Robert Jade zapukał do jego pokoju dwie minuty przed siódmą. Josh westchnął na taką gorliwość, ale powiedział sobie, że szybciej będzie miał to z głowy. Wpuścił Jade'a do środka, wyglądając przy okazji na korytarz, zanim zamknął drzwi. – Wiesz, że przychodząc tutaj narażasz się na plotki? – powiedział złośliwie. – A od kiedy przejmuję się plotkami? – odparł Jade lekceważąco, siadając na wskazanym mu krześle. Josh stał na środku pokoju i przyglądał mu się ze zmarszczonym czołem. – Na początek chcę jeszcze raz zaznaczyć, że wtedy, w grudniu, tylko żartowałem – poinformował stanowczo. – Z czym żartowałeś? – spytał Jade tonem, jakby w ogóle go to nie obchodziło. – Z wymianą informacji za pocałunek! – przypomniał mu Josh, jeżąc się. – Ach… Tamto. – Jade machnął ręką niezobowiązująco. – Zupełnie zapomniałem. – No, to dobrze – odparł Josh, choć nie był pewien, czy mu ulżyło czy, przeciwnie, poczuł się urażony. Naprawdę nieznośny człowiek z tego Roberta Jade'a. Odwrócił krzesło od biurka i usiadł naprzeciw niego, nie będąc pewnym, jak zacząć rozmowę. Nie zamierzał jednak spędzić całego wieczoru w towarzystwie Jade'a, więc lepiej będzie szybko się go pozbyć. – Zdaje się, że chciałeś mojej "rady i przewodnictwa" – powiedział bez ogródek. – Nie wiem, skąd ci przyszło do głowy, że jestem w tych sprawach bardziej doświadczony od ciebie. Nie mogę powiedzieć, że mi to nie pochlebia, ale zastanów się: jestem od ciebie dwa lata młodszy. To, co powiedziałeś wcześniej, zabrzmiało, jakbyś uważał, że przeleciałem połowę internatu. Jade wyraźnie się zmieszał. – Do diabła, nie miałem na myśli… Nie chciałem… To był taki… żart – usiłował się usprawiedliwić. Josh wciąż patrzył na niego surowo, ale z niejaką ulgą przyjął jego wyjaśnienie. – Rozumiem. Żart za żart. Całkiem fair – odparł ugodowo. – Po prostu… sprawiasz wrażenie, że znasz się… na tym. A ja dopiero… – Dopiero co odkryłeś, że interesują cię mężczyźni? – podpowiedział Josh nieco łagodniej, choć wprost, jak to miał w zwyczaju. Jade przełknął, a potem skinął głową. – Chociaż to "mężczyźni" to trochę przesada… – dodał po chwili, wyraźnie walcząc ze sobą, by nie powiedzieć więcej. – W porządku, interesuje cię Georges Saphir – ustalił Josh. Jade milczał, ale coś w jego oczach błysnęło. – I chcesz się dowiedzieć, co możesz z nim zrobić? Jade ponownie skinął głową. Josh miał wrażenie, że lekki rumieniec zabarwił jego policzki. Całkiem szybko udało się Joshowi przepędzić tę jego arogancję i tego mógł sobie gratulować. Może jednak uda im się przeprowadzić rozmowę w atmosferze… jeśli nie przyjaźni, to chociaż cywilizowanych stosunków? – Jak daleko zaszliście? – zadał następne pytanie. Jade znów się zmieszał. A niech go, zamierzał się teraz krygować? Co to to nie, już Josh się dowie, czy ma w ogóle powody być zazdrosnym o Saphira w kontekście Alaina. Tymczasem okazało się, że Jade, choć taki wygadany w innych kwestiach, jakoś zupełnie traci rezon, gdy przychodzi do spraw bardziej intymnych. Cóż, nie było to chyba takie dziwne – Jak mam ci pomóc, skoro nie wiem, co już ze sobą robiliście? – zapytał. – A mam ci przyłożyć? – Nie wiem, czy czegoś się w ten sposób dowiesz – zauważył Josh. – Bądź mężczyzną, Jade! Przecież nie interesują mnie dla samego zainteresowania szczegóły waszego związku. Ani trochę! – To akurat była święta prawda. Jade przez chwilę milczał i tylko patrzył na niego coraz większymi oczami. – My… – zaczął i urwał, po czym przełknął ponownie. – Całowaliśmy się… – wykrztusił. – I… dotykaliśmy się. Josh kiwnął głową, w głąb świadomości