(beautiful boy, jibun no utsukushisa mada shiranai no) "Może rzeczywiście nic na świecie nie dzieje się przypadkowo", pomyślał po chwili, spostrzegając Alaina, który niespiesznym krokiem szedł przez dziedziniec. – Alain! – zawołał, wychylając się jeszcze bardziej i machając entuzjastycznie. Równie dobrze mógł od razu zacząć realizację swojego planu – a przynajmniej celu, bo plan jako taki jeszcze nie istniał. Nie mógł powstrzymać uśmiechu na widok dobrze znajomej, wysokiej i szczupłej postaci, a radosne ciepło wypełniło jego wnętrze. Alain podniósł wzrok i przez chwilę rozglądał się z lekką dezorientacją. Ostatnio Alain często chodził zamyślony. Nigdy nie był ekstrawertykiem, jednak uwadze Josha nie uszło, że od jakiegoś czasu ewidentnie miał coś na głowie. Ach, zastanowi się nad tym później! – Tutaj! – krzyknął, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że zwraca na siebie uwagę, tak się wydzierając z okna. Nie żeby się przejmował. – Poczekaj! – zawołał i oderwał się od parapetu. Trzeba było kuć żelazo, póki gorące, pomyślał. Nad planami będzie się zastanawiał później, a okazję wolał wykorzystać, gdy tylko się nadarzyła. Chwycił kurtkę i zbiegł po schodach, przeskakując trzy stopnie naraz, i po chwili znalazł się na zalanym słońcem dziedzińcu. Alain stał tam, gdzie się zatrzymał, a Josh próbował uspokoić szaleńcze bicie serca. Na próżno. – Joshua… "No, przynajmniej on pamięta moje imię", pomyślał Josh wisielczo. – Cześć! Zobaczyłem cię z okna i pomyślałem, że dawno nie widzieliśmy. – To chyba było dość neutralne? – Musiałeś być zajęty… – Sugestia, ale bardzo niewinna. I szybka zmiana tematu, by nie zostawić wrażenia, że się narzuca: – Idziesz gdzieś? Alain patrzył na niego przez chwilę i Josh pomyślał, że teraz pewnie usiłuje sobie przypomnieć, skąd go w ogóle zna, ha ha… Alain odgarnął włosy z oczu i coś na kształt uśmiechu rozciągnęło jego wargi. – Obciąć włosy – odpowiedział w typowym dla siebie oszczędnym tonie. Serce Josha, którego bicie chwilę temu usiłował bezskutecznie uspokoić, stanęło. Obciąć włosy? Nie wyobrażał sobie Alaina w krótkich włosach! Odkąd go znał, zawsze sięgały mu do ramion! – Do fryzjera? – powiedział, by coś powiedzieć i w międzyczasie zebrać myśli. – Ja też – dodał w nagłym przypływie inspiracji. – Co za zbieg okoliczności. Może pójdziemy razem? Alain znów popatrzył na niego w milczeniu, po czym kiwnął głową. Serce Josha podjęło znajomy rytm, podczas gdy jego umysł już analizował sytuację. Nie zamierzał krzywdzić swojej czupryny, ale przynajmniej końcówki podetnie. Zbyt był dumny ze swoich włosów, by dokonywać na nich tak nikczemnego czynu jak obcięcie. Spojrzał na Alaina i jego fryzurę. Nie mogła się równać z jego grzywą, uznał dość krytycznie, włosy miał raczej cienkie i proste. Wbrew wcześniejszej reakcji pomyślał, że może jednak chciałby zobaczyć Alaina z podciętymi włosami… – Joshua…? – w głosie Alaina zabrzmiało coś pomiędzy niepewnością a zmieszaniem. Uświadomił sobie, że od dłuższej chwili przygląda się Alainowi, i przeklął w duchu. Dureń! Odwrócił się i ruszył ku bramie internatu. – Lubię… Znaczy się, dobrze ci w takich – rzucił jakby od niechcenia, usiłując powstrzymać rumieniec od wpełznięcia na twarz. – Tak? – spytał Alain niepewnie, chwytając w palce kosmyk i usiłując spojrzeć na