W niedzielę Josh czuł się już na tyle dobrze, że mógł zejść na śniadanie do stołówki. Trochę pokasływał, ale gorączka i inne dolegliwości ustąpiły zupełnie. Prawdę powiedziawszy, nie przypominał sobie, kiedy ostatni raz czuł się tak dobrze. Po południu wyszedł na pierwszy po chorobie spacer, który mógł mu jedynie pomóc. Tak miło było poczuć pod stopami ziemię, usłyszeć brzęczenie pszczół, zobaczyć innych ludzi – zdrowych, radosnych, zajętych swoimi sprawami. Pogoda znów była doskonała: słońce grzało mocno, niebo było bezchmurne i czuło się na twarzy oddech nadchodzącego lata. Podczas choroby Josha zdążył się już zresztą zacząć maj, co mówiło samo za siebie. Alain odwiedził go jeszcze raz, w sobotę – i znów przyniósł sernik! Josh nie chciał wierzyć własnemu szczęściu, ale w końcu musiał. Tym razem starał się być przygotowany na ewentualnych gości – nawet jeśli się nie spodziewał Alaina, to przecież miał nieśmiałą nadzieję na jego wizytę – i przynajmniej się uczesał. – Czuję się już lepiej – mówił. – Myślę, że jutro wstanę, a w poniedziałek mam iść się pokazać lekarzowi. – To dobrze – odparł Alain, jak to miał w zwyczaju. – A może… Może wybrałbyś się ze mną, a potem byśmy w końcu poszli do Muszelki? – zasugerował nieśmiało Josh. – Jeśli oczywiście nie jesteś zajęty – dodał szybko. Alain popatrzył na niego z niejakim zaskoczeniem, a potem kiwnął głową. Ciepło rozlało się we wnętrzu Josha, który z roztargnieniem pomyślał, że już się przyzwyczaił do gestów Alaina. Nie potrzebował z jego strony żadnej ekstrawagancji w tym zakresie – jedno kiwnięcie głową poprawiało humor i wywoływało uśmiech. – Lekarz powiedział, że przyjmuje… zdaje mi się… od drugiej. Będzie ci pasować tak wcześnie? – upewnił się, choć według zapamiętanego przez niego planu zajęć Alaina, ów kończył w poniedziałki już w południe. Alain znów pokiwał głową. – Spotkajmy się przed wejściem na kampus, dobrze? O wpół do drugiej. – W porządku – odparł Alain krótko, także w swoim stylu. – Miejmy nadzieję, że to nie potrwa długo – zaniepokoił się Josh. – Nie chcę ci marnować czasu… – Powiedziałem, że w porządku. Josh umilkł. Alain najwyraźniej w takich kwestiach lubił być konkretny – i to też mu się podobało. Poza tym… Może mu się tylko wydawało, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ostatnio Alain zrobił się bardziej… otwarty w kontakcie z nim. Na samą myśl o tym czuł łaskotanie w żołądku. Żeby się więcej nie zastanawiać, wziął drugi kawałek sernika i wsunął bez zwłoki. – I… w poniedziałek też zamierzasz sobie kupić sernik? – spytał Alain, a w jego głosie śmiech mieszał się z niedowierzaniem. – Jak najbardziej. Mógłbym jeść sernik codziennie – odparł Josh z miną zadowolonego kota. Gdyby miał ogon, z pewnością by nim machał. Chociaż koty chyba nie machały, kiedy były zadowolone… Ale wszystko jedno. Alain powstrzymał uśmiech, tylko jego wargi drgnęły. Josh mógłby patrzeć na jego twarz przez wieczność i nigdy nie mieć dość. Jak sernika. – Dziękuję ci za odwiedziny – powiedział spontanicznie. – Bardzo mi poprawiły samopoczucie. Wiesz… Kiedy jesteś sam na świecie, nie masz co liczyć na to, że ktoś ci dotrzyma towarzystwa w takich chwilach. Dziękuję. Alain