spychając myśl, że on nie robił nawet tego. Ech życie… Ale zamierzał. Po to właśnie siedział tutaj z Robertem Jade'em, nawet jeśli nie miał na to szczególnej ochoty. – Wybacz tę bezpośredniość i pytanie o szczegóły, ale ile razy? – Trzy dni i trzy noce – powiedział Jade, odprężając się nieco. Cholerny szczęściarz. – W takim razie pierwszy raz macie już za sobą, jeśli dobrze rozumiem? – Siedem razy – uściślił Jade, czując się jakby pewniej. To o siedem więcej ode mnie. Josh zacisnął zęby. Dupek. – I rozumiem, że robiliście to sobie nawzajem? – postanowił nie odpuścić. Jade znów poczerwieniał, po czym kiwnął głową, ponownie nie będąc w stanie wydobyć słowa. – Dobrze, od tego się zaczyna – oznajmił Josh tonem znawcy. – Jak na razie nic nowego mi nie powiedziałeś – zauważył Jade. Josh przelotnie zastanowił się, czy Jade wyleciałby stąd z hukiem, gdyby dowiedział się, że jego doświadczenie równa się okrągłemu zeru. A wtedy zniknęłoby podstawowe źródło informacji o Alainie – więc trzeba utwierdzać go w przekonaniu, że może się od Josha czegoś dowiedzieć. – Powoli, chyba ci się nie spieszy. Z tego, co wiem, Georges wyjechał z Idealo. – Przyjedzie na Wielkanoc – wyszeptał Jade. Niewiele ponad tydzień. No, to rzeczywiście miał powód, żeby się spieszyć… Josh powstrzymał westchnienie. A on będzie miał szczęście, jeśli uda mu się zyskać chociaż pierwszy pocałunek, zanim skończy się rok szkolny. Za dwa miesiące. Wrócił do chwili obecnej i wyprostował się. – Cóż, najważniejsze jest, żeby się jak najlepiej poznać. Swoje ciała, to mam na myśli. – Jade pokiwał głową, słuchał go uważnie. – Przez trzy dni i trzy noce mieliście całkiem dużo czasu… – A niech ich! – Najważniejszy jest dotyk, bo dostarcza zarówno przyjemności, jak i informacji. – Jade wciąż kiwał głową, przez co chwilami przypominał papugę. – Dłonie, palce… to podstawa. Próbowaliście ustami? – Jade przestał przypominać papugę, a zaczął srokę gapiącą się w gnat. – To zupełnie bezpieczne, a wywołuje zupełnie inne wrażenia. Możesz całować cokolwiek zechcesz. I nie zapominaj, rzecz jasna, o języku. Spojrzenie Jade'a straciło ostrość. Ani chybi, wyobrażał sobie, co może zrobić z Saphirem przy pomocy języka, drań jeden. Potem przełknął dwa razy, mrugnął i skupił spojrzenie na Joshu, jakby nigdy wcześniej go nie widział. – Język – powtórzył dość nieprzytomnie i Josh miał wrażenie, że było to jedyne, co zapamiętał. Cóż, Josh kiedyś usłyszał, jak ktoś mądrze powiedział, że jeśli z lekcji wyniesie się choćby jedną rzecz, to bardzo dobrze. Z językiem Jade i Saphir mogli zajść całkiem daleko. Wstał i podszedł do półki, z której ściągnął cienką książeczkę w szarej okładce. Przez chwilę trzymał ją w rękach, a potem zaniósł Jade'owi. – Pilnuj jej jak oka w głowie i oddaj przy następnej okazji – przykazał, wręczając człowiekowi w potrzebie. Znał ją na pamięć, ale nie chciałby się z nią rozstać. – Dowiesz się, do czego można użyć języka, gdyby wyobraźnia nie wystarczyła. Och, nie obawiaj się. Nie zamierzam cię z tego odpytywać. Jade przenosił wzrok z książeczki na niego, wyraźnie pozbawiony mowy. Wreszcie wziął ją w ręce i pokiwał głową. Nie sprawiał wrażenia, jakby był szczególnie zaciekawiony zawartością – wyglądał raczej na przerażonego. Cóż, Josh też nie był zupełnie spokojny, kiedy pierwszy raz ją pochwycił. – Pilnuj jej – powtórzył, z odrobinę zbyt wielkim błaganiem w głosie, ale naprawdę dużo dla niego znaczyła. Jade sprawiał wrażenie, jakby wahał się, czy nie otworzyć, jednak zdecydował się odłożyć to na później. – I co? To