Maj upłynął w ten sam deseń: Josh większość wolnego czasu spędzał na nauce w bibliotece, Alain dotrzymywał mu towarzystwa. Już nawet nie marudził, że wolałby się zająć czymś innym – zwłaszcza że rzadko udawało mu się wymyślić to "coś innego", a Josh był twardy. Gdyby Alain zaproponował mu zajęcie, które byłoby bliższe jego prawdziwym celom – bo przecież nauka była tak naprawdę sprawą drugorzędną – zgodziłby się bez wahania. Alain jednak pozostawał niewrażliwy na wszystkie przekazy podprogowe i nie okazywał względem Josha żadnych cieplejszych uczuć. To znaczy, cieplejszych niż te, które już okazywał. Josh w gruncie rzeczy nie narzekał. Cieszył się samym faktem, że Alain jest obok niego i chce być. Erwin powiedział kiedyś, że patrząc na nich dwóch można pomyśleć, że są parą. Josh wiedział, że to wciąż nieprawda – ale teraz istniało znacznie więcej podstaw, by ktoś o ograniczonym umyśle mógł tak sądzić. Spędzali wspólnie o wiele więcej czasu niż wcześniej. Spotykali się praktycznie codziennie – jeśli nie na nauce, to chodzili do Muszelki i na cmentarz, a czasem po prostu spacerowali po mieście. Joshowi odpowiadało to w zupełności. Powoli godził się z faktem, że jego stosunki z Alainem pozostaną "jedynie" przyjacielskie – choć, oczywiście, gdzieś w głębi duszy wciąż wierzył w swoją wielką miłość. Jego uczucia wobec Alaina nie osłabły ani trochę – przeciwnie: im lepiej go poznawał, tym były mocniejsze. Nie ulegał jednak frustracji, a w zamian cieszył się tym, co ma. Jeśli więc miał przyjaźń Alaina, to było bardzo dobrze. Oczywiście, nie była to taka przyjaźń jak z Erwinem. Z Erwinem gadali, śmiali się, wygłupiali – i wiedzieli o sobie wszystko. Z Alainem było bardziej spokojnie, bardziej poważnie, bardziej leniwie… I bardziej ostrożnie. Ich wspólne bycie ograniczało się do milczenia we dwóch, cokolwiek robili. Tak naprawdę nie musieli mówić, bo było im dobrze w swoim towarzystwie – Josh tak to odbierał i uważał, że Alain również. Alain wciąż nie mówił dużo, na pewno nie na tematy dotyczące bezpośrednio jego samego, ale więcej się śmiał. Josh uznał, że najlepiej będzie zostawić w spokoju te bolesne miejsca Alaina, a w zamian skupić się na bardziej bezpiecznych sprawach – nauka, pogoda, przyszłe plany… Nie znaczy to, że w ogóle nie wspominali przeszłości. Czasami Josh prosił, żeby Alain przyniósł swój album ze zdjęciami, i wtedy znów podpytywał go o Grace, Roberta, innych ludzi, którzy uśmiechali się do niego z kadru. Czasami mówił coś o sobie i swoim dzieciństwie. Czasami Alain znów wpadał w swój chmurny nastrój i podawał w wątpliwość jakikolwiek sens świata – i wtedy Josh starał się po prostu wspierać go niewerbalnie, odpędzając od siebie poczucie, że tak naprawdę nie jest w stanie mu pomóc. Tak czy owak, cenił sobie to, że Alain z własnej woli jest przy nim – choć przecież mógł wybrać towarzystwo kogoś innego lub samotność. To już i tak było sporo więcej niż w przypadku wcześniejszych obiektów jego uczuć. Któregoś dnia pod koniec maja rozmawiali o tym z Erwinem w swoim ulubionym miejscu pod szkolnym murem. Josh właśnie po raz trzeci oznajmił, że jest całkowicie zadowolony z obecnego stanu rzeczy, na co Erwin zdenerwował się