popatrzył na niego, marszcząc brwi. Teraz na jego twarzy nie było śladu uśmiechu. – Ach, ty mi opowiedziałeś o swojej siostrze, a ja ci nic o sobie nie mówiłem. Chyba że nie chcesz o tym słyszeć? – rzucił Josh, czując, jak szybko bije mu serce. Alain powoli pokręcił głową, wzrok miał wciąż poważny. Josh poczuł ulgę. Zawsze chciał opowiedzieć Alainowi trochę o swoim życiu, przeszłości… Miał nadzieję, że Alain go wysłucha, poświęci uwagę, może trochę lepiej zrozumie… – Nigdy nie znałem swoich rodziców – powiedział. – Odkąd pamiętam, mieszkałem w sierocińcu. Ale któregoś dnia pojawił się człowiek, który przedstawił się jako mój dziadek i zabrał mnie do siebie. Więc w gruncie rzeczy miałem szczęśliwe dzieciństwo – stwierdził lekkim tonem. – Nie miałem wrażenia, że mi czegoś brakuje czy coś w tym stylu. Żałuję tylko, że dziadek zmarł tak wcześnie… – dodał ciszej. – Chciałbym mu czasem pokazać, że u mnie wszystko w porządku. – A jest? – spytał Alain, bardzo jak na niego bezpośrednio. Josh kiwnął głową. Oczywiście, że było. Nie mogłoby być lepiej. No, może by mogło… ale na to jeszcze przyjdzie pora. – Jestem zdrowy. Wyłączając sporadyczne przeziębienia, z których jednak szybko wracam do siebie – uściślił. – Uczę się w dobrej szkole z fajnymi ludźmi. Myślę, że nie potrzeba mi wiele więcej – oznajmił, wzruszając ramionami. – No, przydałoby się trochę urosnąć, żeby móc… – "całować się z wysokimi facetami". – Żeby móc lepiej widzieć w tłumie. Alain zastanowił się. – Nie czujesz się czasem… samotny? – zapytał po chwili, ostrożnie. Josh znów wzruszył ramionami. – Nic nie mogę poradzić na to, że nie mam rodziny – powiedział beztrosko. – Przyzwyczaiłem się. Jakoś sobie radzę. Poza tym… Jest przecież Erwin. Ach, właśnie! – przypomniał sobie. – Chciałem ci pokazać moje zdjęcia. Tam, leżą na biurku. Jeśli oczywiście masz ochotę popatrzeć… Alain kiwnął głową, a potem przyniósł sobie album i usiadł z powrotem na krześle przy łóżku. Josh oparł się na łokciu. – Nie ma ich wiele – wyznał z pewnym zażenowaniem, kiedy Alain przewracał kolejne strony. – Tutaj kilka, jak byłem mały… Te ze szkoły są naprawdę okropne – dodał ze śmiechem. – Chyba najbardziej lubię te stąd. Te są z gimnazjum… a to najnowsze. Alain uniósł brwi w geście zapytania, doszedłszy do zdjęć zrobionych przez Cecile. – To właśnie Erwin – wyjaśnił Josh, wskazując na fotografię z przyjacielem. – W gimnazjum mieszkaliśmy razem, a potem się wyprowadził do miasta. Zaprzyjaźniliśmy się przez te lata. A to jego dziewczyna, Cecile. Są w sobie zakochani jak para turkawek – dodał z ironią. – Ale myślę, że Erwin nie mógł lepiej trafić. Cecile jest naprawdę w porządku. Ponieważ Alain wydawał się nie mieć nic przeciwko, opowiedział, jak Erwin i Cecile się poznali, zgrabnie pomijając jednak swój udział w tej historii. Nie było sensu zawracać Alainowi głowy niepotrzebnymi szczegółami… – W każdym razie są ze sobą już prawie dwa lata i planują ślub – zakończył. – Jak dla mnie, to wszystko brzmi strasznie. Przecież Erwin ma dopiero szesnaście lat. Alain podniósł głowę i popatrzył na niego. – Ty chyba… nie masz dziewczyny? – spytał niepewnie. "O święta naiwności", pomyślał Josh, starając się nie