4.
(chodzę do szkoły, różne stopnie zbieram)




Następnego dnia Josh nie mógł się doczekać końca lekcji, które – jak można się było domyślić – wlokły się niemiłosiernie. Nie był w stanie nawet wykrzesać z siebie entuzjazmu dla całkiem lubianej biologii, którą mieli po lunchu, zaś na ostatnich zajęciach wręcz trząsł się z niecierpliwości i zastanawiał, kiedy ten stary dureń (profesor od historii) skończy wreszcie przynudzać. Wydawało mu się zresztą, że nie jest w tym wrażeniu osamotniony – reszta klasy wydawała się równie sfrustrowana, prawdopodobnie faktem, że za oknem wiosna w pełni i kolejny fantastyczny dzień, a oni muszą tu siedzieć i słuchać o wczesnym średniowieczu. Ci z tylnych ławek ewidentnie nie skupiali się na wykładzie.

Wreszcie jednak o trzeciej rozległ się dzwonek i grupa rozbiegła się po całym kampusie, korzystać do woli z uroków popołudnia. Josh wpadł do pokoju, rzucił torbę na łóżko, a w zamian złapał zeszyt i podręcznik do matematyki, po czym pobiegł do skrzydła czwartoklasistów. Po drodze pomstował na ogólną niesprawiedliwość świata, w myśl której ostatnie klasy miały znacznie mniej zajęć niż pierwsze, kończąc najpóźniej w południe. Nawet nie był pewny, czy zastanie Alaina, znając jego skłonność do chadzania własnymi drogami i spędzania wolnego czasu w sposób niekoniecznie przystający licealiście…

Im bliżej był celu, tym mocniej biło jego serce i tym bardziej zwalniał jego krok, a czarne myśli wdzierały się do głowy zupełnie nieproszone. Alaina pewnie nie będzie. A jak będzie, to pewnie każe mu spadać. Do tej pory co prawda godził się na towarzystwo Josha, ale dzisiaj na pewno to szczęście się odwróci. Albo po prostu będzie zajęty, każdy ma prawo być zajęty, nawet na wiosnę. Zwłaszcza na wiosnę. Może nawet… Może nawet będzie zajęty… z kimś?

Kiedy wszedł na korytarz na pierwszym piętrze, zatrzymał się zupełnie i tylko stał, przyciskając książki do piersi i patrząc przed siebie szeroko otwartymi oczami. Nie, nie mógł tego zrobić. Nigdy wcześniej się nie wahał, ale teraz pierwszy raz w życiu poczuł, że nie zniesie odepchnięcia.

Minął go jakiś starszy uczeń i obrzucił znaczącym uśmieszkiem. Wszystkie instynkty Josha krzyknęły zgodnym chórem, a niepokoje znikły, jakby nigdy ich nie było. Wyprostował się i odrzucił włosy w tył. Co to za słabość, Joshua Or? Co to za markotność? Nikt się nie będzie z niego naśmiewał, co to to nie. Zdusił chęć kopnięcia bezczelnego typa w kostkę, a w zamian uniósł brodę i z podwójną determinacją ruszył przed siebie. Miał swój cel. Miał plan. Przyszedł tu, by spędzić czas z Alainem, i jeśli to od niego zależy, na pewno nie ma zamiaru się wycofać. Przecież nie dalej jak wczoraj mówił sobie o odwadze. Kapitulacja nie wchodziła w grę.

Stając przed drzwiami Alaina, rozejrzał się ukradkowo, ale korytarz był chwilowo pusty. Nie żeby miał się komukolwiek tłumaczyć ze swoich odwiedzin, ale mimo wszystko wolałby nie mieć świadków, gdyby Alain wyrzucił go na zbity pysk…

Dość! Wierz w siebie!

Zapukał – znacznie słabiej, niż wskazywało na to jego zdecydowanie – a następnie cofnął się o krok i nerwowo przeczesał włosy dłonią. Nie ma go, nie ma… Wtedy jednak drzwi się otworzyły i stanął w nich nie kto inny jak Alain Corail. A Joshowi zaparło dech i przez chwilę jedynie gapił się szeroko otwartymi oczami.

Zapomniał, niech go, jednak zapomniał o nowym wizerunku Alaina. O zgrozo. W jego głowie Alain wciąż miał długie włosy – a teraz stał przed nim z tymi swoimi zielonymi oczami i fantastycznymi uszami, i… Wyglądał niezwykle męsko.

– Joshua…?

