6.
(live your life without regret, don't be someone who they forget)




Jak można się było spodziewać, w nocy Josh niezbyt się wyspał. Długo nie mógł zasnąć, mając świadomość, że już za kilkanaście godzin spotka swoją wielką miłość. Rano był cokolwiek zamroczony, ale szybki prysznic pobudził go do działania. Przeczesując wilgotną czuprynę, przyglądał się swojemu lustrzanemu odbiciu. Ciekawe, czy Alain lubił brunetów, hmm… Jak na złość Georges Saphir był blondynem – a jego siostra? Jakoś o to nigdy nie zapytał. Może miała długie jasne włosy, które falowały przy każdym ruchu? I na pewno niebieskie albo zielone oczy… Josh przysunął nos do lustra i popatrzył krytycznie w swoje tęczówki o dziwnym kolorze. Przy dobrej woli można by je nazwać brązowymi, ale były tak jasne, że czasem robiły wrażenie zupełnie żółtych. Zmarszczył brwi. Nie żeby mu się nie podobały, ale kto miał takie oczy?? Od razu przyszła przekorna myśl, że przecież nigdy nie chciał być taki jak inni. Powinien być dumny ze swoich oczu! Ale… Nie wiedzieć czemu, zabrzmiało to jak jakiś slogan.

Generalnie nie uważał się za brzydkiego chłopaka – ale przecież gusta są tak różne. Jeśli Alainowi podobały się eteryczne blond anioły, to taki diablik jak Josh raczej nie ma co liczyć na jego zainteresowanie…

O nie, znowu popadał w przesadę i defetyzm. Przecież przyjął sobie za cel zwrócenie uwagi Alaina.

Ale na tak wiele rzeczy nie ma się wpływu, zauważył jego rozsądek. O wielu rzeczach zadecydowano jeszcze przed twoim urodzeniem…

Josh kazał się swojemu rozsądkowi zamknąć. Był, jaki był – i nic na to nie poradzi. Ważne, by być zdrowym i czystym – to podstawa. W łóżku i tak jest przeważnie ciemno, uznał z wisielczym humorem, po czym odgonił rumieniec i wziął się za mycie zębów.

Ciekawe, czy Alain znów mu zaproponuje łóżko… W sensie do siedzenia. Zakrztusił się wodą, a kiedy wreszcie złapał oddech, nie mógł opanować śmiechu. Josh, dziękuj Bogu za swoje poczucie humoru, pomyślał.

"Stanowimy z Alainem dobraną parę", myślał później, wracając do pokoju. "On zawsze poważny, chmurny i zamyślony – i ja, zupełnie postrzelony." Ale nie, poprawił się szybko, Alain nie był taki poważny. Niejeden raz Josh zwrócił uwagę na coś, co wskazywało na jego utajone poczucie humoru. Nie, Alain na pewno nie był sztywny…

Josh zatrzymał się na środku korytarza, owładnięty wizją doprowadzenia Alaina któregoś dnia do śmiechu. Dopiero po chwili ruszył dalej – w lekkim oszołomieniu.

Dzień był ponownie słoneczny i zapowiadał się na bardzo ciepły. Nie było sensu wkładać marynarki, więc został w samej koszuli. Niby w weekend mógł sobie pozwolić na większą dowolność stroju, ale miał ochotę na coś porządnego. Nie tylko dziewczyny myślą o ubiorze, w którym mogą się spodobać wybrankowi! Zwłaszcza że w jego przypadku nacisk szedł na słowo "spodobać się".

Zamyślił się nad programem następnego tygodnia. Jutro była Niedziela Palmowa, a po weekendzie tylko trzy dni zajęć. Test z trygonometrii był we wtorek, wyniki będą dopiero po świętach. Czekał go jeszcze esej z literatury, więc i lekturę ma do czytania – zostawił sobie na ten weekend. Ferie zaczynały się od Wielkiego Czwartku…

Uświadomił sobie, że większość uczniów pojedzie do domów i w internacie zostaną nieliczni. Może… Alain zostanie? Josha ogarnęła nagła tęsknota, by święta mogli spędzić razem – choć nawet nie wiedział, jak mogłoby to wyglądać. Z tych kilku lat z dziadkiem pamiętał wspólne święta jako coś ciepłego i dobrego. Nie uważał się za szczególnie religijną osobę, ale święta były właśnie… świętem. Wiązała się z nimi szczególna atmosfera uroczystości.