zupełnie. – Josh, przy tobie już dawno uwierzyłem, że męska miłość ma takie same prawa jak ta między kobietą a mężczyzną – powiedział wzburzony. – Dlatego nie mogę cię już słuchać. Czemu masz się zadowalać tym, co jest, skoro tak naprawdę pragniesz więcej? Josh odwrócił od niego wzrok i popatrzył przed siebie. – Może dlatego, że zaczynam być prawie pewien, że to, czego pragnę, nigdy się nie spełni? A tak jest dobrze – odpowiedział i naprawdę w to wierzył. – I będzie dobrze, jeśli na przykład Alain zostawi cię dla jakiejś dziewczyny? Josh zbladł. – Dlaczego tak mówisz? – szepnął, czując, jakby go właśnie uderzono. – Bo prezentujesz bardzo naiwny punkt widzenia, oto dlaczego – doparł Erwin. – Przecież wiesz, że nie ma szans, by wasza relacja przetrwała w obecnym kształcie. Chyba że preferujesz tak niefrasobliwe stanowisko jak: "Jest dobrze, póki trwa". To do ciebie niepodobne, Josh. Alain skończy szkołę i zmieni otoczenie, podczas gdy ty zostaniesz tutaj, sam. Kumpli ze szkoły zawsze się zostawia. Josh zacisnął pięści i powstrzymał komentarz: "Jak ty?". Nie było sensu ani powodu złościć się na Erwina. – Co więc powinienem według ciebie zrobić? – zapytał z rozdrażnieniem. Erwin popatrzył na niego uważnie. – Powinieneś mu powiedzieć. Serce Josha podskoczyło w jego klatce piersiowej. Chciałby tego, ale… – Nie mogę… Wtedy mnie odepchnie… – odparł, pochylając głowę. – A tego… Nie, nie mogę. – Przecież sam tyle razy mówiłeś: "Kto nie ryzykuje, ten nie ma" – wytknął mu Erwin. Josh zacisnął pięści jeszcze mocniej. Erwin miał poniekąd rację, ale… – Mam zbyt wiele do stracenia – wyszeptał. – Josh, obawiam się, że prędzej czy później ta wasza idylla, w którą tak wierzysz, dobiegnie końca – powiedział Erwin, a w jego głowie brzmiał chłodny realizm. I współczucie. – Pewnie nawet prędzej niż później. Jakoś nie widzę, żebyś tak łatwo pogodził się z tym, że Alain wejdzie w dorosłe życie… ze wszystkim, co to oznacza… Po skończeniu szkoły czeka go zupełnie inny świat. Inni ludzie, Josh. Josh nic nie mówił. To nie było tak, że się nad tym w ogóle nie zastanawiał… A może Erwin miał rację? Może rzeczywiście chciał wierzyć w to, co miał teraz, i zupełnie ignorował przyszłość? Wrócił w myślach do tego dnia, w którym postanowił sobie, że dostanie Alaina choćby nie wiem co. Wtedy widział przed sobą tylko jedną ewentualność, a teraz… To było zbyt skomplikowane. Nie dało się tego zawrzeć w jednym zdaniu. Zbyt wiele elementów składało się na całość jego uczucia do Alaina i jego relacji z Alainem. Wiedział tylko tyle, że nie jest w stanie teraz go utracić. Erwin mówił, że lepiej, żeby to się stało teraz – a nie później… I z racjonalnego punktu widzenia miał słuszność. Jednak Josh całym sobą pragnął jeszcze jednego dnia, w którym mógłby się cieszyć z tego, że Alain jest tuż obok niego. Miałby własnymi rękami odebrać sobie tę możliwość? Nie. Wiedział, że to tchórzostwo – i nie mógł nic poradzić. Jeśli tak czy owak będzie cierpiał… to wolał, by stało się to później, nie teraz. – Upij go – głos Erwina przerwał jego rozmyślania. Josh mrugnął. – Że co proszę? – Upij go – powtórzył Erwin. – Alkohol usuwa bariery. Ludzie po wypiciu stają się bardziej swobodni i robią to, czego