niego jakby nowymi oczami. – Ale idzie lato, więc skrócenie fryzury to dobry pomysł – dorzucił szybko Josh, by wesprzeć decyzję Alaina, który najwyraźniej zaczął się wahać. Nie do wiary. Szli obok siebie i Josh całkiem prędko uświadomił sobie, że ciężar rozmowy spocznie na nim. Westchnął w duchu. Alain ponownie zatopił się w rozmyślaniach, a Josh usiłował odpędzić poczucie, że nie wydaje się nim ani trochę zainteresowany. Cóż, dlaczego miałby liczyć na zainteresowanie Alaina Coraila? Będzie się musiał postarać to zainteresowanie wzbudzić… Zastanawiając się nad tematem, który mógłby bezpiecznie poruszyć – pogoda? szkoła? samopoczucie? – został zaskoczony, kiedy Alain odezwał się sam z siebie. – Zdziwiłem się, kiedy mnie zawołałeś – powiedział z wahaniem, jakby sobie coś przypomniał, marszcząc brwi. – Zwłaszcza że chwilę wcześniej ktoś się wydzierał… Josh przełknął. Jak na osobę pogrążoną w swoich myślach, do Alaina docierało całkiem sporo. – Tak? – spytał słabo. – To nie ty? – Nie no, coś ty… Będzie musiał być ostrożniejszy. No ale też nie zamierzał w przyszłości wykrzykiwać swoich szalonych planów do szerszej publiczności. Szli Aleją Świętego Grollo. Alain zamilkł na dobre, co Joshowi aż tak zupełnie nie przeszkadzało. Co jakiś czas zerkał na czwartoklasistę, ale Alain zdawał się tego nie widzieć. Tak, zdecydowanie jego umysł był czymś zaprzątnięty. W sumie… Odkąd Josh zaczął zwracać na niego uwagę, Alain zawsze wydawał się pochłonięty jakąś sprawą. Czasami Josh miał wrażenie, że coś zjada go od środka, pochłania całą uwagę i nie daje spokoju. Zamknięty w sobie, nie dzielił się swoimi problemami z nikim, wszystko zachowując dla siebie – emocje, uczucia, reakcje – ale w rzadkich chwilach jego twarz wykrzywiała się złością albo bólem, albo jeszcze czymś innym. Wtedy jego zielone oczy płonęły jakimś dzikim blaskiem i sprawiał wrażenie człowieka gotowego na wszystko. Jakby doznał jakiejś krzywdy, z którą nie potrafił się pogodzić. Cóż, nie został delikwentem bez przyczyny… Josh pomyślał, że naprawdę chciałby dowiedzieć się o nim więcej – i jednocześnie zastanowił się, czy usłyszenie tego z usta Roberta Jade'a jest najlepszym wyjściem. Nie było – ale czy mógł liczyć na to, że kiedyś Alain sam mu o tym opowie? "Joshua Or", powiedział sobie, jak to miał w zwyczaju, "gdzie twoja determinacja? Musisz doprowadzić do sytuacji, w której zechce z tobą rozmawiać." "Tak, właśnie o to się rozchodzi: zechce", odpowiedział jego zdrowy rozsądek. "A to nie jest taka łatwa sprawa, nie zależy ode mnie…" "Chcieć to móc", oświadczyła ta jego część, która bazowała na uczuciu. Przez chwilę czuł się jak rozważna i romantyczna w jednym. Pokręcił głową dla orzeźwienia. Nie zmieniało to faktu, że ostatnio Alain wydawał się spokojniejszy. Jakby znikła ta złość i to cierpienie, które od tak dawna go wypełniały. Josh nie mógł zaprzeczyć, że woli tę wersję bardziej – choć pewnym żalem napełniała go myśl, że wcześniej Alain ujawniał przynajmniej jakieś emocje… Nie, jeśli to były złe i bolesne emocje, to lepiej, że zniknęły. Przecież nic nie stało na przeszkodzie, by kiedyś przejawiał te dobre i przyjemne. Już on się o to postara… Arrgh, znów zboczył z tematu. Ale co mogło spowodować tę zmianę w Alainie? Co się ostatnio wydarzyło? – zastanawiał się gorączkowo. Jedyne, co