Potrząsnął głową. Cóż, te marzenia będzie musiał odłożyć na przyszłość, bo teraz nie ma na ich spełnienie najmniejszych szans.

Po śniadaniu ponownie zastanowił się nad najbliższymi dniami i z nagłym przygnębieniem zdał sobie sprawę, że dzisiejsze spotkanie z Alainem będzie prawdopodobnie ostatnim na jakiś czas. Och, oczywiście, że zamierzał wpadać na niego zupełnym przypadkiem przynajmniej raz dziennie, ale okazja, by spędzić z nim dłuższą chwilę, nadarzy się dopiero po świętach. Zmarkotniał nieco, ale zaraz pokręcił głową dla dodania sobie animuszu. Nie łączyło ich z Alainem nic, co można by nazwać choćby przyjaźnią, więc nie miał pretekstu, by się z nim widywać regularnie. Gdyby natomiast próbował, byłoby to zbyt podejrzane. Najlepiej więc działać powoli, pozorując najzupełniej normalne spotkania – i mając nadzieję, że Alain niczego się nie domyśli. Josh nieodparcie wierzył, że tą drogą uda mu się zdobyć zaufanie Alaina i nawiązać głębszą znajomość. Alain nie musi się w nim od razu zakochiwać, prawda? Ważne było, żeby zechciał z Joshem utrzymywać kontakt po skończeniu szkoły.

Josh przełknął, kiedy zajęła go ta myśl.

Co Alain zrobi, kiedy jego nauka w liceum dobiegnie końca? Zostanie w Idealo? Podejmie jakąś pracę? A może wyjedzie na studia? Nie był może najpilniejszym uczniem, ale nie mógł też być zupełnym tępakiem, skoro w ogóle się w tej szkole uczył. Owszem, powtarzał klasę, ale Josh był pewien, że nie miało to związku z jego intelektem. Pewnie miał na głowie ważniejsze sprawy niż nauka. Przecież z matematyki – na ile Josh mógł ocenić – radził sobie całkiem nieźle, a to o czymś świadczyło!

Ważniejsze sprawy na głowie niż nauka… Josh potrafił to doskonale pojąć. On sam z wielką chęcią spędziłby czas na przyjemniejszych rzeczach – a wszystkie miały związek z Alainem – jednak nie zamierzał zostawać w tej szkole dłużej niż to było absolutnie konieczne. I tak miał szczęście, że Alain powtarzał rok – inaczej miałby do niego trzy lata… Chciał jak najszybciej dorosnąć i zbliżyć się do Alaina jeszcze bardziej. Alain z pewnością traktował go jako dzieciaka i było to zupełnie zrozumiałe.

Mimo wszystko Josh miał nadzieję, że Alain zostanie w Idealo. A nawet jeśli wyjedzie, to nie zniknie z życia Josha. Uśmiechnął się głupawo na myśl, że Alain mógłby pisywać do niego listy… Nie, to było całkowicie niemożliwe. Ale przecież były telefony. Zdecydowanie, Josh będzie się musiał zaopatrzyć w komórkę jeszcze w czerwcu. Nie miał pojęcia, ile takie cacko kosztuje, ale chyba wystarczy mu ze stypendium? No i będzie mógł poprosić Alaina jako znawcę – z faktu posiadania – by pomógł mu wybrać odpowiedni model. Będzie okazja, by dać mu swój numer. Josh, jesteś genialny.

Niemal odpłynął, wyobrażając sobie głos Alaina w telefonie. Hmm, będzie musiał ograniczyć liczbę ludzi, którym poda swój numer, skoro miał dostawać ataku serca za każdym razem, gdy usłyszy dzwonek.