Josh przełknął.

– Cześć – zmusił struny głosowe do wysiłku. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? Znalazłbyś dla mnie chwilkę czasu? Mam za tydzień test z trygonometrii i wciąż nie rozumiem kilku spraw. Pomyślałem, że mógłbyś mi wytłumaczyć, bo zależy mi, żeby zaliczyć, a za nic nie mogę sobie tego wbić do głowy – wyrzucił jednym tchem.

Alain mrugnął.

Teraz powie: "Na pewno możesz zapytać kogoś z klasy" albo "Umów się na konsultacje z nauczycielem", albo "Naprawdę jesteś taki tępy?" Nie, to ostatnie to była zdecydowanie jego wyobraźnia, Alain na pewno by tak nie powiedział – a nawet gdyby powiedział, to jakoś Josh to przeżyje.

Kiedy jednak Alain nie powiedział zupełnie nic, tylko patrzył na niego cokolwiek zaskoczony, Josh zacisnął ręce na krawędzi zeszytu, aż paznokcie wbiły się w okładkę. Jednocześnie stłumił dość niespodzianą chęć potrząśnięcia Alainem w celu wydobycia z niego jakiejkolwiek odpowiedzi. Reakcji.

– Ale ja powtarzałem klasę – odparł Alain w końcu. – Naprawdę mógłbyś lepiej wybrać – dodał z lekką ironią.

Josh zaniemówił. Czegoś takiego się nie spodziewał. Słowa "Mógłbyś lepiej wybrać" rozbrzmiały w jego głowie i na dwie sekundy rozkojarzył się zupełnie. Może i mógł – ale na pewno nie miał zamiaru. Alain tylko na niego patrzył, jak to miał w zwyczaju – choć może nieco bardziej przenikliwie… Niedobrze. "Myśl, Joshua. Myśl!"

– Przecież nie mogłeś kiblować ze wszystkiego – stwierdził błyskotliwie. – Nie wierzę, że nie rozumiesz tej głupiej matmy. Nie wyglądasz na takiego – dodał przymilnym tonem, uważając, by nie przedobrzyć. Być naturalnym to klucz do sukcesu.

Alain potarł kark i wyglądał, jakby się złapał na pochlebstwo.

– Trygonometria? – powtórzył. – No, to nie jest takie trudne…

Josha wypełniło poczucie zwycięstwa, ale powstrzymał się od wiwatów i starał utrzymać powagę. Przecież robi tu za człowiek w potrzebie. Kazał zniknąć myśli o tym, jakie miał rzeczywiste "potrzeby" w związku z Alainem.

– Mógłbyś mi pomóc? Proszę! – zawołał.

Alain chwilę stał bez słowa, a potem – o świętości! – wpuścił go do środka. Josh zostawił za sobą świat korytarza i wszedł, rozglądając się ukradkiem. Nigdy tu nie był, choć w okolice tego skrzydła zachodził częściej, niż było to obiektywnie usprawiedliwione. Pokój Alaina zalany był słonecznym światłem – i całkiem porządny. Nie tak duży jak pokoje młodszych uczniów, ale za to pojedynczy – luksus przysługujący czwartoklasistom. Z książek rozłożonych na biurku można było wywnioskować, że Alain się uczył. Josh prawie poczuł ukłucie sumienia na myśl, że mu przeszkadza, ale przecież nie zamierzał tu długo zostawać – choćby chciał. Nie tym razem.

– Nie zajmę ci wiele czasu – powiedział.

Alain tylko machnął ręką raczej niezobowiązująco, po czym wskazał mu miejsce na łóżku. Josh usiadł, nieco skołowany.

– Mam tylko jedno krzesło – wyjaśnił Alain, siadając obok – więc tu będzie wygodniej.

Josh przełknął nagłą świadomość tego, że na łóżku rzeczywiście było wygodniej… choć niekoniecznie do nauki matematyki. Odpędził rumieniec i zawrót głowy wywołany niecnymi wizjami i zastanowił się, jak przetrwa tę godzinę czy coś, siedząc obok Alaina i czując ciepło jego ciała promieniejące przez ubranie. Ale tak też było dobrze – doszedł do wniosku – bo przynajmniej nie musiał na niego patrzeć, a to dawało jakieś minimalne szanse na skupienie.

– Więc… co ci sprawia największy kłopot? – spytał Alain, a Josh zmusił się, by wrócić do rzeczywistości.

Przekartkował zeszyt.

