Ciosy Shinsuke były precyzyjne, a jego skupienie bez zarzutu. W jego ruchach nie było cienia wahania i dzisiaj nawet Kotarō musiał mu ulec. W jego oczach lśniło zadowolenie - znacznie głębsze niż spowodowane jedynie dobrym występem. - Oszukiwałeś - powiedział Kotarō, nie mogąc zaakceptować porażki. - Wcale nie oszukiwał - rzucił Gintoki. Jednak nawet docinki Kotarō nie mogły dziś wyprowadzić Shinsuke z dobrego nastroju. Ukłonił się lekko koledze i rozejrzał się za następnym partnerem do walki. Tego dnia był w dōjō niepokonany. Shōyō nie pytał o przyczyny jego wyjątkowego samopoczucia - liczyło się, że Shinsuke był pełen energii i zapału. I jakoś tak się stało, że był w stanie zarazić nim kolegów. Pod wieczór on, Kotarō i Gintoki znów byli najlepszymi przyjaciółmi. Kiedy po grze w kopnij puszkę radosny śmiech Shinsuke niósł się po podwórzu, Shōyō przystanął, by go posłuchać. - Sensei, dlaczego wiosna nie może trwać wiecznie? - rzucił chłopiec beztrosko; rzadko zadawał takie pytania. - Cóż, to niemożliwe - odparł Shōyō. - Możesz jednak zawsze nosić wiosnę w sercu. Jeśli nie zapomnisz, jak się śmiać. Jeśli będziesz pamiętać, co czyni cię szczęśliwym. Jeśli nigdy nie stracisz tej pasji, Shinsuke. Przez chwilę Shinsuke patrzył na niego z łagodnym - i jednocześnie jakby tajemniczym - uśmiechem, a potem ukłonił się lekko i odszedł.
|