Joshua Or, kiedy ty w końcu spoważniejesz? ‐ zapytał sam siebie.

A może jedno nie miało żadnego związku z drugim? Nie raz i nie dwa miał wrażenie, że jest znacznie dojrzalszy od rówieśników czy nawet starszych uczniów, zdając sobie sprawę z wielu aspektów życia, w których oni pozostawali kompletnymi ignorantami. Potrafił zastanawiać się nad samym sobą i miał wgląd we własne wnętrze. Jednocześnie jego poczucie humoru, skłonność do autoironii i dystans względem własnej osoby sprawiały, że potrafił śmiać się z samego siebie – a to chyba nie przeszkadzało w rozwoju? Poza tym bycie zakochanym rządziło się swoimi prawami i na pewno nikt nie powie, że miłość koniecznie dodaje mądrości.

Wrócił w myślach do wcześniejszych rozważań na temat przyszłości. Tyle się zastanawiał, co zrobi Alain po skończeniu szkoły, a zupełnie nie wiedział, co zrobi on sam. Niby miał jeszcze dwa lata, ale zupełnie brak mu było pomysłu na życie. Prawdę powiedziawszy, w tej chwili jedyne, co mu przychodziło do głowy, to bycie z Alainem.

Nie, miłość zdecydowanie nie dodawała mądrości.

Jedenasta zbliżała się powoli, więc oderwał się w końcu od mniej lub bardziej produktywnych analiz, porwał zeszyt z matmy i pobiegł do skrzydła czwartoklasistów. Po drodze powtarzał sobie do znudzenia, że tym razem musi się zachowywać naturalnie. "Żadnych rumieńców i spuszczania oczu, Joshua Or. Nigdy do tej pory Alain Corail cię nie onieśmielał, więc nie ma powodu, by to zmieniać."

Nie mógł jednak powstrzymać serca, by nie biło jak oszalałe, kiedy pukał do wiadomych drzwi. "Relaks, relaks, Joshua. Uśmiechnij się!" Spróbował rozluźnić mięśnie twarzy i chyba mu się nawet udało przybrać w miarę naturalny wyraz.

Ten szybko jednak spełzł, kiedy po dłuższej chwili gapienia się w miejsce, w którym powinna się ukazać głowa Alaina, oraz powstrzymywania się, by nie przebierać nogami, nie doczekał żadnej odpowiedzi. Spoza drzwi dobiegała cisza i nic nie wskazywało na to, by Alain był w środku. Serce Josha przeleciało przez żołądek i upadło gdzieś w okolice jego stóp na to nagłe rozczarowanie. Tego się nie spodziewał.

Alain zapomniał o ich spotkaniu. Albo miał coś ważniejszego do roboty. I nawet do głowy mu nie przyszło, by poinformować o tym Josha. Nie, no pewnie, po co? Przecież nie będzie się przejmował smarkaczem… Josh zagryzł wargi, bo miał wrażenie, że drżą. Oparł się o drzwi i wbił wzrok w podłogę. Zupełnie się tego nie spodziewał. Cieszył się na to spotkanie, nawet nie przypuszczał, by mogło się nie odbyć… Zawód był nadzwyczaj dotkliwy.

Nie mógł się zebrać, by odejść, choć nie było sensu stać tutaj i czekać nie wiadomo na co. Czwartoklasiści mieliby używanie, widząc go dyżurującego pod drzwiami Alaina. Przeważnie takie myśli pobudzały go do działania, ale teraz czuł, jakby opuściła go cała energia.

"Rusz się!", wołał rozsądek. "Gdzie twoja duma?" Jednak serce w ogóle się nie przejmowało tak niepotrzebnymi pojęciami i po prostu pragnęło pocieszenia.

Żałosne.

Na schodach zadudniły kroki.

– Joshua!