– Zasada jedynki…

Alain westchnął. Chyba nie przypuszczał, że będzie musiał zaczynać od początku. Josh zaniepokoił się. Może nie powinien robić z siebie aż takiego idioty…? Kilka rzeczy było dla niego niejasnych, jednak generalnie z trygonometrią radził sobie całkiem nieźle. No ale nie mógł tu przyjść i pytać o pomoc w nauce z materiału, który już zaliczył albo który miał zaliczać za miesiąc, prawda? A test z trygonometrii był właśnie za tydzień. Najwyżej Alain będzie pod wrażeniem jego szybkości przyswajania wiedzy oraz swoich zdolności nauczycielskich. Obaj będą zadowoleni.

I dobrą sprawą było, że miał to już opanowane, bo kiedy Alain wziął ołówek i zaczął rysować wykresy, a potem je objaśniać, wskazując swymi dużymi dłońmi, Josh mógł jedynie kiwać głową i udawać mądrego. Szybko przeszli przez ogólne zasady i wzięli się za wzory, a potem nawet dotarli do tego, co dla Josha wciąż było niejasne. W gruncie rzeczy, co go zaskoczyło, całkiem dobrze udało mu się skoncentrować na problemie i po prostu przyjąć obecność Alaina za naturalną. Początkowo miał wrażenie, że eksploduje z przepełniającego go pragnienia, by rzucić się na Alaina, który był tuż obok… Kiedy jednak przyzwyczaił się do sytuacji, uspokoił się. Jakoś dobrze mu było z tą świadomością – przecież jego uczucia wobec Alaina były bardziej skomplikowane niż prosta chęć zaciągnięcia go do łóżka…

Przełknął i przez chwilę przekonywał się, że na pewno zna znacznie tych dziwnych znaczków – cyfr i liter – które Alain rysuje na kartce.

Godzina zleciała błyskawicznie i Josh przyjął dzwon wybijający wpół do piątej zarówno z ulgą, jak i rozczarowaniem. Ale przecież wszystko jeszcze przed nim!

– Myślę, że teraz znacznie lepiej to rozumiem – powiedział, co w pewien sposób było prawdą. – Dziękuję. – Przy tym powinien był popatrzeć Alainowi w twarz, ale nie był w stanie. – Zadania nie sprawią mi już takiego kłopotu. – Podniósł się. – A może… może mógłbym potem wpaść z nimi? Przejrzysz, czy dobrze rozwiązałem i czy czegoś nie namieszałem?

Teraz już wypadało popatrzeć na osobę, którą prosi się o przysługę. Alain siedział na skraju łóżka i przyglądał mu się w zamyśleniu. "Mój Boże, jaki on jest pociągający", pomyślał Josh, powstrzymując się, by na niego nie skoczyć. Nowa fryzura wciąż budziła jego zachwyt. O nie, znów się zagapił…

– W weekend będzie ci pasować? Znajdziesz chwilkę? – zapytał z prośbą w głosie.

Alain kiwnął głową, a coś we wnętrzu Josha znów krzyknęło z radości.

– Może… może być przed południem? – spytał Alain z niepewnością, której Josh tak naprawdę nie potrafił zrozumieć.

– Będę zatem o jedenastej – powiedział szybko, by Alain nie zdążył zmienić zdania. – Jeszcze raz ci dziękuję – dodał, uśmiechając się szeroko.

Alain odwzajemnił uśmiech, choć wyszło mu to dość nieśmiało. Josh uciekł, zanim zawrót głowy pozbawił go sił.

Kiedy już znalazł się w swoim pokoju, padł na łóżko i zamknął oczy. Nie mógł przestać się uśmiechać.

Nie czuł się może dobrze na myśl, że nabiera Alaina w kwestii swoich zdolności, ale nie mogło to zakłócić jego szczęścia. Dziwne było to, że matematyka może stać się dla kogoś przyczyną szczęścia – i wiedział, że od teraz będzie na nią patrzeć przychylniej. Chyba.

Ale że Alain zgodził się mu pomóc… Zgodził się spędzić z nim czas! Tak zakładał plan – ale tu już nie chodziło o plan! Drugi dzień z rzędu udało mu się pobyć godzinę z ukochanym człowiekiem i było to czymś wspaniałym. Miał ochotę tańczyć.