mu przychodziło na myśl, to ten przeklęty Robert Jade, który wydawał się mieszać w jego wszystkie sprawy. To było jakoś zimą, kiedy Jade awanturował się w internacie o numer Alaina. Josh pomyślał z pewną irytacją, że powinien był się wtedy bardziej zaciekawić całą tą historią – zwłaszcza że miała związek z Alainem – a tak zostały mu tylko domysły. A więc Robert Jade… i Georges Saphir. Alain zniknął był wtedy z Georgesem, a Jade ich szukał… A niech go! – Nie może się kochać w Georgesie Saphirze! Dopiero po chwili zorientował się, że zawołał to na głos. Alain przypatrywał mu się z zaskoczeniem, a Josh usiłował wymyślić jakieś usprawiedliwienie. – Co powiedziałeś o Georgesie Saphirze? – spytał czwartoklasista. – Że Robert Jade wydaje się nie móc doczekać jego powrotu – wypalił Josh bez udziału świadomości. Alain obdarzył go spojrzeniem, które tym razem można było nazwać przenikliwym, i znów nic nie powiedział. "Chyba w naszym związku to ja będę mówić za nas dwóch", pomyślał Josh nieledwie histerycznie, usiłując skupić się na rzeczywistości. O ile ich związek miał jakąkolwiek przyszłość. W dodatku na razie mówił głównie głupoty… Nie, doprawdy, jak mógł być taki głupi? Alain rzeczywiście zdradzał jakieś dziwne zainteresowanie Georgesem Saphirem. Josh nie zwracał wcześniej na to uwagi, ale teraz przypomniał sobie, że widział ich kiedyś w kampusie, a nawet kilka razy wpadł na Saphira, który wydawał się być mocno poruszony czymś w związku z Alainem. Bardzo podejrzane. Tak czy owak, Jade był wściekły, kiedy Alain i Georges zniknęli – uciekli? – razem. A Josh nawet nie wiedział, że też powinien być wściekły. Skomplikowane. Nie zmieniało to faktu, że aktualnie pierwszą parą szkoły Świętego Grollo byli Saphir i Jade – Jade dawał to mocno do zrozumienia. Poza tym Saphir chwilowo był nieobecny w Idealo, więc… A może – umysł Josha podsuwał mu kolejne scenariusze – złe samopoczucie Alaina wynikało z jego, oczywiście nieodwzajemnionej (przy całej swojej wyobraźni Josh nie potrafił nawet założyć, by Saphira interesował ktoś taki jak Alain – chociaż, racja, wykazywał skłonność do delikwentów, hmm…), miłości do Saphira, a kiedy ten wyjechał, Alain odzyskał wewnętrzną równowagę? Ale nawet dla niego brzmiało to dość naciąganie. Mimo wszystko nie mógł oprzeć się wrażeniu, że osoba Georgesa Saphira miała jakiś związek z tym, co zaprzątało Alaina od tak dawna. Zdecydowanie, będzie musiał zapytać o to Jade'a – zaraz w pierwszej kolejności – inaczej nie ruszy się ani na krok w swoich przypuszczeniach. Uświadomił sobie, że Alain zatrzymał się. Otrząsnął się z rozmyślań i odwrócił. Stali przed salonem fryzjerskim. Zupełnie nie zauważył, że doszli na miejsce. Alain patrzył na nazwę zakładu i jakby wciąż się wahał. O nie, należało trzymać się swoich decyzji. Josh złapał Alaina za rękaw i pociągnął do środka. – Miejmy to za sobą – zawołał entuzjastycznie. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że Alain zupełnie się nie opierał i pozwolił mu się prowadzić. Napełniło go to jakąś radością i wywołało w jego wnętrzu uczucie łaskotania. Może naprawdę miał szansę na szczęście. Josh nie mógł się napatrzeć. Jego włosami zajęto się w chwilę, a potem spędził większość czasu, przyglądając się, jak fryzjer wydobywa na świat zupełnie nowego Alaina Coraila. Nożyczki odbijały refleksy, a długie kosmyki brązowych włosów opadały po kolei na podłogę. Alain nawet nie mrugnął, wpatrując się w swoje odbicie. Tymczasem powoli ukazały się jego szyja, znacznie smuklejsza, niż można by przypuszczać, a potem niezwykle ładne uszy, od których Josh nie mógł oderwać wzroku. Na koniec fryzjer zajął się grzywką Alaina, skracając ją do przyzwoitej długości i pozostawiając oczy bezpiecznie poza jej zasięgiem. Kiedy skończył, Joshua był już całkowicie zakochany w nowym wizerunku Alaina. – Pasuje ci – powiedział, kiedy ponownie wyszli na wiosenne słońce. Alain znów obdarzył go tym nieśmiałym uśmiechem, od którego Joshowi zakręciło się w głowie, i potarł kark, jakby zakłopotany. Będzie się musiał przyzwyczaić do tej nagłej lekkości na głowie i odsłoniętej szyi. Ze swej strony Josh dziękował losowi, który przywiódł go dzisiaj tutaj – gdyby znienacka spotkał Alaina w nowym wizerunku, powiedzmy na korytarzu internatu, mogłoby to być bardzo dramatyczne. Uświadomił sobie, że znów się gapi. Alain wyglądał na bardziej zakłopotanego niż zwykle – z pewnością za sprawą skróconej grzywki, za którą nie mógł się już schować. Ożesz, naprawdę miał te oczy ładne… Josh odwrócił się gwałtownie i przełknął. – Może… może pójdziemy do cukierni? Słyszałem, że otworzyli tu jakąś ostatnio. O, tamtą? – Wskazał na chybił trafił lokal. Muszelka, głosił szyld. – Tamtą? Chyba była tu od zawsze… – A-ha… Haha. Możliwe, nie wychodzę do miasta za często. No, to chodźmy. Miał naprawdę szczęście. Ta skłonność Alaina do przebywania we własnym świecie mogła być jedynym ratunkiem Josha w sytuacjach, gdy zdarzyło mu się wygłupić – co dzisiaj miało miejsce już trzy razy. Nie żeby się przejmował takimi drobiazgami, ale w przyszłości będzie jednak musiał skończyć z tym robieniem z siebie idioty na każdym kroku. Alain kiwnął głową, a Josh zdusił okrzyk triumfu. Pójście razem do cukierni nie było może randką w pełnym tego słowa znaczeniu, ale czymś jej podobnym. "Szybki jesteś, Josh", pogratulował sobie w myślach, uspokajając motyle w brzuchu. Z drugiej strony, nie mógł powstrzymać umysłu od analizowania sytuacji, jak tak dalej pójdzie, zawrócę mu w głowie kompletnie. Jak na razie, Alain wydawał się poddawać wszystkiemu, co mu Josh zaproponował. (Zdecydowanie odpędził od siebie myśli o tym, co jeszcze mógłby mu zaproponować, bo nie pomagały na skupienie). A może po prostu nie miał nic innego do roboty, więc godził się na towarzystwo Josha? Tak jak zgodziłby się na towarzystwo kogokolwiek… Ta myśl była cokolwiek przykra – przecież Joshua chciał dla Alaina być kimś wyjątkowym. Postanowił jednak koncentrować się na pozytywach. "Nie odpycha mnie od siebie, a to już pierwszy krok ku lepszemu", pomyślał optymistycznie. W cukierni było sporo ludzi – przede wszystkim zakochanych par, które wiosna wyciągnęła z domów – jednak udało im się znaleźć wolny stolik. Alain zamówił tylko kawę, Josh wziął herbatę i sernik. Uwielbiał sernik. Zajadając ze smakiem – i prowadząc ze sobą odwieczną a nierozstrzygniętą debatę nad tym, co jest lepsze: lukier czy kruchy spód – przyglądał się Alainowi, który siedział na krześle i nic nie mówił. Pewnie nawet nie zauważył, w jakim otoczeniu się znaleźli – podczas gdy Josh był bardziej niż świadomy chłopaków i dziewcząt, którzy tu i