nigdy nie zrobiliby na trzeźwo. – Wiesz, chyba nie chciałbym, żeby Alain zrobił ze mną coś, czego nie zrobiłby na trzeźwo… Erwin potrząsnął głową z niecierpliwością. – Zastanów się. Tak uparcie przekonujesz się do jedynej opcji: że Alain na pewno cię nie chce w taki sposób. – Bo nigdy nie dał mi do zrozumienia – odparł Josh z irytacją. Naprawdę, dlaczego Erwin tego nie pojmował? – Poza tym… on jest typem, który bierze to, czego chce. – Na pewno? – spytał Erwin bystro. Josh zawahał się. W sumie na czym opierał to przekonanie? Na opowieści Georgesa Saphira o tym, jak Alain próbował go przelecieć i wydawał się mocno na to zdecydowany? No, chyba nie tak mocno, skoro koniec końców do niczego nie doszło… Zastanowił się. To się wydarzyło w okresie, kiedy Alain właściwie miał problemy z samym sobą i wszystkimi wokół. Josh był prawie pewny, że wówczas nie zachowywał się tak, jak zazwyczaj. Jak teraz… I co Jade wspominał o Alainie? Że zawsze był trochę nieśmiały, trochę wycofany – zwłaszcza w porównaniu z nim samym – kiedy jeszcze byli dziećmi. Jeśli coś, to wykorzystywał co najwyżej swój autorytet starszego, ale nigdy nie rzucał się z pięściami na to, czego chciał. – A jeśli on tak naprawdę nie miałby nic przeciwko tobie, Josh? – Erwin jakby czytał z jego myśli. – Ale nie potrafi tego wyrazić… bo go onieśmielasz? Josh wyprostował się i popatrzył na Erwina z niedowierzaniem. Onieśmielał? On onieśmielał Alaina? – Przecież on jest ode mnie starszy! – wypalił. – W jego oczach muszę być dzieciakiem. Gadasz bzdury, Erwin! – Josh, to ty gadasz bzdury – odparł Erwin. – Zastanawiałeś się czasem, jakie wrażenie robisz na innych? Jesteś inteligentny, energiczny, pewny siebie. Chłopaki być może gadają na ciebie różne rzeczy, ale jestem pewien, że wielu tak naprawdę chciałoby być trochę bardziej jak ty. Josh opuścił ręce i milczał, wpatrując się w Erwina szeroko otwartymi oczami. – Ale Alain… W sumie ile razy Alain patrzył na niego z niepewnością? Nieśmiałością. No, jasne – to, że Alain ma problem z poczuciem własnej wartości, Josh zdążył już dawno zauważyć… Ale nigdy by mu do głowy nie przyszło, że on, Joshua Or, może to jeszcze pogłębiać. Przecież Alain był starszy, bardziej doświadczony, przystojny, świetny z matematyki… A on był młodszy, roztrzepany i… mały. To nie miało sensu. – Josh, nie chcę słuchać od ciebie gadki o stereotypach – w głosie Erwina brzmiało ostrzeżenie – zwłaszcza po tym, jak zawsze się im przeciwstawiałeś. Wiek nie ma tu nic do rzeczy. Już w gimnazjum robiłeś wrażenie mądrzejszego i dojrzalszego od reszty. Przecież wiem, bo widziałem – podniósł głos, kiedy Josh chciał protestować. – Nie mówię tego, żeby cię komplementować, tylko żeby zwrócić twoją uwagę na rzeczy, których ty sam nie dostrzegasz. Bo sam sobie przez to robisz krzywdę. Josh zamknął oczy i przez chwilę usiłował odpędzić zawrót głowy. – Więc zapytam jeszcze raz: co powinienem zrobić? – W taki czy inny sposób dać mu do zrozumienia, czego od niego chcesz – stwierdził cierpliwie Erwin. – Co to o nim mówiłeś? Że przez większość czasu daje się prowadzić? Ulega twoim sugestiom? – Tak. Ale równie łatwo się wycofuje, kiedy sytuacja mu się nie podoba. Taki właśnie jest. Erwin