W listopadzie, gdy szkocki śnieg padał zdumiewająco łagodnie, Harry Potter umarł. Poległ w bitwie. Miał siedemnaście lat i wciąż był uczniem. Nastąpiła pomyłka w planach, błąd, i teraz nie żył. Dwie noce później, po pogrzebie Harry'ego, Severus Snape padł na twarz przed Lordem Voldemortem. Voldemort z dezorientacją patrzył na stworzenie leżące przed nim krzyżem. Od lat Snape nie odpowiadał na wołanie Mrocznego Znaku i Voldemort zawsze wiedział, że zginie za zdradę, ale tej nocy, w noc zwycięstwa - Harry Potter nie żył, a Voldemort przypuszczał, że Hogsmeade upadnie w ciągu miesiąca - Snape odpowiedział na wezwanie wraz ze swymi byłymi towarzyszami i bez słowa rzucił się do stóp Czarnego Pana. Ciekawość Voldemorta została wzbudzona wystarczająco, by odsunął topór Macnaira i kazał Snape'owi podnieść twarz. Oczy, które napotkały jego oczy, nie były oczami Severusa Snape'a, którego pamiętał. Te oczy zawodziły z jego twarzy głodem, krzyczały buntem i wściekłością, bardziej niż cienkie, drżące wargi były w stanie, a jego twarz była kredowobiała, a jego oddechy były gwałtowne. - Zabij mnie, jeśli chcesz - powiedział, a ton jego głosu nie był ani trochę uwielbieniem czy nawet strachem. - Zabij mnie... nie oczekuję życia... ale pozwól mi najpierw wyświadczyć ci usługę. - A cóż to takiego? - spytał Voldemort. - Daj mi moc, by zabić Dumbledore'a - powiedział Snape. - Natchnij mnie nią... wyssij mą duszę i zastąp stęchłym powietrzem, nie będę za nią tęsknił, zrób cokolwiek musisz zrobić, ale stwórz z mego ciała broń... bombę... przemień mnie w bombę. Voldemort potrafił odróżnić prawdę od kłamstwa. Przyznał, sam przed sobą, że jest zdumiony. - A skąd ta nienawiść do twego wyrozumiałego, życzliwego patrona? - Harry nie żyje - wychrypiał Snape. - Nie żyje, rozumiesz mnie, on nie żyje. - Oczywiście, że nie żyje - powiedział Voldemort i poczuł znajomy przypływ dumy i spokoju. - Odszedł, gdyż tego pragnąłem. To ja go zabiłem. Nie Dumbledore. - Dumbledore posłał go do walki z tobą. Żółtodzioba. A ty zrobiłeś, co wiedzieliśmy, że zrobisz. Nie. To było złe, to było złe. - Głowa Snape'a kołysała się powoli w przód i w tył, zwieszając się z jego szyi, zwiędnięty kwiat na złamanej łodydze. - Rządź światem. Żyj wiecznie. Rób, co zapragniesz. To nie ma znaczenia. Nic już nie ma znaczenia. Ale pozwól mi być tym, który go zabije, i pozwól mi to zrobić, bo nic już nie ma sensu, rozumiesz? Rozumiesz? Walczył i zginął za coś, co w ogóle nie ma znaczenia. Voldemort zdał sobie wtedy sprawę, że Snape jest szalony. Znów spojrzał w oczy Snape'a i przypomniał sobie młodego mężczyznę, który najpierw do niego przyszedł, starszego mężczyznę, który odwrócił się od niego, zawsze płonącego niezłomnymi zasadami, dla których na bok odkładał osobiste uczucia. Gdy Voldemort czynił słusznie - Snape dołączył do niego, potem, gdy Voldemort czynił źle - Snape odszedł. I jakiekolwiek targały nim namiętności, wyładowywał je na słabszych. I nie ugiął się. I złamał. Uczyniła to miłość. Człowiek jak Snape pokocha tylko raz, jeśli pozwoli sobie, i to go zniszczy, zetrze go na proch, każe mu bełkotać w szaleństwie u stóp okrutnego Pana, wstrząśnie ziemią i niebem ponad nim i pod nim, aż nie zostanie nic, co doda otuchy. Voldemort był bardzo szczęśliwy, że nigdy nie kochał. - Zabij mnie, jeśli musisz - powiedział Snape. - Ale bardziej przydam ci się żywy - przez jakąś jeszcze godzinę. To zadziała. On wciąż mi ufa. Boleje wraz ze mną. - Wyraz nienawiści przebiegł przez jego twarz, tak silnej, jak Voldemort nigdy przedtem nie widział. - Ma śmiałość... mówię ci... zrób to lub skończ z tym... - Zrobię to - powiedział Voldemort. Okazało się, że zdobędzie Hogsmeade wcześniej, niż oczekiwał. Ale Voldemort nie myślał o tym aż do później, był zaabsorbowany świadomością, że wciąż jest zdolny do współczucia. Rzucił zaklęcie. Wnętrzności Snape'a zaczęły płonąć niszczycielską magią. Nie przeżyje następnej godziny. To był czas. - Idź więc - powiedział Voldemort. - Idź zdradzić świat, a potem idź na drugi, i może znajdziesz tam Harry'ego Pottera. - Nie ma drugiego świata - powiedział Snape - i nie dbam o to już więcej, gdyż odeszło ostatnie dobro - i wy wszyscy mnie to uczyniliście, bądźcie przeklęci, bądźcie przeklęci i obyście się udusili, i zgnili za to. Zdeportował się. Voldemort usiadł, by oczekiwać zdarzeń. Jego śmierciożercy byli bardzo cicho. Miłość. I upadek. I zwycięstwo. główna |