tam wyznawali sobie uczucia w sposób przede wszystkim niewerbalny. Wzrok utkwiony miał w czymś niewidocznym i Josh mógłby dla niego równie dobrze nie istnieć… Z jakiegoś jednak powodu przyszedł tu, prawda? – I co? Dobra ta kawa? – spytał Josh, by zagaić rozmowę. Alain skupił wzrok i popatrzył na niego. W cieniu cukierni zieleń jego oczu wydawała się głębsza. Josh przełknął i chwycił za swoją filiżankę Earl Greya, by pokryć zmieszanie. – Dobra – odpowiedział po chwili Alain. – Może następnym razem też sobie zamówię – stwierdził Josh, zamyślając, jak sprawić, by następny raz również obejmował Alaina. Prawie się zakrztusił herbatą. Zdecydowanie, musiał się uspokoić. Może i był zakochany w Alainie, ale mógłby trochę lepiej nad sobą panować. Nie był dzieciakiem, który pozwala, by uczucia wpływały na jego zachowanie. Trochę powagi, Joshua Or, upomniał siebie. Co miał jednak poradzić na to, że Alain siedział tu przed nim i był absolutnie pociągający w nowej fryzurze, trzymając filiżankę z kawą w swoich dużych dłoniach? I nie miał najmniejszego pojęcia o wrażeniu, jakie wywierał na Joshu. Ech, życie… Josh odwrócił wzrok, bo nie wypadało tak się gapić. Nagle zastanowił się – a wcześniej nigdy nie przyszło mu do głowy – czy Alain może wiedzieć o jego preferencjach. Zmarszczył czoło. Niby nigdy się z tym nie krył i sprawa była ogólnie znana w całym internacie – ale czy Alain wiedział? Jeśli wiedział – i zgodził się tu z nim przyjść… Serce Josha wykonało gwałtowny skok w jego piersi, zanim rozsądek zmusił je do powrotu na swoje miejsce. Przy całym tym swoim zakręceniu Alain mógł w ogóle pozostać głuchy na jakiekolwiek plotki. Wydawał się tak pogrążony w swoich sprawach, że nie zwracał uwagi na to, co działo się wokół niego. Nie przejmował się niczym, co go nie dotyczyło, więc było możliwe, że nie miał pojęcia. Josh nie wiedział, czy ma czuć ulgę czy wręcz przeciwnie. A nawet jeśli by wiedział i przyszedł tutaj w konkretnym celu – o, moje głupie serce i jeszcze głupsza wyobraźnio – to nie wydawał się robić niczego, co mogło go do owego celu popchnąć. Josh na pewno nie zamierzał mu w tym pomagać – choć zaczynał niejasno podejrzewać, że w kwestii Alaina jedynym skutecznym działaniem było właśnie popchnięcie go. – Mówiłeś wcześniej coś o… Georgesie Saphirze – głos Alaina wyrwał go z zamyślenia. Nie spodziewał się, że Alain odezwie się sam z siebie. – Tak… Mówiłem. Alain wyraźnie miał ochotę coś powiedzieć, ale jakby się wahał. – Co wiesz o Georgesie? – zapytał w końcu. Josh wzruszył ramionami, choć wciąż czuł zaskoczenie, że Alain zupełnie nagle podniósł temat, nad którym on sam łamał sobie głowę jeszcze chwilę temu. – Czasem go widuję w szkole. Albo raczej: widywałem, skoro wyjechał. Alain pokiwał głową i znów pogrążył się w myślach, jednak teraz jego oczy były skupione. Był obecny tu i teraz. – A ty… – zaczął ostrożnie Josh. – Kim dla ciebie jest… Georges Saphir? – spytał, przygotowując się w duchu na złamanie serca. Skoro nadarzyła się okazja, by rozwiać wątpliwości, należało ją chwycić, choćby miała sprawić ból. Poza tym wciąż wierzył w siebie. Przecież obiecał sobie, że dostanie Alaina. Alain przejechał palcami po nosie, jakby chciał z nawyku odgarnąć włosy z twarzy. Josh zacisnął dłonie na filiżance. "Powiedz to, proszę!", miał ochotę