Uniósł głowę z niedowierzaniem, słysząc znajomy głos. Jego wcześniejsze dylematy na temat relaksu rozwiały się w mgnieniu oka, kiedy ujrzał zbliżającego się Alaina. Uśmiechnął się, zanim zdążył w ogóle pomyśleć.

Alain odgarnął włosy z czoła, zatrzymując się tuż przy nim.

– Zegarek znów stanął – powiedział szybko, otwierając drzwi. – Przepraszam. Mam nadzieję, że długo nie czekałeś? – dodał z obawą.

Josh potrząsnął głową, chwilowo niezdolny wymówić słowa. Rozlewające się w jego wnętrzu ciepło koiło wcześniejszy ból, a serce wydawało się wrócić na swoje miejsce. Zachęcony gestem Alaina, wszedł do środka.

– Byłem przy bramie, kiedy usłyszałem, że dzwon wybija jedenastą – ciągnął Alain. – Chyba będę musiał oddać go do naprawy – powiedział, patrząc na tarczę zegarka i marszcząc brwi.

Josh wciąż wpatrywał się w niego jak urzeczony, ale w końcu musiał się odezwać.

– Tak powinieneś zrobić – stwierdził, mając nadzieję, że zabrzmiało to naturalnie.

Alain znów przejechał palcami po czole i popatrzył na niego, nic więcej nie mówiąc. Może też sobie uświadomił, że już powiedział więcej niż podczas przeciętnej rozmowy. Josh rozejrzał się. Firanka falowała w otwartym oknie, przez które jak ostatnio wpadało słońce. Tym razem jednak przy biurku stały dwa krzesła. Serce Josha podskoczyło. Alain naprawdę wziął sobie do serca to spotkanie i przygotował się na nie! Josh zastanowił się, czy zniesie to poczucie szczęśliwości, jakie go ogarnęło. Uśmiechnął się szerzej.

– Widzę, że dzisiaj nie będziemy używać łóżka – powiedział, zanim zdążył się powstrzymać.

Alain popatrzył na niego zaskoczonym wzrokiem i dopiero po chwili wyjaśnił:

– Przyniosłem dodatkowe krzesło, bo przy biurku będzie wygodniej.

– Też tak myślę – odparł Josh, kiwając głową, choć w gruncie rzeczy nie był tego taki pewien.

Alain podsunął sobie krzesło i wskazał mu drugie.

– Cieszę się, że znalazłeś dla mnie czas – powiedział Josh, a Alain tylko potrząsnął głową.

– Daj spokój – odparł, jakby nieco zażenowany, wobec czego Josh już nic takiego nie mówił, tylko otworzył zeszyt.

– Zależy mi, żeby dobrze zaliczyć ten test, więc przerobiłem sporo zadań – wyjaśnił. – Jeśli choć połowę udało mi się rozwiązać dobrze…

– Na pewno lepiej sobie poradziłeś – przerwał mu Alain. – Pokaż.

Josh przesunął zeszyt w jego stronę, a Alain wziął go w swoje duże dłonie i zaczął czytać, co jakiś czas kiwając głową. Josh przyglądał mu się mniej lub bardziej otwarcie. Rzadko miał okazję napatrzeć się na twarz Alaina z takiego bliska, a teraz widział nawet tę maleńką plamkę pod jego lewym okiem, która przeważnie ginęła między rzęsami.

Alain zmarszczył czoło i położył zeszyt na biurku.

– Tu masz błąd – powiedział, wskazując palcem.

Josh drgnął i spojrzał do zadania.

– Tutaj?

– Sam zobacz. Pomyliłeś się we wzorze, tutaj ma być tangens alfa, nie sinus…

Josh przekartkował zeszyt aż do strony, na której miał zapisane tożsamości. Rzeczywiście, źle podstawił. Przekreślił błędne zadanie i zaczął je rozwiązywać jeszcze raz przy użyciu długopisu, który podał mu Alain.

– Dobrze – usłyszał zza prawego ucha. – A teraz dalej.