wywracać oczami. Doprawdy, w jakim świecie ten Alain żył, skoro zadawał takie pytania? – Niee… – odparł, walcząc z ochotą, by powiedzieć więcej na ten temat. – A ty? – odbił piłeczkę, nie mogąc się powstrzymać. Alain pokręcił głową. – Aż dziwne – stwierdził Josh. – Myślę, że na mieście niejedna panna odwraca za tobą głowę… – Nie chciał tego mówić, ale coś go podkusiło. Alain znów zmarszczył czoło. – Nie wydaje mi się… – A czego ci brakuje? Jesteś wysoki, przystojny, robisz wrażenie… – wyliczał Josh. Tym razem Alain spojrzał na niego z niedowierzaniem. – Nie zwracasz uwagi na dziewczyny? – zapytał Josh cicho. – Prawdę powiedziawszy… nie – odparł Alain po chwili, a Josh usiłował uspokoić swoje serce. – Fakt, sprawiasz wrażenie, jakbyś… przebywał w zupełnie innym świecie – powiedział ostrożnie. – Jakbyś myślał o czymś innym. – Naprawdę? – Naprawdę. Alain spuścił głowę i w milczeniu przekładał strony albumu, choć Joshowi wydawało się, że w ogóle nie patrzy na zdjęcia. – Wiesz – zaczął nieśmiało Josh – wtedy na cmentarzu… Gdybyś chciał ze mną kiedyś o tym porozmawiać, to nie ma problemu. – Alain znów na niego popatrzył, tym razem z pewną przenikliwością. – Wydaje mi się… że nie masz tutaj wielu osób, z którymi mógłbyś się podzielić tym, co się gryzie. Wzrok Alaina nabrał nieufności. – Dlaczego miałbym to robić? – spytał, prostując się na krześle i odkładając album. Zabolało. Ale, w gruncie rzeczy, Alain miał rację, pomyślał Josh, tłumiąc westchnięcie. Dlaczego miałby opowiadać o swoich kłopotach drugoklasiście? Nie zmieniało to faktu, że… – Po prostu… Myślę, że czasem lepiej jest wyrzucić to z siebie – powiedział cicho, nie chcąc się poddać. Przecież chciał tutaj przede wszystkim pomóc. – Czasem, kiedy człowiek za długo się zastanawia… w samotności, nachodzą go dziwne myśli. W każdym razie… gdybyś kiedyś chciał, to chętnie cię posłucham – zakończył z uczuciem niejasnej porażki. Dzwon wybił trzecią. Alain drgnął i wstał. – Muszę już iść. Josh kiwnął głową, przełykając nagłe rozczarowanie. – To widzimy się pojutrze? Wpół do drugiej? – Musiał się upewnić, że Alain nagle nie zmienił zamiaru. Alain potaknął, ale coś wyraźnie zaprzątało jego myśli. "Cóż, dobre i to", pomyślał Josh, patrząc za Alainem, kiedy ów wychodził. Chyba naprawdę dużo czasu zajmie, zanim Alain będzie w stanie mu zaufać. Problemem był brak tego czasu. Westchnął i położył się, patrząc w sufit. "Będzie, co ma być", zadecydował, jednak wrażenie niepewności nie chciało odejść. W poniedziałek jednak podobne myśli wywietrzały mu z głowy. Nastał nowy dzień, słońce ponownie świeciło, czuł się dobrze i znów optymistycznie patrzył w przyszłość. Alain czekał na niego przed bramą i był taki jak zawsze: zamyślony, cichy, spokojny – i obecny. I Josh też był jak zawsze. Nie było sensu się zamartwiać. W poczekalni u doktora zastali tłum ludzi – głównie kasłających staruszek, które z ożywieniem rozmawiały o swoich dolegliwościach – a to nie wróżyło dobrze. Josh popatrzył na Alaina z lekkim przerażeniem i gorączkowo zastanawiał się, jak wybrnąć z sytuacji. Przecież Alain nie będzie z nim czekał kilka godzin na wizytę! Wtedy jednak znajomy doktor wyszedł ze swego gabinetu na korytarz