Od autorki: Miało być ostre porno... ale oczywiście nie wyszło. Ostrzeżenie i tak: dużo seksu!!! Tekst zainspirowany został narutową galerią nami86. Aha, wciąż nie uważam się za fankę slashu w "Naruto".
nocny śpiew cykad
słońce zaszło za księżyc nad kwiatem wiśni Najpierw był słoneczny dzień. Skóra Naruto pachniała rozgrzanym powietrzem sierpniowego popołudnia i drzewem cytrynowym. Do pawilonu wpadał słodki śpiew skrytych pośród jego gałęzi raniuszków. Wszystko było tak naturalne, kiedy za ścianą w lekkim wietrze astry chyliły swoje główki, a ptaki ćwierkały radośnie. Sakura słyszała, jak się śmieją. A może to był śmiech Naruto? W tym śmiechu nie słychać było niepewności, która jeszcze przed chwilą odbijała się w jego oczach. Ta nieśmiałość ani trochę jej nie drażniła, wzmacniała tylko sympatię do niego. Jego dotyk, tak delikatny, sprawiał, że czuła się bezpieczna. Jego pocałunki, przeplatane wybuchami śmiechu po obu stronach, czyniły atmosferę niemal magiczną - w ciepły, spokojny i harmonijny sposób. Każdy jego gest świadczył o oddaniu i trosce. Chciał z nią być na równych zasadach. Sakura mogła mu dać szczęście, ale nie satysfakcję. Później była księżycowa noc. Poza papierowymi ścianami pawilonu ćwierkały cykady, jako jedyne mącąc chłodną ciszę. Od czasu do czasu słychać było płynący opodal strumień, którego woda połyskiwała srebrem. Jej krople jeszcze przez chwilę połyskiwały na skórze Sasuke, gdy wrócił z wieczornego treningu, a jego włosy wciąż były wilgotne. Kiedy leżał koło niej, jego wzrok był bardziej odległy niż księżyc. Kiedy dotykał jej w najbardziej rozpalający sposób, jego spojrzenie nie zanurzało się w agrestowej zieleni jej oczu ponad płonącymi policzkami. Jego ruchy były zdecydowane, szybkie, jego dłonie silne, ale wszystko odbywało się w absolutnym milczeniu dopełnionym śpiewem cykad. To Sakura krzyczała, cicho i głośniej, kiedy udało się jej zaczerpnąć oddechu. Kiedy Sasuke był w niej, kiedy czuła się centrum wszechświata. Wtedy nawet wydawało się jej, że widzi na jego zamkniętej twarzy uśmiech. Był tak daleki. Jej ręce nie miały nawet sił go objąć, a namiętność spalała samą siebie. Mogła mu dać satysfakcję, ale nie szczęście. A potem nadszedł czas zaćmienia. Sakura mogła siedzieć tam przez wieczność. Być może wiedzieli, że tam jest. Być może zupełnie ich to nie obchodziło. Być może w tej właśnie chwili mogli być sobą bardziej niż kiedykolwiek indziej - kiedy byli razem, kiedy byli całością i pełnią, nie potrzebując i nie akceptując niczego więcej. Naruto był płynną pasją. On, który kiedyś drżał pod dotykiem Sasuke, teraz trzymał go w uścisku tak pewnym, jakby złożono w jego ramiona cały świat. Sasuke mógł jedynie poddać się tym dłoniom, które bez najmniejszego wahania zawłaszczały każdy fragment jego skóry. Pocałunki Naruto były samą desperacją, jakby chciał posiąść na własność nawet oddech Sasuke, nie dopuścić, by jego jakakolwiek mikroskopijna część znów odeszła. Naruto smakował solą łez wypływających spod mocno zaciśniętych powiek. W absolutnej ciszy momentu, gdy świat zamarł, słychać było tylko przyspieszające i zwalniające oddechy. Ktoś obdarzony nadzwyczajnym słuchem mógłby usłyszeć także dwa serca uderzające tym samym rytmem. Kiedy Sasuke odchylił głowę i popatrzył prosto na nią - nigdy jej nie widząc - w jego spojrzeniu Sakura zobaczyła odbicie słonecznego blasku. Wstała i wyszła, bezgłośnie zasuwając drzwi. Wszechświat grał swoją muzykę. [14.11.2008] |