Rozdział 16




Przez jakiś czas jest dobrze, choć Yue-lung czuje się coraz bardziej rozstrojony swoim przywiązaniem do Singa. Właściwie większym niepokojem niż samo uczucie napełnia go świadomość, że Sing prawdopodobnie się zorientował. W Chinatown Yue-lung praktycznie przyznał się i do tego, że lubi z Singiem spędzać czas, jak i do tego, że zorganizował ich wyjście celem poprawienia mu nastroju, gdyż się martwił. Dopóki trzymał tę więź w samym sobie, wszystko było od biedy w porządku i pod kontrolą, ale teraz ktoś inny - Sing! - się dowiedział... i Yue-lung uważa to za absolutnie potworne. Panicznie boi się, że ta więź zostanie wykorzystana przeciw niemu, i nie pomaga powtarzanie sobie, że Sing raczej nie jest osobą, która mogłaby go zdradzić. Kilka miesięcy intensywnej znajomości nie sprawi, że zniknie to, czym człowiek kierował się przez większość życia, prawda?

Sprawy nie ułatwia fakt, że po ich wizycie w Chinatown stosunek Singa do niego uległ zmianie: Sing stał się milszy. Co jest natomiast zupełną męką, przywódca gangu zaczął mu się dużo i często przyglądać, przeważnie w milczeniu. Yue-lung bardzo chciałby poznać jego myśli, ale z drugiej strony przerażeniem napełnia go to, co Sing może na jego temat sądzić, bo jest pewny, że nic dobrego. Wreszcie osiąga ten poziom, że w jego obecności nie jest w stanie się w żaden sposób zrelaksować, napięcie towarzyszy mu cały czas, zaś jego równowaga psychiczna - wypracowana w ostatnich miesiącach - ulega stałemu pogorszeniu. I choć przez całe lato i większość wiosny udawało mu się z powodzeniem kontrolować swój temperament, teraz okazuje się to zadaniem nie do wykonania. Ich codzienne kontakty i rozmowy znów zaczynają przeradzać się w kłótnie, a wcale nie tak rzadko Yue-lung bliski jest histerii, zaś pytania Singa o jego samopoczucie i przyczynę złego nastroju jedynie pogarszają sytuację oraz doprowadzają do coraz silniejszych wybuchów złości.

Kiedy jednak Singa nie ma, wówczas Yue-lung czuje się jeszcze gorzej, można więc powiedzieć, że w tych jesiennych tygodniach stale oscyluje między coraz silniejszym pragnieniem, by Singa nigdy ze swojego życia nie wypuścić, oraz okazywaną mu na co dzień agresją i wywołanym przez nią poczuciem winy. Zdaje sobie coraz mocniej sprawę zarówno z tego, że chciałby mieć Singa na własność, jak i z tego, że swoim zachowaniem tylko bardziej go do siebie zniechęca. Po każdej awanturze, którą sam sprowokował, wpada w panikę, wierząc, że tym razem Sing z całą pewnością obrazi się na dobre. Po każdym "Wynoś się!" jest przerażony, że Sing potraktuje to jak wymówienie mu mieszkania. Och, jakże Yue-lung wyrzuca sobie to, że zdradził się z własnymi uczuciami. Gdyby wówczas nad sobą panował, sytuacja między nimi byłaby taka, jak przez całe lato: doskonała.

W listopadzie obaj obchodzą urodziny, niespełna dwa tygodnie po sobie - Yue-lung kończy osiemnaście, a Sing szesnaście lat. Yue-lung zdaje sobie sprawę, że gdyby oceniać po ich sprawowaniu, Sing wyszedłby na tego starszego - on sam postępuje jak rozkapryszone dziecko, które potrafi tylko krzyczeć, wściekać się i rzucać przedmiotami. Jest tak, jakby wrócili do zachowania sprzed miesięcy, które Yue-lung wierzył, że maja za sobą na dobre. Nic jednak nie wychodzi z jego postanowień, by następnym razem lepiej nad sobą panować - każdy kolejny raz kończy się zupełnie tak samo. Po kilku tygodniach czegoś takiego Yue-lung czuje się emocjonalnie wyczerpany, zaś jego obrzydzenie do samego siebie chyba nigdy dotąd nie osiągnęło takiego poziomu. Jeśli dodać do tego poczucie narastającej beznadziei - wynikającej z przekonania, że to wszystko musi się skończyć katastrofą, ponieważ w życiu nauczył się jedynie niszczyć - można sobie wyobrazić, że jego kondycja psychiczna, która nigdy nie była jakoś szczególnie dobra, teraz jest wyjątkowo kiepska.

