Bonus




– Naprawdę nikomu nie przeszkadzamy…?

– Chyba trochę za późno o to pytasz… Tak, na pewno. Ludzie z dziennej zmiany są w pracy, a ci z nocnej śpią smacznie.

– Po prostu człowiek zawsze czuje się inaczej, kiedy nie jest we własnej sypialni.

– Może jeszcze zaczniesz narzekać, że łóżko za wąskie?

– Bo jest za wąskie, ten sarkazm był niepotrzebny. Ale jakoś się mieścimy, prawda? Swoją drogą… czy przypadkiem trochę nie schudłeś?

– Nie sądzę. Madame bardzo pilnuje, bym nie opuszczał lunchu.

– Tak, potrafię to sobie wyobrazić…

– Ale nie mówmy o Madame w łóżku, proszę się…

– A o czym mamy mówić?

– A musimy?

– …

-…

– Nie spodziewałem się, że kiedyś usłyszę to od ciebie.

– Dzięki wielkie za nazwanie mnie gadułą!

– Ale ja naprawdę lubię cię słuchać. Zawsze masz tyle mądrych rzeczy do powiedzenia.

– Pozwól jednak, że tym razem użyję ust do innych rzeczy.

(po chwili)

– Tak… To też potrafisz.

– Ale uśmiejesz się, kiedy ci powiem, że wtedy, w szkole… To był mój pierwszy pocałunek.

– Ze mną?

– Z tobą.

– A po mnie?

– Nie było żadnego "po tobie".

– … Czyli miałem rację, że zawróciłem ci wtedy w głowie tak, że nigdy więcej na nikogo nie spojrzałeś…? Skrzywiłem biednego licealistę na resztę życia, moja wina…

– Nie musisz być taki ironiczny. Po pierwsze zawróciłeś mi w głowie znacznie wcześniej, a po drugie… możesz mi wierzyć, że w myślach robiłem z tobą takie rzeczy, które wtedy w ogóle jeszcze by ci do głowy nie przyszły. Tyle na temat skrzywienia. Khe!

– …Co cię tak rozbawiło?

– Przypomniałem sobie rzekome badanie, według którego przeciętny mężczyzna homoseksualny miał w życiu setkę partnerów.

– O mój Boże…!

– Prawda? Ktoś musi za mnie ostro wyrabiać normę… Cóż, są różni ludzie.

– Dajmy im pokój… i zajmijmy się… własnymi… normami.

– Mmm… Mmm… Mm…

– Naprawdę nikt nas nie usłyszy?

– Co?! Alain, powiem ci to tylko raz: Zamknij się i zapomnij o wszystkich innych.

– Chciałem zobaczyć na twojej twarzy ten wyraz.

– Jesteś okropny… Ach! Zrób to jeszcze raz… Ach!

– Uwielbiam twoje obojczyki.

– Mhm…

– I twoją skórę… jest taka gładka…

– M…hm… Ach…!

– Jesteś wspaniały…

– Alain, ja… Nie rób tego… ja…

– Nie chcesz…?

– A niech cię… Ch-chcę…

– No, bo już myślałem, że doszło u ciebie do jakiejś… dysocjacji… między duchem a ciałem.

– Jesteś niesprawiedliwy… Przecież wiesz… że nie jestem teraz w stanie… odpowiedzieć w podobnym tonie… Aaach!

– To jedyna sytuacją, w której ja mogę powiedzieć coś mądrego… Normalnie nie mam z tobą szans.

– …

– …

– Dlaczego przestałeś?

– Mówić?

– Nie, do diabła…!

– Tak sobie pomyślałem, że mogłem przywieźć z Paryża sernik.

– Co?! O czym ty myślisz? Sernik? Co to jest sernik? I po co on nam w tej chwili? Co chciałbyś z nim zrobić?!

– …

– …

– Powiedziałeś to takim tonem, że wyszedłem na jakiegoś zboczeńca.

– Ja… Nie… Proszę… Dotknij mnie…. Szybko!

– W takim razie zrobimy to po mojemu… dobrze?

– Po twojemu? Ach… nie wiem, czy wytrzymam.

– Wierzę w ciebie.

– M…hm… Tylko… szybko… Tak… Taaak… Mhm… Bardziej w lewo…

– Dobrze?

– Do…brze. Aaa…ach! Aaach! A-alain…! O MÓJ BOŻE!

(łomot zza ściany)

– Cisza, do cholery!!! Dajcie ludziom spać!!!

.

.

.

.

.

– Przepraszamy…!

– CISZAAAAA!!!!!

.

.

.

– Mam nadzieje, że Madame Montagne się o tym nie dowie. A teraz mnie przytul. Mmm. Dobrze. Dziękuję…

– Śpij dobrze. Słodkich snów.

– Będą… słodkie… Jesteś… lukrem… na moim serniku…

– Och, na wszystkie…

– Dziękuję, że tu jesteś… Alain?

– Tak?

– Bądź tutaj, kiedy się obudzę… dobrze?

– …Będę. Nigdzie się nie wybieram.

– Alain?

– Tak…?

– Kocham cię.

– Ja też cię kocham.



kwiecień – czerwiec 2015
rozdział 12 | główna