kiwnął głową. – Więc… jeśli okoliczności będą maksymalnie sprzyjające i będzie się czuł bezpiecznie, wtedy jest w stanie iść do przodu – stwierdził. – Jeśli generalnie nie ma nic przeciwko chłopakom, to trzeba tylko sprawić, żeby był bardziej swobodny. Żeby przestał myśleć o tym, co was dzieli… Wiem, wiem – powiedział szybko, kiedy Josh znów chciał się spierać. – Ty cały czas starałeś się usunąć spomiędzy was jakiekolwiek bariery. Ale to nie znaczy, że ich nie ma, Josh. Dlatego mówię, że powinieneś go na przykład upić. Josh w milczeniu wpatrywał się w Erwina i usiłował przywołać jakieś kontrargumenty. To, co mówił Erwin naprawdę nie brzmiało tak głupio, ale… Nie mógłby tego zrobić. I nie miał sił tłumaczyć Erwinowi dlaczego. – A skąd ty właściwie tyle wiesz o alkoholu? – zaciekawił się, by odwrócić od siebie temat dyskusji. Erwin zaczerwienił się lekko dostrzegalnie. – W weekend Cecile przyniosła ze spiżarki butelkę wina… – wyznał, ściszając głos. – Miało być łagodne, wiesz, domowej roboty, ale… Szybko uderzyło nam do głowy… I… Na całe szczęście jej rodzice wrócili szybciej, niż planowali. – To chyba pech, a nie szczęście? – zauważył Josh. – Szczęście – powiedział Erwin, czerwieniąc się jeszcze bardziej. – Przecież wiesz, że nie zamierzam… przed ślubem… Josh machnął ręką, choć musiał przyznać, że Erwin i jego postawa jakoś go rozczulają. Westchnął. – Tak czy owak, zapomnij o tym. Nikt mi nie sprzeda alkoholu, którym mógłbym Alaina upić. – Przecież masz szesnaście lat – zauważył Erwin. – A kto w to uwierzy, patrząc na mnie? – spytał ironicznie Josh. – Mogę poprosić Cecile… Na pewno ma w spiżarce więcej… – jego przyjaciel najwyraźniej chciał być pomocny. – Erwin. Naprawdę nie uważam, żeby to był dobry pomysł. Poza tym myślę… że prędzej to ja bym się upił niż on. – To też by nie było złe – wymruczał Erwin pod nosem. – Co?! – A nic. No i wracamy do punktu wyjścia – zauważył Erwin, marszcząc czoło. Josh stłumił kolejne westchnienie. Naprawdę doceniał to, że Erwin tak się nim przejmował… Ale to była jego, Josha, sprawa i nikt nie mógł mu z nią pomóc. Z ulgą powitał bicie dzwonu. – Muszę lecieć – oznajmił, wstając. – Erwin… Dziękuję… że się troszczysz. Naprawdę. Pozdrów Cecile! Kiedy szedł do pokoju, zastanawiał się nad swoim sprzeciwem dla tego pomysłu. To, co mówił Erwin, miało sens. Właściwie Erwin gadał z sensem bardziej niż kiedykolwiek. A Josh miał wrażenie, że sprzeniewierza się własnym zasadom, których trzymał się przez wiele lat. Ale… W tej jednej kwestii naprawdę nie chciał ryzykować. Mimo tego, jak bardzo się do siebie zbliżyli, wciąż nie miał pojęcia, co siedzi Alainowi w głowie i jak Alain mógłby zareagować, gdyby ich znajomość miała wejść w nowy etap. Ogólny wniosek był więc taki, że bezpieczniej było zostawić sprawy tak, jak były. Nie czuł się z tym dobrze, ale musiał przełknąć własną dumę i pogodzić się z faktem, że życie weryfikuje czasem poglądy i postawy. W tym wszystkim był jeszcze jeden element, który pojawił się od razu, kiedy Erwin przedstawił swoją propozycję: Josh nie był w ogóle pewien, jak Alain mógłby się po alkoholu zachować. To nie było tak, że nie czuł się przy Alainie bezpiecznie, ale… Nie mógł pozbyć się