Shinsuke zajadał drugie śniadanie, kiedy zza rogu wychylił się znajomy kot. Kociak powoli podszedł bliżej, usiadł i począł mu się intensywnie przyglądać. Shinsuke przez chwilę patrzył w zielone, jak jego własne, oczy, a potem rozejrzał się ukradkowo. Następnie wyciągnął z onigiri rybę i położył nieopodal. Kot rozważał propozycję bez pośpiechu; w końcu podniósł się, zbliżył z gracją i w kilku kęsach pochłonął oferowany kawałek łososia, po czym oblizał pyszczek. Shinsuke dokończył jedzenie, wytarł ręce o hakamę i z wahaniem pogłaskał ciemne futerko. Kotek zaczął się do niego łasić z mruczeniem. - Słyszałem, że Zura nazwał cię Shishi. Podejrzewam, że miał na myśli patriotę, bo na lwa mi nie wyglądasz. Kotek przesunął łebkiem pod jego palcami, domagając się większych pieszczot. Shinsuke uśmiechnął się przelotnie i podrapał go za uszami. - Poczekaj tylko, aż zacznie cię karmić bushidō... Pewnie uważa, że patriota nie potrzebuje żadnej innej strawy. Shōyō-sensei pojawił się jak zawsze niepostrzeżenie. - Samuraj... Nie, każdy dobry człowiek powinien dbać o słabszych od siebie - powiedział, a w jego łagodnym głosie brzmiała pochwała. Shinsuke podniósł na niego wzrok. - Chcę mieć z niego dobry shamisen. Sensei popatrzył na czarną kulkę, która zwinęła się na kolanach chłopca, i uśmiechnął się. - Myślę, że on też ci nie wierzy.
|