5.
(I ain't gonna live forever)




Reszta tygodnia wlokła się Joshowi niemiłosiernie: zajęcia były nudne, zadań z matmy przerobił tyle, że miał dość do śmierci, a do Alaina postanowił z całą premedytacją się nie zbliżać przed terminem… I to wszystko w kwestii opisu, skoro całe jego życie skupiało się właśnie na szkole i miłości. Wywrócił oczami na samą myśl, ale jednocześnie poczuł znajome ciepło w piersi i musiał się uśmiechnąć. Naprawdę podobało mu się bycie zakochanym.

Nie żeby przez cały ten czas w ogóle Alaina nie widywał – aż tak kategoryczny nie był. Nie wytrzymałby, gdyby choć raz dziennie nie rzucił okiem na obiekt swoich uczuć. Kilka razy minęli się w kampusie – do których to spotkań Josh umiejętnie doprowadził i nikt poza nim nie byłby w stanie odkryć, że były celowe – ale wówczas zmusił się, by jedynie pomachać bądź zawołać przywitanie i iść dalej, nawet się nie oglądając. Jedną sprawą było przyzwyczaić Alaina do swojej twarzy, a inną narzucać mu się w każdej sytuacji, co bez wątpienia odkryłoby jego zamysły. Musiał poczekać do soboty, i tyle. Co innego, gdyby Alain sam zaproponował mu towarzystwo… Ale na to na razie nie miał co liczyć.

W piątek wieczorem ponownie odwiedził go Jade. Najpierw się jak zawsze krygował i czerwienił – zwłaszcza oddając mu książkę, czego Josh miłosiernie nie skomentował – ale wreszcie przeszli do rzeczy. A właściwie mieli przejść, gdy Jade zapytał:

– Więcej masz tych… poradników?

Josh kiwnął głową, patrząc na niego bacznie.

– A może – kontynuował Jade – mógłbym się z nimi zapoznać i nie zawracać ci więcej głowy?

Josh wyprostował się na krześle. "Toś ty taki?", pomyślał z oburzeniem. "Co to to nie…"

– Ale nie zwalnia cię to z umowy – powiedział wprost. – Informacja za informację – przypomniał.

Jade westchnął, a potem uśmiechnął się złośliwie.

– Wiesz, że mógłbym powiedzieć o tym opiekunowi internatu?

– A skąd wiesz, że on z nich nie korzysta? – odpalił Josh, a Jade'a najwyraźniej zatkało. – Poza tym ja bym mógł powiedzieć dyrektorowi, że posuwasz Georgesa Saphira. Nie wiem, doprawdy, co podpada pod większe przestępstwo.

Jade zbladł. "Masz za swoje", skwitował Josh w myślach.

– Poza tym gdyby moje książki skonfiskowano, zostałbyś na lodzie w wiadomej sprawie, więc lepiej przestańmy wygadywać głupoty, bo szkoda na to czasu – stwierdził Josh ugodowo.

Jade wciąż patrzył na niego z urazą w oczach.

– Nie posuwam go – powiedział w końcu.

– No, racja, jeszcze nie – zgodził się Josh. – Inaczej by cię tu nie było. Zresztą to akurat są szczegóły techniczne. Myślę, że regulamin szkoły nie uwzględnia, kto co komu robi, tylko sam fakt pozostawania w relacji intymnej z innym uczniem.

Jade patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, najwyraźniej skupiając się na czymś innym.

– Co mówiłeś o przestępstwie? – spytał po chwili. – To chyba… nie jest… karalne?

– Jade, w którym wieku ty żyjesz? Homoseksualizm został u nas depenalizowany ponad sto lat temu – wyjaśnił Josh z lekką irytacją. – Ty naprawdę nie masz o niczym pojęcia – westchnął.

– Och, wybacz mi, proszę, moją ignorancję, panie znawco – odciął się Jade. – Wyobraź sobie, że przez siedemnaście lat uważałem się za normalnego.

– Zaraz ci przyłożę. – Josh nigdy nie był mistrzem opanowania, a Jade jakoś szczególnie działał mu na nerwy. – W takim razie co z Alainem? – postanowił wykorzystać okazję, kiedy się nadarzyła. – On też się uważa za "normalnego"?

Jade spochmurniał i przez chwilę myślał.

– Mówię ci, że nigdy nie widziałem go z dziewczyną – powiedział w końcu. – Ani z chłopakiem.

– No, to już ustaliliśmy – zgodził się Josh, uspokajając bicie serca. – A co z Grace?

Jade zmarszczył czoło, podnosząc na niego oczy.

– Co z Grace? – spytał, nie bardzo rozumiejąc.

– Przecież nie była jego prawdziwą siostrą, w ogóle nie byli spokrewnieni – zauważył Josh. – Nie uważasz, że to dziwne, że tak się zainteresował obcą osobą? Z tego, co mówiłeś, bardzo się o nią troszczył. Może jego uczucia do niej były czymś więcej niż braterską miłością?

– Teraz ja mam ochotę ci przyłożyć – powiedział Jade, wciąż zmarszczony.

– Świetnie – stwierdził pogodnie Josh. – Ale co o tym sądzisz?

Jade pokręcił głową, wyraźnie stracił dobry nastrój.