Przełknął, chwytając pisadło mocniej drżącą dłonią i usiłując się skupić. Z Alainem za plecami nie było to łatwe, zwłaszcza że Alain nachylił się bliżej, żeby lepiej widzieć. Josh mógł czuć ciepło promieniejące z jego ciała. "Koncentracja, Joshua", nakazał sobie, ale równie dobrze mógłby nagle zapragnąć księżyca z niebo, bo wszystkie jego zmysły stały w gotowości. Był pewien, że gdyby nie nowa fryzura, włosy Alaina połaskotałyby go w szyję. Stłumił jęk, ale nie był w stanie powstrzymać dreszczu, jaki go przeszedł na tę myśl.

– Coś nie tak? – spytał Alain niepewnie.

"Żebyś wiedział", miał ochotę odpowiedzieć Josh, ale tylko pokręcił głową i nachylił się nad zeszytem. Zrobi to zadanie, choćby miała to być ostatnia rzecz w jego życiu. Sinus, cosinus, tangens, cotangens… Przecież uczył się tego przez kilka dni! To naprawdę nie było takie trudne. Tutaj się upraszcza i zostaje rozwiązanie. Odłożył długopis i podał zeszyt z powrotem Alainowi, który znów pokiwał głową.

– Dobrze – powtórzył czwartoklasista i wziął się za sprawdzanie następnych zadań.

Tych, do których zgłaszał poprawki, było znacznie mniej niż tych poprawnie rozwiązanych – a Josh poradził sobie także z nimi. Po blisko godzinie wspólnej pracy Josh mógł sobie gratulować: jeśli był w stanie skupić się na matematyce w tych konkretnych warunkach, to, doprawdy, niewiele mogło być sytuacji, z którymi sobie nie poradzi.

– Wygląda na to, że dobrze to opanowałeś – powiedział w końcu Alain, kiedy dotarli do ostatniej strony. – Czasem tylko zdarzają ci się pomyłki przy podstawianiu wzorów…

– Wiesz, jestem trochę roztrzepany, czasem coś przegapiam…

– No to jest nas dwóch – stwierdził Alain z niespodziewaną szczerością, a serce Josha znów podskoczyło. Miło było usłyszeć, że Alain uważa, że coś ich łączy.

– Jeśli nawiązujesz do swojego spóźnienia, to naprawdę uważam, że nie ma o czym mówić – czuł się w obowiązku sprostować. Tak zresztą sądził. – A co do mnie, po prostu będę musiał uważać na teście. Wzory będziemy mieli do dyspozycji, więc największym problemem pozostanie, żeby się z nimi nie pomylić.

– Powodzenia – powiedział Alain.

– Jeśli zaliczę, zaproszę cię na kawę w ramach podziękowania – oznajmił Josh w nagłym przypływie inspiracji, odpędzając zdradziecki rumieniec.

– Nie no, nie trzeba…

– Och, przestań. Mówiłem, że ten test jest dla mnie ważny – nalegał Josh z bijącym sercem. – Poza tym z chęcią przejdę się do tamtej cukierni. Zasmakowałem w tamtejszym serniku. Lubisz sernik? – spytał, postanawiając kuć żelazo, póki gorące.

Alain zawahał się, a potem kiwnął głową.

– No to na kawę i sernik – zadecydował Josh – chyba że wolisz coś innego.

Tym razem Alain pokręcił głową. "Chyba naprawdę uważa, że wyczerpał zasób słów na dzień dzisiejszy", pomyślał Josh z ironią.

– Ale wyniki będą dopiero po świętach – zastrzegł. – Swoją drogą, wyjeżdżasz gdzieś na święta? – zapytał jakby od niechcenia.

– Nie – odparł Alain, wzruszając ramionami.

– Ja też nie – powiedział Josh, a potem zapadła cisza.

Stłumił westchnienie. Chciałby tu zostać dłużej, ale wraz z zadaniami skończył mu się pretekst. Dzwon dopiero co wybił południe. Jakże miło byłoby tu posiedzieć jeszcze trochę – nawet jeśli rozmowa się nie kleiła – skoro następnym razem mieli się zobaczyć dopiero po świętach… Jak przetrwa? Westchnął w duchu po raz kolejny, ale kiedy Alain wciąż nic nie mówił, zamknął zeszyt i wstał.

