Gintoki, Kotarō i Shinsuke często się kłócili, ale zawsze szybko wracali do zgody. Tym razem jednak rozdźwięk był głębszy i trwał dłużej, bo żadna ze stron nie chciała ustąpić. Któregoś dnia po lekcji, kiedy większość uczniów już wyszła, a w klasie zostali tylko oni trzej - bo Kotarō i Shinsuke rywalizowali o względy Senseia, zaś Gintoki przeważnie przesypiał koniec zajęć - w drzwiach pojawił się służący i wesoło zawołał: - Specjalna dostawa dla panów Katsury, Takasugiego i Sakaty! Po czym postawił przed każdym talerz z żółtą zawartością. Gintoki obudził się i bez słowa zabrał za pałaszowanie. Kotarō i Shinsuke wbili w potrawę uważne spojrzenia. - Co to jest? - zapytał Kotarō. - Omlet - odpowiedział mu Shinsuke. - Przecież widać. - Ale czemu jest posypany czymś białym? - To cukier. - Od kiedy omlety je się z cukrem? - Wydaje mi się, Zura, że tchórzysz. Omlet z cukrem to dla ciebie za duże wyzwanie? - zadrwił Shinsuke, po czym wziął się za jedzenie. - Samuraj powinien trzymać się z dala od cukru. Takie pobłażanie- Shinsuke tylko mruknął z wyższością. Kotarō złapał za łyżkę i raz-dwa pochłonął omlet. - Dobre było - stwierdził Shinsuke. - Nie takie złe - przyznał Kotarō. - Cukier naprawdę sprawia, że ludzie robią się dla siebie lepsi - rzucił Gintoki z tyłu i uśmiechnął się szeroko.
|