wrażenia, że mógłby ujrzeć tę stronę Alaina, którą niekoniecznie chciał oglądać w sytuacji z założenia… intymnej. Nawet jeśli teraz zdawała się głęboko ukryta, to Alain miał w sobie jakąś agresję. Josh za nic nie życzył sobie stać się jej obiektem, a obawiał się – może bezpodstawnie, a może nie – że alkohol mógłby ją przywołać. Kiedy jednak wieczorem poddał się swojej fizycznej tęsknocie za Alainem, wizje, jakie odbijały się pod jego powiekami, były znacznie gwałtowniejsze niż zazwyczaj. Nadszedł początek czerwca. Czwarta klasa skończyła zajęcia i zostały jej tylko egzaminy końcowe. Drugoklasiści pisali ostatnie testy i oddawali zaległe projekty. Zarówno Josh, jak i Alain zaczynali odczuwać skutki intensywnej nauki – te pozytywne oraz negatywne. Pozytywnym był oczywiście poziom przygotowania do podsumowujących zaliczeń – Josh czuł się wcale pewnie i właściwie zupełnie się nie denerwował. Po Alainie ciężko było poznać, ale Josh podejrzewał, że cała ta nauka i w jego przypadku nie poszła na marne. Negatywnymi skutkami było natomiast ogólne zmęczenie, przede wszystkim umysłowe – no bo ile można siedzieć nad książkami i wbijać sobie do głowy materiał? Gdyby nie jego silna wola, Josh już dawno by sobie dał spokój… Cieszyło go to, że Alain przekonał się do wspólnej nauki. Przestał już zbywać wszystkie komentarze Josha na temat swojej ewentualnej przyszłości, a zaczął chylić się ku przekonaniu, że zobaczy, co da się zrobić z tym świadectwem, które dostanie. W pojęciu Josha oznaczało to kontynuowanie edukacji, w takim czy innym wymiarze. W Idealo było kilka szkół policealnych oferujących najróżniejsze kursy zawodowe czy nawet niższego rodzaju wykształcenie akademickie – licencjat się to chyba nazywało. Ze szczerego serca miał nadzieję, że Alain znajdzie miejsce w którejś z nich i będzie prowadził życie podobne do aktualnego. W tym samym mieście. Na co miał nadzieję sam Alain, trudno było powiedzieć, jednak faktem pozostawało, że uczył się coraz więcej, im bliżej było końca roku – a o to nawet Josh by go nie podejrzewał zaledwie dwa miesiące temu. Siedzieli w ulubionym miejscu Josha pod lipą. Josh przeglądał notatki z historii, Alain trzymał na kolanach książkę z angielskiego. Było upalne, słoneczne popołudnie, ale lipa dawała miły cień. Alain ziewał co chwilę i w końcu na pytanie Josha przyznał, że do rana przeglądał notatki z literatury na dzisiejszy egzamin. Nie chciał powiedzieć, jak mu poszło, wzruszył tylko ramionami i wziął się za czytanie. Egzamin z angielskiego miał w piątek i uważał, że wymaga on więcej przygotowania niż jutrzejszy z matematyki. Josh o nic więcej nie pytał – był zresztą w zbyt wielkim szoku wywołanym rewelacjami Alaina. Że Alain uczył się do rana na egzamin??? Gdyby księżyc spadł mu z nieba na głowę, Josh nie zdziwiłby się bardziej. Dzień mijał powoli, słońce przesuwało się po nieboskłonie – podobnie jak plama cienia po trawie, na której siedzieli. Josh przebrnął przez większość materiału, uświadamiając sobie, że całkiem sporo pamięta z tego średniowiecza. Wróżyło to dobrze w kontekście jutrzejszego testu. Nagle na lewym ramieniu poczuł ciężar. Oderwał się od historii i spojrzał w bok, zaskoczony. Alain opierał