co? Mam rzucić ci się w ramiona i wycałować? Wiem, że tego akurat najbardziej byś sobie życzył... Co to się z tą młodzieżą porobiło...?
Uśmiech, który pojawił się na ustach Villego, u kogoś innego mógłby zostać uznany za obleśny, ale u dwudziestodwulatka z Kuopio wyglądał po prostu przeuroczo. Janne mimowolnie uśmiechnął się.
- Co ty robisz z biednym Mattim? - spytał.
- To, co nam obu sprawia przyjemność.
- Jesteś tego pewien? - Ahonen popatrzył na niego uważnie.
- Najzupełniej - w oczach Villego nie było cienia wahania, a uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze szerszy.
Janne nie rezygnował.
- Znam cię i wiem, że traktujesz to tylko i wyłącznie jako zabawę...
- A jak mam to traktować? Chyba nie podejrzewasz, że...
Oczy starszego z przyjaciół ledwo dostrzegalnie pociemniały.
- Nie interesują mnie szczegóły z waszego życia prywatnego, ale wydaje mi się, że to zaszło trochę za daleko. A nie widzieliśmy się ledwo przez półtora miesiąca.
- Dlatego uspokajam cię, że to tylko zabawa.
- I właśnie o to mi chodzi! - Janne mówił już całkiem - jak na niego - głośno. - Z twojej strony może to tylko zabawa - tak jak wtedy z Minną, prawda? - ale jak na to zapatruje się Matti?
Ville otworzył szerzej oczy.
- Nie mam zielonego pojęcia i, prawdę powiedziawszy, zupełnie mnie to nie obchodzi.
- Nie obchodzi cię?
- Najzupełniej. I wiesz, co ci powiem? Z Mattim będzie dokładnie tak jak z Minną. Prędzej czy później, bo inaczej być nie może. Trochę zmiany co jakiś czas to bardzo praktyczne i jeszcze bardziej przyjemne. Sam powinieneś kiedyś spróbować.
Janne, którego od dobrych kilku chwil ogarniał gniew, nie zdołał się tym razem pohamować. Uniósł dłoń i uderzył Villego w twarz. I Ville dopiero teraz się przestraszył - gdy zobaczył spojrzenie przyjaciela, którego przez ostatnie minuty unikał, i jego zarumienioną twarz. W jego oczach zabłysły gniew i uraza, a za chwilę to wszystko przeszło w żal. Janne tylko raz widział takie spojrzenie - gdy kiedyś pokłócił się z Tiią. A Ville nie powiedział ani słowa, tylko przyłożył dłoń do policzka i wybiegł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Na korytarzu jednak stanął i oparł się o ścianę, jakby siły go zupełnie opuściły. Skulił się i stał tak, zupełnie jak porażony. Minęła chwilka, i druga. Drzwi do pokoju Ahonena otwarły się i stanął w nich on sam. Ville nawet nie próbował na niego spojrzeć. Janne, widząc skuloną sylwetkę przyjaciela, poczuł kolejny przypływ litości - tej dobrej i budującej litości, przyjacielskiej.
- Nienawidzisz mnie... Boże, jak ty mnie nienawidzisz - dobiegło go od strony Villego. - Traktujesz mnie jak rywala, podczas gdy ja nawet nie wiem, czy trener wstawi mnie do kadry... Musisz mnie nienawidzić... - zaczął cicho szlochać.
Janne nie czuł potrzeby wyjaśniania, że żadnej nienawiści do niego nie czuje, a zwłaszcza na polu zawodowym. Podszedł tylko do chłopaka, objął go delikatnie i zaprowadził z powrotem do pokoju. Tam pozwolił mu się wypłakać do woli.
Była już jedenasta, gdy Ville wrócił do swojego pokoju. Ten nieprzewidziany wybuch histerii zupełnie go uspokoił, a tego przecież każdy z nich potrzebował dziś najbardziej. Janne wytłumaczył mu, że Ville powinien z Mattim porozmawiać na poważnie i w ten a nie inny sposób wyjaśnić całą sytuację. Ville z mocnym postanowieniem poprawy poszedł spać. W gruncie rzeczy był dobrym człowiekiem...
Janne w końcu mógł wyciągnąć się na łóżku i odpocząć przed jutrzejszym konkursem. Choć... Niezależnie od jego wyniku czuł, że jest szczęśliwym człowiekiem. Miał wokół siebie ludzi, którzy go kochali. Tak, zobaczy się jutro z Tiią...
A jednak tuż przed zaśnięciem przed jego oczami pojawiła się zupełnie inna twarz - młodego mężczyzny o ciemnych włosach i błękitnych oczach. Martin Schmitt po raz kolejny obdarzył go promiennym uśmiechem, który Janne Ahonen z lekką, uroczą nieśmiałością odwzajemnił, po czym zapadł w sen.
[5.02.2001]