i dojrzawszy Josha, skinął na niego. – Ten młody człowiek przyszedł tylko na kontrolę – uspokoił tłumek, kiedy w poczekalni rozległy się oburzone szepty. – Proszę się nie niepokoić, to zajmie tylko chwilę. Staruszki, które dopiero co patrzyły na Josha życzliwie – "Taki młody i choruje?", powiedziała nawet któraś z wyraźnym współczuciem, a inne jej przytaknęły – teraz rzucały mu raczej nieprzyjazne spojrzenia. Alain dał mu znak, że poczeka na zewnątrz, a Josh przemknął szybko do gabinetu lekarza. Jak widać, w leczeniu kryły się także inne niebezpieczeństwa… Lekarz opukał go i osłuchał, po czym z zadowoleniem stwierdził, że poprawa nastąpiła wyraźna i jutro Josh może już wrócić do szkoły. Kaszel powinien ustąpić w ciągu kilku dni. Josh zapewnił go, że sporadyczne pokasływanie nie stanowi dla niego problemu. Generalnie doktor był zadowolony z ozdrowienia swojego pacjenta i tylko zalecił mu, by na przyszłość dbał o to, żeby nie marznąć, spać wystarczająco i prawidłowo się odżywiać. Josh pokiwał głową, myśląc o tym, że już za chwilę będzie mógł zjeść ukochany sernik – nie wyobrażał sobie, by coś innego mogło oznaczać bardziej "prawidłowe" jedzenie. Szybko opuścili z Alainem ulicę Kamienną i udali się w kierunku małego rynku. Josh czuł przepełniającą go radość. Szedł lekkim krokiem, roześmiany, ciesząc się absolutnie wszystkim. – Sprawiasz wrażenie niezwykle zadowolonego – zauważył Alain. – Bo jestem – odparł Josh wprost. – Czuję się już dobrze. No i idziemy na ra… W każdym razie fajnie, że się w końcu udało pójść do tej cukierni. – Naprawdę masz bzika na punkcie sernika – stwierdził Alain, powstrzymując śmiech. Najwyraźniej uważał Joshową pasję za coś niezwykłego. – Och, przecież nie chodzi tylko o sernik – odrzekł Josh błyskawicznie, rzucając mu spojrzenie z ukosa – tylko o miłe spędzenie czasu. Alain popatrzył na niego, bardzo jak na niego bezpośrednio, i Josh prawie się zmieszał. – No, bo ile można się uczyć? Nie mówiąc o chorowaniu… – Myślałem, że chcesz się starać o stypendium uniwersyteckie? – rzucił Alain z lekką drwiną. – Chcę – Josh nie dał się zbić z tropu. – I właśnie dlatego muszę się ciągle uczyć. Tym bardziej doceniam chwile, w których mogę zająć się czymś przyjemniejszym. A jak ty lubisz spędzać czas? – spytał, wykorzystując okazję. Jeśli chciał się czegoś dowiedzieć, najprościej było zaryzykować i zapytać wprost, niż liczyć, że Alain sam z siebie mu opowie. Alain tymczasem wzruszył ramionami, a Josh stłumił westchnienie. Chyba Erwin miał rację, sugerując, że Alain może należeć do tych ludzi, którzy nie bardzo zastanawiają się nad sobą w chwili obecnej. – Spacery, książki, muzyka? – sugerował. – O, chyba w koszykówkę lubisz grać? Alain kiwnął głową. – Z takim wzrostem musi ci to sprawiać przyjemność – stwierdził Josh, odpychając od siebie myśl, że jest niezadowolony. – Ja z kolei… – Daj spokój, nie jesteś przecież taki mały. Josh mrugnął. – A w każdym razie… Tak mi się wydaje – dodał Alain niezręcznie. – Nie zwracam na to uwagi. "Łatwo ci mówić", uznał Josh z irytacją – ale w gruncie rzeczy zrobiło mu się przyjemnie i tak naprawdę nie miał powodów do złości. W sumie może rzeczywiście za bardzo się przejmuje