wszystko? – spytał tonem, w którym ulga mieszała się z rozczarowaniem. – Och, nie, skąd. To dopiero początek – poprawił go Josh. – Ale chyba nie sądziłeś, że przekażę ci wszystkie tajniki męskiej erotyki w ciągu jednego wieczoru? Poza tym ty też masz mi coś do powiedzenia. – Jade popatrzył na niego z dezorientacją. – O Alainie! – przypomniał mu Josh, ledwo mogąc powstrzymać irytację. Jade wziął głęboki oddech, a potem – nie do wiary – uśmiechnął się, dość zresztą złośliwie. – Jak daleko już zaszliście? – zapytał z ewidentną drwiną. Josh miał ochotę go trzepnąć. – Nigdzie, i tylko dlatego zgadzam się z tobą w ogóle rozmawiać! – wyrzucił ze złością. – No już dobrze, dobrze. Czego chcesz się dowiedzieć? – spytał Jade raczej ugodowo. "Wszystkiego", pomyślał Josh, tłumiąc westchnienie. – Co takiego wydarzyło się między Alainem a Georgesem Saphirem? Jeśli się dobrze orientuję, ty także miałeś w tym swój udział – powiedział wprost. Nie mógł nie zauważyć, że Jade spoważniał. Przez chwilę bawił się książeczką, a potem schował ją za pazuchę. – Nie wiem, czy mogę… – Daj spokój, Jade. Wiem, że Georges jest… jak to było… przybranym bratem Alaina. I że jego siostra zmarła wiele lat temu. Alain, zdaje się, był do niej przywiązany. Jade pobladł, a potem spuścił wzrok. Przez chwilę siedział i nic nie mówił. Josh nie czuł się dobrze na myśl, że wtrąca się w nieswoje sprawy. Ale, do licha, Alain był dla niego ważny i Josh chciał lepiej go poznać, by – uświadomił to sobie zupełnie znienacka – bardziej go zrozumieć. Nagle zdał sobie sprawę, że do tej pory patrzył na Alaina dość egoistycznie: jako obiekt swoich uczuć. Założył sobie, że go zdobędzie, bo go pragnął – a ani przez chwilę nie pomyślał, że za tymi pragnieniami jest żywy człowiek, który ma swoje problemy i swoje uczucia. Przełknął. – Słuchaj, Alain się dla mnie liczy – powiedział cicho. – Możesz mieć mnie za osobę, która po prostu leci na każdego fajnego faceta, twoja wola, ale nie zmienia to faktu, że zależy mi na Alainie, a widzę, że w ostatnich czasach coś go gryzie. Chciałbym mu pomóc… ale on mi nic nie powie – przyznał, znów przełykając. Jade znów popatrzył na niego, jakby widział go po raz pierwszy w życiu, a potem kiwnął głową. Nie wyglądał jak ktoś, kto tak od razu uwierzył – cóż, Josh pewnie sam by nie uwierzył w tak słodką gadkę – ale raczej postanowił uwierzyć. – Alain dopiero niedawno dowiedział się, że Georges był bratem jego przybranej siostry. Ona miała na imię Grace – powiedział z pewnym trudem. – My… przyjaźniliśmy się przez wiele lat, jeszcze od dzieciństwa. Grace, Alain, moi bracia i ja. – Zamilkł i przeciągnął dłonią przez włosy. – O niej Alain też dowiedział się dopiero po jakimś czasie, jednak bardzo się do niej przywiązał. Ale Grace zginęła w wypadku, za który Alain obwiniał mnie. Nie powiem, że nie bez racji – dodał ciszej, ściągając brwi. Widać było, że rozmowa o tym wciąż sprawia mu ból. Josh zacisnął ręce na kolanach, skupiając się całym sobą na słuchaniu. – Kiedy… kiedy Alain zorientował się – Jade podjął na nowo – że mnie i Georgesa… coś łączy…. a ja sam nawet nie miałem o tym jeszcze pojęcia…. chciał to zniszczyć. A może czekał, aż ja sam to zniszczę? Widzisz, on mnie po śmierci Grace znienawidził… – powiedział, patrząc gdzieś w dal. – Nie zrozum mnie źle, nie miałem do niego o to żalu, przeciwnie, wcale mu się nie dziwię. Sam siebie nienawidziłem bardziej, niż ktoś inny byłby w stanie. – Pochylił głowę i kilka razy zamrugał powiekami. – Ale tak łatwo jest mówić o miłości i nienawiści, kiedy się jest młodym, rzucać