się o niego, książka wysunęła się z jego rąk na trawę. Spał. Serce Josha zabiło mocniej i nie chciało się uspokoić. Przez chwilę pomyślał absurdalnie, że jego dźwięk może obudzić Alaina. Jak na chłopaków przystało – nawet jeśli jeden był szaleńczo w drugim zakochany, a może właśnie dlatego – ograniczali kontakt fizyczny do minimum. Sytuacje, w których dotknęli się w taki czy inny sposób, Josh mógł policzyć na palcach jednej ręki. Przelotne, przypadkowe gesty, które nie miały głębszego znaczenia – jak teraz. Ale teraz, pomyślał Josh, mogło trwać chwilę dłużej. Odpędził dreszcz, jakim przejęła go ta myśl. Ciepło ciała Alaina promieniowało przez cienki materiał koszuli, jego pierś unosiła się powoli. W tej pozycji nie mogło mu być wygodnie, pewnie zaraz się obudzi… Josh rozejrzał się ukradkiem. Tu i ówdzie inni chłopcy uczyli się jak oni, jednak nikt chyba nie patrzył w ich kierunku. Ze skrzydła czwartoklasistów też raczej ciężko było ich rozpoznać z tej odległości. Przez jego głowę przemknęła nagła nadzieja, że nie natknie się na nich przewodniczący samorządu, gdyż sytuację, w której się znajdowali, można było interpretować bardzo jednoznacznie – na pewno w takim ograniczonym umyśle, jaki czwartoklasista prezentował. Kilka razy przyuważył ich w bibliotece, ale musieli wydawać się tak pochłonięci nauką – i byli – że nie miał się do czego przyczepić. Gdyby jednak teraz ich zobaczył… Na szczęście przewodniczący był najwyraźniej zajęty gdzie indziej – ostatecznie egzaminy końcowe to nie jest pora na szwendanie się po błoniach. Josh odetchnął. Znów spojrzał na głowę Alaina na swoim ramieniu i odłożył zeszyt na bok. Serce nie chciało zwolnić ani na chwilę. Ogarnęła go nagła czułość. Alain we śnie wydawał się tak bezbronny, otwarty… "Kiedy przy kimś zasypiasz, to znaczy, że mu ufasz, prawda?", Josh zapytał sam siebie. Miał ochotę dotknąć brązowych włosów, rozsypujących się na jego białej koszuli. Zawsze zastanawiał się, jakie są w dotyku… Wyobrażał sobie ich miękkość… Zatrzymał się w ostatniej chwili. Nie chciał go budzić. Alain nie spał całą noc, potrzebował snu. Josh sięgnął po swoje notatki i ponownie się w nie zagłębił. Alain obudził się po jakimś kwadransie, kiedy zegar wybił trzecią. Usiadł i przeczesał palcami włosy, a potem odwrócił się w stronę Josha i popatrzył, zmieszany. – Zasnąłem…? Josh skinął. – Powinieneś mnie był obudzić… Tym razem Josh pokręcił głową. Przez chwilę jedynie patrzyli sobie w oczy. Alain sprawiał wrażenie, jakby jeszcze się nie dobudził… Normalnie dawno by już odwrócił wzrok. Ale Josh nie zamierzał mu przeszkadzać, trwał zatopiony w tych zielonych tęczówkach, choć plamka między rzęsami po lewej stronie domagała się uwagi dla siebie. Nagle uderzyła go intymność tej chwili. Coś w spojrzeniu Alaina… Niespodzianie dla samego siebie, to on musiał popatrzeć gdzie indziej. Nie mógł wytrzymać tego kontaktu… Był zupełnie pewien, że jeszcze chwila i straci kontrolę, pochyli się i… Usta Alaina były zdecydowanie za blisko. – Może powinieneś iść do łóżka? – powiedział, choć wcale tego nie chciał, ściskając mocniej notatki i zastanawiając się, dlaczego tak drżą mu ręce. Alain mrugnął i odwrócił się. – Powinieneś mnie był