takimi drobiazgami? No ale chyba każdy facet chciałby być wysoki… Musi zapytać o to kiedyś Georgesa Saphira. – Jesteśmy – głos Alaina przerwał jego rozmyślania i Josh zauważył, że rzeczywiście dotarli na miejsce. Weszli do Muszelki, w której powoli gromadzili się popołudniowi bywalcy – uczniowie miejskich szkół, którym już pokończyły się lekcje. Dochodziła trzecia, więc nie było to takie dziwne. – To może… dla ciebie też sernik? – zapytał Josh nieśmiało, uświadomiwszy sobie, że zupełnie nie wie, na co Alain ma ochotę. – Może być. – Alain kiwnął głową. – I kawę? – upewnił się Josh. – Dzisiaj polecamy kawę miętową – wtrąciła kelnerka. – Kawa miętowa? – zdziwił się Alain. – Niech będzie – zdecydował raczej szybko. – A dla mnie… jednak Earl Grey – uznał Josh. Nie miał ochoty eksperymentować. Kiedy czekali na zamówienie, Josh zdał sobie sprawę, że Alain nie odpowiedział na jego pytanie o sposoby spędzania wolnego czasu. Chyba wypadało się jednak o nie dowiedzieć, jeśli zakładał, że w przyszłości ów czas będą spędzać razem… – Więc… co lubisz robić po lekcjach? – zapytał od niechcenia. – Czasem wyglądasz jak osoba, która nie bardzo ma się czym zająć – dodał z pewną złośliwością, nie mogąc się powstrzymać. Alain znów sprawiał wrażenie, jakby chciał wzruszyć ramionami, ale się rozmyślił. – Trochę się uczę… – odparł. – Ale nie mam ambicji uniwersyteckich – dodał szybko i z przekąsem. Josh machnął ręką. Jeśli Alain ma ochotę się z niego nabijać, to proszę bardzo. Lepsze to, niż gdyby nic miał nie mówić. – Więc raczej nie uczysz się całymi dniami – uznał. – A w czwartej klasie macie chyba sporo wolnego czasu… – Czasami pójdę porzucać piłką – dodał Alain i zamilkł. Wyglądało na to, że mimo wszystko intensywnie myśli nad odpowiedzią. Chyba jednak jego inwencja się skończyła, gdyż nie powiedział nic więcej. Josh czekał chwilę, aż w końcu nie wytrzymał. – Wyłania mi się z tego obraz ciebie leżącego głównie na łóżku i patrzącego w sufit – powiedział z pewnym niedowierzaniem. Problem w tym, że naprawdę to podejrzewał. Stłumił westchnienie. Z drugiej strony, zauważył, zawsze to było lepsze niż szlajanie się po mieście w towarzystwie podejrzanych elementów. – Cóż, jeśli to lubisz… – stwierdził ugodowo. "Mnie by jednak było szkoda młodości", dodał w myślach. Kelnerka wróciła z tacą zastawioną pysznościami i na następną chwilę Josh zapomniał o filozoficznych bzdurach. Sernik smakował jak zawsze doskonale… Alain zabrał się do swojego kawałka ze skupieniem… i Josh nie mógł się doczekać jego reakcji. Choć, stwierdził poniewczasie, raczej nie powinien na żadną liczyć. Alain nie był osobą, która zdradza emocje przy każdej okazji. Przy jakiejkolwiek okazji? – Zawsze zastanawiam się, co jest najlepsze – rzucił od niechcenia, nie mogąc się powstrzymać. – Spód? Lukier? A może ser? Alain popatrzył na niego spojrzeniem wyraźnie mówiącym, że uważa go za wariata, ale kiedy się odezwał, jego głos brzmiał zupełnie poważnie. – Chyba najważniejszy jest smak całości? – zapytał retorycznie. Josh mrugnął – i przez chwilę rozważał tę ideę. No, jasne, miała sens. Przecież uwielbiał sernik w całości, a nie dla jego poszczególnych składników, ale… Ale zawsze przecież