słowami niczym prawdami absolutnymi… Oddawać się wszystkiemu całym sercem i wierzyć tylko w jedno. Byłem pewien, że nie mam prawa do szczęścia… I sam bałem się, że skrzywdzę Georgesa tak, jak skrzywdziłem Grace… Zacisnął wargi, a potem oparł łokcie na kolanach i zasłonił twarz dłońmi. Josh poczuł się źle. Może i nie przepadał za Robertem Jade'em, ale przecież nie chciał sprawić mu bólu. Ech, skomplikowane to było. – Ale… jednak jesteście razem? – podpowiedział nieśmiało. Jade wziął głęboki oddech i wyprostował się na krześle. – Udało mi się uwierzyć, i za to jestem wdzięczny wielu osobom, że życie nie jest skreślone, jak długo trwa. Że zawsze trzeba próbować i nigdy się nie poddawać. Jesteśmy z Georgesem dlatego, że uwierzyliśmy w siebie – powiedział. Josh poczuł, jak ciężar w jego piersi zelżał. – Ale jak ma się do tego Alain? – spytał, choć nie był już pewien, czy chce usłyszeć odpowiedź. – Alain, nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, naraził Georgesa na niebezpieczeństwo. W okresie noworocznym Georges był w szpitalu, wiedziałeś? – Josh potaknął. – Och, to było takie szalone… Alain miał wyrzuty sumienia. Wiem, że przeraził się tym, do czego o mały włos nie doprowadził. Sądzę, że wciąż się z tego nie otrząsnął. Wiesz, jaki on jest. Kiedy coś go gnębi, gryzie się z tym całymi miesiącami. – I cierpi w samotności – szepnął Josh, zapatrzony w jakiś nieobecny punkt. Skupił wzrok i spojrzał Jade'owi prosto w oczy. – Wygląda, jakby pozbył się tej całej nienawiści, ale wciąż jest nieobecny – ciągnął. – Na pewno cały czas przeżywa to, co się stało – domyślił się. Przez chwilę czuł rozdzierające pragnienie, by znaleźć się koło Alaina i w jakiś sposób próbować dodać mu otuchy. Pocieszyć go. Przekazać swoje współczucie. Jade nic nie mówił, tylko patrzył na niego czujnie. Dopiero po chwili kiwnął głową. – Chyba naprawdę go rozumiesz – stwierdził. – Jeśli… – dodał niepewnie. – Jeśli jesteś w stanie mu pomóc… będę ci wdzięczny. Josh otworzył szerzej oczy. Nagle zorientował się, że ta rozmowa przybrała zupełnie inny kierunek, niż przypuszczał. Potrząsnął głową, po czym wstał i podszedł do okna. Przez chwilę wyglądał na pogrążony w wieczornym cieniu dziedziniec, a następnie odwrócił się i wrócił na miejsce. – Chciałbym – powiedział po prostu. – Ale w tym celu potrzeba mi paru wskazówek. – Och, myślałem, że intuicja cię poprowadzi – zauważył Jade, jego kąciki ust drgnęły. Atmosfera znów się ociepliła. Josh odetchnął głęboko. – Mógłbyś mi na przykład podpowiedzieć, co lubi, a czego nie – zasugerował. – A skąd mam wiedzieć takie rzeczy? – żachnął się Jade. – Mówiłeś, że znacie się od podstawówki – przypomniał Josh. – No tak, ale głównie… O, lubi koszykówkę – zawołał radośnie Jade. – Co ty powiesz? – odparł Josh z uprzejmą ironią. – I pewnie ma też zamiłowanie do łamania szkolnych reguł oraz do długich włosów? – Radzisz sobie całkiem dobrze beze mnie – Jade najwyraźniej usiłował połechtać jego próżność. – A guzik prawda! Dzisiaj skrócił włosy! – Josh nie mógł się powstrzymać, by nie powiedzieć czegoś, o czym Jade nie wiedział. – Racja, przez większość czasu miał krótkie. – Jade nie dał się zaskoczyć. Josh miał ochotę zgrzytać zębami. Wygląda na to, że kiepski zrobił interes. Nie no, bez przesady, upomniał się od razu. Całkiem sporo się dowiedziałeś. I może jednak możesz mieć nadzieję… Jego serce znów zaczęło skakać. – I naprawdę nigdy nie miał dziewczyny? – spytał jak na niego nieśmiało. – Niee… Jedyną dziewczyną w jego życiu była Grace. – Ale chłopaka też nie