Na Raftel czas płynie swoim tempem - dla jednych za wolno, dla innych zdecydowanie za szybko. Dla tych, którzy są szczęśliwi, każda chwila ma znaczenie i jest warta tego, by ją przeżyć, nieważne czy panuje upalne lato, czy trwa mroźna zima. Każdy okres, każda pora roku kiedyś się kończy, ale tylko po to, by mogła zacząć się następna. Raftel - Wyspa Końca i Początku - nie różni się pod tym względem od innych. W Szpitalu Pamięci Corazona jest podobnie: kiedy jeden pacjent zostaje wyleczony, na jego miejsce przychodzi kolejny. Praca w służbie zdrowia, mimo największych starań i wysiłków lekarzy, pielęgniarek i całego personelu pomocniczego, nigdy nie zostanie zakończona. Nawet przepotężny diabelski owoc, choć zdolny jest uleczyć wszystkie choroby, nie potrafi raz na zawsze wykorzenić ich z tego świata, gdyż na ludzkie zdrowie wpływa znacznie więcej czynników, niż ktokolwiek byłby w stanie sklasyfikować. Władający jego mocą wie, że do ostatniego tchu będzie się bił o tych, którzy mogą być ocaleni przed śmiercią - jednak teraz potrafi już zrozumieć, że nie jest odpowiedzialny za życie całej ludzkości. Oto Trafalgar Law: mężczyzna po czterdziestce, który uśmiecha się rzadko, ale za to z takim ciepłem w oczach, że wszystkich, którym zdarzy się dostrzec ten uśmiech, wypełnia uczucie radości. Jest najwybitniejszym lekarzem, jaki kiedykolwiek się narodził, dokonuje cudownych operacji i przeprowadza zabiegi, których poza nim nie jest w stanie dokonać nikt inny. Uważa się go za jedną z najbardziej wpływowych osób na świecie i chyba nie ma człowieka, który nie znałby jego imienia - a jednak zaszczyty i chwała znaczą dla niego tylko tyle, ile podmuch wiatru, który przecież nie potrafi ogrzać. Wciąż dużo pracuje, ale chętnie robi sobie też dni wolne, zaś wczesnym wieczorem zawsze wychodzi do domu, gdyż tam znajduje się jego serce i sama esencja życia: jego nastoletni przybrany syn, który go ocalił z rozpaczy i wydarł z rąk powolnego umierania, i którego obecność daje mu nie tylko sens, ale przede wszystkim zwykłe ludzkie szczęście. I choć każdy dzień jest walką o zdrowie chłopca, a każda chwila uświadamia jego kruchość, to w oczach Lawa jest on najsilniejszym i najodważniejszym człowiekiem na świecie, który postanowił i chce żyć dla miłości, zamiast przy pierwszej okazji i bez wahania dla miłości umrzeć. Rosapelo budzi jego podziw i zachwyt... ale w pierwszej kolejności jest jego kochanym dzieciakiem, nie jakimś niedoścignionym ideałem. A kiedy Law każdego poranka idzie do pracy, zaś jego oczy zatrzymują się na nazwie szpitala, wówczas wspomina innego człowieka, którego podziwiał i którym był zachwycony... do tego stopnia, że ból po jego stracie niemal go zmiażdżył. Teraz jednak, gdy przywołuje na pamięć Corazona - nie z odległej przeszłości, tylko z własnego serca, zupełnie jakby Donquixote Rosinante był gdzieś obok - nie ma w tym już cierpienia, a jedynie akceptacja: akceptacja miłości i jego ofiary. Teraz wreszcie Law jest w stanie wybaczyć Corazonowi, że go ocalił, gdyż tylko dzięki temu on sam mógł, może, będzie mógł pomóc Rosapelo. Teraz wreszcie zdołał wybaczyć samemu sobie, że został przez Corazona ocalony... i niemal dziwi się tym, że światło znów może być tak wyraźne, a kolory tak jaskrawe, zupełnie jakby ćwierć wieku spędzone w szarości nie pozostawiło żadnego śladu. Nie odczuwa goryczy, że musiał czekać aż tyle - więc może rzeczywiście jest tak, że w obliczu nowego szczęścia przeszłość, nieważne jak trudna, bolesna czy martwa, po prostu usuwa się w cień, w zestawieniu z teraźniejszością traci na znaczeniu i staje się jedynie jej przyczyną. Trafalgar D. Water Law nie zna przyszłości, jednak pragnie, by jutro nie różniło się wiele od dzisiaj. Ma nadzieję, że los nie przestanie mu dawać tych najzwyklejszych dni. W razie potrzeby będzie o nie walczył. Wie całym sobą, że warto.
|