coś jest lepsze od drugiego i coś lubi się najbardziej, doszedł do wniosku, nie chcąc zrezygnować ze swojego prawa wyboru. Cóż, ma całe życie, żeby wybrać. Alain tymczasem zjadł swój kawałek do końca i stwierdził: – Dobry. Josh znów mrugnął, uświadamiając sobie, że on jeszcze je. Wziął kolejny kęs na widelczyk i powoli wsunął do ust. Alain popijał swoją kawę – miętową. – A kawa jak? – Ciekawy smak, ale też dobra. – Chcesz jeszcze coś zamówić? Alain pokręcił głową. Josh w milczeniu zjadł do końca. – A tak wracając do tematu… – podjął. – Skoro nie masz pomysłu na spędzanie wolnego czasu, to… może miałbyś ochotę czasem dotrzymać mi towarzystwa? – spytał nieśmiało. Alain popatrzył na niego badawczo. – Pytałeś, czy nie czuję się czasem samotny… a ja powiedziałem, że się przyzwyczaiłem – kontynuował, nie mogąc już przestać. – Tak naprawdę to zdarzają mi się chwile, w których brakuje mi kogoś, z kim mógłbym… porozmawiać. Odkąd Erwin wyprowadził się do miasta, coś się zmieniło. Z nowym współlokatorem nie mogłem się dogadać, a w tym roku w ogóle mieszkam sam… Uświadomił sobie, że jego ton zabrzmiał zbyt błagalnie, i urwał, podnosząc filiżankę do ust, by ukryć zmieszanie. Znów zapadło milczenie. – Nie wiem, czy stanowię odpowiednie towarzystwo… do rozmowy – powiedział w końcu Alain, a w jego głosie zabrzmiał pewien sceptycyzm. – Och, jak na razie nie miałem takiego wrażenia! – zawołał spontanicznie Josh. – Bardzo fajnie mi się z tobą rozmawia, naprawdę! Doprawdy, co ten Alain w ogóle o sobie myślał? Że powinien się schować pod kamień i nigdy spod niego nie wychodzić? Uważał się za nudziarza czy jak? A może po prostu… nie miał ochoty? Ta myśl nie była… miła. – Zastanowię się – powiedział jednak wtedy Alain i z jakiegoś powodu nie brzmiało to w uszach Josha tak źle, jak by mogło. Przecież do tej pory zgadzał się z nim widywać – a na tę chwilę Josh nie pragnął niczego więcej, jak tylko tę sytuację utrzymać. Jasne, miał swoje plany, które zawierały bardziej konkretną wizję ich… relacji, jednak na razie nie zawracał sobie nimi głowy. Rozległ się cichy dźwięk dzwonka, a potem ze stolika obok dobiegł gwizd i podniecone szepty. Josh obejrzał się. W drzwiach cukierni stała dziewczyna – ale jaka! Takiej nie widuje się na co dzień. Miedziane włosy układały się w fale wokół owalnej twarzyczki, a duże fiołkowe oczy podkreślone makijażem dopełniały jej uroku. Była wcieleniem kobiecej urody i wdzięku. Nie mogła mieć jeszcze dwudziestu lat, choć sprawiała wrażenie dojrzałej – może przez strój, w który była ubrana, wyglądający na ostatni krzyk mody damskiej. Fircykowaty gość, który stanął obok, zupełnie przy niej ginął, bo pochłaniała dla siebie całą scenę – jak gwiazda filmowa. – W twoim typie? – spytał, odwracając się ponownie do Alaina. Alain obrzucił dziewczynę obojętnym spojrzeniem i pokręcił głową. W ogóle nie wyglądał na zainteresowanego, popijając swoją kawę. – To jakie ci się podobają? – rzucił cokolwiek wyzywająco Josh. – Blondynki? Brunetki? Alain odstawił kubek na stół raczej energicznym ruchem. – Dlaczego o tym rozmawiamy? – zapytał z irytacją, która zdziwiła i zaniepokoiła Josha. Przecież do tej pory prezentował raczej dobry