– Nie będę ci zajmował czasu. Mam jeszcze lekturę do przeczytania – powiedział z niechęcią.

Alain podniósł na niego oczy, a Josh musiał się z całej siły opanować, by nie nachylić się ku niemu i… Odwrócił się szybko i ruszył do drzwi. Alain wstał, żeby go odprowadzić. Kiedy już stali po obu stronach drzwi, Josh powiedział:

– Dzięki raz jeszcze. Wpadnę do ciebie w następny czwartek i wyskoczymy na ciacho – starał się mówić możliwie naturalnie. – Będzie ci wtedy pasować?

Alain kiwnął głową. "W tym momencie powinniśmy się pocałować na pożegnanie", pomyślał Josh.

– Widzę, że jednak zakładasz, że zdasz – odezwał się Alain, a w jego głosie zabrzmiały nuty śmiechu.

– Muszę – odparł Josh zupełnie serio. – Poza tym z takim nauczycielem nie ma innej opcji! – zawołał, śmiejąc się, i uciekł korytarzem, nawet się nie oglądając.

Było mu lekko na duszy i nie mógł powstrzymać uśmiechu. Zbiegając po schodach, przyciskał zeszyt do piersi z poczuciem, że inaczej jego serce zaraz z niej wyskoczy. Udało mu się spędzić z Alainem kolejną godzinę i tym razem chyba zachował się odpowiednio. A że jeszcze zdołał się umówić z Alainem na randkę…

Czuł, że jego policzki płoną, kiedy przechodził przez hol na parterze i szedł do wyjścia. Pochłonięty przyjemnymi wizjami i upewniając się co do faktu, że przy takich pozytywach będzie w stanie przeżyć następne dwa tygodnie, nie zauważył nadchodzącego z boku człowieka, aż było za późno. Inna sprawa, że tamten też musiał patrzeć gdzie indziej, skoro się zderzyli.

– Co, do…

Josh uniósł głowę i ujrzał przewodniczącego samorządu szkolnego, który przyglądał mu się z niechęcią.

– Joshua Or? Co robisz w skrzydle czwartoklasistów?

– Wracam do Alaina Coraila – oznajmił Josh zgodnie z prawdą, choć cokolwiek wyzywająco.

– Od Alaina…? Co ty… – Przewodniczący zmrużył oczy. – Nie wstyd ci…

– Pomagał mi w nauce – przerwał mu Josh. – Mam we wtorek test z trygonometrii i Alain zgodził się mnie podszkolić.

– Alain? Pomagał ci w nauce? – teraz w głosie chłopaka brzmiało zaskoczenie, a wyraz twarzy miał raczej głupi.

– Przecież on ma matematykę w małym palcu – powiedział do niego Josh tonem, jakby wyjaśniał oczywistość półgłówkowi. Nie wiedział tego na pewno, ale w jego oczach Alain już urósł do rangi autorytetu matematycznego.

– Alain Corail? – powtórzył przewodniczący, jakby wciąż nie był pewny, czy dobrze usłyszał.

Josh prychnął z irytacją. Jedną rzeczą było to, że Alain nie cieszył się opinią prymusa, a inną uważanie go za tępaka. Ale najwyraźniej obiektywność nie była najmocniejszą cechą tego człowieka, to Josh już zdążył zauważyć. Prawdę powiedziawszy, nigdy go nie mógł ścierpieć.

– Jak na przewodniczącego samorządu zatrważająco kiepsko orientujesz się w postępach uczniów – stwierdził sarkastycznie. – Powinieneś się bardziej interesować…

– Interesuję się – przerwał mu chłopak. – Wierz mi, bardzo się interesuję. A teraz zastanawiam się, czy naprawdę uczyliście się razem matematyki. Biorąc pod uwagę twoją sławę… – Urwał i uśmiechnął się złośliwie.