krzyknąć. – Georgres Saphir jest młodszym bratem mojej siostry. Josh mrugnął. Hę? – Co? Alain zmarszczył czoło, jakby się zniecierpliwił. – Georges jest… – Georges Saphir jest twoim bratem??? – Co? Nic takiego nie… – No jak? Jest bratem twojej siostry? – To nie tak… Josh miał wrażenie, że Alain się zaczerwienił, i opadła go nagła obawa, że nie zechce nic więcej powiedzieć. – Proszę… Powiedz to tak, żebym zrozumiał – rzucił szybko przepraszającym tonem. Alain wbił wzrok w stolik i przez chwilę milczał. – Grace była moja przybraną siostrą – powiedział w końcu cichym głosem. – Georges jest jej bratem. – A jak się ma do tego Robert Jade? – spytał Josh, zanim w ogóle zastanowił się nad tym, co mówi. Teraz to Alain zamrugał i ściągnął brwi. – Robert? Grace spędzała dużo czasu w domu Onyxów. Czyli wszystko w rodzinie, pomyślał Joshua z przekąsem, powstrzymując się, by nie wywrócić oczami. Za dużo było tych rewelacji na jeden dzień. – Ale nigdy nie myślałem, że Georges mógłby być moim bratem… – powiedział Alain z pewnym zmieszaniem. – No, ale prawie jest – Josh postanowił utwierdzić Alaina w tym przekonaniu, dopiero teraz uświadamiając sobie ulgę, jaką napełniło go nagłe wyznanie. – Dowiedziałem się o tym dopiero niedawno – dodał Alain, jakby się tłumaczył. Josh kiwnął głową, korzystając z okazji, by napić się herbaty. Wszystko zaczynało powoli wpadać na swoje miejsce. A więc Alain był zakochany w Georgesie, a ostatnio dowiedział się, że Georges jest prawie jego bratem, i to wywołało zmianę w jego zachowaniu? Samo uznanie tej opcji wymagało wielkiej odwagi ze strony Josha… ale i tak wydawała się nieprawdopodobna. Może jednak Jade będzie mu mógł sprawę lepiej naświetlić. – Nie wiedziałem, że masz siostrę – powiedział, by jakoś podtrzymać rozmowę. "Nic o tobie nie wiem", dodał w myślach z pewną konsternacją. – Zmarła kilka lat temu – odparł Alain cicho. Josh odstawił filiżankę na stół. – Przykro mi. Alain pokręcił głową. – To się stało i się nie odstanie – stwierdził, bardzo jak na niego stanowczo, dopijając kawę. Josh wrócił do swojej herbaty, powoli sącząc napój. – Długo się znacie z Robertem? – zapytał, choć tak naprawdę w ogóle nie miał ochoty rozmawiać o typku. – Jeszcze od podstawówki – odparł Alain. Serce Josha podskoczyło. Wyglądało na to, że Jade mówił prawdę… a więc istotnie stanowił wiarygodne źródło informacji na temat Alaina. Zdecydowanie trzeba to będzie wykorzystać. – Nie wydajecie się być w szczególnie przyjaznych stosunkach… – powiedział ostrożnie, gotów w każdej chwili się wycofać. Alain machnął ręką, znów zapatrzony w jakiś odległy punkt. – To już przeszłość – powiedział po chwili, marszcząc brwi. Rzeczywiście, ostatnio Josh w ogóle ich razem nie widywał – choć to mógł być jedynie przypadek. Przecież nie chodził za Alainem od rana do wieczora. – Mieliście ze sobą jakieś przejścia – domyślił się Josh, wciąż badając grunt. Alain skupił na nim wzrok, jakby dopiero teraz go zobaczył. W tym samym momencie zegar na wieży kościelnej wybił sześć uderzeń. – Muszę już iść – powiedział Alain i wstając, a Josh przeklął się w duchu. Podniósł się również. – Wrócimy razem? – spytał z nieśmiałą nadzieją. – Mam coś do załatwienia – odparł Alain, znów spuszczając wzrok. – Rozumiem – odparł Josh, skrywając swoje rozczarowanie. – Dziękuję za