nastrój. Był cokolwiek chmurny i cichy, ale to, jak Josh zdążył się nauczyć, było jego normalnym nastrojem. – Myślałem, że to normalne, że faceci gadają o dziewczynach… – odparł. – Czy w ogóle musimy rozmawiać? Josh poczuł, jakby go uderzono, i spuścił głowę. Nie spodziewał się, że Alain powie coś takiego wprost. Najwyraźniej znów przesadził. W sumie Alain mógł czuć się znudzony i rozdrażniony taką czczą paplaniną – nawet jeśli dla Josha była ona głównym sposobem porozumienia. Alain skupił na nim spojrzenie i westchnął. Wyglądało na to, że złość mu mija. – W takim razie jaki jest twój typ dziewczyny? – zapytał. Josh skulił się. – Ja… nie mam – odrzekł zgodnie z prawdą. – Ale myślę, że… powinna być… inteligentna i… z poczuciem humoru – dodał żałośnie, wbijając wzrok w stół. Alain patrzył na niego przez chwilę, a potem jego wargi drgnęły. – I pewnie umieć robić sernik? – zasugerował. Josh pokręcił głową. – Na sernik zawsze mogę przyjść tutaj – odparł cicho z wrażeniem, że opuszcza go dobry humor. Dlaczego tak to wychodziło? Dlaczego nie byli w stanie normalnie rozmawiać? W jaki sposób miał z nim rozmawiać? O czym? Alain nigdy go o nic nie pytał, to Josh musiał z niego wszystko wyciągać, narażając się na takie sytuacje. To nie było fair… Przyszedł tutaj, licząc na miłą pogawędkę, a tymczasem wszystko szło nie tak. Ale może to była też jego wina? Chciałby móc rozmawiać z Alainem bezpośrednio. Mówić wprost to, co myśli i czuje – ale przecież bał się, że kiedy to powie, Alain po prostu sobie pójdzie, bo nie będzie mu to odpowiadać. Może więc nie powinien liczyć na to, że będą w stanie nawiązać jakąś głębszą relację opartą na zaufaniu… To przygnębiało. Na jakąś szczerość musiał się jednak zdobyć, jeśli nie chciał wszystkiego popsuć – nawet jeśli miał świadomość, że jedno i drugie niesie ze sobą ryzyko. – Tak naprawdę nie zawracam sobie głowy dziewczynami – powiedział, podnosząc wzrok i patrząc Alainowi prosto w oczy. – Więc może lepiej porozmawiajmy o nauce. – Alain mrugnął. – Czwartoklasiści mają egzaminy końcowe, prawda? Ze wszystkich przedmiotów? – Nie, tylko z literatury, matematyki, przyrody, geografii, historii… I języków – wyliczył Alain. – Z pozostałych wystarczy obecność na zajęciach. – Ale na świadectwie końcowym znajdą się oceny ze wszystkich przedmiotów, prawda? – No, tak… Z tych, które kończą się w drugiej i trzeciej klasie. Josh kiwnął głową w zastanowieniu. – Jak ci idzie nauka? – zadał następne pytanie, starając się brzmieć pewnie. Alain zmarszczył brwi. – Co… – Bo pomyślałem sobie – Josh nie pozwolił mu dokończyć – że skoro obu nam zależy na dobrym świadectwie, to trzeba by się przyłożyć. – Nie powiedziałem, że mi za… – zaczął Alain i urwał, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że to, co chciał powiedzieć, nie zabrzmi dobrze. – No więc właśnie – Josh udał, że tego nie słyszał. – Co powiesz na wspólną naukę? Ja się będę uczyć swoich przedmiotów, a ty swoich. – I jaki w tym sens? – zapytał Alain i miał trochę racji. Ale Josh miał swoje zamiary. – Będziemy się nawzajem mobilizować do nauki – powiedział i w to wierzył. Jeszcze jakiś czas temu wydawało mu się, że przy Alainie za nic nie będzie mógł się skupić