Jesienią odkrywają, że Sing przewyższył go wzrostem, zaś jego głos zaczyna się zmieniać. Nie ulega wątpliwości, że Sing jest na dobrej drodze, by stać się dorosłym mężczyzną. Świadomość tego nie poprawia Yue-lungowi nastroju - wręcz przeciwnie, wywołuje jeszcze większy niepokój, choć wydawałoby się to niemożliwe. Yue-lung przyzwyczaił się do Singa-dzieciaka i zupełnie nie potrafi czuć się spokojnie z myślą, że wkrótce ten dzieciak zostanie zastąpiony przez kogoś całkowicie nowego, nieznanego. Wstrząsa to jego poczuciem bezpieczeństwa i ponownie wznosi wokół niego bariery, za którymi przez lata się chronił i tylko w ostatnich miesiącach zdołał trochę opuścić. Przypomina sobie słowa, które powiedział na początku lata, kiedy rozmawiał z Blancą: że nie chce zmian, że pragnie, by wszystko zostało tak, jak jest. Teraz widzi, że jego pragnienie było zupełnie nierealne, i ma wrażenie, że rozsypuje się bezpieczny świat, który udało mu się zbudować. Nie pomaga nawet obecność Blanki, choć przynajmniej w kontaktach z nim jest w stanie nad sobą jako tako panować.



Siergiej ma zasadę niewtrącania się w prywatne sprawy swoich pracodawców, o ile nie jest to absolutnie konieczne. Tak samo teraz, kiedy przygląda się trwającemu od wielu tygodni kryzysowi emocjonalnemu, którego doświadcza Yue-lung, nie wychodzi z żadną inicjatywą pomocy. Sing kilka razy - niechętnie - spytał go o opinię, jednak Siergiej zbył go stwierdzeniem, że dojrzewanie jest czymś, przez co Yue-lung musi przejść sam, by się wzmocnić. Sing wyszedł od niego, mamrocząc pod nosem coś o bezlitosnych niewdzięcznikach.

Sam Yue-lung z kolei ani razu nie poprosił o radę, czym z jednej strony zasłużył na niechętny szacunek, a z drugiej... cóż, wywołał coś na kształt urazy, którą Siergiej uważa za wcale zabawną. Najwyraźniej Lee Yue-lung jest na tyle niezwykłą osobą, że budzi w innych pragnienie zasłużenia na jego uwagę, skoro nawet Siergiej Waryszkow nie czuje się dobrze ze świadomością, że jest przez niego ignorowany. Może też jest rozczarowany traktowaniem, jakiego udzielił mu młody szef mafii - jednak w obu przypadkach pretensje może mieć jedynie do siebie. Prawdę powiedziawszy, przyjmując jego ofertę pracy, nastawiał się na to, że "jego wysokość" nie da mu chwili spokoju i emocjonalnego wytchnienia - tymczasem okazało się, że jego głównym zadaniem jest po prostu tutaj być. Czasu wolnego ma niemal tyle ile na Karaibach, zaś lokalna biblioteka jest mimo wszystko lepiej zaopatrzona niż jego domowa. I choć znacznie lepiej jest żyć spokojnie, bez niespodzianek i bez walki, to jednak czasem ma poczucie, że jego obecność u Yue-lunga nie ma żadnego znaczenia.

Te chwile wyniosłej pretensji są jednak rzadkie, gdyż na co dzień doskonale zdaje sobie sprawę, że Yue-lung go potrzebuje. Siergiej wciąż nie jest w stanie powiedzieć, że lubi młodego szefa mafii, jednak nie potrafi się wyprzeć przywiązania do niego.

Tymczasem Yue-lung jest tak zaabsorbowany swoimi aktualnymi problemami, że zupełnie wypadł mu z głowy fakt, że ich kontrakt traci ważność wraz z końcem roku. Wreszcie w połowie grudnia Siergiej sam o tym wspomina. Wyraz twarzy Yue-lunga mówi wyraźnie, że rzeczywiście zapomniał, jednak zaraz potem wstyd w jego wzroku zmienia się w strach.

- Nie możesz odejść...! - mówi szef mafii zduszonym głosem. - Nie w tym momencie... Nie mogę stracić także ciebie.

Siergiej w duchu przyznaje mu rację, jednak co innego zwraca jego uwagę.

- Jak to: także mnie? - pyta spokojnie.

Yue-lung opiera czoło na dłoniach i nic nie odpowiada. Wydaje się kompletnie wyprowadzony z równowagi.