Josh przełknął obelgę, mówiąc sobie, że wpadanie w złość nic mu nie da. Nie chciał jednak robić sceny – ale z drugiej strony nie chciał, by na Alaina padały podejrzenia, które nie miały związku z rzeczywistością. Zwłaszcza czynione przez takiego prostaka.

– Mam pokazać zeszyt? – zapytał, wbijając w chłopaka płonące gniewem spojrzenie.

Przez chwilę mierzyli się wzrokiem w milczeniu.

– W gruncie rzeczy mało mnie obchodzi reputacja Coraila – wycedził w końcu tamten przez zęby – ale chyba powinienem z nim porozmawiać o tym, że zadając się z tobą, naraża się na opinię zboczeńca.

Josh zacisnął szczęki. Kostki jego palców pobielały.

– W takim razie ja chyba powinienem porozmawiać z dyrektorem szkoły o tym, że pan przewodniczący samorządu uczniowskiego zabrania uczniom wspólnej nauki – powiedział, zniżając głos niemal do szeptu i mrużąc oczy. – Ciekaw jestem, czy po czymś takim pan przewodniczący jeszcze będzie przewodniczącym...? Szkoda by było, tak przed końcem nauki…

Chłopak pobladł i zacisnął pięści. Przez jedną chwilę wydawało się, że rzuci się na Josha.

– Ty śmieciu…! – syknął. – Nie ośmielisz się…!

– Chcesz zaryzykować?

Znów patrzyli sobie w milczeniu w oczy, a Josh czuł, jak szybko bije jego serce. Ten drań, ten cholerny dupek… Mógł wszystko popsuć i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Josh jakoś wciąż nie wierzył, by Alain powiedział, że nie przejmuje się plotkami, a zresztą nie to było najważniejsze. Gdyby ktoś wprost zasugerował mu, że może go łączyć z Joshuą Orem bardziej intymna relacja, Alain by się wycofał – i to by był koniec jakichkolwiek marzeń Josha. Nie wolno było do tego dopuścić. Że też był taki głupi, żeby pyskować przewodniczącemu… Ale nie mógł znieść tego jego zarozumiałego uśmiechu i patrzenia na wszystkich z góry.

– Jaką mam gwarancję, że tego nie zrobisz? – spytał w końcu chłopak.

– Moje słowo honoru – odparł po prostu Josh.

Przewodniczący prychnął.

– Słowo honoru pe…

– Jest więcej warte od… – Josh ugryzł się w język, by nie pogarszać sytuacji. – Słuchaj, nie kłóćmy się, dobrze? – powiedział pojednawczo. – Zapomnijmy o sprawie. My naprawdę tylko się uczyliśmy – dodał z pewną rezygnacją. – A ty przecież jesteś w porządku, prawda? – Musiał się zmusić, by to powiedzieć.

Czwartoklasista przyglądał mu się podejrzliwie, a potem uniósł pogardliwie podbródek.

– Nie zamierzam się wami przejmować – powiedział w końcu. – Żaden z was nie zasługuje na moją uwagę.

Josh poczuł, jak rozluźnia się supeł, w który zwinął się jego żołądek. Przewodniczący odwrócił się i odszedł, nie zaszczycając go już ani jednym spojrzeniem. Josh stał w miejscu i usiłował uspokoić burzę wirujących w nim emocji. Dopiero po jakimś czasie, gdy po chłopaku nie było już śladu, udało mu się rozewrzeć pięści, zaciśnięte na zeszycie. Zauważył, że prawie rozerwał okładkę. Oparł się o ścianę i głęboko oddychał, by wrócić do równowagi. Cała radość ze spotkania z Alainem obróciła się w popiół, który zostawiał nieprzyjemny smak w ustach. Nie mógł nie przyznać przed samym sobą, że się bał i może nadal się boi.

Tak niewiele brakowało, by w jedną chwilę stracił wszystko – i to zanim jeszcze to zyskał. Ta świadomość sprawiała, że robiło mu się zimno. Wspomnienie ciepła, jakie wypełniało go jeszcze przed chwilą, nie mogło go ogrzać.