na nauce, jednak rzeczywistość dowiodła mu, że był w błędzie. – Poza tym… Choć to może egoistyczne z mojej strony, mógłbym cię czasem poprosić o pomoc, jeśli będę miał jakiś problem. Alain zmarszczył czoło. Wyglądało na to, że zastanawia się nad pomysłem – co samo w sobie było już sukcesem. – Namyśl się. Nie musisz przecież teraz decydować. To była tylko moja propozycja – Josh wiedział, że nie może być zbyt namolny. – Jutro mam zamiar iść do biblioteki… – Do biblioteki? – Alain prawie się skrzywił. – Mam do napisania referat z fizyki – oświadczył Josh. Mieli go oddać przed końcem roku… więc lepiej zająć się nim teraz. – Będą mi potrzebne materiały. A ty co masz do zrobienia? – Chyba test z matematyki – odparł Alain po namyśle. – To możesz przynieść zadania i porobić w tym samym czasie – zauważył Josh. – Planuję iść do biblioteki koło czwartej. Przyjdź, jeśli będziesz chciał. Alain kiwnął głową – i tym na razie Josh musiał się zadowolić. Miał jednak nieśmiałą nadzieję, że Alain da się przekonać do idei wspólnej nauki, bo wtedy… Wtedy spędzaliby razem o wiele więcej czasu. I byłby to czas spędzony w wyjątkowo naturalny sposób. O ile, oczywiście, nauka w bibliotece to naturalny sposób spędzania czasu, jeśli się jest młodym i zakochanym. W dodatku na wiosnę. Ale nie zamierzał się tym przejmować. Jeśli w ten sposób upiecze dwie pieczenie przy jednym ogniu, to bardzo dobrze. Alain wciąż nie wydawał się typem, który lubi rozmawiać – więc może Josh powinien się zadowolić byciem we dwóch w ciszy? Mógł wcześniej na to wpaść, doprawdy. Po prostu… on zawsze dużo mówił. Uważał, że ludzie porozumiewają się właśnie za pomocą słów. Może Alain był innego zdania? A może nie był żadnego, tylko po prostu nie chciał rozmawiać? Zdawało się, że lubił być z Joshem – a przynajmniej nie miał nic przeciwko – jednak często był skrępowany, kiedy Josh go o coś pytał. Może Josh po prostu powinien to zaakceptować i spróbować zrobić to po Alainowemu? Poczuł, że wraca mu energia – jak zawsze, kiedy układał jakiś plan. Potrząsnął głową. To normalne, że w związku (oni jeszcze nie byli związkiem, ale Josh wolał tak uważać) zdarzają się problemy, zwłaszcza na początku, kiedy partnerzy jeszcze się nie znają. Nie powinien się zrażać od razu, kiedy coś pójdzie nie po jego myśli, tylko próbować wyjaśnić nieporozumienia – i dążyć do zrozumienia Alaina. Dać Alainowi swobodę własnych przekonań i działania. Będzie dobrze. Później, kiedy już wracali do kampusu, podziękował Alainowi za spotkanie. – Przepraszam, jeśli czasem mówię coś głupiego – powiedział impulsywnie. – Nie mam starszych znajomych i nie bardzo wiem, jak powinienem się wobec ciebie zachowywać. Pewnie patrzysz na mnie jak na dzieciaka… Alain popatrzył na niego, owszem, ale jego wzrok był raczej zmieszany. – Ja… też nigdy nie spotkałem kogoś takiego… jak ty – odezwał się i wydawało się, że chce coś dodać, jednak ostatecznie pozostał cicho. – Mam nadzieję… że mimo tego będziemy przyjaciółmi – ośmielił się wyznać Josh, a potem odwrócił się i pobiegł w stronę głównego budynku, nie oglądając się za siebie. Optymizm był kluczem do wszystkiego. Kraftwerk, "Das Modell" (tłum: Jest modelką i dobrze wygląda)
|