- Czyżby Sing gdzieś się wybierał? Nic mi o tym nie wiadomo.

Imię sprawia, że przez ciało Yue-lunga przebiega dreszcz.

- Sing musi mnie już naprawdę nienawidzić - odzywa się po chwili, z trudnością.

- Cóż, nie mogę powiedzieć, że nie dajesz mu powodów - rzuca Siergiej neutralnym tonem.

Yue-lung garbi się jeszcze bardziej na swoim fotelu.

- Nie zechcesz mi opowiedzieć o swoich problemach? - pyta Siergiej po chwili ciszy, stwierdzając, że raz może zrobić wyjątek od swoich zasad. - Przez ostatnie tygodnie dusiłeś wszystko w sobie, prawie byłem tym zawiedziony... No, może nie do końca dusiłeś - dodaje z uśmiechem. - W całym domu ostał się bodaj jeden kompletny zestaw kieliszków, ale przynajmniej dałeś zarobić kilku ludziom na wymianie okna, mebli i dywanów. W każdym razie na szacunek zasługuje to, że usiłowałeś poradzić sobie z tym w pojedynkę...

Yue-lung unosi głowę, by na niego spojrzeć, twarz ma mokrą od łez.

- Naprawdę tak uważasz? - pyta płaczliwym tonem, a potem ociera oczy rękawem jak małe dziecko.

Siergiej stara się zachować powagę i powstrzymać się od komentarza o użyciu chusteczki do nosa. Yue-lung ma osiemnaście lat, ale w takich chwilach naprawdę ciężko w to uwierzyć.

- Tak uważam - mówi spokojnie. - Nawet powiedziałem Singowi, że powinien cię zostawić w spokoju, bo sam musisz przez to przejść.

Yue-lung znów się wzdraga.

- Sing... Rozmawiał z tobą o mnie?

- Kilka razy. Martwi się o ciebie. Chciałby wiedzieć, jak ci pomóc.

Na twarzy Yue-lunga rysuje się teraz mieszanka najróżniejszych emocji: nadzieja i radość wydają się walczyć z przygnębieniem i poczuciem winy, a Siergiej nagle zdaje sobie sprawę, że sprawa jest poważniejsza, niż mu się zdawało... i jednocześnie robi mu się lżej na duszy.

- W każdym razie powiedziałem mu, że nie powinien się wtrącać - powtarza.

- Nie posłuchał.

- Przecież to Sing.

Teraz twarz Yue-lunga rozjaśnia uśmiech, a Siergiej pyta samego siebie, jak mógł być tak ślepy na najbardziej oczywistą ewentualność. Może dlatego, że zupełnie jej nie zakładał, jego wina. Istotniejszą kwestią jest jednak to, czy Yue-lung zdaje sobie sprawę z sytuacji - a jeśli nie, to czy jest gotów, by sobie zdać.

- Wracając do wcześniejszej kwestii, dlaczego Sing miałby odejść?

Yue-lung prostuje się na fotelu.

- To nie tak - mówi cicho, patrząc w bok. - Po prostu... On się zmienia. Boję się tej zmiany.

"Jeszcze nie wiesz, jaka zmiana czeka ciebie samego", stwierdza w myślach Siergiej, jednak zachowuje to dla siebie.

- Czy ma to jakiś związek z twoimi doświadczeniami? - pyta ostrożnie, jednak nie zamierza owijać w bawełnę. - Z twoim poczuciem zagrożenia w kontaktach z mężczyznami?

Yue-lung blednie, ale po chwili kiwa głową.

- Sing jest młodszy, więc traktujesz go jako dziecko... może coś w rodzaju młodszego brata - podsuwa Siergiej. - Oczywiście, że z kimś takim nie masz powodu, by nie czuć się bezpiecznie. Ale teraz, kiedy Sing zaczął się stawać mężczyzną... boisz się tego?

Yue-lung zaciska palce na materiale spodni i znów kiwa głową, choć robi to z trudem.

- A jeśli miałaby to być zmiana na lepsze? - podpowiada Siergiej.

Yue-lung marszczy czoło i podnosi na niego spojrzenie.

- Na lepsze?

- No gdyby na przykład wyrosła z niego taka ulepszona wersja mnie - mówi Siergiej, zdając sobie sprawę, że jego słowa wskazują na niemiłosierne zarozumialstwo, jednak wydaje mu się, że w rozmowie z Yue-lungiem w takim stanie należy używać prostych przykładów.

Yue-lung nigdy wcześniej nie patrzył na niego z taką rezerwą, ale pal licho.