miał? – upewnił się Josh, choć wcale nie miał ochoty. – Niee… Ale wiesz co? Trochę głupio to mówić, bo można by pomyśleć, że naprawdę wszyscy w tej szkole są… no wiesz… – Gejami – podsunął usłużnie Josh. – No, tak… w każdym razie… Jak by to powiedzieć… Alain sprawia wrażenie, że wystarczy mu ktoś, kto się nim zajmie. Serce Josha wykonało salto mortale. – On jest taki… mało domyślny – zgodził się. – I słabo zorientowany w życiu – dodał Jade. – Jeśli wziąć sprawy w swoje ręce i po prostu postawić go przed faktem dokonanym, myślę, że przyjmie to za swoje. – To jeszcze nie znaczy, że da się zaciągnąć do łóżka – zauważył Josh z właściwą sobie szczerością. – Proszę, oszczędź mi. – Jade uniósł ręce. – To mój kumpel. Ale… – Popatrzył z ukosa. – Już ci mówiłem, że wyglądasz na takiego, który potrafi stawiać na swoim. Josh zaniemówił. Jade mrugnął do niego i nawet się uśmiechnął – jakoś z większą sympatią niż zazwyczaj. – Chciałbym, żebyś miał rację – wymamrotał Josh, spuszczając wzrok. Jade podniósł się. – Kiedy mam wpaść po ciąg dalszy? – zapytał, klepiąc się po kieszeni, do której schował poradnik. Josh zastanowił się. – Pod koniec tygodnia powinienem mieć więcej czasu. Piątek, o tej samej porze? – Przyjdę zatem. – Jade kiwnął głową i ruszył ku drzwiom. – Jade… – Josh zatrzymał go. – Postaraj sobie przypomnieć coś więcej. Od strony Jade'a dobiegł stłumiony chichot. – Postaram się – powiedział Jade ze swoistą serdecznością, a Josh pomyślał, że wciąż w życiu coś go potrafi zaskoczyć. Po usłyszanych od Jade'a rewelacjach Josh postanowił wieczór poświęcić na rozważania i przetrawienie tego dnia w całokształcie. Pomyśleć, że w ciągu zaledwie kilku godzin tak wiele się zdarzyło. Najpierw niespodziewana wizyta Jade'a i jego niezwykła propozycja, potem nagłe spotkanie z Alainem i jego wyznania, a na koniec dodatkowa porcja informacji, którą udało mu się wyciągnąć z Roberta. Swoją drogą, może ten Robert Jade nie był taki beznadziejny… Coś w nim musiało przecież zwrócić uwagę Josha, kiedy dopraszał się o pocałunek… Nie, złe myśli, bardzo złe. I w ogóle nie zamierzał myśleć o Robercie. Natomiast Alain… Oparł się o parapet i spojrzał w ciemniejące niebo. A więc Alain miał taką przeszłość za sobą. Och, nie, Josh jeszcze wszystkiego o nim nie wiedział i nawet sobie tego nie wyobrażał – ale wiedział już coś. I napełniało go to swoistym poczuciem radości. Ale jakże samotny musiał się czuć! Z zasłyszanych tu i ówdzie komentarzy wynikało, że Alain dorastał w raczej nieciekawych warunkach. Jego matka najwyraźniej pracowała… nocami? Cokolwiek to znaczyło. Ojciec zmarł dawno temu. Alain nigdy o nich nie mówił, ale pewnym było, że do rodzinnego domu nie ma najmniejszej ochoty wracać. Nigdy tam zresztą nie jeździł na święta czy wakacje. Było oczywiste, że wiele dobrego tam nie doświadczył. I teraz Jade mu mówi, że Alain w którymś momencie dowiedział się o przybranej siostrze. Tutaj najwyraźniej szczęście się do niego uśmiechnęło, skoro udało mu się ją odnaleźć i poznać. I zaprzyjaźnić się z nią! Możliwe, że była pierwszą osobą, która traktowała go w miły sposób… A potem Grace – tak chyba miała na imię – tragicznie zginęła. Alain musiał się czuć po dwakroć samotny. Josh nie dziwił się wcale a wcale, że Alain obwiniał Jade'a – że w ogóle kogoś obwiniał. Musiał czuć, że kiedy wreszcie w życiu znalazł coś dobrego, nawet to zostało mu odebrane. Jak miał się z tym pogodzić? Josh zacisnął pięści. Kiedy Jade mówił o Alainie, wydawało się, że naprawdę mu na nim zależy. W sumie przyjaźnili się przez wiele lat, więc