Wreszcie oderwał się od ściany i wyszedł z budynku na zalany słońcem dziedziniec. Przewodniczącego nigdzie nie było widać – i wcale nie chciał go widzieć. W miarę jak szedł do swojego pokoju, jego mózg zaczynał działać.

Tak naprawdę gwizdał na opinię, jaką mogli mieć o nim inni – a zwłaszcza ludzie pokroju tej kanalii. Potrafiłby iść z wysoko uniesioną głową, choćby wszyscy patrzyli na niego jak na zboczeńca – gdyby tylko chodziło o niego samego. Jednak chodziło też o Alaina. Chciałby wierzyć, że Alain nie miałby nic przeciwko niemu, nawet gdyby wiedział, że Josha interesują wyłącznie mężczyźni – wciąż tego nie wiedział, ale wyobrażał sobie, że to możliwe. I prawie tak samo pewny był, że Alain bardzo szybko zakończyłby ich znajomość, gdyby przyszło mu do głowy, czego Josh chce w związku z nim.

Josh będzie musiał być dwa razy ostrożniejszy. W pierwszej kolejności musieli unikać rzucania się przewodniczącemu w oczy – nawet jeśli ów obiecał, że zostawi ich w spokoju, czemu Josh jakoś nie do końca ufał. Lepiej dmuchać na zimne. Oznaczało to – Josh westchnął – koniec wędrówek do skrzydła czwartoklasistów. A już zaczął się przyzwyczajać do pokoju Alaina. Wydawało mu się, że pamięta jego zapach…

Kąciki jego ust zadrżały, po raz pierwszy od dłuższej chwili.

Spotkania w pozostałej części kampusu chyba były bezpiecznie – oczywiście przelotne. Na korytarzach szkoły też z pewnością mogli się widywać i trochę rozmawiać… Josh robił w myślach przegląd dostępnych miejsc. Och, biblioteka byłaby idealna – ale jak zaciągnąć Alaina do biblioteki? To ci dopiero wyzwanie. Zdecydował, że zastanowi się nad nim później. Co zaś do innych lokalizacji… Cóż, mógł mieć tylko nadzieję, że na mieście nie natkną się na niepożądane osoby. Nie zamierzał rezygnować z "randek"!

Wrócił myślą do spotkania z Alainem i poczuł znajome łaskotanie w środku. Uśmiechnął się lekko, bo znów był w stanie. Alain był dzisiaj taki… Trudno to było zdefiniować, ale był jakby bardziej otwarty, przyjazny, nie aż tak… nieufny. Odrobinę bardziej rozluźniony niż zazwyczaj. Josh przywołał w myślach jego widok. Miał na sobie taką samą białą koszulę jak Josh, rozpiętą pod szyją i z podwiniętymi rękawami. Jego włosy, które przed obcięciem sprawiały wrażenie dość cienkich i oklapłych, w nowym uczesaniu wydawały się bardziej puszyste i gęste. W tak słoneczny dzień jego zielone oczy były tak jasne, że lśniły własnym blaskiem. Josh przełknął. Dzisiaj Alain Corail zdawał się mu najprzystojniejszym mężczyzną na ziemi.

Josh czuł, że powoli się uspokaja po dramatycznych wydarzeniach, jakich doświadczył. "Wszystko będzie dobrze", powiedział sobie. Paradoksalnie, nagle zaczął się cieszyć, że Alain za dwa miesiące kończy szkołę – wtedy żaden przewodniczący samorządu uczniowskiego nie będzie mógł im nic zrobić i będą się mogli spotykać do woli.

Wziął z pokoju zadaną książkę oraz jabłko i wrócił na słońce. Na dworze będzie mu się lepiej czytać. Usiadł pod drzewem, spod którego – zupełnym przypadkiem, prawda? – miał widok na skrzydło czwartoklasistów w oddali, i wziął się do lektury.




Melanie C, "Northern Star"



rozdział 5 | główna | rozdział 7