obudzić – powtórzył, a w jego głosie Josh usłyszał jakąś urazę, której nie potrafił zidentyfikować. – Nie chciałem… – Ja już chyba pójdę coś zjeść – przerwał mu Josh. – Zgłodniałem od tej nauki. Alain znów odwrócił się w jego kierunku, ale już nie patrzył mu w oczy. Potem potrząsnął głową, jakby dla orzeźwienia. Josh wstał i spojrzał w kierunku skrzydła czwartoklasistów. Wciąż nie ufał sobie na tyle, by zwrócić się do Alaina. – Do jutra! – zawołał i pobiegł do pokoju. Nie mógł się uspokoić. Coś poszło nie tak. I coś zdecydowanie było inaczej niż zazwyczaj. Nie dlatego, że Alain był tak blisko… No, po części dlatego. Ale… To, jak Alain na niego patrzył. Cóż, z pewnością jeszcze się nie obudził. Ludziom wtedy wydają się dziwne rzeczy. Nie zmieniało to faktu, że Alain jeszcze nigdy nie patrzył na niego takim spojrzeniem. Niewiele brakowało, by Josh zapomniał o całym świecie i go pocałował… Tam, na błoniach, pod drzewem… W biały dzień. Bo Alain wydawał się nie mieć nic przeciwko temu. Josh rzucił się na łóżko i nakrył głowę ramionami. Nic by z tego nie wynikło dobrego. Nic by z tego nie wynikło dobrego. Nic… – powtarzał w myślach, jednocześnie uświadamiając sobie, że spontaniczność, która kiedyś była podstawową cechą jego charakteru, obecnie jest już tylko samym wspomnieniem. Gdzieś w międzyczasie zrobił się z niego człowiek, który kieruje się rozsądkiem. Nie był wcale a wcale zadowolony z tego odkrycia. Usiadł, odgarniając włosy z twarzy. Odetchnął głęboko. Przez chwilę siedział zrezygnowany, analizując zajście sekunda po sekundzie. Następna rzecz, z której zdał sobie sprawę, wytrąciła go z równowagi znacznie bardziej niż pierwsza. Jak on właściwie potraktował Alaina? Alain wydawał się urażony, zakłopotany… winny? Josh otworzył szeroko oczy, kiedy nagle pojął, jak musiało jego zachowanie wyglądać dla Alaina. Wstał, odwrócił się od niego i odszedł, nie patrząc mu w oczy. Niczego nie wyjaśnił – sam nie wiedział, co mógłby wyjaśniać, ale jednak powinien był coś powiedzieć. A tak dał do zrozumienia, że Alain zrobił coś, czego nie powinien. Josh podciągnął kolana do piersi i oparł na nich głowę. Jak bardzo niezgrabni wobec siebie mogli się jeszcze stać? I nawet nie życzył Alainowi powodzenia na jutrzejszym egzaminie. Tak nie mogło być. Przez chwilę walczył z samym sobą – ze swoim niepokojem, zawstydzeniem, tchórzostwem – a potem wstał i poszedł do telefonu na parterze. Drżącymi palcami wykręcił numer, przełykając raz po raz swoją obawę. – Halo? – usłyszał tak bardzo kochany głos. – Przepraszam za swoje zachowanie – powiedział wprost. – Dziękuję… za dzisiejszy dzień. Lubię się z tobą uczyć. Powodzenia jutro! Widzimy się jak zwykle, prawda? – Nie był w stanie powstrzymać błagalnego tonu i wcale się tym nie przejmował… Był gotów na wszystko, byle otrzymać twierdzącą odpowiedź. – Jak zwykle – odparł Alain po chwili. – Dzięki. – Więc do jutra. Odłożył słuchawkę i przez jakiś czas stał przy telefonie, usiłując się uspokoić. Do jutra. Jak zwykle. Miał nadzieję, że jutro wszystko będzie jak zwykle. Ruszył powoli w stronę pokoju z poczuciem, że może jego spontaniczność nie jest jeszcze na zawsze stracona. Yōko Takahashi, "Shiawase wa tsumi no nioi"
|