– Nie… Nie sądzę, by tak było – odparł, ale widać było, że sprawa go gryzie.

Josh wiedział, że dał mu do myślenia, i postanowił kuć żelazo póki gorące.

– No i jak to było z Georgesem? Czy mylę się, twierdząc, że obaj widzieliście w nim Grace?

Jade uderzył pięścią w udo.

– To… to nie tak! – podniósł głos. – Nie masz o tym pojęcia…

– Racja. Nie mam – zgodził się Josh. – Ale widziałem, że Alain wydawał się wyprowadzony z równowagi samą obecnością Georgesa. Sprawiał wrażenie, że jest zdolny do wszystkiego. Pytanie do czego. – Sam wolał się nad tym nie zastanawiać, ale warto było sprowokować kilka pytań i odpowiedzi.

Jade znów patrzył na niego przez moment, a potem wstał i podszedł do drzwi z założonymi rękami. Po chwili wrócił na miejsce.

– Alain… prawdopodobnie… rzucił się na Georgesa – powiedział w końcu, z wyraźnym trudem. – Do niczego nie doszło – dodał szybko. – Dowiedziałem się później od kolegi Georgesa, bo on sam oczywiście nic mi nie powiedział – wyjaśnił.

"A to drań", pomyślał Josh, nie będąc pewnym, kogo dokładnie ma na myśli. Zacisnął pięści, a potem je rozluźnił.

– Rzucił się jak w "rzucił się, żeby… zniewolić"? – spytał w nagłym przypływie inspiracji.

– To nie jest zabawne – szepnął Jade. – Ale… coś w tym guście.

– I nic o tym więcej nie wiesz? Nigdy o tym nie mówiliście? – spytał Josh z pewnym zawodem. "Człowieku, zero z ciebie pożytku."

Jade potrząsnął głową.

– Ale… – powiedział z wahaniem. – Georges będzie za tydzień w Idealo… Może mógłbyś go… zapytać.

Josh wyprostował się. Doprawdy, to wspaniałomyślne ze strony Jade'a, że coś takiego zaproponował.

– Myślisz, że zechce mi o tym opowiedzieć? – Idea brzmiała kusząco, ale nie mógł pozbyć się sceptycyzmu. On z pewnością nie miałby ochoty rozpowiadać o tym, jak został przez kogoś… zniewolony. Prawie.

Jade wzruszył ramionami.

– To już twój problem, jak go do tego przekonasz.

Josh kiwnął głową, a potem wstał i podszedł do regału, skąd ściągnął kolejną książeczkę. Bez słowa wręczył ją Jade'owi, który zaczerwienił się od samego spojrzenia na okładkę – która, co warto dodać, była zupełnie gładka.

– Chyba jesteśmy kwita – powiedział Josh cokolwiek nieobecnie, bo już zastanawiał się, jak przekonać do swojej sprawy Saphira.

– To kiedy następne spotkanie? – spytał Jade.

Josh rzucił mu spojrzenie o treści: "Jeszcze tu jesteś?" i pokręcił głową.

– W przyszłym tygodniu będę zajęty, potem mamy ferie. Nie sądzę jednak, by ci się chciało odrywać od miłego towarzystwa… Więc po świętach? Piątek za dwa tygodnie?

– W porządku. – Jade pokiwał głową i wstał. Kładąc dłoń na klamce, odwrócił się jeszcze. – A tak właściwie to… gdzie twój współlokator? – zapytał z ciekawością.

– Jakoś w tym roku nie dostałem – odparł Josh, machając dłonią.

Jade popatrzył na niego znacząco.

– Pewnie ci to na rękę – wyraził przekonanie, unosząc jeden kącik ust.

Josh nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się równie znacząco. Proszę bardzo, niech Jade utwierdza się w przekonaniu o Joshowym doświadczeniu w sztuce miłosnej, będzie to z pożytkiem dla nich obu.

Po wyjściu Jade'a długo myślał nad tym, czego się dowiedział. Wciąż nie był pewien, czy żywić wobec Georgesa Saphira uczucie zazdrości, ale postanowił dać sobie spokój. Więc Alain naprawdę próbował coś z Saphirem zrobić, ale – jak powiedział Jade – do niczego nie doszło. Saphir miał wówczas jakąś sprawę do Alaina, kręcił się po internacie i w ogóle…

Miał wrażenie, że wciąż nie ogarnia wszystkich wątków, i cokolwiek go to irytowało, jednak nakazał sobie spokój.

Niczego nie będzie wiedział, zanim nie porozmawia z Saphirem. Chyba najlepiej będzie go złapać po sumie wielkanocnej, bo gdzie indziej? Wybłaga go o chwilę rozmowy – a może Jade wspomni mu wcześniej o tym? Nie potrafił zdecydować, czy chce liczyć na dobre serce Roberta Jade'a czy jednak nie – ale bez sensu było się nad tym teraz zastanawiać. Co ma być, to będzie. Wielkanoc już za tydzień.

Postanowił zajrzeć do zadań z trygonometrii i z pewną konsternacją zauważył, że gdyby dał je wszystkie do sprawdzenia Alainowi, zajęłoby to pół dnia. O zgrozo.




Bon Jovi, "It's my life"



rozdział 4 | główna | rozdział 6