można było to zrozumieć. Ale Josh miał też wrażenie, że Jade uważa Alaina w gruncie rzeczy za porządnego faceta. Dobrego człowieka, ujmując to inaczej. Inna sprawa, że Jade także miał w sobie coś z delikwenta – ale Josh szybko odegnał tę myśl. Chodziło o to, że za tą otoczką arogancji i za tym prowokacyjnym często stylem bycia – a włóczenie się po mieście z podejrzanymi typami, wdawanie się w bójki w zaułkach oraz popijanie mocnych trunków raczej było prowokacyjne w przypadku licealisty z prestiżowej szkoły – jednak tkwił wrażliwy człowiek, który być może w ten sposób usiłował sobie poradzić z przeciwnościami życia. Josh aż się wyprostował na taką analizę i na tak zgrabne ujęcie swoich przemyśleń w słowa. Potem zamrugał, wpatrzony w pierwszą gwiazdę wieczorną ponad wieżą kampusu, a następnie przycisnął czoło do złożonych na parapecie ramion. "Rany boskie, mówię jak zakochana w draniu nastolatka, która za wszelką cenę chce widzieć w swoim wybranku wrażliwe wnętrze. Upadek, Joshua Or." Poczuł jednak wypełniające go ciepło. Romantyzm romantyzmem, ale nie zmieniało to faktu, że miło mu było z tą świadomością. Miło mu było ze świadomością, że ktoś inny poparł jego przypuszczenia. I – mimo że delikwentyzm był na swój sposób pociągający – bardziej podobała mu się wersja, że Alain nie jest takim łobuzem. Teraz jeszcze bardziej chciał się do niego zbliżyć – nie dla swoich egoistycznych pragnień, ale żeby przekonać go, że jeszcze może być szczęśliwy. Być dla niego kimś, kto nie odejdzie. Czy to nie brzmiało zbyt górnolotnie? Potrząsnął głową dla orzeźwienia. Dzwon na wieży wybił wpół do dziewiątej. Josh uznał, że przejdzie się jeszcze trochę – miał pół godziny – i pomyśli na świeżym powietrzu, jak urzeczywistnić swoje zamiary. Rzut oka na zeszyt od matematyki podpowiedział mu to i owo. Na zachodzie widać było jeszcze czerwony pasek, jednak reszta nieboskłonu przybrała głęboką barwę kobaltu. Zapach wieczornych kwiatów oszałamiał. Josh spacerował chwilę po ogrodzie, a jego umysł oddawał się nieproduktywnym marzeniom o tym, jak miło byłoby kiedyś przyjść tutaj z Alainem i spędzić noc pod gwiazdami. Jego wyobraźnia pomknęła ku wcześniejszej rozmowie z Jade'em o językach i musiał kilka razy klepnąć się w policzki, by zawrócić ją z tej drogi. I zupełnie nie zamierzał zajść pod skrzydło czwartoklasistów. Stał przez chwilę i patrzył w okno Alaina. Światło się nie świeciło, więc pewnie jeszcze nie wrócił z miasta… Josh stłumił westchnienie. Zobaczy go najpóźniej – i najwcześniej – jutro. Uśmiechnął się do siebie. Będzie musiał być trochę ryzykantem – ale czy kiedykolwiek nie był? Najpierw będzie musiał przyzwyczaić Alaina do swojej obecności, by stała się ona czymś najbardziej naturalnym pod słońcem. Będzie to od niego wymagać zarówno wytrwałości, jak i wyobraźni. I nadziei, i odwagi. Alain sprawiał wrażenie człowieka – przynajmniej obecnie – którym trzeba się odgórnie zająć. Istniało przy tym niebezpieczeństwo, że Alain poczuje, że Josh mu się narzuca – i wtedy wszystko diabli wezmą, ale właśnie dlatego Josh musiał zaryzykować i mieć nadzieję. Jeśli Alain ma go znienawidzić, to stanie się to tak czy inaczej. A jeśli ma go pokochać… Josh uświadomił sobie, że musi mieć na twarzy bardzo głupią – rozmarzoną i rozanieloną – minę i czym prędzej uciekł do swojego skrzydła. Nie zamierzał dopuścić, by ktokolwiek go takim zobaczył. Miał ochotę roześmiać się na cały świat. Dawno nie było mu tak lekko na duszy. Zakochanie było jednak najwspanialszym uczuciem pod słońcem. Danko, "Russians are coming"
|