towarzystwo. I rozmowę – dodał. Alain tylko potrząsnął głową, ponownie pogrążony w myślach. Wyszli z cukierni. – Do zobaczenia! – zawołał Josh i ruszył w stronę internatu. Nie chciał być tym, który stoi i patrzy na odejście ukochanej osoby, choć oczywiście Alain musiał myśleć inaczej. Alain uniósł dłoń w geście pożegnania i to trochę ogrzało serce Josha, nawet jeśli miał wrażenie, że zostanie zapomniany, kiedy tylko zniknie z oczu… Skręcając za róg, obejrzał się jeszcze przez ramię. W oddali dostrzegł wysoką sylwetkę zmierzającą w stronę katedry. Wsadził ręce w kieszenie i zwolnił kroku. Jego myśli same wróciły do wydarzeń sprzed chwili. Usiłował wyciągnąć jakieś wnioski… ale na to chyba było za wcześnie. Uśmiechnął się. Cieszył się, że udało mu się spędzić z Alainem trochę czasu. I choć Alain wydawał się zwracać na niego niewielką uwagę – o ile w ogóle – to przecież zgodził się na to, by Josh dotrzymał mu towarzystwa. Gdyby nie miał ochoty, powiedziałby: "nie" – i po sprawie. Tak jak wywinął się od dłuższej pogawędki – Josh był jakoś dziwnie pewien, że "coś do załatwienia" było naprędce wymyśloną wymówką, by uniknąć rozmowy, której nie chciał prowadzić. Bardzo możliwe, że należał do tych ludzi, którzy zamykali się na najmniejszą ingerencję w ich prywatność – byłoby to zupełnie z sensem i Josh nie mógł powiedzieć, by tego nie rozumiał. Będzie musiał być ostrożny. Będzie musiał oswoić Alaina, sprawić, by Alain się przed nim otworzył. Znów poczuł trzepotanie w żołądku. Teraz on będzie musiał szukać wymówek, by móc się z Alainem częściej spotykać. Pora ułożyć Wielki Plan. Kilka rzeczy podpyta u Jade'a, a w pozostałych kwestiach zawierzy swojej inwencji. Ale te uszy miał cholernie pociągające… Josh zakrył twarz dłonią, usiłując odpędzić zawrót głowy i skupić się na czymś. Uszy, uszy… Telefon… Właśnie, Alain miał telefon. A Josh miał do niego numer. Odetchnął, próbując przypomnieć sobie, jak w ogóle wszedł w jego posiadanie. Huh, to było prawie że zabawne – a na pewno zakrawało na cud. Spotkali się na korytarzu. Alain miał w rękach telefon, z którym Josh nigdy go nie widział, więc musiał być nowy. Josh spytał Alaina, czy może dostać jego numer… a Alain tak po prostu mu go podał. Nie wiązał się z tym żaden głębszy sens, a Josh na pewno nie zdawał sobie wtedy sprawy z powagi tego wydarzenia. Nie żeby kiedykolwiek używał tego numeru, ale… Przez chwilę odpędzał od siebie natrętną myśl, by samemu zaopatrzyć się w komórkę i móc wysyłać Alainowi wiadomości tekstowe. Co za upadek, Joshua Or!, skarcił się w duchu. I tenże numer prawie sprzedał za pocałunek – ze wszystkich ludzi – Roberta Jade'a! Na samo wspomnienie robiło mu się słabo. Co go wtedy opętało? Robert Jade??? Josh musiał mieć wtedy naprawdę zły dzień. Żartował, oczywiście, że żartował – ale sam fakt, że w rozmowie z Jade'em użył słowa "całować" w kontekście ich dwóch, wywoływał w nim wzburzenie. Będzie musiał to wyjaśnić, i to jak najszybciej! Powiedział już co prawda Jade'owi, że nie jest w jego typie, ale pewności nigdy za wiele. Myśl, że spotka się z nim za pół godziny, nie poprawiała jego humoru, ale czasem trzeba było robić rzeczy, na które się nie ma ochoty. Żeby potem móc robić te, na które się ma największą. Hikaru Utada, "Beautiful world" (tłum: Wciąż nie wiesz o swoim pięknie)
|