Z drugiej jednak strony… Zmarszczył brwi. Kiedy teraz analizował swoje zachowanie w obecności Alaina, mógł jedynie błogosławić zakręcenie tego drugiego, bo inaczej jego intencje zostałyby przejrzane na wylot. Wydało mu się zresztą, że Alain jest bardziej domyślny, niż na to wygląda, więc tym mocniej będzie musiał uważać, żeby się nie zdradzić. Joshua Or, płonić się i spuszczać oczy jak gimnazjalistka? Potrafisz sobie poradzić lepiej! I, na Boga, przyzwyczaj się wreszcie do tej jego fryzury!

Heh, przydałoby się zdjęcie, na które mógłby się gapić w ramach przyzwyczajania – tyle że wtedy nie robiłby nic innego.

Znów wróciło do niego pytanie, czy Alain może się domyślać, że Joshua Or najzwyczajniej w świecie usiłuje go poderwać. Nie, to nie było tak, przynajmniej nie do końca. Owszem, był zakochany w Alainie Corailu, ale tak naprawdę chciał tylko – tylko? – zbliżyć się do niego. Zostać jego przyjacielem. To, co powiedział Jade'owi, było w stu procentach prawdą: zależało mu na Alainie i na jego dobru. Oczywiście, gdyby Alain mu na to pozwolił, już Josh by się o niego zatroszczył i obdarzył szczęściem, jakiego ten nawet sobie nie wyobrażał, ha!

Znów wydało mu się, że porywa się z motyką na księżyc. Czego ja, szesnastoletni uczeń, mogę dokonać?, odezwała się jego racjonalna część. Ani był szczególnie mądry, ani ładny, pomyślał samokrytycznie i zupełnie niezgodnie z prawdą. Prawda była taka, że ani do jego stopni, ani do wyglądu nie można się było przyczepić. Owszem, mógłby być trochę wyższy – te sto sześćdziesiąt cztery centymetry cokolwiek go dobijały – no i był dość chudy… Ale czuł się dobrze ze swoją chudością, poza tym optymizm kazał mu wierzyć, że jeszcze urośnie. Może nigdy nie będzie tak wysoki jak Alain, ale i po co? Na Jade'a i Saphira zupełnie przyjemnie popatrzeć razem, mimo że jeden jest tyczka, a drugi kurdupel.

Ale znów odbiegł od tematu. Optymizm to jednak podstawa, pomyślał. Nie wymagaj od siebie za wiele. Dlaczego nie miałbyś się nauczyć, w jaki sposób być dla Alaina najlepszym wsparciem? Powoli, powoli, Josh.

Naprawdę ciekawiło go, co Alain o nim myśli. Jeśli w ogóle myśli. Możliwe, że ta opcja byłaby lepsza – Joshowi jedynie pozostałoby sprawić, by Alain o nim zaczął myśleć, i voila. Jeśli natomiast Alain już teraz miał na jego temat jakieś zdanie… Hmm.

A może powinien wprost go o to zapytać? Hej, to by było dobre: "Alain, wiesz, co o mnie mówią…" albo zupełnie z mostu: "Alain, wiesz, że jestem gejem. Nie sądzisz, że możesz stać się obiektem plotek, spotykając się ze mną?". "A od kiedy przejmuję się plotkami?", przypomniały mu się słowa Jade'a. Och, chciałby, żeby Alain coś takiego powiedział… Zastanowił się. W gruncie rzeczy Alain i Jade mieli ze sobą więcej wspólnego, niż Josh chciałby to uznać.

Ale nie, nie mógłby go o coś takiego zapytać. Choć opcja była kusząca, to niosła z sobą zbyt wielkie ryzyko, że Alain naprawdę się przejmie – i nie zechce go więcej widzieć. Innymi słowy, Joshowi pozostała powolna realizacja planu długofalowego. Nie było to coś, co pasowało do jego impulsywnej natury, ale na pewno wszystkiego można się nauczyć, kiedy trzeba. Trochę systematyczności i ćwiczenia się w cierpliwości na złe mu nie wyjdzie, tak czy siak.

Niemniej jednak wciąż męczyło go pytanie, czy Alain wie o jego orientacji – ale zastanawianie się nad tym byłoby zupełnie bezowocne, a Joshua Or był człowiekiem czynu.

Choć miał ochotę do wieczora tylko leżeć i karmić się wspomnieniem dzisiejszego dnia, podniósł się i usiadł do zadań. Przerobi ich tyle, że Alainowi zajmie trochę czasu sprawdzenie ich wszystkich, ha!




Kabaret OT.TO, "Wakacje"



rozdział 3 | główna | rozdział 5