- Czy mnie kiedykolwiek odbierałeś jako zagrożenie? - mówi dalej Siergiej, a Yue-lung zaprzecza, tak jak przewidział. - Dlaczego więc z Singiem nie miałoby być tak samo?

- Co miałeś na myśli, mówiąc o ulepszonej wersji? - pyta Yue-lung niepewnie.

Siergiej unosi brwi.

- Przecież to oczywiste. Sing jest znacznie sympatyczniejszym człowiekiem niż ja.

Yue-lung przez chwilę tylko na niego patrzy, aż wreszcie powoli kiwa głową. Potem jednak jego twarz na nowo zasnuwa się niepokojem.

- Ale po tym wszystkim... Z całą pewnością mnie nienawidzi - stwierdza jękliwie.

- Z całym szacunkiem... Wydaje mi się, że gdyby miał dać sobie z tobą spokój, nastąpiłoby to już dawno temu...? - odpowiada od razu Siergiej. - Zresztą takie dywagacje nie mają sensu, skoro jest zupełnie jasne, że uważa się za twojego przyjaciela. Jak mówiłem, martwił się o ciebie w ostatnim czasie. Z pewnością nie jest mu miło, kiedy traktujesz go w taki sposób... ale prawdziwi przyjaciele mają to do siebie, że nie zrażają się byle czym. Tak sądzę.

- Przyjaciele... - powtarza Yue-lung w zamyśleniu, a potem unosi na niego wzrok. Znów sprawia wrażenie pięciolatka. - Sing jest moim przyjacielem?

Siergiej powstrzymuje się, żeby nie wywracać oczami. Przypomina sobie, że Yue-lung prawdopodobnie nigdy w życiu nie miał nikogo, kogo mógłby nazwać przyjacielem.

- Dlaczego jego nie zapytasz?

- Rzeczywiście, kiedyś powiedział, że mnie lubi - mówi Yue-lung cicho, spuszczając głowę. - Ale to było dawno temu. Od tego czasu...

- Wasza wysokość, jak powiedziałem: prawdziwa przyjaźń polega na tym, że trwa pomimo wszystkiego. Nie myśl o Singu swoimi kategoriami. Wyrządzasz tym krzywdę i jemu, i sobie.

Yue-lung kiwa głową, wzrok ma znów rozproszony, wyraźnie się nad tą kwestią zastanawia. Siergiej podejrzewa, że dał mu tematów do rozważania przynajmniej na kilka dni... o ile oczywiście "jego wysokość" nie zapomni o nich zaraz po zakończeniu tej rozmowy, ponownie stając się tym kłębkiem nerwów i emocji, którym był przez ostatnie tygodnie. W psychoterapii główny element leczący wiąże się z odpowiednio częstym powtarzaniem istotnych spraw, aż druga strona wreszcie może je uznać i zaakceptować. Nikt nie jest w stanie zmienić swojego sposobu myślenia i odczuwania tylko dlatego, że ktoś mu to raz zalecił. Z drugiej strony nowe informacje zawsze są pożądane, zwłaszcza gdy pacjent jest na tyle inteligentny, że potrafi je przeanalizować - ale je z kolei trzeba dawkować. Siergiej wie, że na dziś dzień idea przyjaźni jest dla Yue-lunga zupełnie wystarczająca.

- Sing jest dla mnie ważny - odzywa się Yue-lung po dłuższej chwili milczenia, a Siergiej gratuluje mu w duchu umiejętności przyznania tego.

- Dlaczego mu tego po prostu nie powiesz? - proponuje niewinnym tonem.

Yue-lung znów blednie, a jego oczy rozszerzają się strachem - i Siergiej odgaduje drugi powód jego nieznośnego zachowania. Potrafi go zrozumieć. Wie też, że samo rozumienie to czasem za mało.

- Nie ma nic lepszego, niż gdy dwoje ludzi jest dla siebie ważnych - mówi pogodnie.

Na to jednak Yue-lung nie wydaje się gotów. Jego twarz zamyka się, znikają z niej wszystkie emocje i Siergiej wie, że ten temat jest zakończony. Yue-lung wstaje i podchodzi do okna, a kiedy się odzywa, jego głos jest zupełnie spokojny - jakby w ogóle nie odbyli tej rozmowy.

- Jeśli chodzi o kontrakt, będę bardzo wdzięczny, jeśli zechcesz go przedłużyć - mówi.

A Siergiej wie, że chce się przekonać, co będzie dalej.



rozdział 15 | główna | rozdział 17